Kate
ocknęła się z zaskoczenia. Była zdziwiona obecnością Jacka.
Spodziewała się, że tego dnia go nie będzie, tak jak wcześniej.
– Dopiero
zaczęliśmy przydzielać się do drużyn – powiedziała do
bruneta.
– Co
teraz będzie, co teraz będzie, o je, je~ – zaczął śpiewać. –
Do której drużyny trafię, o je, je~.
Dziewczyna
popatrzyła na niego z jednym, wielkim co.
– Och,
wszystkie spojrzenia na mnie…– Jack pół tanecznym krokiem udał
się po piłkę do nogi. – Czy możemy wpierw rozegrać mecz
sportu, który podnieca wszystkich mężczyzn, Pani trener? –
uśmiechnął się do niej.
Szatynka
zanim odpowiedziała, słyszała szepty dziewczyn z jej grupy. One
wręcz się podniecały tym, jak wygląda Jack. Kate już raz była w
takiej sytuacji, kiedy na sali gimnastycznej pojawił się Daniel.
Podopieczne mówiły na temat wysportowanej sylwetki czarnowłosego i
jego przystojnej twarzy. Kate musiała przyznać, że jej też się
podobał, jednak wcale na nią tak to nie działało.
– Możemy.
Podzielmy się na drużyny – pokiwała głową. Zmieniła coś w
swoim dzienniczku. – Popisz się jako kapitan drużyny – zaczęła
się śmiać, kiedy Jack zrobił dziwaczną minę.
– Okej.
Zrobię, co w mojej mocy – chłopak wyszczerzył się i zatopił w
tłumie, któremu najwyraźniej przypadł do gustu.
Gdyby
zaprzeczył, czy ich wymiana zdań potrwałaby dłużej? Kate
patrzyła przez moment w oddalony punkt. Zastanawiam się, dlaczego
czuła lekkie rozczarowanie. Naprawdę nie rozmawiali często, a
jeśli już to bardzo krótko.
Szatynka
przeglądała dzienniczek pracy i uzupełniała braki. Zrobiła
notatkę z dnia. Spojrzała na szalejące osoby. Boisko było niczym
pole bitwy, a Jack królował. Jednak nie na długo… Któryś z
chłopców kopnął zbyt mocno piłkę, a ta wzleciała w powietrze z
ogromną siłą.
–
Odbiorę
to! – zapewnił brunet.
Pobiegł
zgodnie z torem lotu piłki. Odwrócił się i odebrał głową.
Niestety z marnym skutkiem.
–
Jack!
– Kate podbiegła do niego przestraszona. Zabrała jego dłoń,
którą trzymał przy czole. – Rozcięło Ci brew…
–
Naprawdę?
Mam tak słabe brwi? – udał, że jest wyluzowany, lecz dało się
wyczytać z jego twarzy, jaki jest zmieszany.
–
Trzeba
to opatrzyć.
–
Nie,
nie ma potrzeby.
–
Tak
i już – powiedziała stanowczo. – Idę z nim na chwilę do
biura, żeby założyć na to opatrunek. Grajcie dalej – zwróciła
się do reszty podopiecznych. – Chodź – nakazała dość
stanowczo Jackowi.
Oboje
wyszli z sali. Kate otworzyła drzwi do biura małym kluczykiem i
wpuściła bruneta pierwszego.
–
Naprawdę
nie musisz tego robić – chłopak jęknął jakby lekko zawstydzony
tą całą sytuacją.
–
Muszę.
Na tym mniej więcej polega moja praca – uśmiechnęła się. –
Plaster na czole na pewno Ci dziury nie wypali – zaczęła szukać
apteczki w jednej z szafek.
–
Okej,
okej…
–
Mam!
– zawołała radośnie. – Och, patrz…jaki słodki plasterek w
samochodziki.
–
Chcesz
mi to nakleić? – spojrzał to na Kate to na plaster. – Nie ma
mowy…–
zasłonił czoło obiema rękoma. – Wolę już iść do gej-baru.
–
Nie
ma innych – wzruszyła ramionami.
–
Jeśli
mi to nakleisz to założę reklamówkę na głowę i udam, że
jestem terrorystą!
–
Daj
spokój – zaśmiała się w głos. – Tylko na chwilę, aż
przestanie krwawić.
–
A
jak mi wydepiluje brew?
–
Nic
Ci nie będzie – próbowała zabrać jego dłonie od czoła. W
końcu sam zrezygnował.
Dziewczyna namoczyła wacik w wodzie utlenionej.
Dziewczyna namoczyła wacik w wodzie utlenionej.
–
Au…–
syknął.
–
Zapiekło?
Wybacz.
–
W
porządku. Nie jestem mięczakiem – wyszczerzył się. – Mogę o
coś zapytać?
–
Tak?
– zachowała spokój, chociaż miała ochotę przywdziać
najgłupszą i najbardziej zdziwioną minę, na jaką było ją stać.
–
Pracujesz
tutaj, bo Twoja rodzina jest biedna?
Przesłyszała
się, prawda?
–
Nie,
to nie tak – pokręciła głową. –
Po prostu chcę mieć pieniądze na własne wydatki, ale wolę ich
nie brać od rodziców. Tata czasami żałuje jednego dolara…
–
Hm…
–
A
teraz ja mogę o coś zapytać?
–
Jasne.
Nie
zdążyła otworzyć ust, ponieważ do pomieszczenia wszedł Nicolas.
Oby dwoje spojrzeli na blondyna z minimalnym zaskoczeniem. Tamten
zdał się nie poruszony, jednak po chwili uśmiechnął się w taki
sposób, jaki występuje tylko przy dziecinnych docinkach.
–
Czyżbym
w czymś przeszkodził? – Nicolas zapytał z nutką złośliwości
w głosie.
–
Nie,
skąd – szatynka westchnęła z rezygnacją. – Coś się stało?
–
Nie
– pokręcił głową. – Przyszło tylko coś do Ciebie, Kate.
–
Do
mnie?
–
Mhm
– podszedł do dziewczyny i wręczył jej kopertę. – Zastanawia
mnie, kto z
Twoich
znajomych już zdążył wyczaić, że tutaj pracujesz – uśmiechnął
się przyjaźnie i wyszedł.
Nastolatka
przez moment wpatrywała się w otrzymany przedmiot. Nie miała
bladego pojęcia od kogo to mogłoby być. Odwróciła kopertę. To
imię i nazwisko… Westchnęła.
–
Czyżby
list miłosny? – Jack zaczął chichotać.
–
To
nie jest śmieszne – spojrzała na niego z boleścią.
–
Zgadłem?
–
Niezupełnie
– odsunęła się od niego i odłożyła korespondencję do
szuflady biurka. – To list od kogoś, kto był kiedyś dla mnie
ważny…–
przez chwilę nie patrzyła Jackowi w oczy. – Nasze drogi już
niemal się rozeszły. Wiesz…nigdy nie należałam do osób, które
rysują serduszko przy imieniu swojej sympatii.
–
Rozumiem.
Czyli masz tak jak ja – odłożył wacik na blat mebla. – A o co
chciałaś mnie zapytać?
–
Ach…–
mruknęła lekko się wstydząc. Nigdy nie pytała o takie rzeczy,
więc było jej doprawdy niezręcznie. – Czy masz może Twitter’a?
Lub Talk’a?
– wypaliła. – Rzadko rozmawiamy, bo nie widzimy się często,
więc pomyślałam, czy nie było by kontaktu w taki sposób –
dodała szybko.
–
Mam
oby dwa – uśmiechnął się szeroko. – Co prawda z Talk’a
mało co korzystam, ale Twitter
non stop. Podać Ci? – spytał, a ona pokiwała głową. –
Czekaj…–
wyjął telefon z kieszeni spodenek.
Klikał przez chwilę i odwrócił ekran w kierunku Kate.
Klikał przez chwilę i odwrócił ekran w kierunku Kate.
–
Chwila…znajdę
coś do pisania – szybko wyjęła kartkę papieru i chwyciła
długopis. Przepisała wszystko patrząc jeszcze ze dwa razy czy się
nie pomyliła. – Dzięki.
–
Nie
ma problemu.
–
Ale
to Cię nie ominie – skorzystała z chwili nieuwagi Jacka i
nakleiła plaster w miejscu, gdzie chłopak rozciął brew.
–
EJ!
–
Pasuje
Ci! – wybuchła śmiechem.
Jack
skrzywił się. Pogładził palcami po plastrze. Spojrzał na Kate z
wyrzutem. Sapnął ciężko.
– Nie
wrócę na halę z czymś takim na czole – jęknął.
– Wracasz
do domu? – szatynka spojrzała na niego, kiedy wstał.
– Nie
wiem, co gorsze – zaśmiał się.
–
Nie
rzuca się w oczy...– zamilkła na chwilę. – Tak bardzo – jej
jasną twarz wykrzywił złowieszczy uśmiech.
– Jesteś pewna? Po Twojej minie widać, że mnie wkręcasz – chłopak wykrzywił usta w spory grymas, ale szybko zastąpił go uroczy uśmiech. – Dobrze mi się z Tobą gada – stwierdził w pewnym momencie.
– Jesteś pewna? Po Twojej minie widać, że mnie wkręcasz – chłopak wykrzywił usta w spory grymas, ale szybko zastąpił go uroczy uśmiech. – Dobrze mi się z Tobą gada – stwierdził w pewnym momencie.