poniedziałek, 20 października 2014

T.M. - Akt: IV. Scena: II.

        Kate ocknęła się z zaskoczenia. Była zdziwiona obecnością Jacka. Spodziewała się, że tego dnia go nie będzie, tak jak wcześniej.
        – Dopiero zaczęliśmy przydzielać się do drużyn – powiedziała do bruneta.
        – Co teraz będzie, co teraz będzie, o je, je~ – zaczął śpiewać. – Do której drużyny trafię, o je, je~.
        Dziewczyna popatrzyła na niego z jednym, wielkim co.
        – Och, wszystkie spojrzenia na mnie…– Jack pół tanecznym krokiem udał się po piłkę do nogi. – Czy możemy wpierw rozegrać mecz sportu, który podnieca wszystkich mężczyzn, Pani trener? – uśmiechnął się do niej.
        Szatynka zanim odpowiedziała, słyszała szepty dziewczyn z jej grupy. One wręcz się podniecały tym, jak wygląda Jack. Kate już raz była w takiej sytuacji, kiedy na sali gimnastycznej pojawił się Daniel. Podopieczne mówiły na temat wysportowanej sylwetki czarnowłosego i jego przystojnej twarzy. Kate musiała przyznać, że jej też się podobał, jednak wcale na nią tak to nie działało.
        – Możemy. Podzielmy się na drużyny – pokiwała głową. Zmieniła coś w swoim dzienniczku. – Popisz się jako kapitan drużyny – zaczęła się śmiać, kiedy Jack zrobił dziwaczną minę.
        – Okej. Zrobię, co w mojej mocy – chłopak wyszczerzył się i zatopił w tłumie, któremu najwyraźniej przypadł do gustu.
        Gdyby zaprzeczył, czy ich wymiana zdań potrwałaby dłużej? Kate patrzyła przez moment w oddalony punkt. Zastanawiam się, dlaczego czuła lekkie rozczarowanie. Naprawdę nie rozmawiali często, a jeśli już to bardzo krótko.
        Szatynka przeglądała dzienniczek pracy i uzupełniała braki. Zrobiła notatkę z dnia. Spojrzała na szalejące osoby. Boisko było niczym pole bitwy, a Jack królował. Jednak nie na długo… Któryś z chłopców kopnął zbyt mocno piłkę, a ta wzleciała w powietrze z ogromną siłą.
        – Odbiorę to! – zapewnił brunet.
        Pobiegł zgodnie z torem lotu piłki. Odwrócił się i odebrał głową. Niestety z marnym skutkiem.
        – Jack! – Kate podbiegła do niego przestraszona. Zabrała jego dłoń, którą trzymał przy czole. – Rozcięło Ci brew…
        – Naprawdę? Mam tak słabe brwi? – udał, że jest wyluzowany, lecz dało się wyczytać z jego twarzy, jaki jest zmieszany.
        – Trzeba to opatrzyć.
        – Nie, nie ma potrzeby.
        – Tak i już – powiedziała stanowczo. – Idę z nim na chwilę do biura, żeby założyć na to opatrunek. Grajcie dalej – zwróciła się do reszty podopiecznych. – Chodź – nakazała dość stanowczo Jackowi.
        Oboje wyszli z sali. Kate otworzyła drzwi do biura małym kluczykiem i wpuściła bruneta pierwszego.
        – Naprawdę nie musisz tego robić – chłopak jęknął jakby lekko zawstydzony tą całą sytuacją.
        – Muszę. Na tym mniej więcej polega moja praca – uśmiechnęła się. – Plaster na czole na pewno Ci dziury nie wypali – zaczęła szukać apteczki w jednej z szafek.
        – Okej, okej…
        – Mam! – zawołała radośnie. – Och, patrz…jaki słodki plasterek w samochodziki.
        – Chcesz mi to nakleić? – spojrzał to na Kate to na plaster. – Nie ma mowy…– zasłonił czoło obiema rękoma. – Wolę już iść do gej-baru.
        – Nie ma innych – wzruszyła ramionami.
        – Jeśli mi to nakleisz to założę reklamówkę na głowę i udam, że jestem terrorystą!
        – Daj spokój – zaśmiała się w głos. – Tylko na chwilę, aż przestanie krwawić.
        – A jak mi wydepiluje brew?
        – Nic Ci nie będzie – próbowała zabrać jego dłonie od czoła. W końcu sam zrezygnował.           
        Dziewczyna namoczyła wacik w wodzie utlenionej.
        – Au…– syknął.
        – Zapiekło? Wybacz.
        – W porządku. Nie jestem mięczakiem – wyszczerzył się. – Mogę o coś zapytać?
        – Tak? – zachowała spokój, chociaż miała ochotę przywdziać najgłupszą i najbardziej zdziwioną minę, na jaką było ją stać.
        – Pracujesz tutaj, bo Twoja rodzina jest biedna?
        Przesłyszała się, prawda?
        – Nie, to nie tak – pokręciła głową. – Po prostu chcę mieć pieniądze na własne wydatki, ale wolę ich nie brać od rodziców. Tata czasami żałuje jednego dolara…
        – Hm…
        – A teraz ja mogę o coś zapytać?
        – Jasne.
        Nie zdążyła otworzyć ust, ponieważ do pomieszczenia wszedł Nicolas. Oby dwoje spojrzeli na blondyna z minimalnym zaskoczeniem. Tamten zdał się nie poruszony, jednak po chwili uśmiechnął się w taki sposób, jaki występuje tylko przy dziecinnych docinkach.
        – Czyżbym w czymś przeszkodził? – Nicolas zapytał z nutką złośliwości w głosie.
        – Nie, skąd – szatynka westchnęła z rezygnacją. – Coś się stało?
        – Nie – pokręcił głową. – Przyszło tylko coś do Ciebie, Kate.
        – Do mnie?
        – Mhm – podszedł do dziewczyny i wręczył jej kopertę. – Zastanawia mnie, kto z Twoich znajomych już zdążył wyczaić, że tutaj pracujesz – uśmiechnął się przyjaźnie i wyszedł.
        Nastolatka przez moment wpatrywała się w otrzymany przedmiot. Nie miała bladego pojęcia od kogo to mogłoby być. Odwróciła kopertę. To imię i nazwisko… Westchnęła.
        – Czyżby list miłosny? – Jack zaczął chichotać.
        – To nie jest śmieszne – spojrzała na niego z boleścią.
        – Zgadłem?
        – Niezupełnie – odsunęła się od niego i odłożyła korespondencję do szuflady biurka. – To list od kogoś, kto był kiedyś dla mnie ważny…– przez chwilę nie patrzyła Jackowi w oczy. – Nasze drogi już niemal się rozeszły. Wiesz…nigdy nie należałam do osób, które rysują serduszko przy imieniu swojej sympatii.
        – Rozumiem. Czyli masz tak jak ja – odłożył wacik na blat mebla. – A o co chciałaś mnie zapytać?
        – Ach…– mruknęła lekko się wstydząc. Nigdy nie pytała o takie rzeczy, więc było jej doprawdy niezręcznie. – Czy masz może Twitter’a? Lub Talk’a? – wypaliła. – Rzadko rozmawiamy, bo nie widzimy się często, więc pomyślałam, czy nie było by kontaktu w taki sposób – dodała szybko.
        – Mam oby dwa – uśmiechnął się szeroko. – Co prawda z Talk’a mało co korzystam, ale Twitter non stop. Podać Ci? – spytał, a ona pokiwała głową. – Czekaj…– wyjął telefon z kieszeni spodenek.   
        Klikał przez chwilę i odwrócił ekran w kierunku Kate.
        – Chwila…znajdę coś do pisania – szybko wyjęła kartkę papieru i chwyciła długopis. Przepisała wszystko patrząc jeszcze ze dwa razy czy się nie pomyliła. – Dzięki.
        – Nie ma problemu.
        – Ale to Cię nie ominie – skorzystała z chwili nieuwagi Jacka i nakleiła plaster w miejscu, gdzie chłopak rozciął brew.
        – EJ!
        – Pasuje Ci! – wybuchła śmiechem.
        Jack skrzywił się. Pogładził palcami po plastrze. Spojrzał na Kate z wyrzutem. Sapnął ciężko.
        – Nie wrócę na halę z czymś takim na czole – jęknął.
        – Wracasz do domu? – szatynka spojrzała na niego, kiedy wstał.
        – Nie wiem, co gorsze – zaśmiał się.
        – Nie rzuca się w oczy...– zamilkła na chwilę. – Tak bardzo – jej jasną twarz wykrzywił złowieszczy uśmiech. 
       – Jesteś pewna? Po Twojej minie widać, że mnie wkręcasz – chłopak wykrzywił usta w spory grymas, ale szybko zastąpił go uroczy uśmiech. – Dobrze mi się z Tobą gada – stwierdził w pewnym momencie.

czwartek, 9 października 2014

T.M. 16

        Hej! ❤

        Ostatnio wieczory się dłużą i dużo myślę o pewnych sprawach. Bardzo wiele (?) się dzieje, a może to tylko moje wrażenie... Sama nie wiem. Gubię się w wywodach i tych głupich "co by było gdyby...". No, cóż...jestem dosyć sentymentalną osobą.
        Mogłabym pisać coś o sobie. Coś tak ładnego, jak zrobiła to Kukiełka, ale ja chyba nie potrafię... Jakoś nie mogę się przemóc, aby dzielić się z ludźmi moimi prawdziwymi myślami ani tym jaka jestem. Wszystko chowam wewnątrz. Tak było od zawsze. Odkąd pamiętam. Czasem nudziło mi się granie silnej, ale moje usposobienie życiowe nakazywało mi po prostu siedzieć cicho. Nie zwracać na siebie uwagi, bo przecież ludzie nie lubią smutnych/strachliwych/nieśmiałych osób. Tak sobie się wyobcowałam i zastanawiam się, czy całe moje życie robiłam dobrze. W sumie, jakby nie patrzeć, kiedy myślałam, że mogę się przed kimś otworzyć - robiłam błąd. Nie chcę tego już powtarzać. Uczucie bezsensu chyba jest gorsze od pustki. Eccedentsiast to coś, co wybrałam i dobrze mi z tym~ ❤ Być może fizycznie jestem dorosła...w środku jest dziecko, które włóczy się bez celu w ręku trzymając małego, popsutego misia.
        Może gdyby ktoś wszedł do mojego pokoju miałby zarys. A zdjęcia nie wstawię, bo mam bajzel xD Wszystko jest wywrócone do góry nogami, zupełnie jak w moim życiu... Tylko idzie się potykać o ubrania, pluszaki, sterty zapisanych kartek i zaczętych książek. Nawet na parapecie nie ma miejsca i biedne kwiatki cierpią zepchnięte gdzieś w kąt.
        Innego sposobu raczej nie ma... Chyba, że rozmowa. Z czasem jakieś malutkie drzwiczki lub okienko się otwiera w moim umyśle... Usuwam jakąś blokadę. Jednak jest to bardzo rzadkie zjawisko :I Widział ktoś kiedyś ducha? Mniej więcej o to się rozchodzi.
        Mogłabym powiedzieć jeszcze wiele słów na ten temat. Wiem, że życie w ten sposób to jedno wielkie pasmo kłamstw, które tytułują się: "Nic mi nie jest". Tylko, że dla mnie taki sposób trwania jest bardzo odpowiedni. Ludziom nie powinno się zbyt ufać i się z nimi zżywać, jeśli nie ma się o nich bladego pojęcia, prawda? Ja wcale nie jestem lepsza. Od jakiegoś czasu zapominam, jak to jest być filantropem. Zapominam, jak to jest, gdy się obcuje z masą ludzi. To przepadło. Tamta ja uciekła i schowała się gdzieś. Zapewne skuliła się w najbardziej niewidocznym zakamarku, abym nie mogła się znaleźć. Chciałabym tę małą, uroczą dziewczynkę przytulić i powiedzieć, że przepraszam, że o niej zapomniałam i ją odepchnęłam, bo nie chciałam wracać do tego co było i nie wróci. Nudzi mi się to, że muszę dbać o to, aby moi przyjaciele nadal byli moimi przyjaciółmi. Jednak, to nic nie zmieni, prawda? Tamten czas to martwy czas. Na szczęście są wyjątki.
        Teraz mam Kukiełkę i moją kochaną Pacynkę ❤ Bez nich moje dni byłyby naprawdę puste, tak właśnie czuję. Są doprawdy szalone, kochane i szczere. Być może jesteśmy aspołeczne, ale mamy siebie nawzajem. Kukiełka zna mnie od dziecka. Wychowałyśmy się razem. Już jako 2-3 letnie dzieciaczki...mamy jakieś wspomnienia. Jeśli chodzi o tą drugą istotkę - znam ją również z dzieciństwa. Co prawda dopiero od czasów szkolnych, ale nadal długo. Ach...kiedy tylko przypomina mi się nieśmiała, ledwo mówiąca Pacynka~. Lub tuptająca nóżkami/bawiąca się palcami w chwili speszenia się Kukiełka ❤ Aww.

        Boziu kochana...
        Jakie to dołujące, co napisałam! Nie, nie...muszę z tym klimatem skończyć, bo jeszcze kogoś nabawię depresji moim pomylonym myśleniem D:
        Przepraszam!

     
        Jeśli chodzi o szkołę, jest mi co raz ciężej... Nie umiem pogodzić czasu wolnego z nauką. W dodatku nie mam spokoju, kiedy powtarzam materiał. Mój brat odtwarza głośno muzykę. Szczeniak skomli jak opętany. Chomiki domagają się miłości. No, i chciej tutaj się edukować. Dodatkowo jest wiele osób, które w twarz mi nie powiedzą, że mnie nie znoszą. Wolą sobie szemrać za moimi plecami. Myślą, że o tym nie wiem, zabawne. Wiecie co? Żal mi takich osób~. Nie potrafią zająć się sobą, tylko grzebią w czyimś życiu. Plotkują. Naśmiewają się. Na ich miejscu zastanowiłabym się, czy powinni coś takiego mówić, czy to jest dobre i czy są idealni w każdym detalu. Zachowanie śmiechu warte. Naprawdę.
        Byliśmy niedawno na filmie Miasto 44. Powiem szczerze, że czuję się doprawdy zniesmaczona... Zabijanie ludzi to nie jest coś, co mnie się przyjemnie ogląda. Rozumiem fabułę, przesłanie i tak dalej. Postarano się przy produkcji. Jednak nie o to mi chodzi. Po prostu...te obrazy były dla mnie przykre i nieprzyjemne.

        Wracając myślami do Teatralnych Marionetek, zapewne niektórych ciekawi, jak idzie. Powiem Wam, że w miarę dobrze. Kukiełka napisała już prawie całą Scenę II. Brakuje trochę. Może stronę lub półtorej. Teraz będziemy dodawać już odpowiednie na długość, jak wcześniej fragmenty. Jest to mniej więcej od 7 do nawet 9 stron w programie. Kukiełka ma Word'a, a ja tym czasem szpanuję Office'm, więc te miary nie są zbyt równe.
        Coś jeszcze..?
        Pewnie popełniam swego rodzaju "przestępstwo", ponieważ ostatnio rozplanowywałam Akty. Czy ktoś wie o co chodzi? Może tak, może nie. To jest niesamowicie niezbędne. Jak wiedzą zapewne wszyscy Ci, którzy coś tworzą w formie pisemnej jest naprawdę źle, gdy się coś planuje daleko na przód. Sęk w tym, że mua i Kukiełka wiemy już od bardzo dawna, co ma  być i kiedy powinno się pojawić w Przedstawieniu. Te moje rozpiski rozdziałów są mianowicie po to, aby nie pominąć żadnego w wydarzeń zamierzonych w umieszczeniu. To naprawdę ułatwia sprawę. Chociaż...muszę przyznać, że byłam przerażona, kiedy zobaczyłam ile aktów mi wyszło. Mianowicie: 70! Tak. Na poważnie jest ich aż tyle. Kukiełka zrobiła się lekko blada, jak to usłyszała XD To troszkę za dużo. Spróbuję zrobić co w mojej mocy, aby zmniejszyć tę liczbę... Choć myślę, że i tak nie uda mi się zbić poniżej 50.
        Zdradzę coś jeszcze: Niektóre fragmenty, jakie są w dalszych rozdziałach zostały już napisane. Stało się tak dlatego, że myśli o tym, jak mają być opisane i ukierunkowane, siedziało w mojej głowie nie dając mi chwili spokoju, abym mogła się zająć swoim najbliższym fragmentem! Gubiłam się więc w słowach, a tym bardziej zdarzeniach. Pisałam, bo mój umysł życzył sobie, aby to napisać. I wiecie co? Kiedy czytam te fragmenty zastanawiam się, jak u licha udało mi się coś takiego stworzyć? o.o' Kukiełce zawsze się te moje wyskoki podobają i mówi, że ładnie opisałam...a ją to tak cholernie ciężko zadowolić literaturą! Jedną rzecz opisałam mniej więcej zaraz po tym jak miała miejsce, bo pewnie zapomniałabym co i jak. Ech... Mam nadzieję, że gdy by wydać Przedstawienie, nie wyglądało by ono tak:

        Teraz...myślę, że powinnam zając się edytowaniem fragmentu Sceny, jaki napisała Kukiełka - turla się w stronę pracy. Mniej więcej robiłam to na bieżąco i ona nie robi zbyt dużo przeoczeń, więc nie powinno być tego wiele, ale cóż... Kiedy pisze się, aby przelać koncepcję nie zawsze zwraca się uwagę w jaki sposób się to zrobiło. Nawet przy poprawie zdarza się, że coś pominę, więc przepraszam za to ;-;
       Amen.

        Nie...zapomniałam o szkole i takich tam! Nauka mnie przytłacza! Kurde, kurde, kurde! Nawet wolne dni od szkoły mam tak zawalone, że nie mogę mieć chociaż te skromne pół dnia dla siebie Q-Q To takie niesprawiedliwe... Dlaczego mnie to spotkało? D'8

       Zamiast wkuwania znów przejrzałam Zapowiedź Przedstawienia. No, kurka wodna! Nie mogę się uczyć, bo to nie jest w tej chwili coś, co mnie przyciąga D: Uch, to smutne XD Ale cóż ja poradzę? ❤ Wolę robić to, co w pewnym sensie kocham!
        A przecież czytanie i pisanie to piękna sprawa.

        

        Jejku...ale mi długo wyszło z tymi wywodami O-o

        W każdym bądź razie! Czekajcie cierpliwie na Scenę II Aktu IV. Już niedługo się pojawi~. 

       Pozdrawiam ❤