Kate
ocknęła się z zaskoczenia. Była zdziwiona obecnością Jacka.
Spodziewała się, że tego dnia go nie będzie, tak jak wcześniej.
– Dopiero
zaczęliśmy przydzielać się do drużyn – powiedziała do
bruneta.
– Co
teraz będzie, co teraz będzie, o je, je~ – zaczął śpiewać. –
Do której drużyny trafię, o je, je~.
Dziewczyna
popatrzyła na niego z jednym, wielkim co.
– Och,
wszystkie spojrzenia na mnie…– Jack pół tanecznym krokiem udał
się po piłkę do nogi. – Czy możemy wpierw rozegrać mecz
sportu, który podnieca wszystkich mężczyzn, Pani trener? –
uśmiechnął się do niej.
Szatynka
zanim odpowiedziała, słyszała szepty dziewczyn z jej grupy. One
wręcz się podniecały tym, jak wygląda Jack. Kate już raz była w
takiej sytuacji, kiedy na sali gimnastycznej pojawił się Daniel.
Podopieczne mówiły na temat wysportowanej sylwetki czarnowłosego i
jego przystojnej twarzy. Kate musiała przyznać, że jej też się
podobał, jednak wcale na nią tak to nie działało.
– Możemy.
Podzielmy się na drużyny – pokiwała głową. Zmieniła coś w
swoim dzienniczku. – Popisz się jako kapitan drużyny – zaczęła
się śmiać, kiedy Jack zrobił dziwaczną minę.
– Okej.
Zrobię, co w mojej mocy – chłopak wyszczerzył się i zatopił w
tłumie, któremu najwyraźniej przypadł do gustu.
Gdyby
zaprzeczył, czy ich wymiana zdań potrwałaby dłużej? Kate
patrzyła przez moment w oddalony punkt. Zastanawiam się, dlaczego
czuła lekkie rozczarowanie. Naprawdę nie rozmawiali często, a
jeśli już to bardzo krótko.
Szatynka
przeglądała dzienniczek pracy i uzupełniała braki. Zrobiła
notatkę z dnia. Spojrzała na szalejące osoby. Boisko było niczym
pole bitwy, a Jack królował. Jednak nie na długo… Któryś z
chłopców kopnął zbyt mocno piłkę, a ta wzleciała w powietrze z
ogromną siłą.
–
Odbiorę
to! – zapewnił brunet.
Pobiegł
zgodnie z torem lotu piłki. Odwrócił się i odebrał głową.
Niestety z marnym skutkiem.
–
Jack!
– Kate podbiegła do niego przestraszona. Zabrała jego dłoń,
którą trzymał przy czole. – Rozcięło Ci brew…
–
Naprawdę?
Mam tak słabe brwi? – udał, że jest wyluzowany, lecz dało się
wyczytać z jego twarzy, jaki jest zmieszany.
–
Trzeba
to opatrzyć.
–
Nie,
nie ma potrzeby.
–
Tak
i już – powiedziała stanowczo. – Idę z nim na chwilę do
biura, żeby założyć na to opatrunek. Grajcie dalej – zwróciła
się do reszty podopiecznych. – Chodź – nakazała dość
stanowczo Jackowi.
Oboje
wyszli z sali. Kate otworzyła drzwi do biura małym kluczykiem i
wpuściła bruneta pierwszego.
–
Naprawdę
nie musisz tego robić – chłopak jęknął jakby lekko zawstydzony
tą całą sytuacją.
–
Muszę.
Na tym mniej więcej polega moja praca – uśmiechnęła się. –
Plaster na czole na pewno Ci dziury nie wypali – zaczęła szukać
apteczki w jednej z szafek.
–
Okej,
okej…
–
Mam!
– zawołała radośnie. – Och, patrz…jaki słodki plasterek w
samochodziki.
–
Chcesz
mi to nakleić? – spojrzał to na Kate to na plaster. – Nie ma
mowy…–
zasłonił czoło obiema rękoma. – Wolę już iść do gej-baru.
–
Nie
ma innych – wzruszyła ramionami.
–
Jeśli
mi to nakleisz to założę reklamówkę na głowę i udam, że
jestem terrorystą!
–
Daj
spokój – zaśmiała się w głos. – Tylko na chwilę, aż
przestanie krwawić.
–
A
jak mi wydepiluje brew?
–
Nic
Ci nie będzie – próbowała zabrać jego dłonie od czoła. W
końcu sam zrezygnował.
Dziewczyna namoczyła wacik w wodzie utlenionej.
Dziewczyna namoczyła wacik w wodzie utlenionej.
–
Au…–
syknął.
–
Zapiekło?
Wybacz.
–
W
porządku. Nie jestem mięczakiem – wyszczerzył się. – Mogę o
coś zapytać?
–
Tak?
– zachowała spokój, chociaż miała ochotę przywdziać
najgłupszą i najbardziej zdziwioną minę, na jaką było ją stać.
–
Pracujesz
tutaj, bo Twoja rodzina jest biedna?
Przesłyszała
się, prawda?
–
Nie,
to nie tak – pokręciła głową. –
Po prostu chcę mieć pieniądze na własne wydatki, ale wolę ich
nie brać od rodziców. Tata czasami żałuje jednego dolara…
–
Hm…
–
A
teraz ja mogę o coś zapytać?
–
Jasne.
Nie
zdążyła otworzyć ust, ponieważ do pomieszczenia wszedł Nicolas.
Oby dwoje spojrzeli na blondyna z minimalnym zaskoczeniem. Tamten
zdał się nie poruszony, jednak po chwili uśmiechnął się w taki
sposób, jaki występuje tylko przy dziecinnych docinkach.
–
Czyżbym
w czymś przeszkodził? – Nicolas zapytał z nutką złośliwości
w głosie.
–
Nie,
skąd – szatynka westchnęła z rezygnacją. – Coś się stało?
–
Nie
– pokręcił głową. – Przyszło tylko coś do Ciebie, Kate.
–
Do
mnie?
–
Mhm
– podszedł do dziewczyny i wręczył jej kopertę. – Zastanawia
mnie, kto z
Twoich
znajomych już zdążył wyczaić, że tutaj pracujesz – uśmiechnął
się przyjaźnie i wyszedł.
Nastolatka
przez moment wpatrywała się w otrzymany przedmiot. Nie miała
bladego pojęcia od kogo to mogłoby być. Odwróciła kopertę. To
imię i nazwisko… Westchnęła.
–
Czyżby
list miłosny? – Jack zaczął chichotać.
–
To
nie jest śmieszne – spojrzała na niego z boleścią.
–
Zgadłem?
–
Niezupełnie
– odsunęła się od niego i odłożyła korespondencję do
szuflady biurka. – To list od kogoś, kto był kiedyś dla mnie
ważny…–
przez chwilę nie patrzyła Jackowi w oczy. – Nasze drogi już
niemal się rozeszły. Wiesz…nigdy nie należałam do osób, które
rysują serduszko przy imieniu swojej sympatii.
–
Rozumiem.
Czyli masz tak jak ja – odłożył wacik na blat mebla. – A o co
chciałaś mnie zapytać?
–
Ach…–
mruknęła lekko się wstydząc. Nigdy nie pytała o takie rzeczy,
więc było jej doprawdy niezręcznie. – Czy masz może Twitter’a?
Lub Talk’a?
– wypaliła. – Rzadko rozmawiamy, bo nie widzimy się często,
więc pomyślałam, czy nie było by kontaktu w taki sposób –
dodała szybko.
–
Mam
oby dwa – uśmiechnął się szeroko. – Co prawda z Talk’a
mało co korzystam, ale Twitter
non stop. Podać Ci? – spytał, a ona pokiwała głową. –
Czekaj…–
wyjął telefon z kieszeni spodenek.
Klikał przez chwilę i odwrócił ekran w kierunku Kate.
Klikał przez chwilę i odwrócił ekran w kierunku Kate.
–
Chwila…znajdę
coś do pisania – szybko wyjęła kartkę papieru i chwyciła
długopis. Przepisała wszystko patrząc jeszcze ze dwa razy czy się
nie pomyliła. – Dzięki.
–
Nie
ma problemu.
–
Ale
to Cię nie ominie – skorzystała z chwili nieuwagi Jacka i
nakleiła plaster w miejscu, gdzie chłopak rozciął brew.
–
EJ!
–
Pasuje
Ci! – wybuchła śmiechem.
Jack
skrzywił się. Pogładził palcami po plastrze. Spojrzał na Kate z
wyrzutem. Sapnął ciężko.
– Nie
wrócę na halę z czymś takim na czole – jęknął.
– Wracasz
do domu? – szatynka spojrzała na niego, kiedy wstał.
– Nie
wiem, co gorsze – zaśmiał się.
–
Nie
rzuca się w oczy...– zamilkła na chwilę. – Tak bardzo – jej
jasną twarz wykrzywił złowieszczy uśmiech.
– Jesteś pewna? Po Twojej minie widać, że mnie wkręcasz – chłopak wykrzywił usta w spory grymas, ale szybko zastąpił go uroczy uśmiech. – Dobrze mi się z Tobą gada – stwierdził w pewnym momencie.
– Serio? – była szczerze zdziwiona. – Em… Mi z Tobą też. Mam wrażenie, że znamy się dłużej niż tylko kilka tygodni.
– Jesteś pewna? Po Twojej minie widać, że mnie wkręcasz – chłopak wykrzywił usta w spory grymas, ale szybko zastąpił go uroczy uśmiech. – Dobrze mi się z Tobą gada – stwierdził w pewnym momencie.
– Serio? – była szczerze zdziwiona. – Em… Mi z Tobą też. Mam wrażenie, że znamy się dłużej niż tylko kilka tygodni.
Jack
pokiwał głową z uznaniem.
– Powinienem częściej na Ciebie wpadać. Chowasz się przede mną! – oznajmił z rozbawieniem.
– Tak. To moje ulubione zajęcie – Kate klapnęła na podłodze. Stwierdziła, że jeszcze trochę ich rozmowa potrwa.
– To ekstra! – wykrzyknął radośnie. – Mam na Ciebie patent.
– Powinienem częściej na Ciebie wpadać. Chowasz się przede mną! – oznajmił z rozbawieniem.
– Tak. To moje ulubione zajęcie – Kate klapnęła na podłodze. Stwierdziła, że jeszcze trochę ich rozmowa potrwa.
– To ekstra! – wykrzyknął radośnie. – Mam na Ciebie patent.
Dziewczyna
znowu strzeliła twarzo-palmę. Jeżeli dłużej będzie z nim
przebywać, to już na zawsze zostanie z takim wyrazem twarzy.
Westchnęła z lekką rezygnacją i spytała:
– Jaki?
– Będę za Tobą łaził krok w krok albo wynajmę agenta – powiedział to jakby opowiadał, co jadł na śniadanie, chociaż miała to być bardzo mocna groźba.
– Żartujesz? Zabunkruje się w domu, od co – złożyła ręce na piersi, coś w formie buntu.
– Chciałbym w to wierzyć.
– Stop. Nie zapędzaj się tak, bo użyje szantażu.
– Nic na mnie nie masz i nic mi nie zrobisz – wypiął dumnie pierś ciesząc się swoim chwilowym zwycięstwem.
– Jaki?
– Będę za Tobą łaził krok w krok albo wynajmę agenta – powiedział to jakby opowiadał, co jadł na śniadanie, chociaż miała to być bardzo mocna groźba.
– Żartujesz? Zabunkruje się w domu, od co – złożyła ręce na piersi, coś w formie buntu.
– Chciałbym w to wierzyć.
– Stop. Nie zapędzaj się tak, bo użyje szantażu.
– Nic na mnie nie masz i nic mi nie zrobisz – wypiął dumnie pierś ciesząc się swoim chwilowym zwycięstwem.
Kate
wykrzywiła uta, jakby obrażona, jednak zaraz uśmiechnęła.
– Ale ja już wiedziałam, co mam zrobić. Wydepiluje Ci brwi – powiedziała ze spokojem, a brunet spojrzał na nią przelotnie i westchnął.
– Już i tak muszę znosić to upokorzenie, nosząc plaster w samochodziki – chłopak wskazał na swoja brew.
– Gdybym wiedziała, że będzie z Tobą tyle problemów...– wywróciła oczami. Do tego, przez niego zostanie jej taki tik!
– Mam się poczuć urażony i nie przychodzić tu? – pociągnął nosem. Zapewne miało to wywołać na Kate poczucie winy.
– Nie. Jesteś tu mile widziany. Przestań używać na mnie odwrotnej psychologii – popatrzyła na zegarek, który wisiał na ścianie. Wskazówki tak szybko biegły do przodu, a przecież na sali zostawiła swoich podopiecznych. Jak tak dalej pójdzie, to wywalą ją z pracy przez jej niekompetencje. – Musimy wracać na hale – oznajmiła mu.
– Ale ja już wiedziałam, co mam zrobić. Wydepiluje Ci brwi – powiedziała ze spokojem, a brunet spojrzał na nią przelotnie i westchnął.
– Już i tak muszę znosić to upokorzenie, nosząc plaster w samochodziki – chłopak wskazał na swoja brew.
– Gdybym wiedziała, że będzie z Tobą tyle problemów...– wywróciła oczami. Do tego, przez niego zostanie jej taki tik!
– Mam się poczuć urażony i nie przychodzić tu? – pociągnął nosem. Zapewne miało to wywołać na Kate poczucie winy.
– Nie. Jesteś tu mile widziany. Przestań używać na mnie odwrotnej psychologii – popatrzyła na zegarek, który wisiał na ścianie. Wskazówki tak szybko biegły do przodu, a przecież na sali zostawiła swoich podopiecznych. Jak tak dalej pójdzie, to wywalą ją z pracy przez jej niekompetencje. – Musimy wracać na hale – oznajmiła mu.
Jack
bez żadnych zahamowań zdarł plaster. Na zewnątrz dało się
słyszeć głośne: „Kurwa!”.
Chłopak złapał się za bolącą brew.
– To gówno wcale mi nie pomogło! – macał się w miejscu gdzie wcześniej znajdował się plaster. Wyczuł, że stracił połowę znajdujących się włosków.
– Trzeba było to namoczyć! – odwróciła się szukając jakiegoś rozwiązania w apteczce.
– To czemu mnie nie uprzedziłaś! – wysyczał w bólu, ale przerwał widząc zatroskaną i zmartwioną twarz szatynki. – Jest naprawdę źle?
– Tak – dziewczyna nie owijała w bawełnę. Jaki powód miała, żeby go okłamać. Wyglądało to naprawdę krytycznie.
– No, dzięki – przyłożył jeszcze raz rękę do twarzy jakby nie dowierzał, że naprawdę to się stało i stracił połowę brwi. Przecież nie czuł, że tam jest, ale kilka razy się upewniał.
– Zrobimy tak... Nakleję Ci jeszcze jeden plaster. Chyba, że wolisz to niż pokazywanie się w tej okazałości – ogarnęła go wzrokiem, a w ręku trzymała nowy plaster.
– Ostatecznie – jęknął. Po chwili obrócił się stroną gdzie jego brew była nienaruszona, a później dramatycznie odwrócił się tą stroną gdzie nie miał połowy – Ta-da-dam! Będę tak straszyć ludzi – odparł śmiejąc się.
– To gówno wcale mi nie pomogło! – macał się w miejscu gdzie wcześniej znajdował się plaster. Wyczuł, że stracił połowę znajdujących się włosków.
– Trzeba było to namoczyć! – odwróciła się szukając jakiegoś rozwiązania w apteczce.
– To czemu mnie nie uprzedziłaś! – wysyczał w bólu, ale przerwał widząc zatroskaną i zmartwioną twarz szatynki. – Jest naprawdę źle?
– Tak – dziewczyna nie owijała w bawełnę. Jaki powód miała, żeby go okłamać. Wyglądało to naprawdę krytycznie.
– No, dzięki – przyłożył jeszcze raz rękę do twarzy jakby nie dowierzał, że naprawdę to się stało i stracił połowę brwi. Przecież nie czuł, że tam jest, ale kilka razy się upewniał.
– Zrobimy tak... Nakleję Ci jeszcze jeden plaster. Chyba, że wolisz to niż pokazywanie się w tej okazałości – ogarnęła go wzrokiem, a w ręku trzymała nowy plaster.
– Ostatecznie – jęknął. Po chwili obrócił się stroną gdzie jego brew była nienaruszona, a później dramatycznie odwrócił się tą stroną gdzie nie miał połowy – Ta-da-dam! Będę tak straszyć ludzi – odparł śmiejąc się.
Nawet
w taką sytuacji musiał zamienić w żart. Kate nawet nie próbowała
ciągnąć dalej tej rozmowy. Czuła że ma kontakt z małym
dzieckiem. Rozbawiona zajęła się nim. Po tych czynnościach
opuściła szybko pomieszczenie, a Jack zrównał z nią krok.
–
Dziękuję
– dodał cicho i pobiegł na salę, do reszty grupy. Rozmawiał z
kolegami, prawdopodobnie na jakiś wesoły temat. Co chwilę jego
usta układały się w uśmiechu, który – Kate nie chciała się
do tego przyznać, uznała za bardzo pociągający.
Dalsza
gra nie była już tak brutalna. Jack od czasu od czasu siadał na
ławce. Skarżył się dziewczynie, że kręci mu się w głowie.
Patrzył, co ona robi zaglądając jej przez ramię. Mimo nalegań
Kate, żeby poszedł do lekarza i zobaczył czy to coś poważnego,
chłopak zaprzeczał.
– Dostałeś nie tylko w brew, ale też jakby nie patrzeć to i w głowę – nadęła policzki.
– Nic mi nie będzie – burknął obrażony. – Nie mogę powiedzieć, że obeszło się bez strat. Straciliśmy ją! – lamentował. Dziewczyna powstrzymywała się od śmiechu. Jak można było być poważnym!
– Odrośnie – uśmiechnęła się do niego pokrzepiająco. – Poza tym lekarz jest przyzwyczajony do nietypowych sytuacji – zarechotała.
– Dostałeś nie tylko w brew, ale też jakby nie patrzeć to i w głowę – nadęła policzki.
– Nic mi nie będzie – burknął obrażony. – Nie mogę powiedzieć, że obeszło się bez strat. Straciliśmy ją! – lamentował. Dziewczyna powstrzymywała się od śmiechu. Jak można było być poważnym!
– Odrośnie – uśmiechnęła się do niego pokrzepiająco. – Poza tym lekarz jest przyzwyczajony do nietypowych sytuacji – zarechotała.
Na
to Jack patrzył na nią zabójczo. Po chwili namysłu stwierdził.
– Lubię, jak jesteś troskliwa – szturchnął ja ramieniem i zanim zareagowała uciekł jak oparzony, wracając do gry. Był w tym świetny, strzelił najwięcej bramek. Niektórym to przeszkadzało, szczególnie chłopakom, bo przecież chcieli popisać się przed dziewczynami.
Kate dmuchnęła w gwizdek, czas gry dobiegł końca. Wszyscy ruszyli chórem do wyjścia dziękując jej za ciężką pracę. Jack zniknął z pola widzenia szatynki. „Szybko uciekł” – pomyślała i odłożyła piłki na miejsce. Jako ostatnia opuściła sale gimnastyczną. Szła wolnym krokiem w kierunku biurka znajdującego się na końcu sali. Mijając recepcję widziała, że nadal tam siedział Nicolas.
– Do jutra, Kate – blondyn krzyknął. – Mam nadzieję, że Cię nie wymęczyli – puścił oczko.
– Lubię, jak jesteś troskliwa – szturchnął ja ramieniem i zanim zareagowała uciekł jak oparzony, wracając do gry. Był w tym świetny, strzelił najwięcej bramek. Niektórym to przeszkadzało, szczególnie chłopakom, bo przecież chcieli popisać się przed dziewczynami.
Kate dmuchnęła w gwizdek, czas gry dobiegł końca. Wszyscy ruszyli chórem do wyjścia dziękując jej za ciężką pracę. Jack zniknął z pola widzenia szatynki. „Szybko uciekł” – pomyślała i odłożyła piłki na miejsce. Jako ostatnia opuściła sale gimnastyczną. Szła wolnym krokiem w kierunku biurka znajdującego się na końcu sali. Mijając recepcję widziała, że nadal tam siedział Nicolas.
– Do jutra, Kate – blondyn krzyknął. – Mam nadzieję, że Cię nie wymęczyli – puścił oczko.
Dziewczyna
zaprzeczyła ruchem głowy.
– Cześć – odparła uśmiechając się. W biurku zostawiła swój dzienniczek i szybkim ruchem zgarnęła swoją torbę.
Na zewnątrz było cicho. Co jakiś czas ktoś ją mijał. Drzwi od MSC otworzyły się z hukiem. Kate szła przed siebie głęboko zamyślona, nie zwracała uwago co dzieje się wokół, aż zorientowała się, że ktoś ją woła, nim się odwróciła wiedziała, że to Jack.
– Zaczekaj na mnie! – dało się słyszeć z daleka. Dogonił ją szczerząc się od ucha do ucha. – Czekałaś?
– Nie? – roześmiała się – Uciekłeś.
– Chciałem szybko się przebrać i wrócić z Tobą.
– Aa. To chodź – zamilkła. – To przeze mnie tak wyglądasz – stwierdziła po pewnym czasie.
– No ba, że przez Ciebie! Masz to coś w sobie – stwierdził z uśmiechem, a Kate jak na zawołanie zalała się rumieńcem, nie wiedząc nawet czemu.
– Dziękuję – odparła cicho.
– Jesteś nieśmiała – stwierdził. – Ach! – wykrzyknął niespodziewanie – Powinnaś z nami kiedyś zagrać w coś i pokazać co potrafisz.
– Okej – zgodziła się. – Ale jeżeli coś mi się stanie, nie zbliżaj się – bąknęła doprowadzając tym Jacka do śmiechu.
– Nie będę się mścił. Przecież wyglądam twarzowo! Poruszyłbym brwiami, ale że nie mogę...musisz to sobie wyobrazić – uśmiechnął się szarmancko. – Gdzie mieszkasz? – spytał zmieniając temat po tym, jak skręciła w lewą stronę, a Jack lekkim krokiem ruszył w jej ślady.
– Sunny Housing – odparła.
– To niedaleko.
– Yhm – przytaknęła delikatnym ruchem głowy.– Nie musisz dalej iść, sama mogę – uśmiechnęła się przyjaźnie, jakby chciała go tym gestem bardziej o tym zapewnić.
– Hm... Myślę, że zamiast „muszę” bardziej pasuję tu „chcę” – powiedział oglądając się za siebie. Kierował wzrok na sklep monopolowy.
– Cześć – odparła uśmiechając się. W biurku zostawiła swój dzienniczek i szybkim ruchem zgarnęła swoją torbę.
Na zewnątrz było cicho. Co jakiś czas ktoś ją mijał. Drzwi od MSC otworzyły się z hukiem. Kate szła przed siebie głęboko zamyślona, nie zwracała uwago co dzieje się wokół, aż zorientowała się, że ktoś ją woła, nim się odwróciła wiedziała, że to Jack.
– Zaczekaj na mnie! – dało się słyszeć z daleka. Dogonił ją szczerząc się od ucha do ucha. – Czekałaś?
– Nie? – roześmiała się – Uciekłeś.
– Chciałem szybko się przebrać i wrócić z Tobą.
– Aa. To chodź – zamilkła. – To przeze mnie tak wyglądasz – stwierdziła po pewnym czasie.
– No ba, że przez Ciebie! Masz to coś w sobie – stwierdził z uśmiechem, a Kate jak na zawołanie zalała się rumieńcem, nie wiedząc nawet czemu.
– Dziękuję – odparła cicho.
– Jesteś nieśmiała – stwierdził. – Ach! – wykrzyknął niespodziewanie – Powinnaś z nami kiedyś zagrać w coś i pokazać co potrafisz.
– Okej – zgodziła się. – Ale jeżeli coś mi się stanie, nie zbliżaj się – bąknęła doprowadzając tym Jacka do śmiechu.
– Nie będę się mścił. Przecież wyglądam twarzowo! Poruszyłbym brwiami, ale że nie mogę...musisz to sobie wyobrazić – uśmiechnął się szarmancko. – Gdzie mieszkasz? – spytał zmieniając temat po tym, jak skręciła w lewą stronę, a Jack lekkim krokiem ruszył w jej ślady.
– Sunny Housing – odparła.
– To niedaleko.
– Yhm – przytaknęła delikatnym ruchem głowy.– Nie musisz dalej iść, sama mogę – uśmiechnęła się przyjaźnie, jakby chciała go tym gestem bardziej o tym zapewnić.
– Hm... Myślę, że zamiast „muszę” bardziej pasuję tu „chcę” – powiedział oglądając się za siebie. Kierował wzrok na sklep monopolowy.
Na
drzwiach była wywieszona kartka: „Wracam
za 15 minut”.
Niespodziewanie rozbrzmiała jakaś piosenka, tym samym przerywając
dalszą rozmowę, sprawcą tego był telefon Jacka. Spojrzał na
dziewczynę niepewnie.
– Odbierz – kątem oka wychwyciła, że Jack się skrzywił.
– Odbierz – kątem oka wychwyciła, że Jack się skrzywił.
Obyło
się bez protestów. Brunet odebrał nerwowym ruchem. Chwilę
milczał, a potem zaczął krzyczeć. Jego rozmowa była burzliwa, a
jego ton głosu nerwowy. Kate nie miała pojęcia, o czym on mówił.
– Kurwa! Przecież oni go zabiją. Po co sam poszedł?! – po dwóch minutach się rozłączył i schował urządzenie do tylnej kieszeni spodni – Przepraszam Cię, Kate. Muszę iść, to pilne – poklepał ją po głowie, po czym pobiegł ile sił w nogach. Szybko znikł z jej pola widzenia.
Stała
jeszcze chwile samotnie. Pogubiła się w tej sytuacji. Westchnęła.
Ruszyła w kierunku pasów. Czekała aż przejedzie samochód.
Jeszcze raz spojrzała to w prawą i lewą stronę, później jeszcze
raz w prawą i przeszła. „To
musiało być coś poważnego”
– zadrżała na samą myśl. Była już prawie pod blokiem, ale
miała wrażenie, że czegoś nie wzięła. Tak, nie miała listu.
„Dzisiaj
jest piątek. Jutro go zabiorę...”
– odetchnęła. – „Albo
lepiej się wrócę”
– odwróciła się na pięcie i zaczęła iść w kierunku miejsca
pracy.– Kurwa! Przecież oni go zabiją. Po co sam poszedł?! – po dwóch minutach się rozłączył i schował urządzenie do tylnej kieszeni spodni – Przepraszam Cię, Kate. Muszę iść, to pilne – poklepał ją po głowie, po czym pobiegł ile sił w nogach. Szybko znikł z jej pola widzenia.
~*~
Przepraszamy za to spore opóźnienie.
Tą Scenę miała dodać Kukiełka, ale z powodu popsutego komputera nie była w stanie.
Poza tym miało być nieco dłużej. Teraz nie ma jak tego dopisać. Bardzo z tego powodu przeprasza.
Czekajcie cierpliwie na dalszą część. Postaramy się, żeby wyszła dłuższa!
Do następnego!
Tak Kukiełkowo... ;)
OdpowiedzUsuńUśmiechałam się, czytając, bo fragmentami było tak zabawnie i beztrosko, ale z drugiej strony wisi coś nad tą sceną. Czyżby przyszłe ciemne chmurki? A może te co były i nadal gdzieś są? Niby ukryte, ale jednak!
Jack. W pierwszym zdaniu jest odmienione jako "Jacka". I zszokowałam się, bo skąd to spolszczenie? A później uświadomiłam sobie, że musi tak być! xD Lubię go. Za ten humor i za to, że okazał się jakiś tajemniczy tutaj. Ratuje kogoś? ;)
Tak zrobiło się zagadkowo...
Ja miałam w domu plastry z Myszką Miki. ;) Jack chyba nie chciałby mieć różowej Daisy, co? Samochodziki przeszły.
Kate jest nieśmiała. Jack jest spostrzegawczy. Czego dowiemy się w następnym? Może troszeczkę tych tajemnic, które wiążą się z listem od kogoś, kto...
Wydaje mi się, że dzięki słowom można dużo zrozumieć.
Trzeba czasem wzajemnie się wspierać. To ludzie potrafią tylko takie rzeczy tworzyć. Mimo tych wszystkich przeciwności losu, ze wszystkich sił należy wierzyć. Bo nadzieja umiera ostatnia. ;)
Jak to KTOŚ mi niedawno powiedział - to Ty sama podkładasz sobie kłody pod nogi - i to jest prawda! Chyba każdy powinien nosić ze sobie taką tabliczkę. xD
Nie wiem, czy pamiętasz, ale... Jack już wcześniej gdy rozmawiał z Kate często 'uciekał' bardzo szybko i rozglądał się na boki. Jak również została poruszona kwestia jego domowej sytuacji.
UsuńJack jest naprawdę wyjątkową postacią, więc nie dziwię się, że go polubiłaś! :D
Kate powoli odkrywa swoje cechy w każdym fragmencie, w jakim się pojawia. Warto się temu przyglądać~
Ciekawaś listu, co? >D
Słowa są magiczne, prawda? Zależnie od tego co powiesz możesz kogoś zaczarować i sprawić, że się uśmiechnie/będzie zły/rozpłacze się. Miło się to obserwuje.
Fakt. Dużo w tym prawdy c:
*Zrobiłam błąd! xD
UsuńTeraz zaczynam przykuwać jeszcze większą uwagę do tego wszystkiego.
Ale za niepozorność też można kogoś polubić. ;)
Ciekawam, a jakże! xD
Ale doświadczać czasem ciężko...
W sumie, tak sobie myślę, że pewnie ciężko jest tak wszystko wyłapywać. Mnie i Kukiełce jako autorkom przychodzi to łatwo. Ty, jako czytelniczka masz prawo się nie dopatrywać pewnych rzeczy.
OdpowiedzUsuńW razie czego możesz zawsze zapytać! c:
Racja.
Następna Scena ma wiadomy wygląd, jednak ciężko z jej powstawaniem. Myślę, że na przełomie października z listopadem może się pojawi albo będzie tworzona.
To też prawda.
Widzę to wszystko z innej strony. ;) I podziwiam z innej perspektywy. xD Chyba założę sobie notesik...
UsuńCzasu na nic nie ma, a ten okres ciemności powoduje myślenie, że dzień jest krótszy. Cóż możemy poradzić, że jesteśmy ludźmi? xD
Stworzycie w swoim czasie.
Notesik. Zawsze mnie to bawi, choć też mam @.@
UsuńW sumie już jest. Ciemność otacza nas szybciej.
Dzisiaj przybiegła do mnie ogromna wena, oczekiwałam jej :D
Co do tej sceny to starałam się, żeby było wiele dialogów, aby odpocząć od tych opisów : )
Pisało mi są ją dobrze :D Muszę uwzględnić każdej osoby charakter i historię, jak na razie jest o nich tylko wspomniane co jakiś czas : )
Przybiegła! xD Jeśli czegoś bardzo się chce to "to" chyba to wyczuwa. :D
UsuńMam niedosyt! Chcę ich więcej.
Strzeliłabym tu jakimś cytatem, ale nie mam go w zanadrzu. Dlatego co mogę poradzić kiedy jestem zwykłym zjadaczem cukierków?
UsuńSpróbuję Cię zadowolić już wkrótce ;>
Ja przed tym "zwykłym" dodałabym jeszcze "nie". Żeby było bardziej niezwykle. xD
UsuńCzy Ty uważasz, że jestem niezwykła? 8))
UsuńSię rozmarzyło komuś... xD
UsuńMyślę, że mam powody by tak niektórych określać. : )
Nie 8D Po tych kilkunastu tygodniach wszystko się może zmienić :>
UsuńPrzykład :Teraz jak pisze z kimś to tak samo jak Ty mówię modrości życiowe 8)
Jejciu! Czuję się jak jakiś... sama nie wiem. xD Ja mówię modrości? Coś czuję, że mam małe rozdwojenie jaźni... Źle wpływam na otoczenie! ;)
Usuń"Z każdym dniem człowiek się rozwija" - musiałam to napisać.
O to mi chodziło ""Z każdym dniem człowiek się rozwija" Mówisz takie rzeczy i mi też się udziela >D
UsuńNie sądzę, że wpływasz źle. Jesteś za bardzo krytyczna względem siebie. Myślę że masz dobry wpływ na mnie i na innych, zmuszasz do refleksji i kształcisz :D
Zaraziłam Cię tym! :D Właśnie sobie wyobraziłam, że stoję nad człowiekiem i "zmuszam". Ale to już taka natura, co poradzić? xD
UsuńCo Wy, do jasnej tutaj wyprawiacie?! XDD
UsuńNabijamy komentarzy pod postem, by szybciutko pojawił się nowy. xD To moje ostatnie słowa tutaj!
UsuńJuhu! Informatyka :D
OdpowiedzUsuńW końcu mogę zostawić komentarz... W sumie przeczytałam już wczoraj wieczorem, ale było późno i oczy mi się lepiły.
Bardzo mi się podobała ta część. Tyle razy pojawiła się tutaj Kate! Szalona kobita xD
Jacka też bardzo lubię. Jest taki zabawny xD A przy okazji tajemniczy.
Nicolas w tej części zdał mi się zachować jak ktoś z gimbazy, ale nie dziwię się. Faceci tacy są :D
Ciekawe od kogo Kate dostała list...i kto to był? Jakaś była miłość? Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy! >w<
Pozdrawiam! :)
Niechaj komputer się szybko Kukiełce naprawi xD
Dobrze, że Lalka wszytko ma.