poniedziałek, 20 października 2014

T.M. - Akt: IV. Scena: II.

        Kate ocknęła się z zaskoczenia. Była zdziwiona obecnością Jacka. Spodziewała się, że tego dnia go nie będzie, tak jak wcześniej.
        – Dopiero zaczęliśmy przydzielać się do drużyn – powiedziała do bruneta.
        – Co teraz będzie, co teraz będzie, o je, je~ – zaczął śpiewać. – Do której drużyny trafię, o je, je~.
        Dziewczyna popatrzyła na niego z jednym, wielkim co.
        – Och, wszystkie spojrzenia na mnie…– Jack pół tanecznym krokiem udał się po piłkę do nogi. – Czy możemy wpierw rozegrać mecz sportu, który podnieca wszystkich mężczyzn, Pani trener? – uśmiechnął się do niej.
        Szatynka zanim odpowiedziała, słyszała szepty dziewczyn z jej grupy. One wręcz się podniecały tym, jak wygląda Jack. Kate już raz była w takiej sytuacji, kiedy na sali gimnastycznej pojawił się Daniel. Podopieczne mówiły na temat wysportowanej sylwetki czarnowłosego i jego przystojnej twarzy. Kate musiała przyznać, że jej też się podobał, jednak wcale na nią tak to nie działało.
        – Możemy. Podzielmy się na drużyny – pokiwała głową. Zmieniła coś w swoim dzienniczku. – Popisz się jako kapitan drużyny – zaczęła się śmiać, kiedy Jack zrobił dziwaczną minę.
        – Okej. Zrobię, co w mojej mocy – chłopak wyszczerzył się i zatopił w tłumie, któremu najwyraźniej przypadł do gustu.
        Gdyby zaprzeczył, czy ich wymiana zdań potrwałaby dłużej? Kate patrzyła przez moment w oddalony punkt. Zastanawiam się, dlaczego czuła lekkie rozczarowanie. Naprawdę nie rozmawiali często, a jeśli już to bardzo krótko.
        Szatynka przeglądała dzienniczek pracy i uzupełniała braki. Zrobiła notatkę z dnia. Spojrzała na szalejące osoby. Boisko było niczym pole bitwy, a Jack królował. Jednak nie na długo… Któryś z chłopców kopnął zbyt mocno piłkę, a ta wzleciała w powietrze z ogromną siłą.
        – Odbiorę to! – zapewnił brunet.
        Pobiegł zgodnie z torem lotu piłki. Odwrócił się i odebrał głową. Niestety z marnym skutkiem.
        – Jack! – Kate podbiegła do niego przestraszona. Zabrała jego dłoń, którą trzymał przy czole. – Rozcięło Ci brew…
        – Naprawdę? Mam tak słabe brwi? – udał, że jest wyluzowany, lecz dało się wyczytać z jego twarzy, jaki jest zmieszany.
        – Trzeba to opatrzyć.
        – Nie, nie ma potrzeby.
        – Tak i już – powiedziała stanowczo. – Idę z nim na chwilę do biura, żeby założyć na to opatrunek. Grajcie dalej – zwróciła się do reszty podopiecznych. – Chodź – nakazała dość stanowczo Jackowi.
        Oboje wyszli z sali. Kate otworzyła drzwi do biura małym kluczykiem i wpuściła bruneta pierwszego.
        – Naprawdę nie musisz tego robić – chłopak jęknął jakby lekko zawstydzony tą całą sytuacją.
        – Muszę. Na tym mniej więcej polega moja praca – uśmiechnęła się. – Plaster na czole na pewno Ci dziury nie wypali – zaczęła szukać apteczki w jednej z szafek.
        – Okej, okej…
        – Mam! – zawołała radośnie. – Och, patrz…jaki słodki plasterek w samochodziki.
        – Chcesz mi to nakleić? – spojrzał to na Kate to na plaster. – Nie ma mowy…– zasłonił czoło obiema rękoma. – Wolę już iść do gej-baru.
        – Nie ma innych – wzruszyła ramionami.
        – Jeśli mi to nakleisz to założę reklamówkę na głowę i udam, że jestem terrorystą!
        – Daj spokój – zaśmiała się w głos. – Tylko na chwilę, aż przestanie krwawić.
        – A jak mi wydepiluje brew?
        – Nic Ci nie będzie – próbowała zabrać jego dłonie od czoła. W końcu sam zrezygnował.           
        Dziewczyna namoczyła wacik w wodzie utlenionej.
        – Au…– syknął.
        – Zapiekło? Wybacz.
        – W porządku. Nie jestem mięczakiem – wyszczerzył się. – Mogę o coś zapytać?
        – Tak? – zachowała spokój, chociaż miała ochotę przywdziać najgłupszą i najbardziej zdziwioną minę, na jaką było ją stać.
        – Pracujesz tutaj, bo Twoja rodzina jest biedna?
        Przesłyszała się, prawda?
        – Nie, to nie tak – pokręciła głową. – Po prostu chcę mieć pieniądze na własne wydatki, ale wolę ich nie brać od rodziców. Tata czasami żałuje jednego dolara…
        – Hm…
        – A teraz ja mogę o coś zapytać?
        – Jasne.
        Nie zdążyła otworzyć ust, ponieważ do pomieszczenia wszedł Nicolas. Oby dwoje spojrzeli na blondyna z minimalnym zaskoczeniem. Tamten zdał się nie poruszony, jednak po chwili uśmiechnął się w taki sposób, jaki występuje tylko przy dziecinnych docinkach.
        – Czyżbym w czymś przeszkodził? – Nicolas zapytał z nutką złośliwości w głosie.
        – Nie, skąd – szatynka westchnęła z rezygnacją. – Coś się stało?
        – Nie – pokręcił głową. – Przyszło tylko coś do Ciebie, Kate.
        – Do mnie?
        – Mhm – podszedł do dziewczyny i wręczył jej kopertę. – Zastanawia mnie, kto z Twoich znajomych już zdążył wyczaić, że tutaj pracujesz – uśmiechnął się przyjaźnie i wyszedł.
        Nastolatka przez moment wpatrywała się w otrzymany przedmiot. Nie miała bladego pojęcia od kogo to mogłoby być. Odwróciła kopertę. To imię i nazwisko… Westchnęła.
        – Czyżby list miłosny? – Jack zaczął chichotać.
        – To nie jest śmieszne – spojrzała na niego z boleścią.
        – Zgadłem?
        – Niezupełnie – odsunęła się od niego i odłożyła korespondencję do szuflady biurka. – To list od kogoś, kto był kiedyś dla mnie ważny…– przez chwilę nie patrzyła Jackowi w oczy. – Nasze drogi już niemal się rozeszły. Wiesz…nigdy nie należałam do osób, które rysują serduszko przy imieniu swojej sympatii.
        – Rozumiem. Czyli masz tak jak ja – odłożył wacik na blat mebla. – A o co chciałaś mnie zapytać?
        – Ach…– mruknęła lekko się wstydząc. Nigdy nie pytała o takie rzeczy, więc było jej doprawdy niezręcznie. – Czy masz może Twitter’a? Lub Talk’a? – wypaliła. – Rzadko rozmawiamy, bo nie widzimy się często, więc pomyślałam, czy nie było by kontaktu w taki sposób – dodała szybko.
        – Mam oby dwa – uśmiechnął się szeroko. – Co prawda z Talk’a mało co korzystam, ale Twitter non stop. Podać Ci? – spytał, a ona pokiwała głową. – Czekaj…– wyjął telefon z kieszeni spodenek.   
        Klikał przez chwilę i odwrócił ekran w kierunku Kate.
        – Chwila…znajdę coś do pisania – szybko wyjęła kartkę papieru i chwyciła długopis. Przepisała wszystko patrząc jeszcze ze dwa razy czy się nie pomyliła. – Dzięki.
        – Nie ma problemu.
        – Ale to Cię nie ominie – skorzystała z chwili nieuwagi Jacka i nakleiła plaster w miejscu, gdzie chłopak rozciął brew.
        – EJ!
        – Pasuje Ci! – wybuchła śmiechem.
        Jack skrzywił się. Pogładził palcami po plastrze. Spojrzał na Kate z wyrzutem. Sapnął ciężko.
        – Nie wrócę na halę z czymś takim na czole – jęknął.
        – Wracasz do domu? – szatynka spojrzała na niego, kiedy wstał.
        – Nie wiem, co gorsze – zaśmiał się.
        – Nie rzuca się w oczy...– zamilkła na chwilę. – Tak bardzo – jej jasną twarz wykrzywił złowieszczy uśmiech. 
       – Jesteś pewna? Po Twojej minie widać, że mnie wkręcasz – chłopak wykrzywił usta w spory grymas, ale szybko zastąpił go uroczy uśmiech. – Dobrze mi się z Tobą gada – stwierdził w pewnym momencie.

        – Serio? – była szczerze zdziwiona. – Em… Mi z Tobą też. Mam wrażenie, że znamy się dłużej niż tylko kilka tygodni.
        Jack pokiwał głową z uznaniem.
        – Powinienem częściej na Ciebie wpadać. Chowasz się przede mną! – oznajmił z rozbawieniem.
        – Tak. To moje ulubione zajęcie – Kate klapnęła na podłodze. Stwierdziła, że jeszcze trochę ich rozmowa potrwa.
        – To ekstra! – wykrzyknął radośnie. – Mam na Ciebie patent.
        Dziewczyna znowu strzeliła twarzo-palmę. Jeżeli dłużej będzie z nim przebywać, to już na zawsze zostanie z takim wyrazem twarzy. Westchnęła z lekką rezygnacją i spytała:
        – Jaki?
        – Będę za Tobą łaził krok w krok albo wynajmę agenta – powiedział to jakby opowiadał, co jadł na śniadanie, chociaż miała to być bardzo mocna groźba.
        – Żartujesz? Zabunkruje się w domu, od co – złożyła ręce na piersi, coś w formie buntu.
        – Chciałbym w to wierzyć.
        – Stop. Nie zapędzaj się tak, bo użyje szantażu.
        – Nic na mnie nie masz i nic mi nie zrobisz – wypiął dumnie pierś ciesząc się swoim chwilowym zwycięstwem.
        Kate wykrzywiła uta, jakby obrażona, jednak zaraz uśmiechnęła.
        – Ale ja już wiedziałam, co mam zrobić. Wydepiluje Ci brwi – powiedziała ze spokojem, a brunet spojrzał na nią przelotnie i westchnął.
        – Już i tak muszę znosić to upokorzenie, nosząc plaster w samochodziki – chłopak wskazał na swoja brew.
      – Gdybym wiedziała, że będzie z Tobą tyle problemów...– wywróciła oczami. Do tego, przez niego zostanie jej taki tik!
        – Mam się poczuć urażony i nie przychodzić tu? – pociągnął nosem. Zapewne miało to wywołać na Kate poczucie winy. 
       – Nie. Jesteś tu mile widziany. Przestań używać na mnie odwrotnej psychologii – popatrzyła na zegarek, który wisiał na ścianie. Wskazówki tak szybko biegły do przodu, a przecież na sali zostawiła swoich podopiecznych. Jak tak dalej pójdzie, to wywalą ją z pracy przez jej niekompetencje. – Musimy wracać na hale – oznajmiła mu.
        Jack bez żadnych zahamowań zdarł plaster. Na zewnątrz dało się słyszeć głośne: „Kurwa!”. Chłopak złapał się za bolącą brew.
        – To gówno wcale mi nie pomogło! – macał się w miejscu gdzie wcześniej znajdował się plaster. Wyczuł, że stracił połowę znajdujących się włosków.
        – Trzeba było to namoczyć! – odwróciła się szukając jakiegoś rozwiązania w apteczce.
        – To czemu mnie nie uprzedziłaś! – wysyczał w bólu, ale przerwał widząc zatroskaną i zmartwioną twarz szatynki. – Jest naprawdę źle?
        – Tak – dziewczyna nie owijała w bawełnę. Jaki powód miała, żeby go okłamać. Wyglądało to naprawdę krytycznie.
        – No, dzięki – przyłożył jeszcze raz rękę do twarzy jakby nie dowierzał, że naprawdę to się stało i stracił połowę brwi. Przecież nie czuł, że tam jest, ale kilka razy się upewniał.
        – Zrobimy tak... Nakleję Ci jeszcze jeden plaster. Chyba, że wolisz to niż pokazywanie się w tej okazałości – ogarnęła go wzrokiem, a w ręku trzymała nowy plaster.
        – Ostatecznie – jęknął. Po chwili obrócił się stroną gdzie jego brew była nienaruszona, a później dramatycznie odwrócił się tą stroną gdzie nie miał połowy – Ta-da-dam! Będę tak straszyć ludzi – odparł śmiejąc się.
        Nawet w taką sytuacji musiał zamienić w żart. Kate nawet nie próbowała ciągnąć dalej tej rozmowy. Czuła że ma kontakt z małym dzieckiem. Rozbawiona zajęła się nim. Po tych czynnościach opuściła szybko pomieszczenie, a Jack zrównał z nią krok.
        – Dziękuję – dodał cicho i pobiegł na salę, do reszty grupy. Rozmawiał z kolegami, prawdopodobnie na jakiś wesoły temat. Co chwilę jego usta układały się w uśmiechu, który – Kate nie chciała się do tego przyznać, uznała za bardzo pociągający.
        Dalsza gra nie była już tak brutalna. Jack od czasu od czasu siadał na ławce. Skarżył się dziewczynie, że kręci mu się w głowie. Patrzył, co ona robi zaglądając jej przez ramię. Mimo nalegań Kate, żeby poszedł do lekarza i zobaczył czy to coś poważnego, chłopak zaprzeczał.
        – Dostałeś nie tylko w brew, ale też jakby nie patrzeć to i w głowę – nadęła policzki.
        – Nic mi nie będzie – burknął obrażony. – Nie mogę powiedzieć, że obeszło się bez strat. Straciliśmy ją! – lamentował. Dziewczyna powstrzymywała się od śmiechu. Jak można było być poważnym!
        – Odrośnie – uśmiechnęła się do niego pokrzepiająco. – Poza tym lekarz jest przyzwyczajony do nietypowych sytuacji – zarechotała.
        Na to Jack patrzył na nią zabójczo. Po chwili namysłu stwierdził.
        – Lubię, jak jesteś troskliwa – szturchnął ja ramieniem i zanim zareagowała uciekł jak oparzony, wracając do gry. Był w tym świetny, strzelił najwięcej bramek. Niektórym to przeszkadzało, szczególnie chłopakom, bo przecież chcieli popisać się przed dziewczynami.
        Kate dmuchnęła w gwizdek, czas gry dobiegł końca. Wszyscy ruszyli chórem do wyjścia dziękując jej za ciężką pracę. Jack zniknął z pola widzenia szatynki. „Szybko uciekł” – pomyślała i odłożyła piłki na miejsce. Jako ostatnia opuściła sale gimnastyczną. Szła wolnym krokiem w kierunku biurka znajdującego się na końcu sali. Mijając recepcję widziała, że nadal tam siedział Nicolas.
        – Do jutra, Kate – blondyn krzyknął. – Mam nadzieję, że Cię nie wymęczyli – puścił oczko.
        Dziewczyna zaprzeczyła ruchem głowy.
        – Cześć – odparła uśmiechając się. W biurku zostawiła swój dzienniczek i szybkim ruchem zgarnęła swoją torbę.
        Na zewnątrz było cicho. Co jakiś czas ktoś ją mijał. Drzwi od MSC otworzyły się z hukiem. Kate szła przed siebie głęboko zamyślona, nie zwracała uwago co dzieje się wokół, aż zorientowała się, że ktoś ją woła, nim się odwróciła wiedziała, że to Jack.
        – Zaczekaj na mnie! – dało się słyszeć z daleka. Dogonił ją szczerząc się od ucha do ucha. – Czekałaś?
        – Nie? – roześmiała się – Uciekłeś.
        – Chciałem szybko się przebrać i wrócić z Tobą.
        – Aa. To chodź – zamilkła. – To przeze mnie tak wyglądasz – stwierdziła po pewnym czasie.      
        – No ba, że przez Ciebie! Masz to coś w sobie – stwierdził z uśmiechem, a Kate jak na zawołanie zalała się rumieńcem, nie wiedząc nawet czemu.
        – Dziękuję – odparła cicho.
        – Jesteś nieśmiała – stwierdził. – Ach! – wykrzyknął niespodziewanie – Powinnaś z nami kiedyś zagrać w coś i pokazać co potrafisz. 
       – Okej – zgodziła się. – Ale jeżeli coś mi się stanie, nie zbliżaj się – bąknęła doprowadzając tym Jacka do śmiechu.
        – Nie będę się mścił. Przecież wyglądam twarzowo! Poruszyłbym brwiami, ale że nie mogę...musisz to sobie wyobrazić – uśmiechnął się szarmancko. – Gdzie mieszkasz? – spytał zmieniając temat po tym, jak skręciła w lewą stronę, a Jack lekkim krokiem ruszył w jej ślady.
        – Sunny Housing – odparła.
        – To niedaleko.
        – Yhm – przytaknęła delikatnym ruchem głowy.– Nie musisz dalej iść, sama mogę – uśmiechnęła się przyjaźnie, jakby chciała go tym gestem bardziej o tym zapewnić.
        – Hm... Myślę, że zamiast „muszę” bardziej pasuję tu „chcę” – powiedział oglądając się za siebie. Kierował wzrok na sklep monopolowy.
        Na drzwiach była wywieszona kartka: „Wracam za 15 minut”. Niespodziewanie rozbrzmiała jakaś piosenka, tym samym przerywając dalszą rozmowę, sprawcą tego był telefon Jacka. Spojrzał na dziewczynę niepewnie.
      – Odbierz – kątem oka wychwyciła, że Jack się skrzywił.
        Obyło się bez protestów. Brunet odebrał nerwowym ruchem. Chwilę milczał, a potem zaczął krzyczeć. Jego rozmowa była burzliwa, a jego ton głosu nerwowy. Kate nie miała pojęcia, o czym on mówił.
        – Kurwa! Przecież oni go zabiją. Po co sam poszedł?! – po dwóch minutach się rozłączył i schował urządzenie do tylnej kieszeni spodni – Przepraszam Cię, Kate. Muszę iść, to pilne – poklepał ją po głowie, po czym pobiegł ile sił w nogach. Szybko znikł z jej pola widzenia.
        Stała jeszcze chwile samotnie. Pogubiła się w tej sytuacji. Westchnęła. Ruszyła w kierunku pasów. Czekała aż przejedzie samochód. Jeszcze raz spojrzała to w prawą i lewą stronę, później jeszcze raz w prawą i przeszła. „To musiało być coś poważnego” – zadrżała na samą myśl. Była już prawie pod blokiem, ale miała wrażenie, że czegoś nie wzięła. Tak, nie miała listu. „Dzisiaj jest piątek. Jutro go zabiorę...” – odetchnęła. – „Albo lepiej się wrócę” – odwróciła się na pięcie i zaczęła iść w kierunku miejsca pracy.

~*~

Przepraszamy za to spore opóźnienie.
Tą Scenę miała dodać Kukiełka, ale z powodu popsutego komputera nie była w stanie.
Poza tym miało być nieco dłużej. Teraz nie ma jak tego dopisać. Bardzo z tego powodu przeprasza.
Czekajcie cierpliwie na dalszą część. Postaramy się, żeby wyszła dłuższa!
Do następnego!

18 komentarzy:

  1. Tak Kukiełkowo... ;)
    Uśmiechałam się, czytając, bo fragmentami było tak zabawnie i beztrosko, ale z drugiej strony wisi coś nad tą sceną. Czyżby przyszłe ciemne chmurki? A może te co były i nadal gdzieś są? Niby ukryte, ale jednak!
    Jack. W pierwszym zdaniu jest odmienione jako "Jacka". I zszokowałam się, bo skąd to spolszczenie? A później uświadomiłam sobie, że musi tak być! xD Lubię go. Za ten humor i za to, że okazał się jakiś tajemniczy tutaj. Ratuje kogoś? ;)
    Tak zrobiło się zagadkowo...
    Ja miałam w domu plastry z Myszką Miki. ;) Jack chyba nie chciałby mieć różowej Daisy, co? Samochodziki przeszły.
    Kate jest nieśmiała. Jack jest spostrzegawczy. Czego dowiemy się w następnym? Może troszeczkę tych tajemnic, które wiążą się z listem od kogoś, kto...
    Wydaje mi się, że dzięki słowom można dużo zrozumieć.
    Trzeba czasem wzajemnie się wspierać. To ludzie potrafią tylko takie rzeczy tworzyć. Mimo tych wszystkich przeciwności losu, ze wszystkich sił należy wierzyć. Bo nadzieja umiera ostatnia. ;)
    Jak to KTOŚ mi niedawno powiedział - to Ty sama podkładasz sobie kłody pod nogi - i to jest prawda! Chyba każdy powinien nosić ze sobie taką tabliczkę. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy pamiętasz, ale... Jack już wcześniej gdy rozmawiał z Kate często 'uciekał' bardzo szybko i rozglądał się na boki. Jak również została poruszona kwestia jego domowej sytuacji.
      Jack jest naprawdę wyjątkową postacią, więc nie dziwię się, że go polubiłaś! :D
      Kate powoli odkrywa swoje cechy w każdym fragmencie, w jakim się pojawia. Warto się temu przyglądać~
      Ciekawaś listu, co? >D
      Słowa są magiczne, prawda? Zależnie od tego co powiesz możesz kogoś zaczarować i sprawić, że się uśmiechnie/będzie zły/rozpłacze się. Miło się to obserwuje.
      Fakt. Dużo w tym prawdy c:

      Usuń
    2. *Zrobiłam błąd! xD
      Teraz zaczynam przykuwać jeszcze większą uwagę do tego wszystkiego.
      Ale za niepozorność też można kogoś polubić. ;)
      Ciekawam, a jakże! xD
      Ale doświadczać czasem ciężko...

      Usuń
  2. W sumie, tak sobie myślę, że pewnie ciężko jest tak wszystko wyłapywać. Mnie i Kukiełce jako autorkom przychodzi to łatwo. Ty, jako czytelniczka masz prawo się nie dopatrywać pewnych rzeczy.
    W razie czego możesz zawsze zapytać! c:
    Racja.
    Następna Scena ma wiadomy wygląd, jednak ciężko z jej powstawaniem. Myślę, że na przełomie października z listopadem może się pojawi albo będzie tworzona.
    To też prawda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę to wszystko z innej strony. ;) I podziwiam z innej perspektywy. xD Chyba założę sobie notesik...
      Czasu na nic nie ma, a ten okres ciemności powoduje myślenie, że dzień jest krótszy. Cóż możemy poradzić, że jesteśmy ludźmi? xD
      Stworzycie w swoim czasie.

      Usuń
    2. Notesik. Zawsze mnie to bawi, choć też mam @.@
      W sumie już jest. Ciemność otacza nas szybciej.
      Dzisiaj przybiegła do mnie ogromna wena, oczekiwałam jej :D
      Co do tej sceny to starałam się, żeby było wiele dialogów, aby odpocząć od tych opisów : )
      Pisało mi są ją dobrze :D Muszę uwzględnić każdej osoby charakter i historię, jak na razie jest o nich tylko wspomniane co jakiś czas : )

      Usuń
    3. Przybiegła! xD Jeśli czegoś bardzo się chce to "to" chyba to wyczuwa. :D
      Mam niedosyt! Chcę ich więcej.

      Usuń
    4. Strzeliłabym tu jakimś cytatem, ale nie mam go w zanadrzu. Dlatego co mogę poradzić kiedy jestem zwykłym zjadaczem cukierków?
      Spróbuję Cię zadowolić już wkrótce ;>

      Usuń
    5. Ja przed tym "zwykłym" dodałabym jeszcze "nie". Żeby było bardziej niezwykle. xD

      Usuń
    6. Czy Ty uważasz, że jestem niezwykła? 8))

      Usuń
    7. Się rozmarzyło komuś... xD
      Myślę, że mam powody by tak niektórych określać. : )

      Usuń
    8. Nie 8D Po tych kilkunastu tygodniach wszystko się może zmienić :>
      Przykład :Teraz jak pisze z kimś to tak samo jak Ty mówię modrości życiowe 8)

      Usuń
    9. Jejciu! Czuję się jak jakiś... sama nie wiem. xD Ja mówię modrości? Coś czuję, że mam małe rozdwojenie jaźni... Źle wpływam na otoczenie! ;)
      "Z każdym dniem człowiek się rozwija" - musiałam to napisać.

      Usuń
    10. O to mi chodziło ""Z każdym dniem człowiek się rozwija" Mówisz takie rzeczy i mi też się udziela >D
      Nie sądzę, że wpływasz źle. Jesteś za bardzo krytyczna względem siebie. Myślę że masz dobry wpływ na mnie i na innych, zmuszasz do refleksji i kształcisz :D

      Usuń
    11. Zaraziłam Cię tym! :D Właśnie sobie wyobraziłam, że stoję nad człowiekiem i "zmuszam". Ale to już taka natura, co poradzić? xD

      Usuń
    12. Co Wy, do jasnej tutaj wyprawiacie?! XDD

      Usuń
    13. Nabijamy komentarzy pod postem, by szybciutko pojawił się nowy. xD To moje ostatnie słowa tutaj!

      Usuń
  3. Juhu! Informatyka :D
    W końcu mogę zostawić komentarz... W sumie przeczytałam już wczoraj wieczorem, ale było późno i oczy mi się lepiły.
    Bardzo mi się podobała ta część. Tyle razy pojawiła się tutaj Kate! Szalona kobita xD
    Jacka też bardzo lubię. Jest taki zabawny xD A przy okazji tajemniczy.
    Nicolas w tej części zdał mi się zachować jak ktoś z gimbazy, ale nie dziwię się. Faceci tacy są :D
    Ciekawe od kogo Kate dostała list...i kto to był? Jakaś była miłość? Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy! >w<
    Pozdrawiam! :)
    Niechaj komputer się szybko Kukiełce naprawi xD
    Dobrze, że Lalka wszytko ma.

    OdpowiedzUsuń