niedziela, 18 maja 2014

T.M. - Akt: II. Scena: III.

         Agatha otworzyła oczy. Przez krótki moment wsłuchiwała się w odgłosy dobiegające do jej uszu z całego mieszkania. Ziewnęła i przetarła nadal senne powieki. Drgnęła, kiedy budzik ustawiony w jej telefonie zaczął dzwonić. Podniosła się ze zrezygnowaniem. Uciszyła jazgot urządzenia i wstała z łóżka. Przeciągnęła się, naprężając wszystkie swoje mięśnie. Spojrzała za okno. Padał deszcz. Krople cicho stukały o szybę i parapet. Wszystko było wzmagane słabym podmuchem wiatru, widocznego na uginających się pod jego wpływem gałęzi czereśni. Na twarzy rudowłosej automatycznie pojawił się grymas na to zjawisko. Liczyła na dobrą pogodę. Skierowała się powolnym krokiem do szafki z ubraniami. Otworzyła oby dwa skrzydła. Usiadła po turecku, po czym zaczęła dumać. Szukała wzrokiem jakiegoś wygodnego ubrania, a zarazem dosyć ciepłego. Złapała za czarne leginsy, ciemnozieloną bluzę na zamek z kapturem. Wpatrywała się dalej w stertę ciuchów. Chwyciła zwiewną, jasnozieloną koszulkę, która była ozdobiona kokardką. Wszystko rzuciła na fotel stojący obok komody. Dziewczyna zasiadła wygodnie na krześle przy stoliku. Złapała kosmetyczkę i zrobiła sobie makijaż taki jak zwykle: w miarę delikatna kreska liner'em i mocne podkreślenie rzęs. Przejechała pomadką do ust po swoich wargach. Wstała. Naciągnęła na siebie przygotowane ciuchy. Zerknęła na zegarek. Miała niewiele czasu do wyjścia. Spojrzała w lustro. Jej włosy były w nieziemskim nieładzie. W dodatku grube loki ukazywały się z każdej strony. Agatha westchnęła ciężko. W jakiś sposób udało jej się niesforne kosmyki ogarnąć i ładniej ułożyć. Nie miała czasu, żeby prostować całość włosów, więc przyprasowała tylko grzywkę. Chwyciła jeszcze czarną chustkę w seledynowe kropki w palce, zanim wyszła z pokoju. Zwinęła swoją torbę z podłogi, szybko założyła ulubione trampki. Z kuchni ukradła tosta i z nim w ustach wybiegła z domu. Od razu jej wzrok zetknął się z zmęczonymi oczami Kate. Rudowłosa uśmiechnęła się, choć ledwo było to widać. Zawiązała złożoną chustkę na głowie.
         – Hej – przywitała się zaraz po tym, jak zabrała jedzenie od ust.
         Kuzynka skinęła na to głową. Najwidoczniej jeszcze dobrze się nie obudziła, aby cokolwiek mówić. Obie ruszyły w stronę przystanku. Te kilkaset metrów obok kilku domów i ciągnącego się cały czas terenu zieleni zdawały się mgnieniem oka. Obie zatrzymały się na przystanku autobusowym, który był nieco dalej od mini stacji metra. Tego dnia dziewczęta postanowiły sobie odpuścić podróż transportem szynowym, ze względu na spory ścisk jaki tam panował.
         Autobus – czerwony i lśniący, zatrzymał się powoluteńku koło przystanku. Kuzynki weszły do środka, kupiły bilety i usiadły wygodnie. Zaraz po tym obie nałożyły słuchawki na uszy, zatapiając się w dźwiękach swoich ulubionych utworów.
         Kiedy Kate przekroczyła próg szkoły od razu wypatrzyła swoje nowe koleżanki z klasy – Faustine i Joan. Zauważyła jak Agatha uśmiechnęła się do Cornelii oraz Marry. Na korytarzu panował prawdziwy zgiełk. Rudowłosa przecisnęła się między ludźmi, aby udać się do szatni. Szarooka poszła za nią. Agatha obejrzała się na Kate, aby się upewnić, że przyjaciółka jest przy niej. Jednak zamiast spojrzeć na kuzynkę, swój wzrok skierowała w dal na ławkę pod oknem. Ujrzała postać Marthy. Znajomej z poprzedniej szkoły. Niska dziewczyna zatapiała swoje intensywnie zielone oczy w podręcznik, a jej ciemne włosy, które sięgały do ramion, niemal zakrywały jej twarz. Czarnooka przystopowała na moment. Skarciła się w duchu i udała się do szatni. Widok samotnej koleżanki, z którą kiedyś nawet miała dobry kontakt, był trochę bolesny. W delikatny sposób szturchnęła Kate.
         – Zauważyłaś, że Martha z nikim nie rozmawia ani nikt jej nie zaczepia? – ruda mruknęła jakby przez zęby. – Nie chcę, żeby tak było. Nie chcę, żeby została sama – spojrzała w oczy Kate. – Wiesz, o czym myślę, prawda?
         Kate wystawiła kciuki w górę uśmiechając się. Wiedziała, o co chodzi. Wzięła Agathę pod rękę i razem podreptały do dziewczyny, która czytała książkę. Gdy Martha spostrzegła, że ktoś nad nią stoi, oderwała wzrok od kartek,
        – Cześć – zaczęła Kate. – Możemy się przyłączyć? – wyszczerzyła się do niej.
        Martha była niska i ubierała się na sportowo. Miała kilka piegów na obu policzkach. Jej zielone oczy były obramowane naturalnie czarnymi rzęsami.
        – Siadajcie – dziewczyna była w lekkim szoku, ale uśmiechała się. Kuzynki usiadły obok niej.
        – Co czytasz? – zagadnęła ją ruda.
        – „Ja Diablica” – odparła.
        – Och – powiedziała Kate. – Czytałam ją. Mimo, że jest tam temat śmierci, jest delikatnie zmysłową książką.
         – W prawdzie dopiero ją zaczęłam. Jednak podoba mi się sama fabuła i...– wypowiedź jej przerwał dźwięczny dzwonek. Znak, że rozpoczynają się lekcje.
        – Chodźmy szybko. Pierwsza lekcja jest z psorem od historii. Jak się spóźnisz, to jesteś pierwszą osobą, którą pyta. Tak mówił Milo – Agatha wstała z ławki i skierowała się, w stronę budynku szkolnego. Spojrzała na szatynkę i ponagliła ją wzrokiem.
         – To prawda – Kate tylko mruknęła i razem pobiegły do klasy.
          Dziewczęta wtargnęły do sali. Miały szczęście, gdyż były jednymi z pierwszych osób. Martha usiadła sama w ławce, a kuzynki zaraz za nią. Lekcja zaczęła się, a czas jakby nagle zwolnił.

poniedziałek, 12 maja 2014

T.M. 10

        Wow. Jest ciut wcześnie. A może tak mi się wydaje. Normalnie wstaję jeszcze wcześniej, jednak nie mam wtedy czasu na nic, oprócz porannych ćwiczeń i pozostałych czynności~ Niedługo pójdę do szkoły...ech.
        Miałam nie pisać żadnej nowej notki. Wolałam, żeby od razu na wejściu na bloga widniała Scena jednak...nie da się.
        Jako, że ostatnio mój humor wcale a wcale nie jest wybitny, mogę wydać się dość szorstka. Ostrzegam więc przed tym wraz z przeprosinami, jeśli kogoś, to co napiszę, zbyt dotknie, ale: Wkurza mnie jak nie wiem to zaglądanie, czytanie i znikanie bez śladu. Wierzcie mi, że komentowanie tutaj nie jest nielegalne, buja~! Chyba, że ktoś jest przestępcą to świetnie rozumiem. Musi się ukrywać i takie tam. W innym przypadku policja go złapie i papa. Ale co z pozostałymi? Wszyscy czytający to banda przestępców? o.o"


        Na koniec może bardziej przyjemny temat... Kolejna Scena pojawi się jeszcze w tym miesiącu. Ostatnio z Kukiełką miałyśmy więcej czasu, a więc przygotowałyśmy wszystko~
        Tak jak wspomniałam na początku nie mam humoru, a więc wszystko co napisałam jest moim wybuchem i chęcią napisania tego, co myślę. Pewnie już jutro złapię się za głowę... To nieważne. Jeśli ktokolwiek się ze mną nie zgadza, to niech wie, że mi przykro gdybym go zbyt uraziła.
        Niech Luc będzie z Wami~ 8D

niedziela, 4 maja 2014

T.M. - Akt: II. Scena: II.



Dodaje nieco wcześniej. Mam czas. Wyjdę niedługo z domu, lubię ten harmider. Tak, więc...nie przedłużam. C:

***

        Kate bawiła się długopisem. Siedziała nad książkami. Zerkała na akwarium. Później spoglądała w zeszyt. Nie miała żadnego pomysłu, jak zabrać się za trudne zadanie z historii. To nie było to, że nie miała bladego pojęcia z tego przedmiotu. Nie mogła się po prostu skoncentrować. Ziewnęła. Odłożyła długopis. Wstała, zgarniając telefon z biurka i wyszła z pokoju. Ruszyła schodami na dół i wybiegła z mieszkania. Udała się do domu Agathy. Nie pukała, ponieważ u kuzynki czuła się jak u siebie. Swoje kroki skierowała prosto do pokoju rudowłosej.
       – Cześć – zamknęła za sobą drzwi. Rozejrzała się. Nigdzie nie widziała postaci Agathy. Spojrzała na łóżko. Czarnooka leżała z książką na brzuchu. Spała. Szatynka westchnęła. Podeszła do niej i szturchnęła ją lekko. – Wstawaj – zaśmiała się, gdy senne powieki kuzynki się uniosły, a oczy chyba nadal nie odtwarzały obrazu. – Znów usnęłaś nad książkami?
      – Hm? – dziewczyna podniosła się i lekko przetarła oczy. – Tak. Nic mnie tak nie nudzi jak chemia albo fizyka – sapnęła ciężko i ze zrezygnowaniem. – Co tam?
        – Pamiętasz jak rozmawiałyśmy przez telefon i mówiłam, że przyjdę? – szarooka wgramoliła się na łóżko obok dziewczyny i usiadła obok niej. Poczuła bijące od niej ciepło. Uśmiechnęła się kącikiem ust. – Nauka nie wchodzi mi do głowy – zawyła męczeńsko. – Do tego spędziłam parę godzin nad zeszytem od historii – na jej twarzy pojawił się mały grymas. Popatrzyła na Agathe. – Jak się czujesz?
        – Ach, zapomniałam – złapała się za głowę. Czuła jakby miała tam wielką, tykającą bombę, a z każdym wybiciem sekundy któraś jej część wybuchała. – W miarę dobrze. Choć naprawdę nie chce mi się myśleć o tej jutrzejszej kartkówce. To głupie – spojrzała na książkę. – To chyba jest napisane po fińsku, bo nic z tego nie rozumiem! – strzeliła podręcznik w bok. – W dodatku nie mogę w ogóle skoncentrować myśli. Mogę myśleć o wszystkim, tylko nie o fizyce – wydęła usta w dzióbek i spojrzała w oczy Kate, które przybrały kolor czystej stali. – Martwi Cię coś?
         – Nie masz głowy do takich rzeczy? A może ktoś Ci to wybił z głowy? – szatynka zrobiła tą specyficzną minę, która zawsze malowała się na jej twarzy jeśli miała na myśli chłopaka. – Może pouczymy się razem? Choć to nie jest moje wymarzone zajęcie – kątem oka spojrzała na ścianę, gdzie kuzynka miała różne plakaty z owcami. Dziewczynie zawsze się podobały i systematycznie już na nie patrzyła oraz czytała, co na nich pisze. – Nie – zawahała się. – Martwi mnie nowa szkoła. Boję się, że nie dam sobie rady – wyjaśniła krótko. Szarookiej wydawało się, że obecność Agathy wyzwala w niej wszystko co najlepsze. Potrafiła się szczerze uśmiechnąć i powiedzieć jej o sytuacjach, które jej doskwierały. Nie miała nawet takiego dobrego kontaktu z mamą.
        – Co? O czym Ty mówisz? – ruda skrzywiła się ogromnie, a jej brwi ściągnęły się mocno. – Czyżbyś była w obozie Neeli? – pokręciła męczeńsko głową. – To się skończy moim kolejnym snem... Szkoła jak szkoła... Ale wiesz? – uśmiechnęła się tak samo niewyraźnie, jak za każdym razem kiedy budziły się w jej sercu najgorsze obawy i strach. – Ta szkoła jest dziwna. Też to zauważyłaś, prawa? Poza tym...ostatnio atmosfera w moim domu... Złe emocje się nasilają. Nie mogłaś przyjść wcześniej. Musiałyśmy wszystko przekładać. To wszystko jest cholernie trudne. Boję się co raz bardziej... Co będzie, jak ludzie się dowiedzą? – złapała się dłońmi za ramiona, gdzie nadal widniały sińce. – Nikomu nic nie powiesz, co nie?
        Kate zaprzeczyła ruchem głowy.
        – Powiem, jak każda matka – odchrząknęła. – Chce Twojego dobra – szatynka próbowała utrzymać poważny wyraz twarzy. Nie udało się jej, na moment jej oczy rozpromieniały. – Chce mieć tylko pewność, czy to nie staje się poważne. Tyle – dziewczyna nawet gdy tego nie okazywała, widać było po niej, że chce, aby kuzynce ktoś namalował uśmiech. Po chwili twarz Kate stała się szara, a radość znikła. – Owszem. Nie chcę, aby było jak w gimnazjum. Mam dość dwulicowości – czuła się idiotycznie. Poprzednia szkoła, nie była tak idealna jak chciała. W jakiej szkole teraz jest? Zawsze znajdzie się garstka osób, które chcą być najlepsze. Wiadomo. Jednak...lubiła tą przestrzeń, bardzo dużo okien, przez które wpadało światło, dając tym samym uczucie spokoju. Zielone ściany wpływały na nastrój. Korytarze były szerokie, sama szkoła była ogromna. Czuła czasami, że nawet gdy pójdzie do ubikacji to się zgubi. Miała też duży plus: było blisko i szybciej bywała w domu. Dworce przepełnione ludźmi nie są przyjemnym miejscem. Szczególnie przez te natarczywe gołębie, które Agatha tak namiętnie ścigała. Westchnęła. – Po co? Nie powinni się tym interesować. Jednak zawsze ktoś szuka sensacji – położyła rękę na jej dłoni. Tym gestem chciała dodać jej otuchy. Chociaż odrobinę. – Chciałabym coś zrobić, ale czuje się bezsilna. Taki mały, rozpieszczony bachor jak ja co może zrobić? „Nic nie mam do powiedzenia, bo nie wiem co to życie” – zacisnęła palce na pościeli.
        – Nie mów tak – Agatha uśmiechnęła się słabo. Jej oczy się zaszkliły. Tak bardzo, że wyglądały jak dwie żarówki. – Wiem, że jest ciężko... Nie jesteśmy takie i d e a l n e... Zawsze zostajemy we dwie, prawda? – chwyciła niezgrabnie koc i zarzuciła Kate na ramiona. Przysunęła się na tyle, by dotykać ramieniem skóry kuzynki. – Cieszę się, że jesteśmy takie... Zawsze razem. Pewnie wiele spraw zbyt by mnie załamało, gdybyś tutaj nie była...– mruknęła, a jej głos się załamał. – Pewnie mnie za to skarcisz, ale ja...znów myślałam o Dereku. O tym, co by powiedział, widząc mnie z Danielem. O tym, jakby go oceniał... Czuję się żałośnie. Już dawno powinnam to zostawić, wiem. Ale nie umiem. Tęsknię za nim. Mam świadomość, że już nie wróci – oparła czoło o swoje kolana, a kosmyki włosów opadły swobodnie po jej nogach. – Tak bardzo boję się komuś zaufać kolejny raz. Nie chcę, aby mnie ktoś znów skrzywdził, tak jak zrobił to Alan.

czwartek, 1 maja 2014

T.M. 09

    Ostatnio moje samopoczucie nie jest wyborne, tylko nieapetyczne, przeplatające się z niesmaczną tęsknotą. Dodałam do tego zmęczenie, smutek, gorzki żal i dosypałam do tego szczyptę nikłego szczęścia mieszając to wszystko łyżką. Marny ze mnie kucharz, prawda?
    Gdyby dorzucić więcej tęsknoty ta zupa była by wstrętna. Tak jakby dosypać kilo soli. Już jest niesmaczna, ale tajemniczym składnikiem jest uśmiech, co powoduje, że jest zjadliwa. W końcu nie mam wyjścia. Los ją pomógł mi przyrządzić.
    T Ę S K N O T A. Idę uliczkami zapełnionymi wspomnieniami. Są one nieprzyjemne, bolesne. W ulicznych zakamarkach kończących się dróg, można odnaleźć te miłe, wywołujące mimowolny, szczery uśmiech. Jeżeli są dobre - łykam je łapczywie w płuca, ale potrzebuję więcej. Brakuje na wypełnienie pustki, dlatego biegnę dalej szukając szczęścia w uśmiechach ludzi samotnych jak ja, mijających mnie cicho. W ich bystrych oczach, które wyglądają jak dwa błyszczące guziki nie widać nic poza rozczarowaniem. Są zagubieni i także poszukują tego co ja - s p o k o j u,  c i s z y, w y t c h n i e n i a   i  przede wszystkim m i ł o ś c i. Widzę strach wymalowany delikatnym pędzlem na twarzy. Na ich dłoniach są ślady upadku.
    Wstań.
    Także boicie się odrzucenia?


    Tak z innej beczki. Opowiadanie będziemy razem z Lalką  pisać dziś wieczorem. Myślę, że kolejna Scena pojawi się gdzieś w niedziele. Oczekujcie jej wieczorem. Też macie tyle obowiązków? Po powrocie z zagranicy nauczyciele nie są wyrozumiali :<
    Udanego dnia! <3

  S a l u t.