czwartek, 1 maja 2014

T.M. 09

    Ostatnio moje samopoczucie nie jest wyborne, tylko nieapetyczne, przeplatające się z niesmaczną tęsknotą. Dodałam do tego zmęczenie, smutek, gorzki żal i dosypałam do tego szczyptę nikłego szczęścia mieszając to wszystko łyżką. Marny ze mnie kucharz, prawda?
    Gdyby dorzucić więcej tęsknoty ta zupa była by wstrętna. Tak jakby dosypać kilo soli. Już jest niesmaczna, ale tajemniczym składnikiem jest uśmiech, co powoduje, że jest zjadliwa. W końcu nie mam wyjścia. Los ją pomógł mi przyrządzić.
    T Ę S K N O T A. Idę uliczkami zapełnionymi wspomnieniami. Są one nieprzyjemne, bolesne. W ulicznych zakamarkach kończących się dróg, można odnaleźć te miłe, wywołujące mimowolny, szczery uśmiech. Jeżeli są dobre - łykam je łapczywie w płuca, ale potrzebuję więcej. Brakuje na wypełnienie pustki, dlatego biegnę dalej szukając szczęścia w uśmiechach ludzi samotnych jak ja, mijających mnie cicho. W ich bystrych oczach, które wyglądają jak dwa błyszczące guziki nie widać nic poza rozczarowaniem. Są zagubieni i także poszukują tego co ja - s p o k o j u,  c i s z y, w y t c h n i e n i a   i  przede wszystkim m i ł o ś c i. Widzę strach wymalowany delikatnym pędzlem na twarzy. Na ich dłoniach są ślady upadku.
    Wstań.
    Także boicie się odrzucenia?


    Tak z innej beczki. Opowiadanie będziemy razem z Lalką  pisać dziś wieczorem. Myślę, że kolejna Scena pojawi się gdzieś w niedziele. Oczekujcie jej wieczorem. Też macie tyle obowiązków? Po powrocie z zagranicy nauczyciele nie są wyrozumiali :<
    Udanego dnia! <3

  S a l u t.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz