niedziela, 18 maja 2014

T.M. - Akt: II. Scena: III.

         Agatha otworzyła oczy. Przez krótki moment wsłuchiwała się w odgłosy dobiegające do jej uszu z całego mieszkania. Ziewnęła i przetarła nadal senne powieki. Drgnęła, kiedy budzik ustawiony w jej telefonie zaczął dzwonić. Podniosła się ze zrezygnowaniem. Uciszyła jazgot urządzenia i wstała z łóżka. Przeciągnęła się, naprężając wszystkie swoje mięśnie. Spojrzała za okno. Padał deszcz. Krople cicho stukały o szybę i parapet. Wszystko było wzmagane słabym podmuchem wiatru, widocznego na uginających się pod jego wpływem gałęzi czereśni. Na twarzy rudowłosej automatycznie pojawił się grymas na to zjawisko. Liczyła na dobrą pogodę. Skierowała się powolnym krokiem do szafki z ubraniami. Otworzyła oby dwa skrzydła. Usiadła po turecku, po czym zaczęła dumać. Szukała wzrokiem jakiegoś wygodnego ubrania, a zarazem dosyć ciepłego. Złapała za czarne leginsy, ciemnozieloną bluzę na zamek z kapturem. Wpatrywała się dalej w stertę ciuchów. Chwyciła zwiewną, jasnozieloną koszulkę, która była ozdobiona kokardką. Wszystko rzuciła na fotel stojący obok komody. Dziewczyna zasiadła wygodnie na krześle przy stoliku. Złapała kosmetyczkę i zrobiła sobie makijaż taki jak zwykle: w miarę delikatna kreska liner'em i mocne podkreślenie rzęs. Przejechała pomadką do ust po swoich wargach. Wstała. Naciągnęła na siebie przygotowane ciuchy. Zerknęła na zegarek. Miała niewiele czasu do wyjścia. Spojrzała w lustro. Jej włosy były w nieziemskim nieładzie. W dodatku grube loki ukazywały się z każdej strony. Agatha westchnęła ciężko. W jakiś sposób udało jej się niesforne kosmyki ogarnąć i ładniej ułożyć. Nie miała czasu, żeby prostować całość włosów, więc przyprasowała tylko grzywkę. Chwyciła jeszcze czarną chustkę w seledynowe kropki w palce, zanim wyszła z pokoju. Zwinęła swoją torbę z podłogi, szybko założyła ulubione trampki. Z kuchni ukradła tosta i z nim w ustach wybiegła z domu. Od razu jej wzrok zetknął się z zmęczonymi oczami Kate. Rudowłosa uśmiechnęła się, choć ledwo było to widać. Zawiązała złożoną chustkę na głowie.
         – Hej – przywitała się zaraz po tym, jak zabrała jedzenie od ust.
         Kuzynka skinęła na to głową. Najwidoczniej jeszcze dobrze się nie obudziła, aby cokolwiek mówić. Obie ruszyły w stronę przystanku. Te kilkaset metrów obok kilku domów i ciągnącego się cały czas terenu zieleni zdawały się mgnieniem oka. Obie zatrzymały się na przystanku autobusowym, który był nieco dalej od mini stacji metra. Tego dnia dziewczęta postanowiły sobie odpuścić podróż transportem szynowym, ze względu na spory ścisk jaki tam panował.
         Autobus – czerwony i lśniący, zatrzymał się powoluteńku koło przystanku. Kuzynki weszły do środka, kupiły bilety i usiadły wygodnie. Zaraz po tym obie nałożyły słuchawki na uszy, zatapiając się w dźwiękach swoich ulubionych utworów.
         Kiedy Kate przekroczyła próg szkoły od razu wypatrzyła swoje nowe koleżanki z klasy – Faustine i Joan. Zauważyła jak Agatha uśmiechnęła się do Cornelii oraz Marry. Na korytarzu panował prawdziwy zgiełk. Rudowłosa przecisnęła się między ludźmi, aby udać się do szatni. Szarooka poszła za nią. Agatha obejrzała się na Kate, aby się upewnić, że przyjaciółka jest przy niej. Jednak zamiast spojrzeć na kuzynkę, swój wzrok skierowała w dal na ławkę pod oknem. Ujrzała postać Marthy. Znajomej z poprzedniej szkoły. Niska dziewczyna zatapiała swoje intensywnie zielone oczy w podręcznik, a jej ciemne włosy, które sięgały do ramion, niemal zakrywały jej twarz. Czarnooka przystopowała na moment. Skarciła się w duchu i udała się do szatni. Widok samotnej koleżanki, z którą kiedyś nawet miała dobry kontakt, był trochę bolesny. W delikatny sposób szturchnęła Kate.
         – Zauważyłaś, że Martha z nikim nie rozmawia ani nikt jej nie zaczepia? – ruda mruknęła jakby przez zęby. – Nie chcę, żeby tak było. Nie chcę, żeby została sama – spojrzała w oczy Kate. – Wiesz, o czym myślę, prawda?
         Kate wystawiła kciuki w górę uśmiechając się. Wiedziała, o co chodzi. Wzięła Agathę pod rękę i razem podreptały do dziewczyny, która czytała książkę. Gdy Martha spostrzegła, że ktoś nad nią stoi, oderwała wzrok od kartek,
        – Cześć – zaczęła Kate. – Możemy się przyłączyć? – wyszczerzyła się do niej.
        Martha była niska i ubierała się na sportowo. Miała kilka piegów na obu policzkach. Jej zielone oczy były obramowane naturalnie czarnymi rzęsami.
        – Siadajcie – dziewczyna była w lekkim szoku, ale uśmiechała się. Kuzynki usiadły obok niej.
        – Co czytasz? – zagadnęła ją ruda.
        – „Ja Diablica” – odparła.
        – Och – powiedziała Kate. – Czytałam ją. Mimo, że jest tam temat śmierci, jest delikatnie zmysłową książką.
         – W prawdzie dopiero ją zaczęłam. Jednak podoba mi się sama fabuła i...– wypowiedź jej przerwał dźwięczny dzwonek. Znak, że rozpoczynają się lekcje.
        – Chodźmy szybko. Pierwsza lekcja jest z psorem od historii. Jak się spóźnisz, to jesteś pierwszą osobą, którą pyta. Tak mówił Milo – Agatha wstała z ławki i skierowała się, w stronę budynku szkolnego. Spojrzała na szatynkę i ponagliła ją wzrokiem.
         – To prawda – Kate tylko mruknęła i razem pobiegły do klasy.
          Dziewczęta wtargnęły do sali. Miały szczęście, gdyż były jednymi z pierwszych osób. Martha usiadła sama w ławce, a kuzynki zaraz za nią. Lekcja zaczęła się, a czas jakby nagle zwolnił.
         Po kilku lekcjach nadszedł czas na fizykę. Agatha skrzywiła się, gdyż to oznaczało kartkówkę, a ona nie czuła się na nią przygotowana. Usłyszała za uchem szept Kate: „Damy radę”. Czarnooka pokiwała głową. Kiedy pod pomieszczenie przyszła nauczycielka, napięcie wzrosło. Kuzynki weszły do klasy. Ich oczom ukazały się poczwórne ławki. Za swoimi plecami usłyszały sprzeczki między kolegami, kto będzie z nimi siedział. Szatynka spojrzała zaskoczona na Agathę, ale ona była tak samo w szoku, jak ona.
         Ostatni dzwonek zakończył ciężki dzień w szkole. Uczniowie pryskali z budynku błyskawicznie i udawali się do swoich domów. Kate i Agatha miały inne plany. Ich celem była kawiarenka, gdzie umówiły się z Neelą i Nicolasem. Ruszyły szybko w kierunku umówionego miejsca. Daimond Caffe to punkt lekko odmienny od pozostałych. Średniej wielkości budynek został otoczony kasztanowcami, które pięknie komponowały z barwą ścian. Dziewczęta weszły do środka. Karmelowe stoliki rozstawione po zielonkawych panelach były niemalże w całości pozajmowane. Tylko jeden, ostatni stojący w lewym rogu kawiarni ostał się od tłumu. Już z daleka była widoczna postać Neeli oraz towarzyszącego jej chłopaka. Kate widziała go po raz pierwszy. Zdawał się wysoki, pomimo tego, że siedział. Miał kilkucentymetrowe blond włosy. Intensywnie niebieskie oczy, których jasność sprawiała, że wyglądały doprawdy magicznie. Jasna cera komponowała z różowymi i wąskimi ustami. Miał na sobie bluzę i jeansy. Na szyi spoczywały słuchawki.
         – Cześć! – rudowłosa przywitała się z czekającą na nich dwójką. Odsunęła swoje krzesło i zasiadła na wprost blondyna. Kate zajęła miejsce obok niej, więc znajdowała się naprzeciw Neeli. – Przepraszam, że musieliście na nas czekać – uśmiechnęła się głupkowato. – Ach... Nicolas... To jest Kate. Moja kuzynka. Jeszcze się nie mieliście okazji poznać, prawda? – zwróciła się do niebieskookiego, a on pokiwał głową.
        – Miło mi Cię poznać, Kate – Nicolas uśmiechnął się, ukazując lekko swój zadbany zgryz. – Trochę o Tobie już słyszałem od Agathy.
        – Naprawdę? – szarooka odparła z rozbawieniem. – Niestety ja o Tobie nic nie słyszałam – spojrzała znacząco na kuzynkę. Na twarzy miała wymalowane: „Czemu nic nie wspomniałaś?”. – Mi także miło poznać – powiedziała po dłuższej chwili. Mogłaby przyznać, że pierwszy raz widzi takie tęczówki. Były piękne. „To pewnie wampir. Widać po oczach” – pomyślała. Lekko zachichotała, na co zgarnęła parę dziwnych spojrzeń znajomych.
        – Jesteś okrutna, Agi – chłopak zwrócił się do czarnookiej, a ona natychmiast się skrzywiła.
        – Uprzedzałam Cię, żebyś tak do mnie nie mówił! – burknęła z lekkim rumieńcem. Naprawdę nie znosiła tego pieszczotliwego zwrotu. Przyprawiał ją o ciarki. Tym bardziej w ustach kumpla. – Jesteśmy tutaj po coś, prawda? – westchnęła. – O czym chciałaś nam powiedzieć, Neela?
        – Na pewno już słyszałyście, że otworzyli nowy klub sportowy, nie? – błękitnooka odstawiła szklankę na stół. – Szukają dwóch dziewczyn do pracy... A wiem, że Wy wspominałyście o robocie – przejechała opuszką palca wskazującego dookoła krawędzi naczynia. – Nicolas Was zaproponował – kiwnęła głową na blondyna. – W końcu obie jesteście niejako wysportowane i trochę o sporcie wiecie, nie? – uśmiechnęła się. – Wiem, Agatha, że nie możesz za bardzo mieć do czynienia ze wysiłkiem fizycznym, ale wierz mi: to nie będzie nic wykraczającego poza Twoje możliwości.
        – Dodam tylko...– Nicolas zaczął. – Że pracy jest dużo. Jednak nie będzie od Was wymagane, byście były codziennie – oparł się o krawędź stołu. – W razie czego będę Wam pomagał. Co Wy na to?
        – Okej...ale...– ruda podrapała się w kark. – Potrzebuję jeszcze jednej informacji.
        – Jakiej? – niebieskooki przechylił głowę.
        – Nie będzie tam Alana? – wypaliła. – Chcę mieć pewność, że nigdy go już nie spotkam – mruknęła, a w jej głosie dało się słyszeć obrzydzenie.
        – Wiem, że nienawidzisz mojego kuzyna. Masz do tego święte prawo – skinął głową. – Nie martw się. Może jego ojciec jest właścicielem klubu...– odchrząknął, kiedy Agatha się poruszyła nerwowo. – Ale Alan się tym nie interesuje zbytnio. Jest członkiem, owszem. Jednak nie zagląda tam prawie wcale. Poza tym masz przecież zapewnioną ochronę, tak?
         – Mam, ale to nic nie zmienia! – nadęła policzki. – Wypisuje do mnie. Dzwoni. To nie do zniesienia...– nabrała powietrza w płuca. – Jeśli się do mnie zbytnio zbliży, to nie ręczę za siebie. Wydłubię mu gałki oczne i je rozgniotę – prychnęła.
         – Przekażę mu to – Nicolas zaśmiał się w głos. – Więc jak? Chcecie tę robotę? – uśmiechnął się zachęcająco. Spojrzał to na Kate, to na Agathę.
        – Jestem zainteresowana tą propozycją – Kate oderwała wzrok od serwetki, którą w tym momencie składała w kwiatka. Nauczyła się tego na kursach jeszcze w gimnazjum. – Nie pracujemy w każdy dzień, tak? To mi odpowiada. Mam szkołę – wyszczerzyła białe zęby w uśmiechu. – To od kiedy mamy zacząć?
       – Przyjdźcie po szkole w piątek. Wszystko Wam pokażę – Nicolas odpowiedział bardzo zadowolony. – Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze pracowało.

***

        – My Sports Club? – Daniel patrzył na ulotkę zdziwiony. Pierwszy raz słyszał o takim klubie. – Skąd to masz, Sue? – podniósł wzrok na dziewczynę przed sobą. Westchnął ciężko i pokręcił lekko głową. – Nie mam na to czasu…– mruknął niechętnie.
        – No chodź! – brunetka przed nim zawołała ochoczo. – Słyszałam, że to jeden z lepszych klubów sportowych jakie ostatnio powstały! W dodatku grupy się dzieli na zainteresowania! W sam raz dla otaku takich jak my!
        – Nie mam ochoty…– próbował się oswobodzić z ramienia przyjaciółki. – Dziś jest w końcu piątek. Chcę mieć wolne i odpocząć. Jutro Kiepski mnie zabije.
        – Kłamiesz – spochmurniała. – Chodzi o tę dziewczynę, którą poznałeś dawno temu i teraz się z nią świetnie bawisz, prawda? – uśmiechnęła się zadziornie. – Nie próbuj przeczyć. Widziałam Was już nie raz razem!
        – Ech… Jeśli powiesz Simonowi, to Cię zabiję, jasne? – spojrzał na Sue znacząco. – Poza tym…nie gadałem z nią niemal od tygodnia. To tylko moja przyjaciółka, tak jak Ty.
        – Jasne… Obiecuję, że nie powiem, ale musisz ze mną pójść do MSC!
        – Niech będzie – powiedział niechętnie.
        Sue podskoczyła radośnie, krzycząc coś w stylu: „Hura!”. Daniel pokręcił głową. Nie miał czasu na żadne kluby. Patrzył na brunetkę i miał ochotę ją zabić. Szedł za nią powoli w kierunku budynku, gdzie znajdował się My Sports Club. Chłopak lubił sport i nikt temu nie mógł zaprzeczyć. Ale nie był zwolennikiem klubów. Nie było mowy na dodatkowe zajęcia sportowe. Zwłaszcza, że jego trener szkolnej drużyny był tak zagorzałym cholerykiem. Gdyby się dowiedział o tym, Daniel był pewny, że jego dni są policzone.
        Oboje zatrzymali się przed drzwiami. Ze środka wyszło parę osób, a oni mijając ich przekroczyli próg. Brunet rozejrzał się po jasnym zielonym korytarzu. Zauważył pełno niebieskich i żółtych akcentów. Wszystko wyglądało na dość nowe i zadbane. Przy recepcji stał jakiś młody chłopak. Zdał się czarnookiemu mieć około osiemnastu lat. Sue dosłownie skoczyła w jego kierunku. Czarnooki rozglądał się niepewnie dookoła. To był dosłownie moment, kiedy ją zobaczył. Wyszła z jednej sali i zaraz zniknęła za drzwiami drugiej. Daniel był pewien, że się nie pomylił. Może włosy były spięte w warkocza. Może była nieco inaczej ubrana, niż zazwyczaj ją widywał, ale wiedział, że to ona. Agatha. Nabrał powietrza w płuca. Przemyślał szybko sprawę. Podszedł bliżej recepcji.
        – Przepraszam…– zaczął niepewnie. – Chcę się zapisać do klubu – uśmiechnął się kącikiem ust do chłopaka za wielkim biurkiem.
        – Jasne. Trzymaj formularz – wysoki blondyn machnął kartką w kierunku czarnookiego. – Kiedy go wypełnisz zgłoś się do pokoju numer cztery… Przepraszam, zgłoście się, a wtedy dokończycie resztę formalności po prostu oddając ten świstek.
        – Dzięki – skinął głową, czując na sobie zdziwione spojrzenie swojej towarzyszki. Irytowało go to, ale wolał nic nie mówić. Skierował się do stolika stojącego pod szklaną ścianą. Usiadł wygodnie i dopiero wtedy spojrzał na Sue. – Co masz taki dziwny wyraz twarzy?
        – Dlaczego tak nagle zmieniłeś zdanie? – przyglądała się mu z wielkim niedowierzaniem. Dało się dostrzec w jej oczach spory szok. Być może dlatego, że zdawała sobie sprawę, jak chłopak był nie raz uparty w niektórych kwestiach. – Co z Twoim trenerem?
        – Olać debila – uciął krótko. – Tutaj jest przyjemna atmosfera, nie sądzisz?
        – Skoro tak mówisz – skończyła wypełniać swój formularz.
        Daniel wstał, a Sue zaraz za nim. Oboje skierowali się do pokoju wcześniej wskazanego przez chłopaka z recepcji. Brunet zapukał i otworzył drzwi. Zauważył, że w środku plącze się jakaś dziewczyna. W dodatku dziewczyna którą znał. Z widzenia, ale znał. To była Kate. Kuzynka Agathy.
        – Cześć? – powiedział dość zmieszany. – Mamy formularze potwierdzające przynależność do klubu.
        – Spoko. Połóżcie je na biurku – szatynka kiwnęła głową. – Sala do ćwiczeń jest zaraz obok – zbyła ich, ponieważ była zbyt zajęta szukaniem czegoś w szufladzie.
        Czarnooki wycofał się. Przełknął ślinę. Skoro była tutaj kuzynka rudowłosej, w dodatku wyglądająca, jakby tu pracowała… To znaczy, że Agatha też tutaj pracuje? Czuł się niepewnie. Nie chciał wyjść na prześladowcę. Otworzył drzwi i znalazł się na gigantycznej hali sportowej. Widział grupę około czterdziestu osób, które ćwiczyły. Dostrzegł boisko do kosza, do siatkówki, do tenisa, do mini piłki nożnej, do ręcznej. W rogu sali stał nawet ring bokserski. Były stoliki do pin ponga. Przyrządy do ćwiczeń. Drabinki. Skocznie... Pierwszy raz był w takim miejscu. Zachwyciło go to. Mimo, że wszystko zdawało się być w chaosie, było uporządkowane. Po chwili obserwacji sobie coś uświadomił. To do tego pomieszczenia wcześniej weszła Agatha. Nie mógł jej jednak nigdzie odszukać wzrokiem.
        – Poćwiczymy? – usłyszał głos Sue. – W końcu i tak jesteśmy ubrani na sportowo! – szturchnęła kumpla zachęcająco i uśmiechnęła się radośnie, gdy ten przytaknął skinieniem głowy. – Chodźmy na drabinki! Pokażmy wszystkim, jak świetnie stajesz na rękach!
        – Że co? – zaśmiał się, a chwilę później pobiegł za przyjaciółką. Stanął pod ścianą, gdzie był szereg drabinek do ćwiczeń. Nabrał powietrza. Zamknął na krótki moment oczy. Wziął zamach i stanął na rękach. Słyszał zachwycone oklaski kilku osób. – Ile czasu? – spojrzał na Sue, która stała z czasomierzem w dłoni.
        – Czterdzieści sekund dopiero – odpowiedziała. – Twój rekord to minuta trzydzieści osiem.
       – Krew Ci się do głowy przeleje – znajomy głos wybił chłopaka z równowagi i musiał przestać. – Ups? Czyżbym przeszkodziła? – Neela zaśmiała się wesoło na widok miny bruneta. Zdało jej się, że chłopak się jej tutaj w ogóle nie spodziewał.
        – Co najwyżej będę mieć omamy – powiedział po chwili oddechu. – Co tutaj robisz, Neela? – przyglądał się dziewczynie niedowierzając, że akurat tutaj spotka. – Który sport trenujesz?
        – Ja? Boks – wyjaśniła krótko. – Ciekawe, czy jakbyś dłużej tak stał na rękach, to widziałbyś coś typu różowych słoni..?
        – A gdzie tam! – uśmiechnął się i wstał. – Wszyscy wiedzą, że słonie są pomarańczowe! – zaśmiał się pod nosem.
        – Ale różowe byłyby świetne! – blondynka uśmiechnęła się szeroko. – Prawda, Agatha? – obejrzała się i krzyknęła niemal na drugi koniec hali. Cała trójka obserwowała, jak ruda się ogląda na nich. Chwilę później idzie w ich kierunku. Uśmiechnęła się szeroko na powitanie.
        – Nie przepadam za różem – Daniel odpowiedział na wcześniejsze zdanie Neeli. Starał się zachować w miarę naturalnie. Zwłaszcza, że omal nie krzyknął z radości, gdy zobaczył swoją przyjaciółkę. – Ale można im uczepić jakąś wstążkę i dać Wam pod choinkę, dziewczyny!
        – Do gwiazdki jeszcze trzy miesiące – Agatha pokręciła głową. – Nie przeforsowałaś się, Neela? – zwróciła się do błękitnookiej, ale ona tylko zaprzeczyła głową.
        – A ja chcę takiego słonia – błękitnooka dziewczyna spojrzała na Daniela, a on uniósł brwi, patrząc na nią lekko w zdziwieniu.
        – Szybko zleci – uśmiechnął się do Agathy. – Załatwię Wam.
        – Chcę takiego dużego! – Neela oznajmiła szybciej, niż normalny człowiek dałby radę.
        – Mi mały słoń wystarczy…– ruda wzruszyła ramionami. – Choć szczerze powiedziawszy jest mi to całkowicie zbędne w posiadaniu.
        – Nie widziałem jeszcze małego słonia – Daniel przysiadł na materacu. – Będzie taaaki duży! – rozciągnął lekko ręce po szerokości.
        – O taaaaaaaaaki? – blondynka rozstawiła ręce.
        – Jeszcze większy! – uśmiechnął się lekko. – Ok! Agatha dostanie rosnące słoniątko – spojrzał na czarnooką, a ona skinęła głową.
        – Niech będzie – zaśmiała się.
        – No to taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaki? – Neela rozstawiła ręce po jeszcze większej szerokości niż wcześniej.
        – Pewnie tak – Agatha pokiwała głową.
        – Dokładnie. Agatha czyta mi w myślach – brunet przeciągnął ramiona. Lekko się zestresował. Spojrzał na przyjaciółkę. Zdawało mu się, że niezbyt zwraca na niego uwagę.
        – W końcu to będzie Twoja o p i e k u n k a – Neela uśmiechnęła się zadziornie.
        – Opiekunka? – zdziwił się.
        – Jesteś w grupie C, prawda? – spojrzała na niego, a chłopak niepewnie pokiwał głową. – W takim razie Agatha będzie Twoją opiekunką, ponieważ ma piecze nad tą grupą. Tak samo jak Kate.
        – Okej. Ale nie rozumiem dlaczego jest taki nacisk na słowo „opiekunka”. Przecież to fakt – wzruszył ramionami.
        – Lepiej, żebyś nie wiedział – Agatha spojrzała na Daniela ze znaczącą miną, a on zrobił pytający wyraz twarzy. – Ech…– wyjęła z kieszeni pastelowej bluzy swoją komórkę i podała chłopakowi. – Jak wejdziesz w wiadomości, to zrozumiesz.
         – Hej! Mi nigdy nie chcesz dać swojego telefonu! – Neela się oburzyła.
         – Hm…nie mogę znaleźć…– skrzywił się lekko. Zaczął bardziej szperać. – Dobra, znalazłem! – duma w oczach. Zaczął czytać. Krzywić się. Spojrzał na Agathę, która pokręciła od razu głową i przewróciła oczami. Neela zdała się mu bardzo z siebie zadowolona. – Hm…– mruknął. – Mamy…romans? – przybrał tak poważny wyraz twarzy, że dziewczyny zaczęły się powstrzymywać od śmiechu.
        – Nie, ona tak po prostu wnioskuje, czytając nasze wiadomości na wpisach, czacie, forum i tak dalej – rudowłosa wzięła swój telefon od chłopaka. – Nie przejmuj się, jeśli zacznie mówić jakieś głupoty.
        – Przecież my tylko gadamy! Nie migdalimy się – oburzył się wielce i spojrzał sztyletującym wzrokiem w stronę Neeli, która się przyczepiła do Sue i najwyraźniej obie przypadły sobie do gustu. – Poważnie?
        – Nie wiem – Agatha wzruszyła ramionami. – Ona tak po prostu wywnioskowała – po tych słowach przysiadła się obok Daniela.
        – Czy my robimy coś, co wykracza poza granice przyjaźni? – spojrzał na dziewczynę robiąc duże oczy.
        – Jejku… Naprawdę nie wiem – zaśmiała się. – Spytaj się jej.
        – Chcę wiedzieć, co bym mógł robić to częściej – uśmiechnął się szeroko. Spojrzał na przyjaciółkę obok, a ona uniosła zdziwiona brwi.
        – Chyba Cię nie zrozumiałam.
        – I dobrze! – zrobił złośliwą minę.
        – Nie będę dociekać, bo i tak mi nie powiesz, prawda? – swój wzrok skierowała na Daniela. Widziała, jak się uśmiecha. To mówiło jej wszystko. A dokładniej: „Jestem zły, więc nie powiem ani słowa”. Dziewczyna lekko pokręciła głową. – Znów będę przez Ciebie płakać. Pokazałam Ci te sms-y tak, jak obiecałam, prawda? – szturchnęła go łokciem.
        – I po co mu to pokazałaś, Agatha? – Neela wróciła do rozmowy. – A Ty, Daniel nie doprowadzaj dziewczyny do płaczu swoimi chorymi grami! – spojrzała na chłopaka oczami wypełnionymi piekielnym płomieniem. – I wiecie co? Naprawdę wyglądacie jak para, gdy się na Was z boku patrzy!
        – Wolę milczeć – czarnooka uśmiechnęła się filantropijnie.
        – Jak się z kimś bardziej kolegujesz to zawsze z czasem zmienia się w coś głębszego! – blondynka kontynuowała swoje mądrości życia. Czuła się wtedy świetnie. Uwielbiała patrzeć na zakochanych ludzi. Zwłaszcza, gdy oboje jeszcze nie byli ze sobą, bo mogła im wtedy pomagać, wściubiając swój nos. Nawet jeśli przekraczała granicę. – Zresztą… Wy jesteście do siebie strasznie podobni. Macie dużo tych samych poglądów – skinęła głową, jakby sama się chciała w tym zapewnić jeszcze bardziej. – Pasujecie do siebie.
        – Znamy się dobrze i tyle – Agatha machnęła ręką przecząco. – Poza tym już dawno Ci Daniel powiedział jakie są nasze relacje.
        – Bał się, że wszystko wyjdzie na jaw. W końcu obok stałaś – zaśmiała się wrednie.
        – Daj już spokój – dziewczyna prawie wybuchła śmiechem.
        – Nie dam – pokazała przyjaciółce język. Spojrzała na bruneta, który ją wręcz mordował spojrzeniem. „Chciałoby się, co?” – pomyślała triumfalnie. Oblizała lekko wyschnięte usta i znów skierowała się do Agathy. – Nie tylko ja stwierdziłam, że do siebie pasujecie.
        – Tak? A kto jeszcze? – ruda wydała się zdziwiona, a chłopak jakby się ocknął.
        – Sue się wcześniej z Daniela nabijała! – blondynka klasnęła w dłonie. Po chwili wskazała ruchem głowy na brunetkę stojącą nieco dalej i obserwującą ludzi.
        – Boże jedyny…– czarnooka złapała się za głowę. – Musisz krzywdzić ludzi swoimi wybujałymi poglądami? – podniosła głowę i spojrzała wściekle na Neelę.
        – Pora zrobić nowego Daniela w Sims'ach i wyswatać go z Agathą! – Sue podeszła z uśmiechem na ustach. – Nie patrz tak na mnie, cholero – zwróciła się do bruneta. – Poza tym miło mi – wyciągnęła rękę do Agathy. – Sue.
       – Agatha – ruda uścisnęła lekko jej palce.
       – Dajesz Sue! Pomogę Ci przy projekcie ich postaci – błękitnooka szturchnęła dużo niższą od siebie dziewczynę.
       – Ba! Oni tak do siebie pasują – uśmiechnęła się. – Aż szkoda Was nie wyswatać.
       – Za co? – Daniel jęknął pod nosem i złapał się za głowę. Spojrzał na rudowłosą, a ona na niego. Wzruszyli ramionami, co było jednoznaczne z: „Póki co lepiej się nie odzywać”.
       – Tylko nas nie słuchają… Co za ludzie – błękitne oczy Neeli zatrzymały się na dwójce, która siedziała na materacu. Zrobiła do nich minę zbitego psa.
       – Jak za jakiś czas będą wreszcie razem, to krzykniemy im w twarz: „A nie mówiłyśmy!?” – brązowooka powiedziała dumnie. – Prawda, Daniel? – spytała z szyderczym uśmieszkiem, a chłopak pokazał jej język. – Co się krzywisz? Tak ładnie Wam ze sobą! – kontynuowała. – Zawsze tak robisz, Daniel. Zawsze. To nic nowego… Najpierw się wypierasz i zapierasz, a potem co? „Kocham Cię!” – wybuchła śmiechem.
        W Danielu aż wrzało. Miał ochotę chwycić brunetkę za ręce i na siłę wyprowadzić z sali. Już on by jej przegadał do rozumu! Co za głupoty gadała! W całym swoim życiu miał tylko jedną taką sytuację. Nie miał zamiaru tego powtarzać, zwłaszcza, że później nieźle się przejechał.
       – Nie mogę się tego doczekać – Neela zaczęła chichotać. – Muszę, po prostu muszę przy tym być!
       – Będziemy wchodzić im do pokoju, jak będą się całować – Sue dodała i spojrzała ponownie na Daniela.
       – Okej! Dość! – chłopak w końcu zareagował. – To już idzie za daleko… Przestańcie zmyślać! – wstał. – Co robisz, Neela?
       – Czytam Waszą rozmowę pod wpisem na twitterze – blondynka wymamrotała nie odrywając wzroku od ekranu telefonu. – Cały czas coś tam nie raz stukacie podejrzanego. Muszę być na bieżąco.
        – Czuję najazd na moją…nasza prywatność! – oburzył się. – Przecież my normalnie rozmawiamy!
        – Jak mamy tego nie czytać, jak cały czas nakurwia nam powiadomieniami o nowych tweetach? – Sue szturchnęła kumpla kpiąco. – Hm?
        – Ignorować? – uniósł brwi.
        – Czuję się zagrożona – Agatha podniosła się z materacu. W głowie układała plan, jak zabierze telefon Neeli i gdzie go wyrzuci.
        – Nie tylko Ty! – Daniel spojrzał na nią. – Przestań to czytać! – ponownie zwrócił się do błękitnookiej.
        – Kiedy ślub? – brunetka spojrzała świecącymi oczami na dwójkę przed sobą.
        – Ho, ho, ho~…– Neela zawyła zachwycona. – Cóż to za zapowiedzi porwania, groźby od serca i takie tam? O, jeszcze Daniel powiedział, że Cię schrupie Agatha! – spojrzała na rumianą twarz rudowłosej.
        – Jaki ślub..? – spojrzał zaskoczony. – Czekaj… Niedoszłe porwanie! Gubię się – skrzywił się strasznie i zaczął jeszcze bardziej nabierać ochotę, żeby Neelę zabić. – Nie wybieraj rzeczy z kontekstu!
        – Czemu nie? Tak jest zabawniej!
        – Jak dla kogo! – pokręcił szybko głową. – Żartowaliśmy! To nic nie znaczy.
        – No ale…– brązowooka chwyciła rękę Daniela i dotknęła nią palców Agathy. – Teraz się liczy! – przybrała błagalny wyraz twarzy.
        – Erm…– gapi się na dłonie. – Nadal się nie liczy.
        – Liczy, liczy, liczy! – Sue zawołała na tyle głośno, że niemal wszyscy na sali gimnastycznej na nich spojrzeli. – Nie zmuszajcie mnie do tego, żebym Was na siebie popchnęła, abyście się tyknęli ustami.
        – Ha! – zza pleców brunetki wybił się okrzyk Neeli. – Zrobiłam zdjęcie dowodowe. Już się nie wywiną!
        – Photoshop, kurde! – Daniel zabrał rękę od dłoni rudowłosej. – Na co Wam to?
        – Patrz, Sue! – blondynka zwróciła się do koleżanki. – Normalnie jak zakochani nowożeńcy.
        – Chyba Wam skręcę karki…– Agatha sapnęła już lekko poirytowana pod nosem. Wyprostowała się. – Dawać to zdjęcie! – zrobiła kilka kroków w stronę dziewczyn.
        – Nieeee! Neela chroń je! – brązowooka zaśmiała się podekscytowana.
        – Zaczynam się Was wszystkich bać, ale okej…– przewrócił oczami i nieznacznie się wycofał w tył.
        – Daniel…co będzie jak ludzie z Twojej drużyny to dostaną?
        – Boże… Jak mnie Simon dopadnie, to mnie zamorduje! – lekko się przeraził. – Dawać ten telefon!
        – Jak chcesz je usunąć, to musisz mi telefon z majtek wyciągnąć – Neela uśmiechnęła się, ale wyglądała na całkowicie poważną. Na jej twarzy nie widniał ani jeden cień. – I?
        – Ee…raczej nie chcę tego robić, Neela – speszył się lekko.
        – Ej! Patrzcie co mam! – blondynka pobiegła w stronę kilku osób, których Daniel nie rozpoznawał.
        – Jak możesz rozsiewać takie plotki? – zawołał za nią oburzony. Kiedy patrzył na Agathę, rozumiał, że jej ci ludzie wcale nie byli tacy obcy. To tylko pogarszało sprawę.
        – To nie plotki – Sue przejechała palcem po swoim policzku. – Jesteście sobie przeznaczeni.
        – Bzdura!
        – Okej…póki co stop – Neela wróciła. – Odpocznijcie sobie…
        – Wreszcie odpuścisz? – chłopak spojrzał na nią z nadzieją.
        – To dopiero początek.
        – Nie groź mi! – mimowolnie się roześmiał. – W sumie nam, bo Agathy ta groźba też dotyczy – schował ręce do kieszeni spodenek.
        – Swatki się znalazły – rudowłosa wydobyła z siebie boleściwe sapnięcie. – To już ponad moje siły – lekko przeciągnęła nogi. – Myśl, co chcesz, Neela. Nie rusza mnie już to – powiedziała beztrosko, a wszyscy na nią spojrzeli.
        – To znaczy…że jednak? – blondynka spytała niedowierzając.
        – Nie – uśmiechnęła się ze zrezygnowaniem. – Po prostu to już męczące. Jakby nie patrzeć to już niemal dziesięć dni...– wzruszyła ramionami. – Mam dosyć. Nie mam siły, żeby próbować się skontaktować z Twoim mózgiem.
        – Właśnie. Czemu wymuszacie na nas uczucie? – Daniel wtrącił.
        – Jakie „wymuszacie”? Ono jest, ale go nie zauważacie! – Neela powiedziała dość oburzona.
        – Yeah…więc czemu t y l k o Wy tak mówicie? – Agatha przechyliła głowę.
        – Taa, trochę to naciągane – brunet jej przytaknął.
       – My tylko uświadamiamy Was w czymś, czego nie widzicie – blondynka nie dała za wygraną. Zaczęła się lekko irytować. Widziała, że może doprowadzić Agathę do ostateczności, ale nie takiej.
        – Ja bym to nazwał narzucaniem swojej woli.
        – Cicho siedź!
        – Teraz to mam cicho siedzieć – westchnął zrezygnowany.
        Wszyscy spojrzeli w stronę Agathy, kiedy mruknęła, że wychodzi. Neeli zrobiło się głupio. Może naprawdę przegięła? A może chodziło o coś zupełnie innego? Blondynka spojrzała na Sue, która się uśmiechnęła. Pchnęła Daniela, mówiąc: „Idź za nią”. Kiedy on chciał od razu zaprotestować, dodała: „To Twoja przyjaciółka, tak?”. Po tych słowach brunet nie miał już nic do powiedzenia. Wyszedł na korytarz. Zauważył Agathę przy jednym ze stolików. Patrzyła na ulicę.
        – Bardzo Cię zdenerwowały? – spytał niepewnie, podchodząc. – Wybacz Sue. Jest trochę nieogarnięta i często się tak zachowuje, kiedy się wstydzi – przysiadł się na wprost rudowłosej. Ona spojrzała na niego.
        – Jest w porządku – zapewniła. – Po prostu musiałam wyjść. W ten sposób Neela sobie uświadomi, że przegina.
        – Da nam spokój?
        – Musisz wiedzieć, że jest najbardziej upartą osobą jaką znam – zaśmiała się tak cicho, że było to niemalże nikłe. – Czasem może być tak, że to się nigdy nie skończy. A przynajmniej nie do czasu, dopóki nie doprze swego – uśmiechnęła się smutno.
        – To co mamy robić? – spojrzał w oczy rudowłosej. – Wejść w związek? – uniósł brwi.
        – Nie wiem – roześmiała się.
        – Boska odpowiedź – wylądował plecami na oparciu krzesła. – To nie pomogło – pokręcił głową, patrząc na czarnooką.
        – To co mam powiedzieć? – nachyliła się bardziej w jego stronę. Serce trochę bardziej przyspieszyło swój rytm. Nie było dobrze. Agatha chciała nad tym zapanować, ale się nie dało. – Mam powiedzieć: „Tak”?
        – No chociaż – uśmiechnął się rozbawiony.
        – Chyba nie mówisz serio – zaśmiała się nerwowo.
        – Sam już nie wiem… To wszystko na mnie źle podziałało.
        – Na mnie też.
        – Kolejna wspólna rzecz! – powiedział radośnie. – Szalejemy!
        – Jak bliźniaki, co?
        – Zaczynam się bać – oparł się o krawędź stołu.
        – Mnie?
        – Nas.
        – Teraz to ja się przeraziłam – zaczęła się śmiać. Przysłoniła lekko palcami twarz, chichocząc.
        – Co ja powiedziałem? – zdziwił się lekko.
        – Za dużo…– nadal się śmiała.
        – W sensie, że..? – lekko się pogubił, ale poczuł się lepiej. Grymas z twarzy Agathy znikł, za to pojawił się wesoły uśmiech. Patrząc na nią, sam powoli się uśmiechnął, a potem śmiał wraz z nią.
        – Nieważne, domyśl się.
        – Ooo, a co się tutaj dzieje? – przez drzwi przeszła Neela, a za nią Sue. Skierowały się w stronę toalety. – Ładnie, ładnie…
        – Mówiłem! Mi trzeba od razu, a nie domyśl się! To za trudne! – tyknął palcem nos Agathy. – Nic się nie dzieje. Po prostu rozmawiamy – odpowiedział blondynce.
        W odpowiedzi dostał śmiech od wszystkich trzech dziewczyn. Z pomieszczenia oznaczonego cyferką cztery wyszła Kate. Spojrzała ona przyjaźnie na Agathę. Ruszyła w jej stronę. Przyglądała się zarówno jej rozbawieniu, jak i całej sytuacji. Zrozumiała, że Neela znów odstawiała teatrzyk, a także tym razem miała wsparcie. Szatynka przewróciła oczami. To zapewne musiało być męczące. A także zniechęcające zarazem. Zarówno dla Agathy, jak i dla samego Daniela.
        – Och, Kate! – czarnooka wstała od stolika na widok swojej kuzynki. Uśmiechnęła się szeroko. – Skończyłam zajęcia na hali jakiś czas temu. Też skończyłaś? – spytała zadowolona. – Będziemy wracać, prawda? – westchnęła. – Wybacz, Daniel…ale chyba już pora na mnie. Cześć…
        – Nie szkodzi, do zobaczenia. – chłopak odpowiedział dość spokojnie. Ale co on gadał? Szkodzi! Chciał z nią jeszcze spędzić trochę czasu. Pisanie nie było tym samym! Chciał jakoś zatrzymać dziewczynę, ale zdawało mu się, że klamka zapadła. Ruda znów mu ucieknie.
        Kuzynki zaczęły się oddalać. Czarnooka postanowiła się nie oglądać w stronę bruneta. To by tylko potwierdziło to, jak bardzo chce, aby on z nimi poszedł. Lub też, jak bardzo chciałaby, żeby mogła z nim zostać. To było trudne. Normalnie nie czułaby aż takiej potrzeby. Nie mogła sobie tego wyjaśnić. Zagryzła wargę. „Co tak naprawdę ja do niego czuję?” – rudowłosa pomyślała, a te słowa głucho odbijały się po całej jej głowie.
       – Kate…– Agatha odezwała się do swojej kuzynki. – Masz notatki z ostatniej lekcji francuskiego? – uśmiechnęła się, ale to było trochę sztywne. – Ja znów nie zdążyłam wszystkiego napisać i jestem kompletnie nie przygotowana na lekcje… Mamy wolne dni, więc chciałabym skorzystać i to przepisać – rozluźniła swoje lekko spięte ramiona. Spojrzała kątem oka za siebie. Daniel nadal siedział przy tym stoliku, gdzie jeszcze przed chwilą się razem śmiali. Patrzył w swój telefon. Dziewczyna westchnęła cicho.
        – Mam – szarooka pokiwała żwawo głową. – Przyjdź po nie kiedy chcesz – zasugerowała. – A tak z innej beczki... Jak pierwszy dzień pracy? – spojrzała na twarz rudej. Zmarszczyła lekko brwi. – Co jest, hm?
        – Wiesz...– dziewczyna nabrała powietrza. – Mój problem siedzi wygodnie za naszymi plecami – spojrzała na Kate. – Nie rób takiej miny. Nic do niego nie czuję poza tym, że go lubię. Neela się myli – dodała stanowczo, ale poczuła ukłucie w klatce piersiowej. Co to było? Nie wiedziała. Chciała tylko wybiec z budynku jak najszybciej. – Była straszna szarża, ale myślę, że niedługo się to skończy. Poza tym nasi podopieczni to fajni ludzie. Będzie ciekawie.
Szatynka oglądnęła się dyskretnie za siebie
        – Upewniasz się, że tak jest w tym momencie – westchnęła ciężko, ale po chwili na jej twarzy zagościł uśmiech. – Myślę, że ona za bardzo na Was napiera. Jeżeli miałoby coś z tego wyjść, to wyjdzie z czasem – zrobiła małą pauzę w wypowiedzi. W oddali zarysowała się sylwetka Jack'a. – Co...do pracy, to też tak uważam.
        – Nie upewniam się! – niemal krzyknęła, kiedy już stanęła przy drzwiach. – Nic z tego nie będzie... Nie jestem w Daniela typie – mruknęła niechętnie. Zaraz po tym drzwi się otworzyły. „Czy to nie jest..?” – dziewczyna pomyślała i obejrzała się na Kate.
        – Spokojnie. Nie jesteś pewna – szatynka nie kontynuowała dalej tego tematu. Chyba męczył przyjaciółkę. Jack szedł wolnym krokiem w ich kierunku. Widziała, że ją zauważył. Uśmiechnął szarmancko do Kate, jednak nie podszedł tylko szybko zniknął jej z oczu. 

~*~

         Witajcie! Cieszę się, że mogę dodać kolejną Scenę~ c: Dziś długo wyszło. A jest to ostatnia Scena Aktu II. Dacie wiarę? Myślałam, że wyjdzie ich więcej... Lecz to nie problem. Mam nadzieję, że się podobało <3 Kukiełka chciała, aby też zapewnić, że w przyszłym miesiącu nie będzie niespodzianek i na pewno coś dodamy. Może nie tak długiego xD Ale na pewno coś.
       Zapraszam do komentowania :3

 

2 komentarze:

  1. Jedyne co mogę powiedzieć po wstępnym przejrzeniu bloga to, że bardzo podoba mi się ten świat teatru. Jest klimatycznie i wszystko tworzy spójną całość, więc blog robi bardzo dobre pierwsze wrażenie :) Ogarniam powoli blogowe zaległości i na pewno, jak tylko znajdę wolną chwilkę, nadrobię je także u was.
    Chcę też poinformować Eletronic Lover, że dodałam nowy rozdział, zapraszam Cię serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi to przeczytać. Bardzo dziękuję w imieniu swoim i Kukiełki <3
      Serdecznie zapraszam :3
      Wiem. Już byłam go obczaić. Swą opinię także zostawiłam c:

      Usuń