wtorek, 31 marca 2015

T.M. 24

         Cześć.
    
          Zakładam, że wiele osób jest zajęte teraz przedświątecznymi porządkami i myślę, że to dobra sprawa. Nie wiem dlaczego, ale uważam, że w ten sposób można się jakoś przygotować o wiele lepiej do Wielkanocy i nowej pory roku, jaką jest Wiosna. Tu też...ciężko myśleć o pięknej, kwiecistej wiośnie, kiedy za oknem leje deszcz z małymi przerwami. Mniej więcej dlatego nie wyściubiam nosa poza mury domu, gdyż nie jestem fanatykiem spacerów w deszczu.
         Jak dziwnie, ale ładnie przeszłam z jednego tematu do drugiego, ojej.
         Musicie wiedzieć, że chwilowo nie jesteśmy w stanie obie w żadnym wypadku pisać w dalszym ciągu Teatralnych Marionetek. Są ku temu trzy powody:
  1. Brak czasu spowodowany świętami i praktykami.
  2. Szczątki weny, które uciekają zaraz po przybyciu, kiedy tylko zasiądzie się do komputera.
  3. Bo tak.
         Jak widzicie wymienione wyżej argumenty są treściwe, zwłaszcza w świecie nas, kobiet. Naprawdę za to przepraszam w imieniu moim i Kukiełki. Myślę, że każdy powinien nas zrozumieć. Przecież jesteśmy tylko ludźmi. A natchnienie do konkretnie jednej rzeczy jest po prostu czymś, co przychodzi rzadko, choć czasem na długo. Zapewne jakoś postaramy się Wam wszystkim wynagrodzić.
         Ogólnie rzecz biorąc dziś wszystko mnie boli. Wczoraj po przechadzce do domu z miejsca naszych praktyk w ulewny deszcz, padłyśmy obie niczym patyczki i leniuchowałyśmy tak chyba przez dobrą godzinę. Wiem, że o czymś rozmawiałyśmy, ale to już sekret. W każdym bądź razie moja mama stwierdziła, ze coś trzeba zrobić z tą moją nieszczęsną ścianą, na której niestety od jakiegoś czasu pojawia się grzyb. Wraz z Kukiełką po znalezieniu sobie stroju do pracy, zrobieniu odpowiednich "zabezpieczeń" i przesunięciu mebli zaczęłam sprzątać to wszystko. Mój pokój przypominał pobojowisko i serio długo nam zeszło, ale od dawna nie byłyśmy z czegoś tak zadowolone. Tak to chyba jest, że w dzieciństwie chce się pomalować swój pokój lub pomagać przy malowaniu i serio to sprawia frajdę za każdym razem, chociaż to niby praca.
         Wiecie co? Niby to jeszcze nie teraz, ale ja już czuję zbliżające się wakacje. Szczerze nie mogę się doczekać, bo chcę wypocząć psychicznie od nauki. Chętnie pójdę do pracy, aby zarobić trochę własnych pieniędzy, z którymi będę mogła zrobić, co chcę i nikt nie będzie mógł mi tego wypominać, czy kręcić nosem przy zakupie.
         Wczoraj bawiłam się kucharkę! Chcę się nauczyć lepiej gotować i jakoś tak sama z siebie zaczęłam szukać przepisów i w ogóle... To trochę dziwne, bo nigdy nie interesowałam się specjalnie kuchnią i gotowaniem. Tyle, że...jak wyprowadzę się do swojego mieszkania, kiedy wybiorę się na studiach, to nikt przecież za mnie tego nie będzie robił. Takie zderzenie z rzeczywistością. Ba-dum-tss.

         Jeśli dobrze pójdzie to Kwiecień będzie bardziej owocny dla TM i uda nam się coś stworzyć! Oby tak było. Postaram się namówić Kukiełkę i jeśli zechce to dopisze coś do Przedstawienia. Miejmy nadzieję!
          A teraz żegnam się z Wami wszystkimi ślicznie, gdyż zrobiłam się bardzo głodna i muszę coś zjeść, aby nabrać sił do dalszych porządków. Jeszcze tyyyle tego zostało...
         Owocnych dni! c:

niedziela, 15 marca 2015

T.M. 23


        Hej, dawno tutaj nie zaglądałam

        Albo to mój wymysł. Niech mnie ktoś poprawi, jeżeli się mylę. Chociaż może to nie potrzebne. Sami o tym zdecydujcie, bo przecież piszę te wszystkie Ogłoszenia do Was, a nie samej siebie. Chcę mieć po prostu jako taki kontakt z czytelnikami, których tutaj jest mało, ale to bez znaczenia. Nie ilość, a jakość się liczy, tak?

        Może to cholernie głupie, że takie myśli zaprzątają mi głowę, ale wiecie co? Kiedy w okolicach Dnia Kobiet przeglądałam różne memy stwierdziłam, że prostactwo i chamstwo niektórych "menżczyzn", bo mężczyzną tego nazwać nie można, jest po prostu rażące. Kiedy mają ten swój Dzień Mężczyzny i Dzień Chłopaka, to większość z nich dosłownie pragnie hołdu, ale czy naprawdę na to zasługują? Moim zdaniem takie osobniki za ten brak szacunku powinni dostać dosłownie to samo. Może motłoch tego samego pokroju co kolega, który dodaje mem z gąbeczkami do mycia garów, jest równie ucieszony co twórca, tylko później niech nie płaczą: "Nie mam dziewczyny". Przykro mi, ale kobiety nie oglądają się za takimi, a jak już to bardzo szybko się orientują z jakim osobnikiem mają do czynienia. Wątpię, żeby jakiś facet kiedyś to przeczytał, lecz nic nie szkodzi mi, aby o tym pisać. Po prostu bawi mnie takie zachowanie niezmiernie. Moja mama powiedziała mi, że miłych i szanujących chłopców też można spotkać w wielu miejscach i jest ich dużo. Jeśli naprawdę tak jest, to ja chyba mam pecha. Mogę dosłownie na...dziesięciu palcach wyliczyć fajnych facetów, których znam, z czego 7/10 jest moją rodziną. Reszta z grona panów jest przerażającym tłumem chłopów bez taktu. Brzmi w jakiś sposób przerażająco, ale jest prawdziwe. Nie wiem jak w innych regionach, chociaż przez Internet poznałam paru, jednak w mojej okolicy to czasami strach nawet przelotnie spojrzeć w kierunku grupki kumpli, bo zaraz można usłyszeć od nich nieprzyjemną uwagę.
Najlepszym na to przykładem są również moi "koledzy" z klasy. Zawsze składałyśmy się na Dzień Chłopaka i kupowałyśmy coś tym łajzom. A oni? W tamtym roku nic, w tym też nic. Nie chodzi już to, że brak prezentu. Jakby mieli mózg, a nie wodę mogliby chociaż życzenia złożyć nam jako, że jesteśmy w tej samej klasie. Serio to zabawnie i smutno wygląda, kiedy dziewczyny z innych klas chwalą się tym, jaką im sprawiono niespodziankę, a trzecioklasistki z mojej klasy plus ja, na pytanie jak było u nas, wzruszają ramionami i odpowiadają: "Nic". Do tej pory mam przed oczami te współczujące miny... Brr. Zresztą ja się niczego nie spodziewałam, nie wiem jak reszta. Oni przecież nie mają do nas jakiegokolwiek szacunku - czy jako człowieka, czy kobiety. Chłopaki z innych klas swoim zachowaniem też przerażają. A o tych kolesiach ze Szkoły Zawodowej nie wspomnę. Mogliby te swoje chore myśli zachować dla siebie, bo ja nie chcę tego słuchać, kiedy przychodzę do szkoły i muszę ich za każdym razem mijać w drzwiach.
        Lekko zmieniając temat, to myślę, że my dziewczyny, jesteśmy bardzo silne. Niby bardzo delikatne i kruche, ale kiedy przyjdzie co do czego, to trzymamy się, choćby nie wiem co. Nie wiem jak wiele z nas tak ma, że kiedy tylko wraca do domu to ma ochotę płakać albo tylko się patrzeć w sufit. Myślę, że to wspaniałe, że pomimo ciężkich chwil nadal potrafimy stać na nogach i szurać na przód o własnych siłach. Tak często nikomu nic nie mówimy o tym, jak nam źle i staramy się to dźwigać same. Zastanawiam się, jak wiele z nas wylewa łzy pod prysznicem lub w poduszkę. Ciekawy jest też fakt, że zazwyczaj potem taka dziewczyna uśmiecha się, kiedy wtapia się w tłum znajomych, a oni nie widzą, jak wiele rzeczy ją gnębi i ma ochotę sobie odstrzelić głowę, ale jest jeszcze coś co trzyma ją na tym świecie. Robimy różne rzeczy poza płaczem, żeby sobie ulżyć. Słuchamy muzyki. Piszemy wiersze, czy też opowiadania. Rysujemy. Oglądamy seriale lub filmy... Pewnie jeszcze wiele wiele więcej. Chyba czuję sympatię do takich kobietek. Dobrze wiem, jak to jest dźwigać ponad swoje siły, a w dodatku nikt nie pomaga, tylko jeszcze coś niemiłego powie. Jesteśmy niesamowite, że mamy w sobie tyle siły. Serio

        Uła...ten mój refleksyjny wybieg zajął mi więcej niż myślałam.

        Ech...jeszcze nieco ponad dwa tygodnie i pośmigam na praktyki. Spokój od szkoły, yeah! Psychicznie odpocznę, fizycznie pewnie też - dłużej sobie pośpię XD Miałam trochę zamieszania z załatwieniem miejsca i dokumentów, ale w końcu mam spokój święty. Ostatnio też uregulowałam kilka szkolnych spraw, więc odetchnęłam z ulgą.
        Teraz penie ktoś pomyśli, że może w końcu zabiorę się za pisanie Teatralnych Marionetek wraz z Kukiełką i wszystko z Przedstawieniem będzie cacy.
        Otóż... Nie
         Mam jeszcze wiele innych zajęć na głowie, które są dla mnie równie ważne. Moja miłość do sportu i książek także domaga się uwagi. Posiadam wiele hobby, jakich nie chcę zaniedbywać. Ostatnio zapisałam się na zajęcia taneczne z koleżanką. Teraz mam nadzieję, że w końcu nie będę musiała sobie odpuszczać basenu, żeby zostawać po lekcjach i nadrabiać. Nie marnuję czasu, naprawdę. Lubię pisać i chętnie to robię, ale ostatni czas to nie czas TM! Na dany moment jesteśmy z Kukiełką w takim momencie, gdzie...no, cztery Sceny w V Akcie to jest jej działka. Ja z rozpiski wiem, że tylko jedna Scena jest z udziałem mojej postaci, którą mam pomóc pisać. Tu też... Jeśli Kukiełka nie ma czasu - a tak właśnie jest - nie ma co liczyć na przyspieszenie objawień Scen (haha, objawień...jaka ja głupia XD"). Ja póki co zajmuję się moim opowiadaniem fantasy, które Pacynka bardzo lubi i jej zdaniem, jako czytelniczki i fanki takich książek, zapowiada się bardzo obiecująco. Raz mi powiedziała, że nie wie co ja sztacham, żeby wymyślić coś takiego. Sama też chciałabym wiedzieć...ale nie narzekam. Nie mogę się doczekać, aż rozwinę akcję i wszystko pomknie ślicznie do przodu ^ ^
        A jeśli chodzi o publikowanie tego na blogu, czy gdzieś w Internecie to: mowy nie ma. Jeśli kiedykolwiek wypuszczę to do ludzi, to tylko w papierowej formie w pięknie zaprojektowanej przez Pacynkę okładce. Tak, tak - chciałabym wydać książkę. To jedno z moich trzech skromnych marzeń i nad nimi właśnie pracuję. Nie zamierzam narzekać, że będzie ciężko i patrzeć na zawistnych ludzi. To nic mi nie da. Każdy będzie gadać i tylko pogrążać, zamiast spiąć swoją tłustą dupę i szukać jakiegoś celu w życiu.
        Tak więc...jak już wspomniałam, jeśli chciałby ktoś zgłosić skargi na temat Przedstawienia, to tym razem nie do mnie, proszę. Nie jestem ani trochę za to odpowiedzialna. Postaram się zapytać o jakiś szczegół Kukiełki, chociaż myślę, że już znam odpowiedź... No nic. Po V Akcie powinno być znów przez jakiś czas z górki. Musicie to przeboleć, kochani!
      

         Tymczasem ja teraz zasuwam do lekcji i czytania książki. Mam nadzieję, że ją skończę i zabiorę się za kolejny ciekawy tytuł c:

         Ach! Fakt! Zaczęłam nadrabiać zaległości, chociaż idzie mi to kiepsko XD Wybaczcie, ale naprawdę mam mało czasu na to. Chyba za bardzo rozplanowuję swój dzień... Zastanawiam się jakbym mogła to wynagrodzić. To zaległości, to brak TM.
    


Pozdrowionka!

niedziela, 8 marca 2015

T.M. - Akt: V. Scena: II

        Senne powieki rudowłosej opadały co raz bardziej. Dziewczyna ziewnęła i spojrzała za szklane drzwi. Na korytarzu panował znajomy tłum. Przeszła mozolnym krokiem przez wejście. Nie patrzyła na nic. Na nikogo. Poczuła tylko mocne szturchnięcie. Wszystkie dokumenty, które trzymała w rękach poleciały na ziemię. Podniosła lekko zirytowany wzrok na sprawcę. Blondyn uśmiechnął się głupkowato i przykucnął.
        Pozbieram to – oznajmił spokojnie. Zaczął zbierać papierki, ale jakby w międzyczasie przyglądał się temu, co na nich było. Kiedy już wszystko obejrzał odkładał je pod wolne ramię. – Straszna ze mnie niezdara…– wymamrotał pod nosem. – Nie zauważyłem Cię – spojrzał na Agathę. – Wybacz.
        Nie. To moja wina – czarnooka lekko potarła jedną z powiek. – Zaspałam…nie wyspałam się. Nie musisz się tak przejmować – przycupnęła, stwierdzając, że pasuje pomóc. – Jesteś członkiem klubu?
        Co? Ach, tak – skinął głową. – Nazywam się Matthew Matthews. Miło mi Cię poznać..?
        Zapadła chwilowa cisza.
        Żartujesz…– ruda powstrzymała się od parsknięcia śmiechem.
        Mówię poważnie! Tak się nazywam – zmrużył oczy zaznaczając swoją urazę.
        Agatha przyjrzała się jego twarzy na szybko. Musiała przyznać, że jest nawet przystojny. W dodatku te oczy… Zieleń przeplatała się z niebieskim w taki magiczny sposób, jakby ktoś to starannie układał. Żałowała, że to blondyn. Nie przepadała za nimi... Dziewczyna opamiętała się po chwili. Gdyby Daniel ją tak zobaczył, dostałaby opierdziel. Westchnęła ciężko.
        Hej…skoro jesteś taka senna... – usłyszała przed sobą. – To może odpuść sobie pracę? Nicolas to miły gość. Pozwoli Ci iść.
        Nie, nie – machnęła ręką. – Wszystko jest w porządku. Często się nie wysypiam – wyrównała kartki i sięgnęła po te, które trzymał Matthew. – Oddasz mi to? – szarpnęła stosikiem papieru w jego dłoni. Miała wrażenie, że przez chwilę chłopak się jej przyglądał.
        Ach! – spojrzał na swoją rękę. – Wybacz – oddał jej dokumenty.
        Nie szkodzi – wstała z leniwym, ledwo widocznym przeciągnięciem. – Bywaj – machnęła ręką i udała się w stronę recepcji.
        Przez jakąś niedługą chwilę rudowłosa odnosiła wrażenie, że nowo poznany blondyn nadal się na nią patrzy. Czuła się skrępowana. Nie znosiła tego, że ludzie się na nią gapią. W takich sytuacjach czuła się jak mała, słodka małpka z zoo. Mruknęła coś niezadowolona pod nosem, a Nicolas na nią spojrzał.
        Hydro…– niebieskooki pacnął ją wskazującym palcem w czoło. – Nie rób takiej miny, bo tak Ci zostanie – powiedział bezdźwięcznie, kiedy dziewczyna na niego zerknęła. – Poza tym…spałaś dzisiaj? Wyglądasz jak widmo.
        Nie Twoja sprawa – burknęła niechętnie.
        Masz okres?
        Chcesz mieć śliwę pod okiem?
        Okej. Nie pytałem o nic.
        Westchnięcie. Zabójcze spojrzenie. Dziewczyna przeżegnała się w duszy, uciszając wszystkie swoje plany zabójstwa. Jak miło zaczęła dzień! Nie wyspała się. Spóźniła do pracy. Wpadła na jakiegoś faceta i rozsypała dokumenty. Poznała przezabawną kombinację imienia i nazwiska. Zaczęła się przez to zastanawiać, czy rodzice chcieli sobie z tego osobnika zrobić dowcip. W danej chwili uświadomiła sobie, że się nie przedstawiła. W myślach zaczęła sobie bić brawo. W dodatku skąd Matthew wiedział, że ona tu pracuje? Naprawdę genialny dzień.
        Odłożywszy niepotrzebne jej papierki chciała iść do swojego pokoju, gdzie trzymała swoje dokumenty wraz z Kate. Zakładała, że jej kuzynka już tam jest. Ziewnęła jeszcze raz, zasłaniając otwartą dłonią usta. Jak zawsze przymrużyła oczy. Podniosła głowę i w tej chwili wpadła na kolejną osobę. „Cudownie” – pomyślała zgorzkniale. Spojrzała na jej drugą ofiarę. Daniel... Po prostu pięknie.
        Przepraszam – mruknęła sennie. – Nie patrzyłam, jak idę.
        Nic nie szkodzi. Przecież wiesz – brunet skinął głową. Patrzył na nią przenikliwym spojrzeniem. Tym, które zawsze przywdziewał, kiedy robił się lekko podejrzliwy. – Spałaś dziś? Masz taką zmęczoną twarz...– wyciągnął przed siebie dłoń i koniuszkiem palca pogładził skórę na jej policzku.
        Następny…– przewróciła oczami. – Spałam! Wiesz, że mi się ciężko wyspać. W dodatku dziś w nocy nie mogłam zasnąć… Nie przypominajcie mi wszyscy o tym, bo mnie cholera weźmie – jęknęła łapiąc się za skronie. – Masz przesrane.
        Co? – uśmiechnął się głupkowato. – Co ja zrobiłem?
        Nic – spojrzała na niego sztyletującym spojrzeniem.
        Och. Tak. Najpierw odzywa się ledwo co przez dwa dni. Potem chwilę porozmawiali, kiedy minęli się obok szkoły. Co sobie wyobrażał? Agatha prychnęła pod nosem. Zniechęciła się do prowadzenia dalszej rozmowy. Czuła, że się gubi. Zdawało się jej to wszystko zbyt skomplikowane. Chciała się odnaleźć w tej sytuacji. Nie minął nawet porządny tydzień, kiedy są razem, a między nimi się już pogorszyło. Mruknęła coś niezadowolona pod nosem.
        O co jesteś zła? – Daniel przybliżył się o dwa kroki. Ten ruch był tak niepewny. Zupełnie, jakby zaraz miał zarobić pięścią w brzuch lub, co gorsza, kopniaka w krocze.
Agatha podniosła na niego wzrok. Skrzywiła się. Rzuciła okiem gdzieś na bok.
        Mogę o coś wpierw zapytać? – spojrzała na niego. Mówiła już spokojniej. Rozluźniła ramiona. Chłopak pokiwał głową. – Czy Ty mnie unikasz? – wypaliła i patrzyła, jak brunet marszczy brwi. Wielce zły i oburzony. Westchnął pod nosem. Natychmiast pokręcił głową. – Więc dlaczego się tak zachowujesz?
        Nie robię tak, bo tak chcę – mruknął. – To nie zależy ode mnie. Miałem trochę napiętą sytuację w domu.
        Czyżby szlaban? – spytała, a on wzruszył ramionami. – Co przeskrobałeś?
        Kupiłem dwie nowe gry, a niby miałem odłożyć na coś innego – prychnął. – Z tego zrobili mi wielki problem... Jakbyś słyszała te ich wielkie wywody na temat oszczędzania. Przecież to były moje pieniądze! Jak w ogóle śmieli się czepiać o to, że je wydałem... Ech – sapnął ciężko, będąc już zmęczony samym wspomnieniem. – Przepraszam Cię za to.
        Co? – zrobiła minę jakby niedosłyszała. – Co za głupota…– pokręciła głową z niedowierzaniem. – Nie ma co o tym myśleć. Nie złoszczę się – obdarzyła go uśmiechem. – Idziesz teraz na salę?
        Raczej. W końcu mogę z Tobą spędzić czas, a nie tylko Ci się przyglądać – objął ją w pasie z szerokim uśmiechem.
        Kilka osób na nich spojrzało ze zdziwieniem. Dało się usłyszeć, jak coś szmerali między sobą na ich temat.
        Zapominasz się – szepnęła zerkając na ludzi.
        Ups – odchrząknął. – Chodź już, pani trener! – zaśmiał się nerwowo i odwrócił się na pięcie.
        Chcesz kopa? – mruknęła sennie. – Wpierw muszę odnieść te papiery.
        Dziewczyna zajrzała do biura, gdzie spodziewała się zastać Kate, lecz jej kuzynki tam nie było. Zaskoczyło ją to trochę, ale cóż mogła poradzić? Zakładała, że szatynka poszła jakiś czas temu do domu. Zostawiła dokumenty w odpowiedniej szufladzie i wróciła do bruneta.
        Gdy oboje znaleźli się na hali gimnastycznej była tam już masa innych ludzi. Wszyscy mieli jakieś zajęcie. Rozpoczynali trening lub mecz.
        Agatha wzięła głęboki wdech. Nie czuła się najlepiej, a w dodatku musiała pracować. Wypuściła powietrze. Rozejrzała się. Nigdzie nie widziała ruchliwej blondynki. Zdziwiła się lekko. Zazwyczaj Neela nie odpuszczała sobie treningów. Kochała boks jak nic innego. Ruda stwierdziła, że coś musiało jej wypaść. Z drugiej strony Sue również była niewidoczna. Ludzie pryskali jak bańki mydlane… Zastanowiła się przez moment. Przecież się spóźniła kilka godzin. Zupełnie jakby przyszła na drugą zmianę! Nikt tyle na nią nie będzie czekał. To fakt. Chyba, że chodziło o Daniela.
        O czym tak rozmyślasz? – głos czarnookiego rozbrzmiał nad jej głową.
        Dziewczyna na niego spojrzała i wzruszyła ramionami.
        Jak w szkole? Słyszałem, że strasznie tam u Was szaleją – chłopak nadal mówił, jakby koniecznie chciał, żeby Agatha odpowiedziała.
        W sumie nic ciekawego…– odpowiedziała niepewnie. – Ostatnio zaatakowali mnie wypchaną kuną – zmarszczyła brwi robiąc przy tym zabawną minę. – Boże…ale się wtedy wystraszyłam – zachichotała cicho pod nosem na samo wspomnienie tej sytuacji.
        Kuną? – uniósł brwi. – Nie mają co robić? – powiedział lekko poirytowany.
        Nie ma to jak biologia – spojrzała na Daniela. – Nie reagowałam na ich zaczepki, więc…– zaczęła się śmiać widząc, jak chłopak robi się zły, a zarazem zadowolony.
        Bardzo dobrze – uśmiechnął się dumnie. – Nie będą mi Ciebie podrywać.
        Żeby chociaż umieli.
        Daniel spojrzał na nią, jak gdyby właśnie wyczytał komplement między wierszami.
        Z czystej zazdrości nie życzę im tego – przeciągnął swoje ramiona i palce. Jakby chciał zaznaczyć, że pierwszy, lepszy delikwent przystawiający się do rudowłosej dostanie po pysku.
        Dobrze, dobrze…zawadiako – powstrzymała się od śmiechu. – Raczej na takie coś się nie skuszę. Poza tym już mam kogoś, kogo kocham, więc przestań się burzyć – poklepała go po ramieniu, a on na nią spojrzał z wymalowanym na twarzy oburzeniem. – Co? – spytała, siadając na ławce. Nie rozumiała skąd taka mina.

czwartek, 26 lutego 2015

T.M. 22

         Żyję! Ja żyję!

        A tak w ogóle - Witam~!

        Jako, że przez ten bardzo dłuuuuugi czas nic a nic się nie pojawia na blogu... Jestem strasznie zaskoczona, że niewiele brakuje do 8000 wyświetleń. W świecie blogów jestem już jakiś czas i...szczerze  powiedziawszy jeszcze na żadnym tyle nie miałam XD Khym! Jakoś tak mnie to ucieszyło, pomimo tego, że ostatnio mam naprawdę kiepskie dni, które spędzam w duchowej samotności. Jako, że zaraz zaczęłabym płakać, nie będę o niczym opowiadać.

        Wiem, że miało nie być już żadnych cholernych przerw między dodawaniem Scen i Aktów, a jednak po raz drugi się objawiła totalna pustka i nawet kłębki traw tutaj nie fruwają. Przepraszam za mnie i Kukiełkę. Byłyśmy ogromnie leniwe w te ferie. Nie ma co ukrywać. Chciałam coś dopisać do ciągu dalszego, naprawdę, ale ilekroć zawieszałam rękę z długopisem nad kartką papieru lub otwierałam edytor tekstu na moim laptopie... Moje chęci wyparowywały ze mnie jak woda. Jest mi przykro. Miałam kilka fajnych pomysłów na opisanie sytuacji, a mimo wszystko wyszło jak wyszło. Może jednak naprawdę mnie miałam weny. Sama nie wiem.
        Właściwie to już od prawie miesiąca przepisuję fragment mojego fantasy z kartek do komputera. Jak ja się mogę dziwić, że nic nie napisałam przez całe bite dwa tygodnie wolnego. Jedyne co mnie trzymało i ponosiło to sztuka rysowania tego i owego.

        Zima się już kończy, a ja ani razu nie rzucałam się śnieżkami, nie lepiłam bałwana, nie byłam na sankach, nie zbijałam sopli przy rynnach celując w nie kamieniami. Może z tego wyrosłam albo naprawdę nie miałam na to ochoty.

        Żeby cokolwiek pisać trzeba mieć czas lub nie być maltretowanym przez mamę, żebym jej szukała stronek z roślinkami. Za co.
        Jeśli chodzi o mój harmonogram dnia to jest on raczej całkiem ścisły. Nie. Niech nikt sobie nie wyobraża czegoś typu: Jakie ona musi mieć życie fajne/nudne. Kiedyś doszłam do wniosku, że każdy prowadzi swój żywot na tyle ile go stać. Z tego wniosek: Nie masz kasy? Nie masz życia 8D Powiało materializmem, wiem. Prawda jest taka, że w dzisiejszym świecie bez pieniędzy nie zaszaleje się  ani trochę. Ani nie pójdzie się na zakupy, ani do kawiarni/ kina /baru/ klubu/ restauracji etc, ani się nic do żarcia nie kupi... Nie ma się niczego. Nawet ludzie z biedakiem się nie chcą zadawać. Rzeczywistość jest nieco brutalna...

        Auć, jak mnie okropnie boli brzuch.

        Jeśli chodzi o Przedstawienie to niestety drodzy czytelnicy, ale do Marca to nawet nie ma się czego spodziewać. Nic wcześniej nie sklecę. Takie jest prawo dżungli, czy coś w ten deseń. Za to możecie być pewni, że w przyszłym miesiącu na pewno się coś pojawi. To taki bonus. Mam nadzieję, że wystarczająco pocieszający.

        Ach, a zaległości, jakie powstały u Was postaram się nadrobić w najbliższym czasie. Obiecuję.
     
         Pozdrowionka na koniec :3

poniedziałek, 26 stycznia 2015

T.M. 21

        Hej~!

        To takie niespodziewane, że rzucona w wir nauki, zaczynam nie mieć czasu na nic. Wiecie. Sam fakt chodzenia do szkoły doprowadza mnie do szału, nie wspominając o tym, że jestem mistrzem fajtłapstwa po całej linii.
     
        Kukiełka była tak miła ostatnio i zgodnie z planem zaszczyciła Was wszystkim dodaniem nowej Sceny.
        W.O.W.
        Nawet nie zdajecie sobie sprawy jaki to jest dla mnie szok, że my dodajemy już V Akt. Szczerze wątpiłam, że kiedykolwiek do tego dojdzie, bo kiedy tylko wyznaczymy sobie dni na pisanie TM nagle znajduje się masa innych obowiązków. A wena gdzieś tam w kącie głowy płacze i kuli się w rozpaczy.

        KHYM!

        Do rzeczy przechodząc!
     
        Zapewne większość już wie, ale co mi tam - powtórzę to jeszcze raz~ Mamy zamiar z Kukiełką poświęcić ferie na pisanie TM. Nie wiemy, jak nam z tym pójdzie. Niby coś już jest i w rozpisce wszystko cacy...ale wiecie? Każdy ma takie dni, że chociażby skały srały, a mury pękały nie jest w stanie niczego stworzyć. Ostatnio Pacynka przez to na mnie krzywo patrzy, bo mi w szkole aż płonie ołówek od zapisków i szkiców, a ona? Nie może nic sklecić od dwóch tygodni. Haha, złośliwe nie? Kiedy ma się czas i chciałoby się - nie otrzymuje się tego ostatniego i jakże ważnego składnika.

        Czas tak szybko leci...
        Może gdybym nie usnęła nad książką do biologi to byłoby inaczej..?
        Ech, nieważne.
     
        A może po prostu ja poświęcam za dużo czasu na rzeczy, które sprawiają mi frajdę i przez to mam wrażenie, że moje poczucie czasu przyspieszyło zawrotnie... Sama już nie wiem. Kiedy jest wolne za bardzo szaleję. Ostatnio znalazłam fajny AMV na YT i oglądnęłam go chyba z 5 razy XD
        Właściwie to naprawdę można zatęsknić za wolnością, jaką się miało jako małe dziecko... Kiedyś miałam tyle czasu na wszystko. Nie musiałam się tyle uczyć. Nikt mi nie zawracał głowy "sprawami dorosłych ludzi". Nikt nie oczekiwał ode mnie więcej niż mogłam sama zrobić, bo przecież ja nie jestem żadnym bogiem i nie spamiętam wszystkiego - mam swoje słabości. Szkoda, że dziś ludzie (czyt. moi rodzice, tak) wcale tego nie rozumieją. Mają w sumie też gdzieś to, że zrezygnowałam z życia szlajającej się po mieście nastolatki na rzecz szkoły. To nie moja wina, że nauczyciele mnie nie lubią. Jakoś u jednej nauczycielki, z którą mam 3 przedmioty nie mam problemów z nauką - nie mam niższej oceny niż 3/4. A reszta? Jeździ jak tramwaj. Zresztą nie tylko po mnie. W sumie nie ma co się pierwiastkować nad tym. Każdy ma jakieś "ale" do swojej szkoły...ale ja do mojej mam chyba za dużo. Nie mogę też publicznie powiedzieć czego temu wszystkiemu życzę, bo nie wypada X'D
        Ugh...chciałabym być znów dzieckiem. Bycie takim małym szkrabem jest fajnie. Biedne dzieciaki jeszcze tego niestety nie doceniają U_U Kiedyś w przyszłości pożałują chęci bycia dorosłym. Jak ja tęsknię za walkami na drewniane miecze albo bawieniu się podchody po lesie...ach. Bycie dzieckiem jest fajne. Oby nigdy w nikim nie zmarła ta mała okruszyna duszy dziecka~
     
        Aa...muszę coś sobie poszukać. Całkiem o tym zapomniałam...

        W każdym bądź razie! Kolejna część nie pojawi się wcześniej jak w Lutym. Postaramy się, żeby nie było żadnym niespodzianek, obiecuję.

        Jejku...jeszcze tylko 4 dni i w końcu będę mieć znów wolne... Chyba nikt sobie nie wyobraża jak bardzo na to czekam. Chcę się nareszcie wyspać! >_<

        Pozdrowionka i do następnego :3

piątek, 16 stycznia 2015

T.M. - Akt: V. Scena: I.

V

        Neela szła ulicą nie patrząc w ogóle przed siebie. To był jej ulubiony zwyczaj. Wolała przyglądać się swoim butom. Trącała ludzi i nawet na nich nie patrzyła. Obojętnie podążała w obranym kierunku. Podniosła wzrok dopiero wtedy, kiedy mignęła obok niej znajoma sylwetka.
        Daniel? – powiedziała zdziwionym tonem. – Co robisz w tej okolicy? – uniosła brwi. Wydawało jej się, że brunet właśnie przeszedł przez bramę cmentarza.
        Och, Neela. Cześć – ku jej zaskoczeniu był bardzo opanowany. – Mógłbym zapytać Ciebie o to samo.
        Mieszkam niedaleko – wyjaśniła.
        Rozumiem…– ziewnął. – Wiesz co..? – spojrzał na nią lekko mrużąc oczy. – Mogłabyś dać Agacie spokój?
        Nie.
        Nie ma nie! Nie chodzi mi o samo to, żebyś przestała z nią rozmawiać. W żadnym wypadku – podrapał się w kark. – Nie odbieraj tego tak…– westchnął. – Chcę po prostu, żebyś jej nie groziła. To już przegięcie.
        Skąd o tym wiesz?
        Byłem z nią wczoraj.
        Hoho~! – zawyła zachwycona.
        Przestań! – machnął ręką, czując, że się trochę czerwieni. – Zrobisz to dla mnie i przestaniesz?
        Mogłabym, ale po co? – zaśmiała się podle. Zawinęła kosmyk długich, blond włosów na palec. – Co będę mieć w zamian?
        Musisz coś mieć, materialistko? – skrzywił się.
        Tak…poza tym nie znasz jej tak dobrze jak ja…– zawędrowała oczami na czubek drzew i z powrotem na sylwetkę bruneta. – Myślisz, że mogę ją zostawić i cały czas do niej nie pisać? Mylisz się…– pokręciła głową. – Dokuczam jej. Prawda – uśmiechnęła się lekko. – Tylko, że mam swoje powody. Przynajmniej jestem w stanie ocenić, jak się czuje i czy nie ma doła.
        Co chcesz mi przez to powiedzieć?
        Nigdy nie rozmawialiście na poważnie, prawda?
        Tylko…racz czy dwa – zagryzł wargę. – Ona niezbyt chce mi o czymkolwiek mówić. Zbywa mnie – westchnął ze zrezygnowaniem.
        Nie przejmuj się. To typowe w jej przypadku – schowała ręce do kieszeni jeansów. – Zbyt wiele przeszła…– spojrzała gdzieś w bok, by uniknąć tłumaczenia się. – Zmieniła się okropnie. Ten diabełek.
        Czyli?
        Kiedyś był wypadek.
        Ach…chyba wiem, o co chodzi…– Daniel pogrążył się w myślach. W jego głowie zarysowała się sytuacja w kawiarni. Stawiał, że blondynka ma właśnie to na myśli.
        Powiedziała Ci o tym wypadku sprzed lat?! – oczy Neeli zrobiły się niewiarygodnie duże. – Poważnie?
        Chwilkę…– machnął rękoma. – Nie jestem pewien czy myślimy o tym samym!
        Nie chodzi o Alana, jeśli o tym teraz mówisz.
        Okej, więc co? – uniósł brwi.
        Sam się jej spytaj. Rozmawiałam z nią dziś...potem gdzieś się oddaliła – zamyśliła się na moment. – Widziałam ją niedaleko rynku...robiła chyba małe zakupy – zaczęła iść tyłem. – Dogonisz ją.
        Niby jak mam to zrobić?!
        Normalnie? – zaśmiała się wrednie. – Jeśli Cię ciekawi, to zapytaj. Zrób błagalną minę i zmięknie! – machnęła ręką, kiedy odwróciła się tyłem. – Na razie!
        Daniel wpatrywał się w kierunek, w jakim udała się Neela. Chyba sobie robiła jaja! Niby jak miał się spytać? Chciałby to zrobić delikatnie, żeby rudej nie spłoszyć. Prychnął pod nosem. Skierował się do rynku. To nie było daleko, jeśli iść boczną uliczką. Natychmiast znalazł się obok parku, gdzie była wielka fontanna, a zaraz za nią rynek. Rozglądał się. Prawo – nic. Lewo – nic. Może Agatha już sobie poszła? Nie. Zauważył ją. Stała naprzeciw jakiejś gabloty sklepowej i to całkiem niedaleko niego. Rozluźnił ramiona i zebrał się na odwagę.
        Agatha! – zawołał, a czarnooka podskoczyła. Obejrzała się na niego. Wyglądała na zaskoczoną, a zarazem zmieszaną. Oho. Świetnie rozpoczął rozmowę. Naprawdę świetnie.
        Ale mnie wystraszyłeś…– uśmiechnęła się nieśmiało. – Cześć? – zaśmiała się. Czekała, aż Daniel do niej podejdzie. Ucałował jej policzek, a ona spojrzała na niego pytająco. – Stało się coś?
        Nie. Dlaczego pytasz?
        Masz dziwną minę – wyjaśniła, przyglądając się mu.
        Chodzi o to, że…– urwał, przygryzając wargę. – Agatha… Powiesz mi o jakimś wypadku, czy coś? – wypalił prosto z mostu. Dziewczyna chwilę na niego patrzyła osłupiała. Ups. Może powinien zrobić to inaczej? Pogratulował sobie w myślach.
        Wypadku? – jej głos był bez żadnego tonu. Chwilę milczała, jakby się zastanawiała o co konkretnie może chodzić. – Skąd o nim wiesz? Tylko nie mów, że od Neeli...– na jej twarzy pojawił się ogromny grymas.
        Niestety zgadłaś – uśmiechnął się głupkowato. – Mów, mów…nie krępuj się! – dodał szybko, żeby jakoś poluzować atmosferę, bo czuł na skórze, jak się zagęszcza.
        Ponowna chwila ciszy. Przyglądając się rudej można było powiedzieć, że nad czymś się zastanawia. Myślała nad tym, jak się wywinąć? A może nad tym, jak to wyjaśnić? Poprawiła swoją torbę, bo zaczęła spadać jej z ramienia. Ścisnęła siatkę i schowała ją do środka, jakby w tym momencie jej zawadzała w czymkolwiek. Jej głośne sapnięcie zapewne oznaczało, że się poddaje.
        Ukatrupię ją później – ponownie westchnęła z rezygnacją. Spojrzała na Daniela. Otworzyła usta, jakby chciała zacząć mówić, ale zaraz je zamknęła. Przyłożyła palec do warg, lekko je gładząc. Ponownie podniosła wzrok na chłopaka. – A więc…– zaczęła mówić. – Ów wypadek miał miejsce kilka lat temu. Nie pamiętam, czy trzy…czy cztery…– odwróciła oczy w innym kierunku. – Byłam młodsza i każdy by powiedział, że dzieciak...ale mi to utkwiło w pamięci bardzo dobrze. Wtedy też…– spoglądnęła na bruneta. – Pamiętasz, jak źle zareagowałam, jak palnąłeś, że się zabijesz? – spytała spokojnie, a on pokiwał głową. – Wtedy…w tym wypadku…– głos jej zadrżał. – Zginął mój dobry przyjaciel. W dodatku na moich oczach…nie znoszę tego wspomnienia – zacisnęła dłoń w pięść. – W pewnym sensie uratował mi życie. Wracałam z tatą…nie pamiętam skąd. Stracił panowanie nad kierownicą... Krzyczałam. Ostrzegałam go, żeby się nie zbliżał… Dlaczego musiał wtedy to zobaczyć? – dyskretnie obtarła policzek z pojedynczej łzy. – Wiesz co zrobił? Wjechał rowerem pod samochód i dopiero wtedy udało się nam zatrzymać. Gdyby tak się nie stało na pewno wylądowalibyśmy w tym dwu metrowym na głębokość rowie. Pewnie, gdyby nie to, mnie by dziś nie było...tak powiedziała policja i świadkowie wypadku – spojrzała na Daniela, którego zamurowało. – Co nie zmienia faktu, że jego nie ma i już nie wróci – czuła, jak bardzo chce jej się płakać. Łzy stały jej w oczach. – Ach…już mi się chce ryczeć – zaśmiała się nerwowo. – Wybacz...zawsze tak jest, kiedy mi się to przypomina.