piątek, 16 stycznia 2015

T.M. - Akt: V. Scena: I.

V

        Neela szła ulicą nie patrząc w ogóle przed siebie. To był jej ulubiony zwyczaj. Wolała przyglądać się swoim butom. Trącała ludzi i nawet na nich nie patrzyła. Obojętnie podążała w obranym kierunku. Podniosła wzrok dopiero wtedy, kiedy mignęła obok niej znajoma sylwetka.
        Daniel? – powiedziała zdziwionym tonem. – Co robisz w tej okolicy? – uniosła brwi. Wydawało jej się, że brunet właśnie przeszedł przez bramę cmentarza.
        Och, Neela. Cześć – ku jej zaskoczeniu był bardzo opanowany. – Mógłbym zapytać Ciebie o to samo.
        Mieszkam niedaleko – wyjaśniła.
        Rozumiem…– ziewnął. – Wiesz co..? – spojrzał na nią lekko mrużąc oczy. – Mogłabyś dać Agacie spokój?
        Nie.
        Nie ma nie! Nie chodzi mi o samo to, żebyś przestała z nią rozmawiać. W żadnym wypadku – podrapał się w kark. – Nie odbieraj tego tak…– westchnął. – Chcę po prostu, żebyś jej nie groziła. To już przegięcie.
        Skąd o tym wiesz?
        Byłem z nią wczoraj.
        Hoho~! – zawyła zachwycona.
        Przestań! – machnął ręką, czując, że się trochę czerwieni. – Zrobisz to dla mnie i przestaniesz?
        Mogłabym, ale po co? – zaśmiała się podle. Zawinęła kosmyk długich, blond włosów na palec. – Co będę mieć w zamian?
        Musisz coś mieć, materialistko? – skrzywił się.
        Tak…poza tym nie znasz jej tak dobrze jak ja…– zawędrowała oczami na czubek drzew i z powrotem na sylwetkę bruneta. – Myślisz, że mogę ją zostawić i cały czas do niej nie pisać? Mylisz się…– pokręciła głową. – Dokuczam jej. Prawda – uśmiechnęła się lekko. – Tylko, że mam swoje powody. Przynajmniej jestem w stanie ocenić, jak się czuje i czy nie ma doła.
        Co chcesz mi przez to powiedzieć?
        Nigdy nie rozmawialiście na poważnie, prawda?
        Tylko…racz czy dwa – zagryzł wargę. – Ona niezbyt chce mi o czymkolwiek mówić. Zbywa mnie – westchnął ze zrezygnowaniem.
        Nie przejmuj się. To typowe w jej przypadku – schowała ręce do kieszeni jeansów. – Zbyt wiele przeszła…– spojrzała gdzieś w bok, by uniknąć tłumaczenia się. – Zmieniła się okropnie. Ten diabełek.
        Czyli?
        Kiedyś był wypadek.
        Ach…chyba wiem, o co chodzi…– Daniel pogrążył się w myślach. W jego głowie zarysowała się sytuacja w kawiarni. Stawiał, że blondynka ma właśnie to na myśli.
        Powiedziała Ci o tym wypadku sprzed lat?! – oczy Neeli zrobiły się niewiarygodnie duże. – Poważnie?
        Chwilkę…– machnął rękoma. – Nie jestem pewien czy myślimy o tym samym!
        Nie chodzi o Alana, jeśli o tym teraz mówisz.
        Okej, więc co? – uniósł brwi.
        Sam się jej spytaj. Rozmawiałam z nią dziś...potem gdzieś się oddaliła – zamyśliła się na moment. – Widziałam ją niedaleko rynku...robiła chyba małe zakupy – zaczęła iść tyłem. – Dogonisz ją.
        Niby jak mam to zrobić?!
        Normalnie? – zaśmiała się wrednie. – Jeśli Cię ciekawi, to zapytaj. Zrób błagalną minę i zmięknie! – machnęła ręką, kiedy odwróciła się tyłem. – Na razie!
        Daniel wpatrywał się w kierunek, w jakim udała się Neela. Chyba sobie robiła jaja! Niby jak miał się spytać? Chciałby to zrobić delikatnie, żeby rudej nie spłoszyć. Prychnął pod nosem. Skierował się do rynku. To nie było daleko, jeśli iść boczną uliczką. Natychmiast znalazł się obok parku, gdzie była wielka fontanna, a zaraz za nią rynek. Rozglądał się. Prawo – nic. Lewo – nic. Może Agatha już sobie poszła? Nie. Zauważył ją. Stała naprzeciw jakiejś gabloty sklepowej i to całkiem niedaleko niego. Rozluźnił ramiona i zebrał się na odwagę.
        Agatha! – zawołał, a czarnooka podskoczyła. Obejrzała się na niego. Wyglądała na zaskoczoną, a zarazem zmieszaną. Oho. Świetnie rozpoczął rozmowę. Naprawdę świetnie.
        Ale mnie wystraszyłeś…– uśmiechnęła się nieśmiało. – Cześć? – zaśmiała się. Czekała, aż Daniel do niej podejdzie. Ucałował jej policzek, a ona spojrzała na niego pytająco. – Stało się coś?
        Nie. Dlaczego pytasz?
        Masz dziwną minę – wyjaśniła, przyglądając się mu.
        Chodzi o to, że…– urwał, przygryzając wargę. – Agatha… Powiesz mi o jakimś wypadku, czy coś? – wypalił prosto z mostu. Dziewczyna chwilę na niego patrzyła osłupiała. Ups. Może powinien zrobić to inaczej? Pogratulował sobie w myślach.
        Wypadku? – jej głos był bez żadnego tonu. Chwilę milczała, jakby się zastanawiała o co konkretnie może chodzić. – Skąd o nim wiesz? Tylko nie mów, że od Neeli...– na jej twarzy pojawił się ogromny grymas.
        Niestety zgadłaś – uśmiechnął się głupkowato. – Mów, mów…nie krępuj się! – dodał szybko, żeby jakoś poluzować atmosferę, bo czuł na skórze, jak się zagęszcza.
        Ponowna chwila ciszy. Przyglądając się rudej można było powiedzieć, że nad czymś się zastanawia. Myślała nad tym, jak się wywinąć? A może nad tym, jak to wyjaśnić? Poprawiła swoją torbę, bo zaczęła spadać jej z ramienia. Ścisnęła siatkę i schowała ją do środka, jakby w tym momencie jej zawadzała w czymkolwiek. Jej głośne sapnięcie zapewne oznaczało, że się poddaje.
        Ukatrupię ją później – ponownie westchnęła z rezygnacją. Spojrzała na Daniela. Otworzyła usta, jakby chciała zacząć mówić, ale zaraz je zamknęła. Przyłożyła palec do warg, lekko je gładząc. Ponownie podniosła wzrok na chłopaka. – A więc…– zaczęła mówić. – Ów wypadek miał miejsce kilka lat temu. Nie pamiętam, czy trzy…czy cztery…– odwróciła oczy w innym kierunku. – Byłam młodsza i każdy by powiedział, że dzieciak...ale mi to utkwiło w pamięci bardzo dobrze. Wtedy też…– spoglądnęła na bruneta. – Pamiętasz, jak źle zareagowałam, jak palnąłeś, że się zabijesz? – spytała spokojnie, a on pokiwał głową. – Wtedy…w tym wypadku…– głos jej zadrżał. – Zginął mój dobry przyjaciel. W dodatku na moich oczach…nie znoszę tego wspomnienia – zacisnęła dłoń w pięść. – W pewnym sensie uratował mi życie. Wracałam z tatą…nie pamiętam skąd. Stracił panowanie nad kierownicą... Krzyczałam. Ostrzegałam go, żeby się nie zbliżał… Dlaczego musiał wtedy to zobaczyć? – dyskretnie obtarła policzek z pojedynczej łzy. – Wiesz co zrobił? Wjechał rowerem pod samochód i dopiero wtedy udało się nam zatrzymać. Gdyby tak się nie stało na pewno wylądowalibyśmy w tym dwu metrowym na głębokość rowie. Pewnie, gdyby nie to, mnie by dziś nie było...tak powiedziała policja i świadkowie wypadku – spojrzała na Daniela, którego zamurowało. – Co nie zmienia faktu, że jego nie ma i już nie wróci – czuła, jak bardzo chce jej się płakać. Łzy stały jej w oczach. – Ach…już mi się chce ryczeć – zaśmiała się nerwowo. – Wybacz...zawsze tak jest, kiedy mi się to przypomina.
        O rany…nie wiedziałem, że to coś tak poważnego – zakrył dłonią usta na moment. – Przepraszam, teraz mi głupio, że tak gadałem…– przytulił ją i pogłaskał po włosach. – Przykro mi, że przez moją ciekawość musiałaś wracać do tego wspomnienia…– bił się po twarzy w myślach. Brawo, geniuszu. Brawo. Czuł, że Neelę zatłucze. Podpuściła go, a przez to prawie doprowadził rudowłosą do płaczu.
        Nie szkodzi – wtuliła się w jego ramię. – Pytaj o co chcesz. Wszystko Ci powiem… Chyba nie mam nic tak specjalnego do ukrycia, ale nie słuchaj Neeli. Naprawdę jej za to palnę – zaśmiała się. – Owszem. To jest bolesne…czasu przecież nie cofnę, nieważne jakbym chciała.
        Ojej tam, ja się po prostu o Ciebie martwię, Agatha~ – odsunął ją delikatnie od siebie i zetknął ich czoła. – Nie chcę przywoływać złych wspomnień, tylko tworzyć te dobre – uśmiechnął się pokrzepiająco.
        To miłe i dziękuję – kiwnęła lekko głową. – Ale nie musisz, bo spać nie będziesz mógł – westchnęła uśmiechając się. – To je twórz. Zobaczymy ile się ich uzbiera.
        A tam! Jeszcze się w życiu wyśpię! A Ty masz być szczęśliwa~ – zanucił wesoło. – Hm…zacznę spisywać na kartce. Pierwszy będzie Lulu!
        Zazdroszczę…– jęknęła. – Mi brakuje snu…– nadęła policzek. – Póki co jestem.
        I bardzo dobrze! Spróbuję już zawsze Cię uszczęśliwiać! – puścił ją i splótł ich dłonie. – Nie wiem jeszcze jak, ale coś się wymyśli.
        Samo to, że jesteś jest wystarczającym powodem do radości – ruszyła z wolna.
        Ooo…rozklejam się – cmoknął ją w policzek.
        Przepraszam, że doprowadzam Cię do płaczu..?
        To łzy szczęścia!
        Żartuję – prychnęła śmiechem. – Aż mam ochotę Cię przytulić.
        Nie krępuj się. Możesz to robić bez pytania.
        Przez chwilę Agatha patrzyła na chłopaka błyszczącymi oczami, a później przytuliła się do niego mocno. Czuła, jak biją ich serca. Zastanawiała się, czy Daniel również zwrócił na to uwagę? A może się nie przejmował. Wtuliła się bardziej.
        Nie puszczę Cię teraz – wyszeptała.
        Ojej, od dłuższego czasu to Ty mnie tulisz a nie na odwrót – zarechotał wesoło, obejmując ją. – Radość dnia!
        Serio?
        Tak…wcześniej to tylko ja się do Ciebie kleiłem – wybuchł śmiechem. – Gdzie masz Lulu?
        Zwiał.
        O ta menda nieopierzona… Jak w niego rzucę kamieniem, to wtedy spadnie z wrażenia.
        Zabijesz go – zaśmiała się.
        To demoniczny gołąb. Przeżyje – spojrzał na nią. – A jeśli nawet, to przecież go złapiemy.
        Jak? Trzymam Ciebie, więc wolnych rąk nie mam.
        Na chwileczkę możesz puścić – uśmiechnął się. – Albo zrobimy trochę przestrzeni między nami i takie cap.
        Nie. Mówiłam, że Cię teraz nie puszczę – pokazała mu język. –Tym sposobem, zostanie z niego placek.
        To wystawię jedną nogę i na nią spadnie. Będzie żył – zachichotał. – Choć nie wiem, czemu o tym gadamy, skoro to nie jest żywe stworzenie – oblizał wargi. – Co teraz robimy?
        Stoimy tak dalej? – przechyliła głowę. Czuła na sobie gapiów, ale w pewien sposób teraz jej to pochlebiało. Co? Byli zazdrośni? Wolała zająć się sobą, niż się nimi przejmować. – Nie chce mi się ruszać.
        Tak bez niczego? Okeeej...
        Jeśli masz jakiś pomysł, to proszę, mów… Ja słucham – oparła się o jego ramię.
        Mm…mogę Cię znów pozmuszać do rumieńców~.
        Nieee…błagam tylko nie tooo…– zaczęła się wiercić.
        O tak! – złośliwie się uśmiechnął pod nosem. – Tylko, że „milady” i buzi jakoś nie działa…
        Nawet teraz nie zobaczysz. Co Ci po tym?        – Muszę wynaleźć nowy sposób! I zrobię to.
        Wyrosną Ci oczy z tyłu głowy, żeby gapić się na moją czerwoną twarz? – zaczęła się śmiać.
        Nie? – dołączył do niej. – Zacznę eksperymentować, aż w końcu się zarumienisz.
        Próbuj. Powodzenia.
        Może, jak Cię zmacam…– rozbawił się jeszcze bardziej, kiedy Agatha na niego spojrzała. – Nie. Nie będę taki – pokręcił głową. – To może jak…o! Pocałuję?
        Twoja pierwsza strategia mnie przeraża.
        Dlatego jej nie wykorzystam – powiedział z lekko nutką przewagi w głosie. – Druga nie? – spytał, bo przecież jakby nie było, nie całowali się jeszcze. To był dopiero początek ich związku.
        Tak? – zrobiła przerażoną minę.
        – „Tak” w sensie przeraża, czy nie?
        W sensie, że nie.
        Łe. Czyli się nie zarumienisz? – wyglądał na bardzo zawiedzionego.
        Haha, Ty to powiedziałeś.
        No ale co?
        Nie powiem.
        Wal prosto z mostu! Zarumienisz się, czy nie?
        Nie powiem – zaczęła chichotać, kiedy Daniel przewrócił oczami.
        Więc sam się przekonam – pocałował ją w usta na tyle pewnie, że dziewczynie aż się zrobiło głupio. Ale się wkopała! No cóż. Mogłaby stać jak wryta, ale po co? Odwzajemniła delikatnie, zanim brunet się odsunął. Przycisnął jej ciało do siebie bardziej. – No i? – spytał gdy przerwał.
        Jesteś okropny – mruknęła, gdy on przyglądał się jej zaróżowionym policzkom.
        Ale się udało! – wyszczerzył się. – Też Cię kocham.
        Ech, Ty... Teraz to na serio nigdzie nie pójdziesz.
        A jakbym chciał do łazienki? Raczej ze mną się nie udasz – zaśmiał się i ją puścił. Splótł ich palce. Zaczęli iść przed siebie. Na ironię niedaleko była toaleta publiczna.
        Nie, nie pójdę – odezwała się po krótkiej chwili. – Za żadne skarby.
        Więc mnie puść.
        Za karę będziesz cierpieć – zacisnęła dłoń, a Daniel spojrzał na jej mściwą minę, a później na ich ręce. Przełknął głośno ślinę.
        Kiedy ja nie wytrzymam.
        Cierp.
        Też mam swoje granice. Co z tego, że pęcherz się rozciąga? – zaśmiał się. – Proszę…
        To trzymaj.
        Muszę!
        Dobra…– puściła go. – Idź, ale jak wrócisz to nawet nie licz na trzymanie za ręce, a o przytulaniu pomarzysz! – uśmiechnęła się złowrogo.
        Nieee! – przytulił się do niej. – Jakoś wytrzymam.
        Chciałeś, to idź – zaśmiała się.
        Odechciało mi się.
        Nie wierzę Ci – pstryknęła go w nos. Wyrwała się i zrobiła kilka kroków w przód.
        Naprawdę! – ruszył za nią. – Tylko przytuuuul! Proszę.
        Rudowłosa zatrzymała się. Powstrzymała od śmiechu, co Daniel zauważył, bo ściągnął wargi, tak jak zawsze, gdy się fochał. Podeszła do niego. Pokręciła głową i przytuliła do siebie, a on jakby przyrósł.
        Zadowolony?
        Tak! Od razu lepiej! – spojrzał na jej twarz z uśmiechem.
        A teraz…– puściła go i lekko odepchnęła. – Won do łazienki – kiwnęła głową w kierunku toalety.
        A więc…odchodzę…bo mnie tu nie kochają…a sedes wzywa – odchodził, jakby padał deszcz, a w tle zaczęła grać smutna melodyjka na skrzypcach. Tak, jak to jest we większości telenowel. Zniknął za drzwiami budynku. Nie minęła chwila, jak wrócił.
        Już? – spytała. – Przy okazji wybacz mi, że Cię kocham i zależy mi na Twoim zdrowiu – prychnęła z wielkim fochem. Siedząc na murku odwróciła się tyłem. Wzdrygnęła lekko, gdy Daniel przytulił się do jej pleców.
        Wybaczam. Też Cię kocham – cmoknął ją w policzek. – Nie fochaj się. Wiesz, że tego nienawidzę…nie chciałem, żeby było Ci smutno…– patrzył na nią błagalnie.
        Huh? Serio? A odstawiałeś taki teatrzyk… Nie wierzę Ci – przywdziała się w minę obrażonej panienki, która lubiła jak się ludzie przed nią płaszczą.
        Nie! Błagam! Uwierz mi! – załkał. – Mam paść przed Tobą na kolana?
        Agatha patrzyła na niego uważnie. Było po niej widać, jak bardzo ma ochotę zacząć się śmiać do rozpuku. Wiatr rozwiał jej włosy, a słońce wyjrzało zza chmur rozświetlając jej oczy. Daniel zauważył wtedy, że tęczówki lekko się mieszają. Złoto z brązem, a brąz z czernią. Nie mógłby tego dostrzec w normalnym świetle. Ona nie odrywała spojrzenia, aż w końcu wykrzywiła usta i wypuściła powietrze ze świstem.
        A co masz na swoje usprawiedliwienie? – jej głos był naprawdę olewający. Jednak chłopak wiedział, że grała zupełnie jak aktorka. Zaśmiała się. – Nie jestem zła – objęła go. – Tylko mi więcej nie rób scenek a’la samotny książę z bajki.
        Może i jestem księciem z bajki, ale na pewno nie samotnym! – przytulił się z westchnięciem. – Już mam swoją księżniczkę~.
        Ej! – zrobiła się automatycznie czerwona. – Żadną księżniczkę! Powiedziałam tylko, jak to wyglądało.
        Shh…– przyłożył palec do ust. – To był teatralny występ – odchrząknął. – Mam zostać przy milady? Ok.
        Poruszające…aktorzyno – zaśmiała się. – I nie! Nie mów tak!
        Mam tak wiele talentów – uniósł dumnie głowę. – To jak mam Cię nazywać, żeby Ci pasowało? – uśmiechnął się.
        Zgłoś się gdzieś. Do „Mam talent” na przykład… Po imieniu?
        A kurde, zgłoszę! Żebyś wiedziała! – zaśmiał się cicho. – Nie. To już nie ma TEJ MOCY.
        Chcę to widzieć~! – zawołała. – Tak. Przeklętej, szatańskiej mocy! Odejdź mi z tym!
        A wyślesz na mnie sms-a? – spytał przez śmiech. – A ja tę moc bardzo lubię.
        Wyślę. Nawet sto – oswobodziła się i wstała. Poprawiła swoją torbę, która cały czas ciążyła jej na ramieniu. – A ja nie. Jest potworna – spojrzała na Daniela, który nadal siedział na murku.
        Haha, zbankrutujesz przeze mnie – powoli się podniósł. – Słooodka~ – zanucił tuż nad głową Agathy, więc przeszły ją dreszcze.
        I tak nie mam co robić z nadmiarem pieniędzy na koncie – wzruszyła ramionami. – Nie, nie i nie – dźgnęła go pod żebro.
        Chciałbym tak mieć…ale serio bieda – uśmiechnął się dziecinnie. Ucałował jej palec. – Tak, tak i tak! – złapał jej dłoń.
        Jak wydajesz na byle co – przyglądała się mu przez moment. – W sumie…nie mam co robić z tymi pieniędzmi. Sms-y za darmo. Minuty też. Na neta mam dodatkowe konto. Jak tu wydać? – zmarszczyła nos, robiąc przy tym zabawną minę.
        Gry i żarcie to nie jest byle co! – prychnął. – Kurde…za dobrze masz.
        A tam za dobrze – nieznacznie przygryzła policzek. – To też ma swoje limity – spojrzała na niego, kiedy obok niej szedł. – Za to mogę wydawać kieszonkowe na lizaki truskawkowe – uśmiechnęła się dumnie.
        Ty masz nawet kieszonkowe?! – zdziwił się. – Koniec! Przeprowadzam się do Ciebie! – powiedział stanowczo.
        Jest, choć niewielkie. Przeważnie mi je ucinają, kiedy niby coś przeskrobię – pokręciła delikatnie głową. – Mam Ci już zacząć grzać miejsce pod moim łóżkiem?
        Przyniosę własny materac! Ha!
        Mam w pokoju jeszcze kanapę, więc nie trzeba.
        A czy po pierwsze: zmieszczę się pod Twoim łóżkiem? – zatrzymał się na przejściu dla pieszych. – Dwa: kanapa jest w Twoim pokoju?
        Mój pokój jest duży, więc jest.
        Pokiwał głową zadowolony. Ruda przyglądała się mu. On tak na serio? Nie sądziła, żeby naprawdę miał się wprowadzić. Jak zawsze mówili w żartach, ale kto wie? Może kiedyś mogliby zamieszkać razem... Skrzywiła się. Co to za dziecinne mrzonki? Spojrzała na czarnookiego. Krążyła wzrokiem po jego sylwetce, kiedy tak szedł obok i rozglądał się po okolicy. Zupełnie, jakby był tu pierwszy raz. Zastanawiała się, co taka dziewczyna jak o n a robi przy takim chłopaku jak o n? Wiedziała, że Daniel jest wyjątkowy. Nie tylko dla niej. W jego otoczeniu i w oczach ludzi, jakich znał. Nie miała pojęcia, skąd ta pewność. Po prostu czuła to. Intuicja jej nie myliła. Nigdy. Mogłaby zapytać, jak jest, ale po co? Nie lubiła. Pytanie się o czyjeś życie nie było w jej stylu. Dociekała tylko wtedy, kiedy komuś było z jakiegoś powodu przykro lub miał problemy. Nie potrafiła po prostu zignorować smutnych osób. Przyglądanie się, jak ktoś cierpi było równie bolesne, jak samemu bycie pogrążonym w rozpaczy. Uśmiechnęła się do siebie. Dlaczego myślała o takich rzeczach? Przecież na dany moment była taka szczęśliwa. Wiedziała. Bała się jednocześnie.
        Ruszyli przez przejście. Skręcili w wąską uliczkę. Nad ich głowami niebo mieniło się na różowo-żółto od zachodu słońca. Trwała cisza. Rudowłosa od czasu do czasu czuła na sobie spojrzenie Daniela. Nie odezwała się, choć wiedziała, że na to czekał. Błądziła nadal we własnych myślach. Spojrzała w stronę sklepowej gabloty. Odbijające się postacie ludzi, jacy ich mijali były zupełnie obce. Niektórzy obojętni. Inni pędzący za własnym szczęściem. Jeszcze inni patrzący ze wzgardą lub przychylnością na wszystko i wszystkich.
        Szli dalej. Przeszli małą aleją i skręcili za obuwniczym. Z daleka widniały piętrzące się ponad budynki drzewa. Blok, w którym mieszkała ruda. Cisza przerywana nieznacznymi szmerami.
        Dziewczyna jakby zwolniła. Patrzyła na cały ten obraz i chciała zawrócić. Nie wiedziała dlaczego. Tak po prostu chciała to zrobić. Nie lubiła tej monotonii, która często towarzyszyła smutnym drzewom. Ich szara kora przyprawiała ją o dreszcze. Szczególnie zimą, kiedy śnieg pokrywał wszystko dookoła. Przechodząc obok, mogło się odnieść wrażenie, że patrzy się na żywą, czarno-białą fotografię. Czarnooka przygryzła lekko wargę. Zaraz przeszło jej przez myśl, że ponownie tak robi. A miała przestać, bo znów będzie mieć zranienia! Sapnęła ciężko i zwiesiła głowę. Zaczęła pomału rozmyślać nad swoim dzieciństwem i tym, jak sobie nie radzi. Patrzyła na park. Już nie rosła tam ta wielka grusza, która przywoływała tyle wspomnień. Dlaczego ją wycięli? Agatha myślała o zmianach. O Kate. O każdym głupim i ważnym zdarzeniu, jakie doprowadziło ją do tego, co było teraz. Ponownie wbiła spojrzenie w chodnik, całkowicie odpływając do swojego świata. Po chwili poczuła lekkie szarpnięcie, więc minimalnie wzdrygnęła.
        Agatha? – głos bruneta rozbrzmiał w jej uszach. Złapał mocniej jej rękę, a ona odruchowo delikatnie zacisnęła palce na jego dłoni.
        Tak? – podniosła na niego wzrok.
        Zamyśliłaś się? – uśmiechnął się lekko. – Mówiłem do Ciebie, ale gapiłaś się w ziemię z taką poważną miną.
        Ach…– przymknęła oczy i pokręciła głową. – Może trochę. To było coś ważnego? Wybacz.
        Nie, niespecjalnie – wzruszył ramionami. – Powoli się ściemnia. Zastanawiam się, czy dostanę opierdziel w domu.
        Idziesz do siebie?
        Hm? Nie – pogładził jej włosy. – Tylko zrobiłem się głodny.
        Mnie nie jedz – odsunęła się.
        Liczyłem, że powiesz: „Proszę, usiądź, zaraz przyniosę Ci mięsko” – zarechotał, patrząc na nią.
        No dobra – odchrząknęła. – „Proszę, usiądź, zaraz przyniosę Ci mięsko” – zarecytowała te słowa z wielką łaską, a po chwili oboje zaczęli się śmiać.
        Dziękuję, nie trzeba.
        Teraz to nie trzeba!
        Nie chcę Cię wykorzystywać, a Ty co? – spojrzał na nią jakby oburzony. Zerknął przed siebie. Ujrzał park w całej okazałości. Byli już tak blisko. Zastanawiał się, czy tutaj się rozejdą tego dnia? Wcale tego nie chciał.
        Przecież nigdy mnie nie wykorzystujesz – pokręciła głową. – Tylko ja Ciebie.
        Nastała kilku sekundowa cisza.
        Oho, fajnych rzeczy się dowiaduję – Daniel zaśmiał się głośno. – Niby kiedy mnie wykorzystujesz?
        – Ee…w różnych sytuacjach – ruda uśmiechnęła się dziecinnie.
        Przykładowo? – zatrzymał się. Zaczął tupać nogą. – Ciekaw jestem.
        Teraz mi nic do głowy nie przychodzi – zrobiła niewinną minę i skuliła się na ławce.
        Oj no…już nie dramatyzuj – przysiadł się obok i pogłaskał ją po głowie. – Już nie musisz mówić.
        Dobrze.
        Nie chcę Cię do niczego zmuszać.
        Dzięki za wyrozumiałość, milordzie – zachichotała.
        Odpłacasz mi się tym samym, milady? – zawtórował jej.
        Tak, milordzie.
        Jak dużo uprzejmości, milady.
        Dość, bo aż się mi niedobrze robi – machnęła ręką.
        Ciekawe, czy można od tego dostać oczopląsu…– spojrzał w górę na pnące się nad nimi konary drzew. Niebo ciemniało co raz bardziej i pojawiały się gwiazdy. Wieczór był w miarę chłodny, ale nadal ciepły.
        Znów byś patrzył tam gdzie nie powinieneś?
        Oj, przepraszam… Jak chcesz mogę mówić odwrócony tyłem do Ciebie – uśmiechnął się, ale bardziej to wyglądało jak grymas.
        Obejdzie się.
        To nie marudź.
        Nie marudzę.
        Ale mnie oskarżasz.
        Wybacz?
        Przecież Cię nie gwałcę wzrokiem, no weź…– mruknął z wielkim fochem. Słyszał jej śmiech. Spojrzał na nią. Wyciągną rękę w jej stronę, a ona chwyciła jego palce. – Masz drobne dłonie.
        Słyszałeś się? – patrzyła na niego zdziwiona.
        No co?
        – Nie mam małych dłoni.
        Jak dla mnie są drobne...a już na pewno mniejsze od moich! – powiedział stanowczo. – Nie waż się przeczyć.
        Ale Ty jesteś…
        Fajny?
        Też, ale teraz miałam co innego na myśli.
        Super?
        Coś innego.
        Podpowiedz.
        Nie. Podrażnię się z Tobą – zaśmiała się wrednie.
        Ech…podłaś Ty.
        Ty bez przerwy tak robisz.
        Nieprawda! To ja jestem ten wiecznie nic nie wiedzący…– zrobił minę zbitego psa.
        Robi mi się smutno, jak tak gadasz.
        Nie może być! – lekko się zerwał. – Chcesz cukierka? Kwiatka? Tula? – przyglądał się jej twarzy. – P-przyznania się do winy?
        Wszystko?
        Ee…popełniłem błąd? – powiedział z lekkim grymasem. – Nie mam ani cukierka, ani kwiatka, więc mogę tylko dać buzi i przytulić – ucałował jej policzek i przytulił do siebie. – Lepiej?
        Tak – wtuliła się w niego. – Możemy tak na chwilę zostać? – podniosła głowę, by na niego patrzeć.
        Jasne.
        Agatha opuściła łebek. Chłopak gładził jej włosy nadal ją obejmując. Nie przyznała mu tego, ale czuła się jak zwierzaczek. Ewentualnie jak mała dziewczynka, której spadł lizak na chodnik i teraz trzeba ją pocieszyć. Czuła się z tym lekko komicznie.
        Wiatr wprawiał liście w cichy i delikatny szelest. Mrok spowijał wszystko co raz bardziej. W oddali słychać było krzyki dzieciaków z osiedla i kwakanie kaczek przeplatane skromnym szumem stawu. Tak spokojnie.
        Rudowłosa zamknęła oczy. Dlaczego wcześniej tak nie mogli? Dlaczego wcześniej wypierała się tego, że go kocha? Dlaczego ta myśl tak bardzo ją denerwowała? Nie mogła sobie zrozumieć. Pomyślała, że jako przyjaciele było im dobrze, ale teraz jest jeszcze lepiej. Głupio było to przyznać, ale Neela miała rację. Uśmiech namalował się na jej twarzy. Podniosła głowę.
        Wiesz? – poprawiła swoją pozycję tak, by siedzieć bokiem do bruneta. Wyciągnęła nogi, opierając się o jego uda. Daniel czekał, aż dokończy. – Kocham Cię.
        Wiem – założył kosmyk włosów za jej ucho, uśmiechając się. – Ja Ciebie też.
        Ciekawe czemu, wcześniej to było takie dla nas…nierealne – pokręciła głową z dezaprobatą. – Oby nas te chamki wszystkie nie przyłapały nigdy. Nie chcę im mówić.
        Nie dowiedzą się.
        Mam nadzieję.
        Czekaj…– sięgnął do kieszeni. – Chyba dobijają się z domu...– wyją telefon i zerknął na wyświetlacz. Odrzucił połączenie. Z westchnieniem zaczął stukać sms-a.
        Będziesz szedł do siebie?
        Muszę – spojrzał na nią ze smutkiem. – Zobaczymy się jutro…a jeśli nie to na pewno będziemy pisać. Napiszę nawet jeśli miałbym prowadzić monolog – westchnął. – Będzie? – spytał z uśmiechem.
        Tak – kiwnęła głową. Wstała, żeby już chłopaka nie zatrzymywać. Wolała, żeby nie robił sobie jakiś dziwnych sytuacji domowych. Na przykład takich jakie ona ma.
        Napiszę, jak będę już w domu – miał zamiar ucałować ją w policzek, ale zmienił zdanie i wybrał usta. Później cmoknął czoło, po czym patrzył się przez moment na jej twarz. Pogładził jej włosy. – Do zobaczenia – niemal szepnął, a Agatha skinęła głową.
        Dziewczyna obejrzała się za Danielem, kiedy ją wyminął. Tak bardzo nie chciała, żeby szedł… Mogłaby nawet spać z nim na tej ławce, byleby się nie rozstawać. Odetchnęła. Co za głupia myśl. Sprzątnęłaby ich policja albo straż miejska.
        Uważaj na siebie! – ruda zawołała jeszcze za nim, a on wystawił kciuk w górę, który ledwo dostrzegła przez mrok.
        Postanowiła się wycofać do siebie. Jej rodzice mogli czasem już zamknąć jej mieszkanie. Nie uśmiechało jej się spać przed drzwiami. W miarę żwawymi krokami dotarła do bloku. Weszła do środka i zmierzyła do mieszkania. Na jej szczęście było otwarte.
        Gdy przeszła przez drzwi zaskoczyła ją cisza. Zajrzała do salonu. Jej tata oglądał telewizję, a mama drzemała na kanapie. Czy to był jeden z tych wyjątkowych dni, kiedy się nie kłócili? Odetchnęła. Chociaż chwila spokoju. Powędrowała do siebie. Zebrała rzeczy i poszła się kąpać. Następnego dnia musiała iść do szkoły. Znowu. Tak bardzo jej się nie chciało. Nie polubiła swojej szkoły. Na początku myślała, że to dobry wybór. Po tych kilku tygodniach magiczna aura budynku znikała i wychodziły zmory. Westchnęła. Będzie musiała jakoś to znieść. Zanim wyszła do łazienki zatrzymał ją telefon. Spojrzała na ekran. Neela... Agatha przewróciła oczami.

        NEELA: Rozmawiałaś z Danielem dziś troszkę na poważnie?
        AGATHA: Tak. Dzięki, że się wygadałaś za mnie o moich problemach z przeszłości.
        NEELA: Przepraszam? Chcę tylko, żeby nie pierdzielił w razie czego głupot... Wiesz, że nie znoszę, jak ktoś sprawia, że jesteś smutna.
        AGATHA: Wiem, wiem... Tylko czasem przesadzasz. Nie musiał wiedzieć o Casperze. Myślałam, że masz świadomość tego, jak bardzo nie lubię o tym mówić.
        NEELA: Nie zapomniałam o tym ani na chwilkę! Myślałam, że jesteście przyjaciółmi, więc wie... Okazało się, że nic nie wie! W dodatku go zbywasz. Chcesz go wypłoszyć? Nie rób mu tego. Zaufaj mu. Intuicja mówi mi, że jest tego wart. Powiedz mu o wszystkim.
        AGATHA: Jakie znów wypłoszyć? =.=' Nie. Póki co boję się cokolwiek powiedzieć... Pewnie bardziej by się wystraszył, słysząc ile mam problemów i jak ciężko mi to jest dźwigać. Po co o tym wspominać? Przyjdzie na to czas. Dlatego lepiej nie mów mu już nic. Jasne? O Dereku tym bardziej nie waż się wspominać, bo Cię powieszę! Zrozumiano?
        NEELA: Jak sobie życzysz o.o
        AGATHA: Jej, jak potulnie XD
        NEELA: Co takie zdziwko? XD Też mi się zdarza. Poza tym...kiedy w końcu się zejdziecie?

        Tak myślała, że przyjaciółka o to zapyta. No, gdzieżby przestała o to zabiegać, prawda? Rudowłosa nie mogła się przyznać do niczego, a więc pozostało jej kłamstwo, choć tak bardzo nie cierpiała oszukiwać.

        AGATHA: NIGDY.
        NEELA: No weź! Dlaczego nie? D: Nie pokażę Ci mojej rozmowy z Danielem! >D
        AGATHA: To Twoja sprawa..? O-o Po co miałabym czytać co z nim piszesz? .u.'
        NEELA: Nie chcesz widzieć jego super reakcji na Twoją opowieść? XD
        AGATHA: Widziałam już ją, kiedy mu wszystko powiedziałam, więc spadaj i mnie nie kuś... Bo w łeb! >D
        NEELA: Ale tak na pewno nie było! Patrz:
DANIEL: DZIĘKI.
NEELA: Za co? O.o'
DANIEL: Chodzi mi o popołudnie.
NEELA: Ach...dowiedziałeś się? :3 Mam nadzieję, że nie byłeś w zbyt dużym szoku.
DANIEL: Tak. Serio? Za późno mi to mówisz XD
NEELA: Widzisz? ^ ^ Och... Mam tylko nadzieję, że wypaliłeś jak idiota.
DANIEL: Tu też za późno XD'
NEELA: . . . GRATULACJE X'D”

        Agatha czytała wszystko. Spojrzała w sufit. Tak. Brawo dla ich obojga. Jeśli się tak zastanowić to Neela kiedyś też tak wypaliła bez namysłu, a później żałowała swoich słów. Miała podobny wyraz twarzy. Ruda nie rozumiała, co było takiego dziwnego w tym, że miała jakąś przykrą przeszłość? Neela również miała przykre wspomnienia... A mimo wszystko patrzyła na brązowooką z podziwem. Agatha spojrzała za okno. Padał deszcz. Czy Daniel miał jakieś zdarzenie, które było dla niego tak bolesne?

        AGATHA: Jesteście głupkami. Oboje XD
        NEELA: WIEM 8D
        AGATHA: Idę się kąpać, więc kończę :3 Pa~ <3
        NEELA: Pa, pa ^ ^

        Wstała z krzesła i udała się do łazienki. Uśmiechnęła się do siebie, kiedy zanurzyła się w wodzie. Czy takie dni mogłyby być częściej? Chciała tego.

        Po powrocie z kąpieli zerknęła na telefon. Miała wiadomość od Daniela. Odetchnęła. Już się bała, że nie trafił do swojego domu. Jej spojrzenie znów zawędrowało za okno. Tak bardzo przewrażliwiona.

~*~

Mam wrażenie, że święta były kilka miesięcy tumu :D Mam plan, że ferie razem z Lalką poświęcę pisaniu- będą za 2 tygodnie ;-; Cóż dużo mówić... Mam nadzieję, że Scena wam się podobała. Ej-dzi musisz poczekać jeszcze chwile na Jacka >:D 

6 komentarzy:

  1. Przez prawie cały rozdział utrzymywały się w moich oczach dziwne łzy, jakby szczęścia, czy smutku? : o Nie umiem tego zinterpretować. Dostałam piękno w jednym kawałku. Myślałam, że przeniosłam się do świata za moimi powiekami. To niesamowite, że taka więź może istnieć miedzy dwojgiem ludzi... Czytać taki dialog z efektami... ;) Śmieję się, gdy czytam... Z drugiej strony smutek był, lecz można nakryć go nowymi wspomnieniami i tego powinno się trzymać. Świat się zmienia, ale coś jest zapisane w naszych gwiazdach. Każdy powołany jest do czegoś innego, tyle że musi być gotowy, by spełnić swoje zadanie. Nie rozumiem niektórych wypadków, lecz powinniśmy być za siebie odpowiedzialni i cieszyć się tym co mamy. Czasem przetwarza się to w - cieszyć się tym co moglibyśmy mieć. Marzenia...
    "Nie chcę przywoływać złych wspomnień, tylko tworzyć te dobre..." - (: do mnie te słowa dotarły!
    Ostatnio słyszę:
    - Kąp się jak księżniczka, prysznic cały twój! - a ktoś uparci twierdzi:
    - nie jestem księżniczką! - xD
    Ludzie dostrzegają w nas coś zupełnie innego, niż sami o sobie wiemy, wydaje nam się wtedy, że patrzą przez jakiś pryzmat, który zniekształca im naszą osobę. :) Jesteśmy uparci, że w nas nie ma za dużo pozytywów, godnych podziwu, czy chęci wzorowania, etc. Jesteśmy takimi zawadzidełkami... Spójrzmy na to, że dużo osób tak się może określić. :D
    Miałam przeczucie, że coś się pojawi. Wpisałam i... : o
    Będę płakać, śmiać się i tańczyć...
    Wir nas wciągnął. Pół roku temu ubieraliśmy choinkę...
    Tęsknie za Jackiem. Ale "AandD" - to taki duuuży bonus na jeszcze większy uśmiech! :D
    ...
    Mam ochotę wyściskać wszystkich!
    Ps. Uwielbiam stawiać trzy kropki na końcu. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sniff...Chcesz chusteczkę?
      Dziękuję Ci za te miłe słowa <3
      Ojej, jaka intuicja XD Ja tak patrzę i zniknęło się na chwilkę, a Ty już nastukałaś nowe dwa rozdziały, które muszę przeczytać jak najszybciej.
      "AandD"... Na początku nie skapczyłam o co chodzi i myślę sobie co to za kod XD
      Niah, niah :3

      Usuń
    2. Od Ciebie chcę! *-*
      Weny nikt sprawiedliwie nie rozdaje i jeszcze narzekamy, na ich znikomą ilość...
      Mam jakich śmieszny weekend. Cieszę się wszystkim. xD
      Bądźmy płodni!

      Usuń
    3. Więc proszę bardzo *^*
      Właśnie wiem... Ostatnio mam pragnienie pisać, ale nie mogę się do tego zebrać. Wszystko takie pogmatwane. Moje opko fantasy płacze z rozpaczy nad ilością pomysłów, których nie mogę realizować z powodu małej ilości czasu.
      Ach tak? Niechaj Ci Bóg w dzieciach wynagrodzi~.

      Usuń
  2. Ojejku...
    Tyle się działo.
    Zacznę od tego że zmieniłam podejście do Neeli. Jest jednak całkiem miła.
    Agqtha i Daniel tacy awwwww... Ten koleś mnie rozbraja tymi tekstami. Sedes xD
    Hej!! Ja też chcę Jacka! D:
    Czekam na dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo interesujący rozdział ;****
    Trafiłam tu przypadkowo przez spis bloggerowy i nie żałuję.
    Wpadłabyś do mnie ?--->noc-pogardy.blogspot.com
    Dopiero zaczynam i chciałabym znać twoje zdanie ;**

    OdpowiedzUsuń