V
Neela
szła ulicą nie patrząc w ogóle przed siebie. To był jej ulubiony
zwyczaj. Wolała przyglądać się swoim butom. Trącała ludzi i
nawet na nich nie patrzyła. Obojętnie podążała w obranym
kierunku. Podniosła wzrok dopiero wtedy, kiedy mignęła obok niej
znajoma sylwetka.
– Daniel?
– powiedziała zdziwionym tonem. – Co robisz w tej okolicy? –
uniosła brwi. Wydawało jej się, że brunet właśnie przeszedł
przez bramę cmentarza.
– Och,
Neela. Cześć – ku jej zaskoczeniu był bardzo opanowany. –
Mógłbym zapytać Ciebie o to samo.
– Mieszkam
niedaleko – wyjaśniła.
– Rozumiem…–
ziewnął. – Wiesz co..? – spojrzał na nią lekko mrużąc oczy.
– Mogłabyś dać Agacie spokój?
– Nie.
– Nie
ma nie! Nie chodzi mi o samo to, żebyś przestała z nią rozmawiać.
W żadnym wypadku – podrapał się w kark. – Nie odbieraj tego
tak…– westchnął. – Chcę po prostu, żebyś jej nie groziła.
To już przegięcie.
– Skąd
o tym wiesz?
– Byłem
z nią wczoraj.
– Hoho~!
– zawyła zachwycona.
– Przestań!
– machnął ręką, czując, że się trochę czerwieni. –
Zrobisz to dla mnie i przestaniesz?
– Mogłabym,
ale po co? – zaśmiała się podle. Zawinęła kosmyk długich,
blond włosów na palec. – Co będę mieć w zamian?
– Musisz
coś mieć, materialistko? – skrzywił się.
– Tak…poza
tym nie znasz jej tak dobrze jak ja…– zawędrowała oczami na
czubek drzew i z powrotem na sylwetkę bruneta. – Myślisz, że
mogę ją zostawić i cały czas do niej nie pisać? Mylisz się…–
pokręciła głową. – Dokuczam jej. Prawda – uśmiechnęła się
lekko. – Tylko, że mam swoje powody. Przynajmniej jestem w stanie
ocenić, jak się czuje i czy nie ma doła.
– Co
chcesz mi przez to powiedzieć?
– Nigdy
nie rozmawialiście na poważnie, prawda?
– Tylko…racz
czy dwa – zagryzł wargę. – Ona niezbyt chce mi o czymkolwiek
mówić. Zbywa mnie – westchnął ze zrezygnowaniem.
– Nie
przejmuj się. To typowe w jej przypadku – schowała ręce do
kieszeni jeansów. – Zbyt wiele przeszła…– spojrzała gdzieś
w bok, by uniknąć tłumaczenia się. – Zmieniła się okropnie.
Ten diabełek.
– Czyli?
– Kiedyś
był wypadek.
– Ach…chyba
wiem, o co chodzi…– Daniel pogrążył się w myślach. W jego
głowie zarysowała się sytuacja w kawiarni. Stawiał, że blondynka
ma właśnie to na myśli.
– Powiedziała
Ci o tym wypadku sprzed lat?! – oczy Neeli zrobiły się
niewiarygodnie duże. – Poważnie?
– Chwilkę…–
machnął rękoma. – Nie jestem pewien czy myślimy o tym samym!
– Nie
chodzi o Alana, jeśli o tym teraz mówisz.
– Okej,
więc co? – uniósł brwi.
– Sam
się jej spytaj. Rozmawiałam z nią dziś...potem gdzieś się
oddaliła – zamyśliła się na moment. – Widziałam ją
niedaleko rynku...robiła chyba małe zakupy – zaczęła iść
tyłem. – Dogonisz ją.
– Niby
jak mam to zrobić?!
– Normalnie?
– zaśmiała się wrednie. – Jeśli Cię ciekawi, to zapytaj.
Zrób błagalną minę i zmięknie! – machnęła ręką, kiedy
odwróciła się tyłem. – Na razie!
Daniel
wpatrywał się w kierunek, w jakim udała się Neela. Chyba sobie
robiła jaja! Niby jak miał się spytać? Chciałby to zrobić
delikatnie, żeby rudej nie spłoszyć. Prychnął pod nosem.
Skierował się do rynku. To nie było daleko, jeśli iść boczną
uliczką. Natychmiast znalazł się obok parku, gdzie była wielka
fontanna, a zaraz za nią rynek. Rozglądał się. Prawo – nic.
Lewo – nic. Może Agatha już sobie poszła? Nie. Zauważył ją.
Stała naprzeciw jakiejś gabloty sklepowej i to całkiem niedaleko
niego. Rozluźnił ramiona i zebrał się na odwagę.
– Agatha!
– zawołał, a czarnooka podskoczyła. Obejrzała się na niego.
Wyglądała na zaskoczoną, a zarazem zmieszaną. Oho. Świetnie
rozpoczął rozmowę. Naprawdę świetnie.
– Ale
mnie wystraszyłeś…– uśmiechnęła się nieśmiało. – Cześć?
– zaśmiała się. Czekała, aż Daniel do niej podejdzie. Ucałował
jej policzek, a ona spojrzała na niego pytająco. – Stało się
coś?
– Nie.
Dlaczego pytasz?
– Masz
dziwną minę – wyjaśniła, przyglądając się mu.
– Chodzi
o to, że…– urwał, przygryzając wargę. – Agatha… Powiesz
mi o jakimś wypadku, czy coś? – wypalił prosto z mostu.
Dziewczyna chwilę na niego patrzyła osłupiała. Ups. Może
powinien zrobić to inaczej? Pogratulował sobie w myślach.
– Wypadku?
– jej głos był bez żadnego tonu. Chwilę milczała, jakby się
zastanawiała o co konkretnie może chodzić. – Skąd o nim wiesz?
Tylko nie mów, że od Neeli...– na jej twarzy pojawił się
ogromny grymas.
– Niestety
zgadłaś – uśmiechnął się głupkowato. – Mów, mów…nie
krępuj się! – dodał szybko, żeby jakoś poluzować atmosferę,
bo czuł na skórze, jak się zagęszcza.
Ponowna
chwila ciszy. Przyglądając się rudej można było powiedzieć, że
nad czymś się zastanawia. Myślała nad tym, jak się wywinąć? A
może nad tym, jak to wyjaśnić? Poprawiła swoją torbę, bo
zaczęła spadać jej z ramienia. Ścisnęła siatkę i schowała ją
do środka, jakby w tym momencie jej zawadzała w czymkolwiek. Jej
głośne sapnięcie zapewne oznaczało, że się poddaje.
– Ukatrupię
ją później – ponownie westchnęła z rezygnacją. Spojrzała na
Daniela. Otworzyła usta, jakby chciała zacząć mówić, ale zaraz
je zamknęła. Przyłożyła palec do warg, lekko je gładząc.
Ponownie podniosła wzrok na chłopaka. – A więc…– zaczęła
mówić. – Ów wypadek miał miejsce kilka lat temu. Nie pamiętam,
czy trzy…czy cztery…– odwróciła oczy w innym kierunku. –
Byłam młodsza i każdy by powiedział, że dzieciak...ale mi to
utkwiło w pamięci bardzo dobrze. Wtedy też…– spoglądnęła na
bruneta. – Pamiętasz, jak źle zareagowałam, jak palnąłeś, że
się zabijesz? – spytała spokojnie, a on pokiwał głową. –
Wtedy…w tym wypadku…– głos jej zadrżał. – Zginął mój
dobry przyjaciel. W dodatku na moich oczach…nie znoszę tego
wspomnienia – zacisnęła dłoń w pięść. – W pewnym sensie
uratował mi życie. Wracałam z tatą…nie pamiętam skąd. Stracił
panowanie nad kierownicą... Krzyczałam. Ostrzegałam go, żeby się
nie zbliżał… Dlaczego musiał wtedy to zobaczyć? – dyskretnie
obtarła policzek z pojedynczej łzy. – Wiesz co zrobił? Wjechał
rowerem pod samochód i dopiero wtedy udało się nam zatrzymać.
Gdyby tak się nie stało na pewno wylądowalibyśmy w tym dwu
metrowym na głębokość rowie. Pewnie, gdyby nie to, mnie by dziś
nie było...tak powiedziała policja i świadkowie wypadku –
spojrzała na Daniela, którego zamurowało. – Co nie zmienia
faktu, że jego nie ma i już nie wróci – czuła, jak bardzo chce
jej się płakać. Łzy stały jej w oczach. – Ach…już mi się
chce ryczeć – zaśmiała się nerwowo. – Wybacz...zawsze tak
jest, kiedy mi się to przypomina.
– O
rany…nie wiedziałem, że to coś tak poważnego – zakrył dłonią
usta na moment. – Przepraszam, teraz mi głupio, że tak gadałem…–
przytulił ją i pogłaskał po włosach. – Przykro mi, że przez
moją ciekawość musiałaś wracać do tego wspomnienia…– bił
się po twarzy w myślach. Brawo, geniuszu. Brawo. Czuł, że Neelę
zatłucze. Podpuściła go, a przez to prawie doprowadził rudowłosą
do płaczu.
– Nie
szkodzi – wtuliła się w jego ramię. – Pytaj o co chcesz.
Wszystko Ci powiem… Chyba nie mam nic tak specjalnego do ukrycia,
ale nie słuchaj Neeli. Naprawdę jej za to palnę – zaśmiała
się. – Owszem. To jest bolesne…czasu przecież nie cofnę,
nieważne jakbym chciała.
– Ojej
tam, ja się po prostu o Ciebie martwię, Agatha~ – odsunął ją
delikatnie od siebie i zetknął ich czoła. – Nie chcę
przywoływać złych wspomnień, tylko tworzyć te dobre –
uśmiechnął się pokrzepiająco.
– To
miłe i dziękuję – kiwnęła lekko głową. – Ale nie musisz,
bo spać nie będziesz mógł – westchnęła uśmiechając się. –
To je twórz. Zobaczymy ile się ich uzbiera.
– A
tam! Jeszcze się w życiu wyśpię! A Ty masz być szczęśliwa~ –
zanucił wesoło. – Hm…zacznę spisywać na kartce. Pierwszy
będzie Lulu!
– Zazdroszczę…–
jęknęła. – Mi brakuje snu…– nadęła policzek. – Póki co
jestem.
– I
bardzo dobrze! Spróbuję już zawsze Cię uszczęśliwiać! –
puścił ją i splótł ich dłonie. – Nie wiem jeszcze jak, ale
coś się wymyśli.
– Samo
to, że jesteś jest wystarczającym powodem do radości – ruszyła
z wolna.
– Ooo…rozklejam
się – cmoknął ją w policzek.
– Przepraszam,
że doprowadzam Cię do płaczu..?
– To
łzy szczęścia!
– Żartuję
– prychnęła śmiechem. – Aż mam ochotę Cię przytulić.
– Nie
krępuj się. Możesz to robić bez pytania.
Przez
chwilę Agatha patrzyła na chłopaka błyszczącymi oczami, a
później przytuliła się do niego mocno. Czuła, jak biją ich
serca. Zastanawiała się, czy Daniel również zwrócił na to
uwagę? A może się nie przejmował. Wtuliła się bardziej.
– Nie
puszczę Cię teraz – wyszeptała.
– Ojej,
od dłuższego czasu to Ty mnie tulisz a nie na odwrót –
zarechotał wesoło, obejmując ją. – Radość dnia!
– Serio?
– Tak…wcześniej
to tylko ja się do Ciebie kleiłem – wybuchł śmiechem. – Gdzie
masz Lulu?
– Zwiał.
– O
ta menda nieopierzona… Jak w niego rzucę kamieniem, to wtedy
spadnie z wrażenia.
– Zabijesz
go – zaśmiała się.
– To
demoniczny gołąb. Przeżyje – spojrzał na nią. – A jeśli
nawet, to przecież go złapiemy.
– Jak?
Trzymam Ciebie, więc wolnych rąk nie mam.
– Na
chwileczkę możesz puścić – uśmiechnął się. – Albo zrobimy
trochę przestrzeni między nami i takie cap.
– Nie.
Mówiłam, że Cię teraz nie puszczę – pokazała mu język. –Tym
sposobem, zostanie z niego placek.
– To
wystawię jedną nogę i na nią spadnie. Będzie żył –
zachichotał. – Choć nie wiem, czemu o tym gadamy, skoro to nie
jest żywe stworzenie – oblizał wargi. – Co teraz robimy?
– Stoimy
tak dalej? – przechyliła głowę. Czuła na sobie gapiów, ale w
pewien sposób teraz jej to pochlebiało. Co? Byli zazdrośni? Wolała
zająć się sobą, niż się nimi przejmować. – Nie chce mi się
ruszać.
– Tak
bez niczego? Okeeej...
– Jeśli
masz jakiś pomysł, to proszę, mów… Ja słucham – oparła się
o jego ramię.
– Mm…mogę
Cię znów pozmuszać do rumieńców~.
– Nieee…błagam
tylko nie tooo…– zaczęła się wiercić.
– O
tak! – złośliwie się uśmiechnął pod nosem. – Tylko, że
„milady” i buzi jakoś nie działa…
– Nawet
teraz nie zobaczysz. Co Ci po tym? – Muszę wynaleźć
nowy sposób! I zrobię to.
– Wyrosną
Ci oczy z tyłu głowy, żeby gapić się na moją czerwoną twarz? –
zaczęła się śmiać.
– Nie?
– dołączył do niej. – Zacznę eksperymentować, aż w końcu
się zarumienisz.
– Próbuj.
Powodzenia.
– Może,
jak Cię zmacam…– rozbawił się jeszcze bardziej, kiedy Agatha
na niego spojrzała. – Nie. Nie będę taki – pokręcił głową.
– To może jak…o! Pocałuję?
– Twoja
pierwsza strategia mnie przeraża.
– Dlatego
jej nie wykorzystam – powiedział z lekko nutką przewagi w głosie.
– Druga nie? – spytał, bo przecież jakby nie było, nie
całowali się jeszcze. To był dopiero początek ich związku.
– Tak?
– zrobiła przerażoną minę.
– „Tak”
w sensie przeraża, czy nie?
– W
sensie, że nie.
Łe.
Czyli się nie zarumienisz? – wyglądał na bardzo zawiedzionego.
– Haha,
Ty to powiedziałeś.
– No
ale co?
– Nie
powiem.
– Wal
prosto z mostu! Zarumienisz się, czy nie?
– Nie
powiem – zaczęła chichotać, kiedy Daniel przewrócił oczami.
– Więc
sam się przekonam – pocałował ją w usta na tyle pewnie, że
dziewczynie aż się zrobiło głupio. Ale się wkopała! No cóż.
Mogłaby stać jak wryta, ale po co? Odwzajemniła delikatnie, zanim
brunet się odsunął. Przycisnął jej ciało do siebie bardziej. –
No i? – spytał gdy przerwał.
– Jesteś
okropny – mruknęła, gdy on przyglądał się jej zaróżowionym
policzkom.
– Ale
się udało! – wyszczerzył się. – Też Cię kocham.
– Ech,
Ty... Teraz to na serio nigdzie nie pójdziesz.
– A
jakbym chciał do łazienki? Raczej ze mną się nie udasz –
zaśmiał się i ją puścił. Splótł ich palce. Zaczęli iść
przed siebie. Na ironię niedaleko była toaleta publiczna.
– Nie,
nie pójdę – odezwała się po krótkiej chwili. – Za żadne
skarby.
– Więc
mnie puść.
– Za
karę będziesz cierpieć – zacisnęła dłoń, a Daniel spojrzał
na jej mściwą minę, a później na ich ręce. Przełknął głośno
ślinę.
– Kiedy
ja nie wytrzymam.
– Cierp.
– Też
mam swoje granice. Co z tego, że pęcherz się rozciąga? –
zaśmiał się. – Proszę…
– To
trzymaj.
– Muszę!
– Dobra…–
puściła go. – Idź, ale jak wrócisz to nawet nie licz na
trzymanie za ręce, a o przytulaniu pomarzysz! – uśmiechnęła się
złowrogo.
– Nieee!
– przytulił się do niej. – Jakoś wytrzymam.
– Chciałeś,
to idź – zaśmiała się.
– Odechciało
mi się.
– Nie
wierzę Ci – pstryknęła go w nos. Wyrwała się i zrobiła kilka
kroków w przód.
– Naprawdę!
– ruszył za nią. – Tylko przytuuuul! Proszę.
Rudowłosa
zatrzymała się. Powstrzymała od śmiechu, co Daniel zauważył, bo
ściągnął wargi, tak jak zawsze, gdy się fochał. Podeszła do
niego. Pokręciła głową i przytuliła do siebie, a on jakby
przyrósł.
– Zadowolony?
– Tak!
Od razu lepiej! – spojrzał na jej twarz z uśmiechem.
– A
teraz…– puściła go i lekko odepchnęła. – Won do łazienki –
kiwnęła głową w kierunku toalety.
– A
więc…odchodzę…bo mnie tu nie kochają…a sedes wzywa –
odchodził, jakby padał deszcz, a w tle zaczęła grać smutna
melodyjka na skrzypcach. Tak, jak to jest we większości telenowel.
Zniknął za drzwiami budynku. Nie minęła chwila, jak wrócił.
– Już?
– spytała. – Przy okazji wybacz mi, że Cię kocham i zależy mi
na Twoim zdrowiu – prychnęła z wielkim fochem. Siedząc na murku
odwróciła się tyłem. Wzdrygnęła lekko, gdy Daniel przytulił
się do jej pleców.
– Wybaczam.
Też Cię kocham – cmoknął ją w policzek. – Nie fochaj się.
Wiesz, że tego nienawidzę…nie chciałem, żeby było Ci smutno…–
patrzył na nią błagalnie.
– Huh?
Serio? A odstawiałeś taki teatrzyk… Nie wierzę Ci –
przywdziała się w minę obrażonej panienki, która lubiła jak się
ludzie przed nią płaszczą.
– Nie!
Błagam! Uwierz mi! – załkał. – Mam paść przed Tobą na
kolana?
Agatha
patrzyła na niego uważnie. Było po niej widać, jak bardzo ma
ochotę zacząć się śmiać do rozpuku. Wiatr rozwiał jej włosy,
a słońce wyjrzało zza chmur rozświetlając jej oczy. Daniel
zauważył wtedy, że tęczówki lekko się mieszają. Złoto z
brązem, a brąz z czernią. Nie mógłby tego dostrzec w normalnym
świetle. Ona nie odrywała spojrzenia, aż w końcu wykrzywiła usta
i wypuściła powietrze ze świstem.
– A
co masz na swoje usprawiedliwienie? – jej głos był naprawdę
olewający. Jednak chłopak wiedział, że grała zupełnie jak
aktorka. Zaśmiała się. – Nie jestem zła – objęła go. –
Tylko mi więcej nie rób scenek a’la samotny książę z bajki.
– Może
i jestem księciem z bajki, ale na pewno nie samotnym! – przytulił
się z westchnięciem. – Już mam swoją księżniczkę~.
– Ej!
– zrobiła się automatycznie czerwona. – Żadną księżniczkę!
Powiedziałam tylko, jak to wyglądało.
– Shh…–
przyłożył palec do ust. – To był teatralny występ –
odchrząknął. – Mam zostać przy milady? Ok.
– Poruszające…aktorzyno
– zaśmiała się. – I nie! Nie mów tak!
– Mam
tak wiele talentów – uniósł dumnie głowę. – To jak mam Cię
nazywać, żeby Ci pasowało? – uśmiechnął się.
– Zgłoś
się gdzieś. Do „Mam talent” na przykład… Po imieniu?
– A
kurde, zgłoszę! Żebyś wiedziała! – zaśmiał się cicho. –
Nie. To już nie ma TEJ MOCY.
– Chcę
to widzieć~! – zawołała. – Tak. Przeklętej, szatańskiej
mocy! Odejdź mi z tym!
– A
wyślesz na mnie sms-a? – spytał przez śmiech. – A ja tę moc
bardzo lubię.
– Wyślę.
Nawet sto – oswobodziła się i wstała. Poprawiła swoją torbę,
która cały czas ciążyła jej na ramieniu. – A ja nie. Jest
potworna – spojrzała na Daniela, który nadal siedział na murku.
– Haha,
zbankrutujesz przeze mnie – powoli się podniósł. – Słooodka~
– zanucił tuż nad głową Agathy, więc przeszły ją dreszcze.
– I
tak nie mam co robić z nadmiarem pieniędzy na koncie – wzruszyła
ramionami. – Nie, nie i nie – dźgnęła go pod żebro.
– Chciałbym
tak mieć…ale serio bieda – uśmiechnął się dziecinnie.
Ucałował jej palec. – Tak, tak i tak! – złapał jej dłoń.
– Jak
wydajesz na byle co – przyglądała się mu przez moment. – W
sumie…nie mam co robić z tymi pieniędzmi. Sms-y za darmo. Minuty
też. Na neta mam dodatkowe konto. Jak tu wydać? – zmarszczyła
nos, robiąc przy tym zabawną minę.
– Gry
i żarcie to nie jest byle co! – prychnął. – Kurde…za dobrze
masz.
– A
tam za dobrze – nieznacznie przygryzła policzek. – To też ma
swoje limity – spojrzała na niego, kiedy obok niej szedł. – Za
to mogę wydawać kieszonkowe na lizaki truskawkowe – uśmiechnęła
się dumnie.
– Ty
masz nawet kieszonkowe?! – zdziwił się. – Koniec! Przeprowadzam
się do Ciebie! – powiedział stanowczo.
– Jest,
choć niewielkie. Przeważnie mi je ucinają, kiedy niby coś
przeskrobię – pokręciła delikatnie głową. – Mam Ci już
zacząć grzać miejsce pod moim łóżkiem?
– Przyniosę
własny materac! Ha!
– Mam
w pokoju jeszcze kanapę, więc nie trzeba.
– A
czy po pierwsze: zmieszczę się pod Twoim łóżkiem? – zatrzymał
się na przejściu dla pieszych. – Dwa: kanapa jest w Twoim pokoju?
– Mój
pokój jest duży, więc jest.
Pokiwał
głową zadowolony. Ruda przyglądała się mu. On tak na serio? Nie
sądziła, żeby naprawdę miał się wprowadzić. Jak zawsze mówili
w żartach, ale kto wie? Może kiedyś mogliby zamieszkać razem...
Skrzywiła się. Co to za dziecinne mrzonki? Spojrzała na
czarnookiego. Krążyła wzrokiem po jego sylwetce, kiedy tak szedł
obok i rozglądał się po okolicy. Zupełnie, jakby był tu pierwszy
raz. Zastanawiała się, co taka dziewczyna jak o n a robi przy takim
chłopaku jak o n? Wiedziała, że Daniel jest wyjątkowy. Nie tylko
dla niej. W jego otoczeniu i w oczach ludzi, jakich znał. Nie miała
pojęcia, skąd ta pewność. Po prostu czuła to. Intuicja jej nie
myliła. Nigdy. Mogłaby zapytać, jak jest, ale po co? Nie lubiła.
Pytanie się o czyjeś życie nie było w jej stylu. Dociekała tylko
wtedy, kiedy komuś było z jakiegoś powodu przykro lub miał
problemy. Nie potrafiła po prostu zignorować smutnych osób.
Przyglądanie się, jak ktoś cierpi było równie bolesne, jak
samemu bycie pogrążonym w rozpaczy. Uśmiechnęła się do siebie.
Dlaczego myślała o takich rzeczach? Przecież na dany moment była
taka szczęśliwa. Wiedziała. Bała się jednocześnie.
Ruszyli
przez przejście. Skręcili w wąską uliczkę. Nad ich głowami
niebo mieniło się na różowo-żółto od zachodu słońca. Trwała
cisza. Rudowłosa od czasu do czasu czuła na sobie spojrzenie
Daniela. Nie odezwała się, choć wiedziała, że na to czekał.
Błądziła nadal we własnych myślach. Spojrzała w stronę
sklepowej gabloty. Odbijające się postacie ludzi, jacy ich mijali
były zupełnie obce. Niektórzy obojętni. Inni pędzący za własnym
szczęściem. Jeszcze inni patrzący ze wzgardą lub przychylnością
na wszystko i wszystkich.
Szli
dalej. Przeszli małą aleją i skręcili za obuwniczym. Z daleka
widniały piętrzące się ponad budynki drzewa. Blok, w którym
mieszkała ruda. Cisza przerywana nieznacznymi szmerami.
Dziewczyna
jakby zwolniła. Patrzyła na cały ten obraz i chciała zawrócić.
Nie wiedziała dlaczego. Tak po prostu chciała to zrobić. Nie
lubiła tej monotonii, która często towarzyszyła smutnym drzewom.
Ich szara kora przyprawiała ją o dreszcze. Szczególnie zimą,
kiedy śnieg pokrywał wszystko dookoła. Przechodząc obok, mogło
się odnieść wrażenie, że patrzy się na żywą, czarno-białą
fotografię. Czarnooka przygryzła lekko wargę. Zaraz przeszło jej
przez myśl, że ponownie tak robi. A miała przestać, bo znów
będzie mieć zranienia! Sapnęła ciężko i zwiesiła głowę.
Zaczęła pomału rozmyślać nad swoim dzieciństwem i tym, jak
sobie nie radzi. Patrzyła na park. Już nie rosła tam ta wielka
grusza, która przywoływała tyle wspomnień. Dlaczego ją wycięli?
Agatha myślała o zmianach. O Kate. O każdym głupim i ważnym
zdarzeniu, jakie doprowadziło ją do tego, co było teraz. Ponownie
wbiła spojrzenie w chodnik, całkowicie odpływając do swojego
świata. Po chwili poczuła lekkie szarpnięcie, więc minimalnie
wzdrygnęła.
– Agatha?
– głos bruneta rozbrzmiał w jej uszach. Złapał mocniej jej
rękę, a ona odruchowo delikatnie zacisnęła palce na jego dłoni.
– Tak?
– podniosła na niego wzrok.
– Zamyśliłaś
się? – uśmiechnął się lekko. – Mówiłem do Ciebie, ale
gapiłaś się w ziemię z taką poważną miną.
– Ach…–
przymknęła oczy i pokręciła głową. – Może trochę. To było
coś ważnego? Wybacz.
– Nie,
niespecjalnie – wzruszył ramionami. – Powoli się ściemnia.
Zastanawiam się, czy dostanę opierdziel w domu.
– Idziesz
do siebie?
– Hm?
Nie – pogładził jej włosy. – Tylko zrobiłem się głodny.
– Mnie
nie jedz – odsunęła się.
– Liczyłem,
że powiesz: „Proszę, usiądź, zaraz przyniosę Ci mięsko”
– zarechotał, patrząc na nią.
– No
dobra – odchrząknęła. – „Proszę, usiądź, zaraz przyniosę
Ci mięsko” – zarecytowała te słowa z wielką łaską, a po
chwili oboje zaczęli się śmiać.
– Dziękuję,
nie trzeba.
– Teraz
to nie trzeba!
– Nie
chcę Cię wykorzystywać, a Ty co? – spojrzał na nią jakby
oburzony. Zerknął przed siebie. Ujrzał park w całej okazałości.
Byli już tak blisko. Zastanawiał się, czy tutaj się rozejdą tego
dnia? Wcale tego nie chciał.
– Przecież
nigdy mnie nie wykorzystujesz – pokręciła głową. – Tylko ja
Ciebie.
Nastała
kilku sekundowa cisza.
– Oho,
fajnych rzeczy się dowiaduję – Daniel zaśmiał się głośno. –
Niby kiedy mnie wykorzystujesz?
– Ee…w różnych sytuacjach – ruda uśmiechnęła się dziecinnie.
– Ee…w różnych sytuacjach – ruda uśmiechnęła się dziecinnie.
– Przykładowo?
– zatrzymał się. Zaczął tupać nogą. – Ciekaw jestem.
– Teraz
mi nic do głowy nie przychodzi – zrobiła niewinną minę i
skuliła się na ławce.
– Oj
no…już nie dramatyzuj – przysiadł się obok i pogłaskał ją
po głowie. – Już nie musisz mówić.
– Dobrze.
– Nie
chcę Cię do niczego zmuszać.
– Dzięki
za wyrozumiałość, milordzie – zachichotała.
– Odpłacasz
mi się tym samym, milady? – zawtórował jej.
– Tak,
milordzie.
– Jak
dużo uprzejmości, milady.
– Dość,
bo aż się mi niedobrze robi – machnęła ręką.
– Ciekawe,
czy można od tego dostać oczopląsu…– spojrzał w górę na
pnące się nad nimi konary drzew. Niebo ciemniało co raz bardziej i
pojawiały się gwiazdy. Wieczór był w miarę chłodny, ale nadal
ciepły.
– Znów
byś patrzył tam gdzie nie powinieneś?
– Oj,
przepraszam… Jak chcesz mogę mówić odwrócony tyłem do Ciebie –
uśmiechnął się, ale bardziej to wyglądało jak grymas.
– Obejdzie
się.
– To
nie marudź.
– Nie
marudzę.
– Ale
mnie oskarżasz.
– Wybacz?
– Przecież
Cię nie gwałcę wzrokiem, no weź…– mruknął z wielkim fochem.
Słyszał jej śmiech. Spojrzał na nią. Wyciągną rękę w jej
stronę, a ona chwyciła jego palce. – Masz drobne dłonie.
– Słyszałeś
się? – patrzyła na niego zdziwiona.
– No
co?
– Nie mam małych dłoni.
– Nie mam małych dłoni.
– Jak
dla mnie są drobne...a już na pewno mniejsze od moich! –
powiedział stanowczo. – Nie waż się przeczyć.
– Ale
Ty jesteś…
– Fajny?
– Też,
ale teraz miałam co innego na myśli.
– Super?
– Coś
innego.
– Podpowiedz.
– Nie.
Podrażnię się z Tobą – zaśmiała się wrednie.
– Ech…podłaś
Ty.
– Ty
bez przerwy tak robisz.
– Nieprawda!
To ja jestem ten wiecznie nic nie wiedzący…– zrobił minę
zbitego psa.
– Robi
mi się smutno, jak tak gadasz.
– Nie
może być! – lekko się zerwał. – Chcesz cukierka? Kwiatka?
Tula? – przyglądał się jej twarzy. – P-przyznania się do
winy?
– Wszystko?
– Ee…popełniłem
błąd? – powiedział z lekkim grymasem. – Nie mam ani cukierka,
ani kwiatka, więc mogę tylko dać buzi i przytulić – ucałował
jej policzek i przytulił do siebie. – Lepiej?
– Tak
– wtuliła się w niego. – Możemy tak na chwilę zostać? –
podniosła głowę, by na niego patrzeć.
– Jasne.
Agatha
opuściła łebek. Chłopak gładził jej włosy nadal ją obejmując.
Nie przyznała mu tego, ale czuła się jak zwierzaczek. Ewentualnie
jak mała dziewczynka, której spadł lizak na chodnik i teraz trzeba
ją pocieszyć. Czuła się z tym lekko komicznie.
Wiatr
wprawiał liście w cichy i delikatny szelest. Mrok spowijał
wszystko co raz bardziej. W oddali słychać było krzyki dzieciaków
z osiedla i kwakanie kaczek przeplatane skromnym szumem stawu. Tak
spokojnie.
Rudowłosa
zamknęła oczy. Dlaczego wcześniej tak nie mogli? Dlaczego
wcześniej wypierała się tego, że go kocha? Dlaczego ta myśl tak
bardzo ją denerwowała? Nie mogła sobie zrozumieć. Pomyślała, że
jako przyjaciele było im dobrze, ale teraz jest jeszcze lepiej.
Głupio było to przyznać, ale Neela miała rację. Uśmiech
namalował się na jej twarzy. Podniosła głowę.
– Wiesz?
– poprawiła swoją pozycję tak, by siedzieć bokiem do bruneta.
Wyciągnęła nogi, opierając się o jego uda. Daniel czekał, aż
dokończy. – Kocham Cię.
– Wiem
– założył kosmyk włosów za jej ucho, uśmiechając się. –
Ja Ciebie też.
– Ciekawe
czemu, wcześniej to było takie dla nas…nierealne – pokręciła
głową z dezaprobatą. – Oby nas te chamki wszystkie nie
przyłapały nigdy. Nie chcę im mówić.
– Nie
dowiedzą się.
– Mam
nadzieję.
– Czekaj…–
sięgnął do kieszeni. – Chyba dobijają się z domu...– wyją
telefon i zerknął na wyświetlacz. Odrzucił połączenie. Z
westchnieniem zaczął stukać sms-a.
– Będziesz
szedł do siebie?
– Muszę
– spojrzał na nią ze smutkiem. – Zobaczymy się jutro…a jeśli
nie to na pewno będziemy pisać. Napiszę nawet jeśli miałbym
prowadzić monolog – westchnął. – Będzie? – spytał z
uśmiechem.
– Tak
– kiwnęła głową. Wstała, żeby już chłopaka nie zatrzymywać.
Wolała, żeby nie robił sobie jakiś dziwnych sytuacji domowych. Na
przykład takich jakie ona ma.
– Napiszę,
jak będę już w domu – miał zamiar ucałować ją w policzek,
ale zmienił zdanie i wybrał usta. Później cmoknął czoło, po
czym patrzył się przez moment na jej twarz. Pogładził jej włosy.
– Do zobaczenia – niemal szepnął, a Agatha skinęła głową.
Dziewczyna
obejrzała się za Danielem, kiedy ją wyminął. Tak bardzo nie
chciała, żeby szedł… Mogłaby nawet spać z nim na tej ławce,
byleby się nie rozstawać. Odetchnęła. Co za głupia myśl.
Sprzątnęłaby ich policja albo straż miejska.
– Uważaj
na siebie! – ruda zawołała jeszcze za nim, a on wystawił kciuk w
górę, który ledwo dostrzegła przez mrok.
Postanowiła
się wycofać do siebie. Jej rodzice mogli czasem już zamknąć jej
mieszkanie. Nie uśmiechało jej się spać przed drzwiami. W miarę
żwawymi krokami dotarła do bloku. Weszła do środka i zmierzyła
do mieszkania. Na jej szczęście było otwarte.
Gdy
przeszła przez drzwi zaskoczyła ją cisza. Zajrzała do salonu. Jej
tata oglądał telewizję, a mama drzemała na kanapie. Czy to był
jeden z tych wyjątkowych dni, kiedy się nie kłócili? Odetchnęła.
Chociaż chwila spokoju. Powędrowała do siebie. Zebrała rzeczy i
poszła się kąpać. Następnego dnia musiała iść do szkoły.
Znowu. Tak bardzo jej się nie chciało. Nie polubiła swojej szkoły.
Na początku myślała, że to dobry wybór. Po tych kilku tygodniach
magiczna aura budynku znikała i wychodziły zmory. Westchnęła.
Będzie musiała jakoś to znieść. Zanim wyszła do łazienki
zatrzymał ją telefon. Spojrzała na ekran. Neela... Agatha
przewróciła oczami.
NEELA:
Rozmawiałaś z Danielem dziś troszkę na poważnie?
AGATHA:
Tak. Dzięki, że się wygadałaś za mnie o moich problemach z
przeszłości.
NEELA:
Przepraszam? Chcę tylko, żeby nie pierdzielił w razie czego
głupot... Wiesz, że nie znoszę, jak ktoś sprawia, że jesteś
smutna.
AGATHA:
Wiem, wiem... Tylko czasem przesadzasz. Nie musiał wiedzieć o
Casperze. Myślałam, że masz świadomość tego, jak bardzo nie
lubię o tym mówić.
NEELA:
Nie zapomniałam o tym ani na chwilkę! Myślałam, że jesteście
przyjaciółmi, więc wie... Okazało się, że nic nie wie! W
dodatku go zbywasz. Chcesz go wypłoszyć? Nie rób mu tego. Zaufaj
mu. Intuicja mówi mi, że jest tego wart. Powiedz mu o wszystkim.
AGATHA:
Jakie znów wypłoszyć? =.=' Nie. Póki co boję się cokolwiek
powiedzieć... Pewnie bardziej by się wystraszył, słysząc ile mam
problemów i jak ciężko mi to jest dźwigać. Po co o tym
wspominać? Przyjdzie na to czas. Dlatego lepiej nie mów mu już
nic. Jasne? O Dereku tym bardziej nie waż się wspominać, bo Cię
powieszę! Zrozumiano?
NEELA:
Jak sobie życzysz o.o
AGATHA:
Jej, jak potulnie XD
NEELA:
Co takie zdziwko? XD Też mi się zdarza. Poza tym...kiedy w końcu
się zejdziecie?
Tak
myślała, że przyjaciółka o to zapyta. No, gdzieżby przestała o
to zabiegać, prawda? Rudowłosa nie mogła się przyznać do
niczego, a więc pozostało jej kłamstwo, choć tak bardzo nie
cierpiała oszukiwać.
AGATHA:
NIGDY.
NEELA:
No weź! Dlaczego nie? D: Nie pokażę Ci mojej rozmowy z
Danielem! >D
AGATHA:
To Twoja sprawa..? O-o Po co miałabym czytać co z nim piszesz?
.u.'
NEELA:
Nie chcesz widzieć jego super reakcji na Twoją opowieść?
XD
AGATHA:
Widziałam już ją, kiedy mu wszystko powiedziałam, więc
spadaj i mnie nie kuś... Bo w łeb! >D
NEELA:
Ale tak na pewno nie było! Patrz:
„DANIEL:
DZIĘKI.
NEELA:
Za co? O.o'
DANIEL:
Chodzi mi o popołudnie.
NEELA:
Ach...dowiedziałeś się? :3 Mam nadzieję, że nie byłeś w zbyt
dużym szoku.
DANIEL: Tak. Serio? Za późno mi to mówisz XD
DANIEL: Tak. Serio? Za późno mi to mówisz XD
NEELA:
Widzisz? ^ ^ Och... Mam tylko nadzieję, że wypaliłeś jak
idiota.
DANIEL: Tu też za późno XD'
DANIEL: Tu też za późno XD'
NEELA:
. . . GRATULACJE X'D”
Agatha
czytała wszystko. Spojrzała w sufit. Tak. Brawo dla ich obojga.
Jeśli się tak zastanowić to Neela kiedyś też tak wypaliła bez
namysłu, a później żałowała swoich słów. Miała podobny wyraz
twarzy. Ruda nie rozumiała, co było takiego dziwnego w tym, że
miała jakąś przykrą przeszłość? Neela również miała przykre
wspomnienia... A mimo wszystko patrzyła na brązowooką z podziwem.
Agatha spojrzała za okno. Padał deszcz. Czy Daniel miał jakieś
zdarzenie, które było dla niego tak bolesne?
AGATHA:
Jesteście głupkami. Oboje XD
NEELA:
WIEM 8D
AGATHA:
Idę się kąpać, więc kończę :3 Pa~ <3
NEELA:
Pa, pa ^ ^
Wstała
z krzesła i udała się do łazienki. Uśmiechnęła się do siebie,
kiedy zanurzyła się w wodzie. Czy takie dni mogłyby być częściej?
Chciała tego.
Po
powrocie z kąpieli zerknęła na telefon. Miała wiadomość od
Daniela. Odetchnęła. Już się bała, że nie trafił do swojego
domu. Jej spojrzenie znów zawędrowało za okno. Tak bardzo
przewrażliwiona.
~*~
Mam wrażenie, że święta były kilka miesięcy tumu :D Mam plan, że ferie razem z Lalką poświęcę pisaniu- będą za 2 tygodnie ;-; Cóż dużo mówić... Mam nadzieję, że Scena wam się podobała. Ej-dzi musisz poczekać jeszcze chwile na Jacka >:D
Przez prawie cały rozdział utrzymywały się w moich oczach dziwne łzy, jakby szczęścia, czy smutku? : o Nie umiem tego zinterpretować. Dostałam piękno w jednym kawałku. Myślałam, że przeniosłam się do świata za moimi powiekami. To niesamowite, że taka więź może istnieć miedzy dwojgiem ludzi... Czytać taki dialog z efektami... ;) Śmieję się, gdy czytam... Z drugiej strony smutek był, lecz można nakryć go nowymi wspomnieniami i tego powinno się trzymać. Świat się zmienia, ale coś jest zapisane w naszych gwiazdach. Każdy powołany jest do czegoś innego, tyle że musi być gotowy, by spełnić swoje zadanie. Nie rozumiem niektórych wypadków, lecz powinniśmy być za siebie odpowiedzialni i cieszyć się tym co mamy. Czasem przetwarza się to w - cieszyć się tym co moglibyśmy mieć. Marzenia...
OdpowiedzUsuń"Nie chcę przywoływać złych wspomnień, tylko tworzyć te dobre..." - (: do mnie te słowa dotarły!
Ostatnio słyszę:
- Kąp się jak księżniczka, prysznic cały twój! - a ktoś uparci twierdzi:
- nie jestem księżniczką! - xD
Ludzie dostrzegają w nas coś zupełnie innego, niż sami o sobie wiemy, wydaje nam się wtedy, że patrzą przez jakiś pryzmat, który zniekształca im naszą osobę. :) Jesteśmy uparci, że w nas nie ma za dużo pozytywów, godnych podziwu, czy chęci wzorowania, etc. Jesteśmy takimi zawadzidełkami... Spójrzmy na to, że dużo osób tak się może określić. :D
Miałam przeczucie, że coś się pojawi. Wpisałam i... : o
Będę płakać, śmiać się i tańczyć...
Wir nas wciągnął. Pół roku temu ubieraliśmy choinkę...
Tęsknie za Jackiem. Ale "AandD" - to taki duuuży bonus na jeszcze większy uśmiech! :D
...
Mam ochotę wyściskać wszystkich!
Ps. Uwielbiam stawiać trzy kropki na końcu. xD
Sniff...Chcesz chusteczkę?
UsuńDziękuję Ci za te miłe słowa <3
Ojej, jaka intuicja XD Ja tak patrzę i zniknęło się na chwilkę, a Ty już nastukałaś nowe dwa rozdziały, które muszę przeczytać jak najszybciej.
"AandD"... Na początku nie skapczyłam o co chodzi i myślę sobie co to za kod XD
Niah, niah :3
Od Ciebie chcę! *-*
UsuńWeny nikt sprawiedliwie nie rozdaje i jeszcze narzekamy, na ich znikomą ilość...
Mam jakich śmieszny weekend. Cieszę się wszystkim. xD
Bądźmy płodni!
Więc proszę bardzo *^*
UsuńWłaśnie wiem... Ostatnio mam pragnienie pisać, ale nie mogę się do tego zebrać. Wszystko takie pogmatwane. Moje opko fantasy płacze z rozpaczy nad ilością pomysłów, których nie mogę realizować z powodu małej ilości czasu.
Ach tak? Niechaj Ci Bóg w dzieciach wynagrodzi~.
Ojejku...
OdpowiedzUsuńTyle się działo.
Zacznę od tego że zmieniłam podejście do Neeli. Jest jednak całkiem miła.
Agqtha i Daniel tacy awwwww... Ten koleś mnie rozbraja tymi tekstami. Sedes xD
Hej!! Ja też chcę Jacka! D:
Czekam na dalej :)
Bardzo interesujący rozdział ;****
OdpowiedzUsuńTrafiłam tu przypadkowo przez spis bloggerowy i nie żałuję.
Wpadłabyś do mnie ?--->noc-pogardy.blogspot.com
Dopiero zaczynam i chciałabym znać twoje zdanie ;**