V
Neela
szła ulicą nie patrząc w ogóle przed siebie. To był jej ulubiony
zwyczaj. Wolała przyglądać się swoim butom. Trącała ludzi i
nawet na nich nie patrzyła. Obojętnie podążała w obranym
kierunku. Podniosła wzrok dopiero wtedy, kiedy mignęła obok niej
znajoma sylwetka.
– Daniel?
– powiedziała zdziwionym tonem. – Co robisz w tej okolicy? –
uniosła brwi. Wydawało jej się, że brunet właśnie przeszedł
przez bramę cmentarza.
– Och,
Neela. Cześć – ku jej zaskoczeniu był bardzo opanowany. –
Mógłbym zapytać Ciebie o to samo.
– Mieszkam
niedaleko – wyjaśniła.
– Rozumiem…–
ziewnął. – Wiesz co..? – spojrzał na nią lekko mrużąc oczy.
– Mogłabyś dać Agacie spokój?
– Nie.
– Nie
ma nie! Nie chodzi mi o samo to, żebyś przestała z nią rozmawiać.
W żadnym wypadku – podrapał się w kark. – Nie odbieraj tego
tak…– westchnął. – Chcę po prostu, żebyś jej nie groziła.
To już przegięcie.
– Skąd
o tym wiesz?
– Byłem
z nią wczoraj.
– Hoho~!
– zawyła zachwycona.
– Przestań!
– machnął ręką, czując, że się trochę czerwieni. –
Zrobisz to dla mnie i przestaniesz?
– Mogłabym,
ale po co? – zaśmiała się podle. Zawinęła kosmyk długich,
blond włosów na palec. – Co będę mieć w zamian?
– Musisz
coś mieć, materialistko? – skrzywił się.
– Tak…poza
tym nie znasz jej tak dobrze jak ja…– zawędrowała oczami na
czubek drzew i z powrotem na sylwetkę bruneta. – Myślisz, że
mogę ją zostawić i cały czas do niej nie pisać? Mylisz się…–
pokręciła głową. – Dokuczam jej. Prawda – uśmiechnęła się
lekko. – Tylko, że mam swoje powody. Przynajmniej jestem w stanie
ocenić, jak się czuje i czy nie ma doła.
– Co
chcesz mi przez to powiedzieć?
– Nigdy
nie rozmawialiście na poważnie, prawda?
– Tylko…racz
czy dwa – zagryzł wargę. – Ona niezbyt chce mi o czymkolwiek
mówić. Zbywa mnie – westchnął ze zrezygnowaniem.
– Nie
przejmuj się. To typowe w jej przypadku – schowała ręce do
kieszeni jeansów. – Zbyt wiele przeszła…– spojrzała gdzieś
w bok, by uniknąć tłumaczenia się. – Zmieniła się okropnie.
Ten diabełek.
– Czyli?
– Kiedyś
był wypadek.
– Ach…chyba
wiem, o co chodzi…– Daniel pogrążył się w myślach. W jego
głowie zarysowała się sytuacja w kawiarni. Stawiał, że blondynka
ma właśnie to na myśli.
– Powiedziała
Ci o tym wypadku sprzed lat?! – oczy Neeli zrobiły się
niewiarygodnie duże. – Poważnie?
– Chwilkę…–
machnął rękoma. – Nie jestem pewien czy myślimy o tym samym!
– Nie
chodzi o Alana, jeśli o tym teraz mówisz.
– Okej,
więc co? – uniósł brwi.
– Sam
się jej spytaj. Rozmawiałam z nią dziś...potem gdzieś się
oddaliła – zamyśliła się na moment. – Widziałam ją
niedaleko rynku...robiła chyba małe zakupy – zaczęła iść
tyłem. – Dogonisz ją.
– Niby
jak mam to zrobić?!
– Normalnie?
– zaśmiała się wrednie. – Jeśli Cię ciekawi, to zapytaj.
Zrób błagalną minę i zmięknie! – machnęła ręką, kiedy
odwróciła się tyłem. – Na razie!
Daniel
wpatrywał się w kierunek, w jakim udała się Neela. Chyba sobie
robiła jaja! Niby jak miał się spytać? Chciałby to zrobić
delikatnie, żeby rudej nie spłoszyć. Prychnął pod nosem.
Skierował się do rynku. To nie było daleko, jeśli iść boczną
uliczką. Natychmiast znalazł się obok parku, gdzie była wielka
fontanna, a zaraz za nią rynek. Rozglądał się. Prawo – nic.
Lewo – nic. Może Agatha już sobie poszła? Nie. Zauważył ją.
Stała naprzeciw jakiejś gabloty sklepowej i to całkiem niedaleko
niego. Rozluźnił ramiona i zebrał się na odwagę.
– Agatha!
– zawołał, a czarnooka podskoczyła. Obejrzała się na niego.
Wyglądała na zaskoczoną, a zarazem zmieszaną. Oho. Świetnie
rozpoczął rozmowę. Naprawdę świetnie.
– Ale
mnie wystraszyłeś…– uśmiechnęła się nieśmiało. – Cześć?
– zaśmiała się. Czekała, aż Daniel do niej podejdzie. Ucałował
jej policzek, a ona spojrzała na niego pytająco. – Stało się
coś?
– Nie.
Dlaczego pytasz?
– Masz
dziwną minę – wyjaśniła, przyglądając się mu.
– Chodzi
o to, że…– urwał, przygryzając wargę. – Agatha… Powiesz
mi o jakimś wypadku, czy coś? – wypalił prosto z mostu.
Dziewczyna chwilę na niego patrzyła osłupiała. Ups. Może
powinien zrobić to inaczej? Pogratulował sobie w myślach.
– Wypadku?
– jej głos był bez żadnego tonu. Chwilę milczała, jakby się
zastanawiała o co konkretnie może chodzić. – Skąd o nim wiesz?
Tylko nie mów, że od Neeli...– na jej twarzy pojawił się
ogromny grymas.
– Niestety
zgadłaś – uśmiechnął się głupkowato. – Mów, mów…nie
krępuj się! – dodał szybko, żeby jakoś poluzować atmosferę,
bo czuł na skórze, jak się zagęszcza.
Ponowna
chwila ciszy. Przyglądając się rudej można było powiedzieć, że
nad czymś się zastanawia. Myślała nad tym, jak się wywinąć? A
może nad tym, jak to wyjaśnić? Poprawiła swoją torbę, bo
zaczęła spadać jej z ramienia. Ścisnęła siatkę i schowała ją
do środka, jakby w tym momencie jej zawadzała w czymkolwiek. Jej
głośne sapnięcie zapewne oznaczało, że się poddaje.
– Ukatrupię
ją później – ponownie westchnęła z rezygnacją. Spojrzała na
Daniela. Otworzyła usta, jakby chciała zacząć mówić, ale zaraz
je zamknęła. Przyłożyła palec do warg, lekko je gładząc.
Ponownie podniosła wzrok na chłopaka. – A więc…– zaczęła
mówić. – Ów wypadek miał miejsce kilka lat temu. Nie pamiętam,
czy trzy…czy cztery…– odwróciła oczy w innym kierunku. –
Byłam młodsza i każdy by powiedział, że dzieciak...ale mi to
utkwiło w pamięci bardzo dobrze. Wtedy też…– spoglądnęła na
bruneta. – Pamiętasz, jak źle zareagowałam, jak palnąłeś, że
się zabijesz? – spytała spokojnie, a on pokiwał głową. –
Wtedy…w tym wypadku…– głos jej zadrżał. – Zginął mój
dobry przyjaciel. W dodatku na moich oczach…nie znoszę tego
wspomnienia – zacisnęła dłoń w pięść. – W pewnym sensie
uratował mi życie. Wracałam z tatą…nie pamiętam skąd. Stracił
panowanie nad kierownicą... Krzyczałam. Ostrzegałam go, żeby się
nie zbliżał… Dlaczego musiał wtedy to zobaczyć? – dyskretnie
obtarła policzek z pojedynczej łzy. – Wiesz co zrobił? Wjechał
rowerem pod samochód i dopiero wtedy udało się nam zatrzymać.
Gdyby tak się nie stało na pewno wylądowalibyśmy w tym dwu
metrowym na głębokość rowie. Pewnie, gdyby nie to, mnie by dziś
nie było...tak powiedziała policja i świadkowie wypadku –
spojrzała na Daniela, którego zamurowało. – Co nie zmienia
faktu, że jego nie ma i już nie wróci – czuła, jak bardzo chce
jej się płakać. Łzy stały jej w oczach. – Ach…już mi się
chce ryczeć – zaśmiała się nerwowo. – Wybacz...zawsze tak
jest, kiedy mi się to przypomina.