Było
około godziny dwudziestej. Szatynka siedziała przy biurku pijąc
herbatę i patrząc na akwarium, w którym znajdowały się przeróżne
gatunki rybek. Uspokajał ją ich widok. Zebrała się w sobie. To
nie jest ten czas, kiedy może siedzieć do trzeciej w nocy i nie
robić nic pożytecznego. Wstała udając się do łazienki biorąc
ciepłą kąpiel. Po tej czynności opadła na łóżko i usnęła.
Rano jak zwykle zaspała. Krzątając się po całym domu próbowała się jak najszybciej wyrobić, co było niemożliwe. Wybiegła z domu bez śniadania. Na przystanku nie było jeszcze ciemnookiej. Czyżby wyrobiła się wcześniej od przyjaciółki? Zdziwiła się lekko i usiadła na jednej z ławek, gdzie było wolne miejsce. Tłum jak zwykle, uśmiechnęła się do siebie. W pewnym momencie poczuła, jak ktoś klepie ją po ramieniu. Spojrzała na Agathę, której oczy zdały się zupełnie puste. Dziewczyna uśmiechnęła się blado i odwróciła wzrok. Zmierzyła ciętym spojrzeniem ludzi i dzieci, które wybierały się do szkół. Ruda znów spojrzała na Kate i wzruszyła ramionami. Chwilę później odwróciła się, słysząc jakieś poruszenie za plecami. Obie dziewczyny strzeliły poker face'a. Brunet, którego widziały dnia wcześniejszego na stacji, właśnie zatrzymał się na mini dworcu. Odsapnął chwilę i wyprostował. Agatha spojrzała na Kate, a jej mina sama za siebie mówiła: „To są jakieś jaja”.
- On nas prześladuje – szatynka skrzywiła się lekko i roześmiała się, gdy usłyszała, jak zabrzmiały jej słowa. Przez głowę przeszły ją myśli, że może brunet jest w tej samej szkole, a one jeszcze nie zdają sobie z tego sprawy.
- Wątpię - zacisnęła dłoń na ramieniu swojej torby. - Chyba się zgubił. Wczoraj go tutaj nie było...
- Agatha? - głos bruneta rozszedł się za plecami rudej, a ona nieznacznie drgnęła. Czarnooki najwyraźniej to zauważył, bo zachichotał pod nosem.
- Daniel? - obejrzała się na chłopaka. - Cześć... Wystraszyłeś mnie - mruknęła lekko obojętna. - Co tutaj robisz?
- Ach, spóźniłem się na podwózkę spod domu - zaśmiał się cicho. Spojrzał na Agathę, a potem na kuzynkę dziewczyny, która się mu przez moment przyglądała, a potem odwróciła głowę w inną stronę. Daniel wzruszył ramionami i wrócił wzrokiem na rudowłosą. - Mieszkasz tutaj?
- Mhm, w tym bloku - kiwnęła głową na budynek.
- Rozumiem...- spojrzał w wskazanym mu kierunku. Zawiesił się na moment. Chciał dokładnie zapamiętać okolicę. Obejrzał się na park za sobą. Czysto zielony trawnik. Jezioro. Lipy, brzozy i spora liczba klonów wymijały się na wzajem. Odwrócił się do rudowłosej, która stukała na swoim telefonie sms-a. Zdawało mu się, że dziewczyna kompletnie go olała. - Słuchaj...
- Tak? - podniosła na chwilę na czarnookiego wzrok i znów spojrzała na ekran. Sapnęła zrezygnowana, a zaraz schowała telefon do swojej torby. - Nie chciałeś nic? - zaczęła się śmiać, kiedy zdało jej się, że Daniel nagle się zamyślił.
- Eee...- uśmiechnął się głupkowato. - Chodzi mi o to, czy chodzisz do tej szkoły co ja?
- Nie - pokręciła głową. - Widziałam Cię wczoraj - zerknęła na ulicę. - Ale chodzimy do przeciwnych szkół. Twoja jest nastawiona na sport i media, moja na sztukę i biznes.
- Ok, czaję - pokiwał głową. - Mam jednak nadzieję, że będziemy mogli czasem spędzić ze sobą czas.
- Marzenie ściętej głowy - powiedziała bez namysłu, a potem zatkała sobie dłonią usta. Spojrzała na bruneta, który zaczął się śmiać. - I co Cię tak bawi?
- Po prostu jesteś zabawna - odetchnął. - Zaprzyjaźnijmy się, co?
- Huh? - uniosła zaskoczona brwi. Zdało jej się, że chłopak nie mówi poważnie, ale on tylko się uśmiechał. Agatha pokiwała nieśmiało głową i znów wyjęła swój telefon, który zaczął dzwonić.
Szatynka spojrzała przed siebie. Obca dziewczyna miała przywieszki z jej ulubionym zespołem przy plecaku oraz postacią z jednej z mang. Kate też chciała takie mieć. Wpatrywała się przez chwilę w przestrzeń, przez co zapomniała o kuzynce. Nie słuchała ich w ogóle. Niech sobie porozmawiają. Uśmiechnęła się do siebie. Już wiedziała na co wyda swoje kieszonkowe. Ponownie spojrzała na rudowłosą, a później wypatrywała metro.
Pisk metra rozbrzmiał w uszach każdego, kto znajdował się na małym dworcu. Wszyscy po kolei, niczym stado pingwinków, wpełzali do środka. Kate i Agatha stanęły obok siebie. Zaczęły się śmiać z Daniela, który zrobił do nich niby płaczliwą minę, ponieważ stał daleko od swoich znajomych.
Gdy dotarły na miejsce, wyskoczyły z metra na przystanek. Szły brukowanym, lekko krzywym chodnikiem obok placu zabaw prosto do szkoły. W budynku było tłoczono bardziej, niż poprzedniego dnia. „Tylko nie to” - pomyślała szatynka, śmiejąc się w duchu i przedzierając się prosto na górę, na trzecie piętro pod salę z numerem dwadzieścia siedem. Koło niej siedziało już parę osób z klasy, które przywitały ich przyjaźnie, choć jeszcze się nie znały z nimi i imion ich także nie. Po dzwonku drzwi otworzyła im kobieta o dość średnim wzroście. Zarezerwowali miejsca. Kuzynki weszły do klasy za pozostałymi. Usiadły w drugim rzędzie. Ostatnie ławki były już pozajmowane, ale psorka wygoniła dane osoby do przodu. Przedstawiła się jako Pani Red. Dziewczyny spojrzały na siebie znacząco. Czyby nazwisko podchodzące pod jej czerwoną kredkę do oczu? Miała kruczoczarne, kręcone i mocno zniszczone włosy. Wyłupiaste ślepia. Na jej nosie spoczywały okulary nie pasujące do jej wąskich rysów twarzy. Podsumowując - jej widok mroził krew w żyłach. Opowiadała ona o zasadach na jej lekcjach. Agatha patrzyła na nią z tekstem wyrytym na twarzy: „Oho, będzie strasznie”. Szarooka na tej pierwszej lekcji krzywiła się i myślała co ona tutaj robi? Co to za szkoła?
- Nie wiem, czy tu wytrzymam – westchnęła i mruknęła do kuzynki, gdy już wyszły z klasy.
Kolejne zajęcia jakie się odbyły to godzina wychowawcza. Do opieki nad klasą wyznaczyli Panią Marshall. Wysoka, młoda brunetka o śniadej cerze. Kobieta również nosiła okulary jak jej poprzedniczka. Wychowawczyni po zadaniu kilku pytań, wyprowadziła klasę na zewnątrz, aby oprowadzić ich po szkole. Do Agathy i Kate przyczepił się Milo – „kibol mordujący ludzi”, jakiego ujrzały po rozpoczęciu. Chłopak okazał się miły i całkiem sympatyczny. We trójkę rozpoczęli rozmowę na temat lekcji języka angielskiego.
- Nauczycielka jest straszna – ruda westchnęła. Przymrużyła oczy i skrzywiła się nieco. - I ta jej okropna kredka.
- Znam ją już drugi rok – brunet zaśmiał się triumfalnie. - Niestety muszę powtarzać klasę.
Rano jak zwykle zaspała. Krzątając się po całym domu próbowała się jak najszybciej wyrobić, co było niemożliwe. Wybiegła z domu bez śniadania. Na przystanku nie było jeszcze ciemnookiej. Czyżby wyrobiła się wcześniej od przyjaciółki? Zdziwiła się lekko i usiadła na jednej z ławek, gdzie było wolne miejsce. Tłum jak zwykle, uśmiechnęła się do siebie. W pewnym momencie poczuła, jak ktoś klepie ją po ramieniu. Spojrzała na Agathę, której oczy zdały się zupełnie puste. Dziewczyna uśmiechnęła się blado i odwróciła wzrok. Zmierzyła ciętym spojrzeniem ludzi i dzieci, które wybierały się do szkół. Ruda znów spojrzała na Kate i wzruszyła ramionami. Chwilę później odwróciła się, słysząc jakieś poruszenie za plecami. Obie dziewczyny strzeliły poker face'a. Brunet, którego widziały dnia wcześniejszego na stacji, właśnie zatrzymał się na mini dworcu. Odsapnął chwilę i wyprostował. Agatha spojrzała na Kate, a jej mina sama za siebie mówiła: „To są jakieś jaja”.
- On nas prześladuje – szatynka skrzywiła się lekko i roześmiała się, gdy usłyszała, jak zabrzmiały jej słowa. Przez głowę przeszły ją myśli, że może brunet jest w tej samej szkole, a one jeszcze nie zdają sobie z tego sprawy.
- Wątpię - zacisnęła dłoń na ramieniu swojej torby. - Chyba się zgubił. Wczoraj go tutaj nie było...
- Agatha? - głos bruneta rozszedł się za plecami rudej, a ona nieznacznie drgnęła. Czarnooki najwyraźniej to zauważył, bo zachichotał pod nosem.
- Daniel? - obejrzała się na chłopaka. - Cześć... Wystraszyłeś mnie - mruknęła lekko obojętna. - Co tutaj robisz?
- Ach, spóźniłem się na podwózkę spod domu - zaśmiał się cicho. Spojrzał na Agathę, a potem na kuzynkę dziewczyny, która się mu przez moment przyglądała, a potem odwróciła głowę w inną stronę. Daniel wzruszył ramionami i wrócił wzrokiem na rudowłosą. - Mieszkasz tutaj?
- Mhm, w tym bloku - kiwnęła głową na budynek.
- Rozumiem...- spojrzał w wskazanym mu kierunku. Zawiesił się na moment. Chciał dokładnie zapamiętać okolicę. Obejrzał się na park za sobą. Czysto zielony trawnik. Jezioro. Lipy, brzozy i spora liczba klonów wymijały się na wzajem. Odwrócił się do rudowłosej, która stukała na swoim telefonie sms-a. Zdawało mu się, że dziewczyna kompletnie go olała. - Słuchaj...
- Tak? - podniosła na chwilę na czarnookiego wzrok i znów spojrzała na ekran. Sapnęła zrezygnowana, a zaraz schowała telefon do swojej torby. - Nie chciałeś nic? - zaczęła się śmiać, kiedy zdało jej się, że Daniel nagle się zamyślił.
- Eee...- uśmiechnął się głupkowato. - Chodzi mi o to, czy chodzisz do tej szkoły co ja?
- Nie - pokręciła głową. - Widziałam Cię wczoraj - zerknęła na ulicę. - Ale chodzimy do przeciwnych szkół. Twoja jest nastawiona na sport i media, moja na sztukę i biznes.
- Ok, czaję - pokiwał głową. - Mam jednak nadzieję, że będziemy mogli czasem spędzić ze sobą czas.
- Marzenie ściętej głowy - powiedziała bez namysłu, a potem zatkała sobie dłonią usta. Spojrzała na bruneta, który zaczął się śmiać. - I co Cię tak bawi?
- Po prostu jesteś zabawna - odetchnął. - Zaprzyjaźnijmy się, co?
- Huh? - uniosła zaskoczona brwi. Zdało jej się, że chłopak nie mówi poważnie, ale on tylko się uśmiechał. Agatha pokiwała nieśmiało głową i znów wyjęła swój telefon, który zaczął dzwonić.
Szatynka spojrzała przed siebie. Obca dziewczyna miała przywieszki z jej ulubionym zespołem przy plecaku oraz postacią z jednej z mang. Kate też chciała takie mieć. Wpatrywała się przez chwilę w przestrzeń, przez co zapomniała o kuzynce. Nie słuchała ich w ogóle. Niech sobie porozmawiają. Uśmiechnęła się do siebie. Już wiedziała na co wyda swoje kieszonkowe. Ponownie spojrzała na rudowłosą, a później wypatrywała metro.
Pisk metra rozbrzmiał w uszach każdego, kto znajdował się na małym dworcu. Wszyscy po kolei, niczym stado pingwinków, wpełzali do środka. Kate i Agatha stanęły obok siebie. Zaczęły się śmiać z Daniela, który zrobił do nich niby płaczliwą minę, ponieważ stał daleko od swoich znajomych.
Gdy dotarły na miejsce, wyskoczyły z metra na przystanek. Szły brukowanym, lekko krzywym chodnikiem obok placu zabaw prosto do szkoły. W budynku było tłoczono bardziej, niż poprzedniego dnia. „Tylko nie to” - pomyślała szatynka, śmiejąc się w duchu i przedzierając się prosto na górę, na trzecie piętro pod salę z numerem dwadzieścia siedem. Koło niej siedziało już parę osób z klasy, które przywitały ich przyjaźnie, choć jeszcze się nie znały z nimi i imion ich także nie. Po dzwonku drzwi otworzyła im kobieta o dość średnim wzroście. Zarezerwowali miejsca. Kuzynki weszły do klasy za pozostałymi. Usiadły w drugim rzędzie. Ostatnie ławki były już pozajmowane, ale psorka wygoniła dane osoby do przodu. Przedstawiła się jako Pani Red. Dziewczyny spojrzały na siebie znacząco. Czyby nazwisko podchodzące pod jej czerwoną kredkę do oczu? Miała kruczoczarne, kręcone i mocno zniszczone włosy. Wyłupiaste ślepia. Na jej nosie spoczywały okulary nie pasujące do jej wąskich rysów twarzy. Podsumowując - jej widok mroził krew w żyłach. Opowiadała ona o zasadach na jej lekcjach. Agatha patrzyła na nią z tekstem wyrytym na twarzy: „Oho, będzie strasznie”. Szarooka na tej pierwszej lekcji krzywiła się i myślała co ona tutaj robi? Co to za szkoła?
- Nie wiem, czy tu wytrzymam – westchnęła i mruknęła do kuzynki, gdy już wyszły z klasy.
Kolejne zajęcia jakie się odbyły to godzina wychowawcza. Do opieki nad klasą wyznaczyli Panią Marshall. Wysoka, młoda brunetka o śniadej cerze. Kobieta również nosiła okulary jak jej poprzedniczka. Wychowawczyni po zadaniu kilku pytań, wyprowadziła klasę na zewnątrz, aby oprowadzić ich po szkole. Do Agathy i Kate przyczepił się Milo – „kibol mordujący ludzi”, jakiego ujrzały po rozpoczęciu. Chłopak okazał się miły i całkiem sympatyczny. We trójkę rozpoczęli rozmowę na temat lekcji języka angielskiego.
- Nauczycielka jest straszna – ruda westchnęła. Przymrużyła oczy i skrzywiła się nieco. - I ta jej okropna kredka.
- Znam ją już drugi rok – brunet zaśmiał się triumfalnie. - Niestety muszę powtarzać klasę.