I
Na
zewnątrz było dość ciepło. Słońce padało na kolorowy pokój,
piękne zasłony, meble, a w tle leciała przyjemna dla uszu melodia,
która dochodziła z kuchni. Promienie słońca także zahaczyły o
twarz szatynki. Otworzyła swoje szarawe oczy i spojrzała na
zegarek. Pokazywał w pół do siódmej.
- Zaspałam! – krzyknęła, a w jej głosie dało się słyszeć nutkę przerażenia. Nie może spóźnić się w pierwszy dzień szkoły.
Dziewczyna zerwała się pośpiesznie z łóżka i zaczęła wkładać na siebie ubrania, które przygotowała wcześniej. Była to spódnica do kolan i biała elegancja bluzka. Nie lubiła ubierać się na galowo. Po chwili wpadła do łazienki. W pomieszczeniu stała już jej siostra, która wyglądała na domiar dzisiaj dość ładnie.
- Przesuń się trochę – powiedziała cicho do dziewczyny. Jeszcze się nie obudziła całkowicie. Brązowowłosa nic nie mówiąc wyszła z łazienki. Skończyła się przygotowywać.
- Zaspałam! – krzyknęła, a w jej głosie dało się słyszeć nutkę przerażenia. Nie może spóźnić się w pierwszy dzień szkoły.
Dziewczyna zerwała się pośpiesznie z łóżka i zaczęła wkładać na siebie ubrania, które przygotowała wcześniej. Była to spódnica do kolan i biała elegancja bluzka. Nie lubiła ubierać się na galowo. Po chwili wpadła do łazienki. W pomieszczeniu stała już jej siostra, która wyglądała na domiar dzisiaj dość ładnie.
- Przesuń się trochę – powiedziała cicho do dziewczyny. Jeszcze się nie obudziła całkowicie. Brązowowłosa nic nie mówiąc wyszła z łazienki. Skończyła się przygotowywać.
Szatynka
podeszła do umywalki nad, którą wisiało duże lustro. Pod tym
światłem jej oczy przybrały teraz bardziej kolor niebieski
przeplatający się z zielonkawą barwą oraz nutką szarości, która
była w tym momencie mniej zauważalna. Przemyła twarz letnią wodą,
umyła zęby, zrobiła lekki makijaż i zajęła się swoimi
niesfornymi, falującymi włosami po łopatki. Wszystko robiła
pośpiesznie, ponieważ nie miała dużo czasu. Zbiegając po
schodach do kuchni usłyszała głos mamy.
- Zjesz śniadanie? – kobieta zagadała ją nucąc piosenkę, która leciała w radiu.
- Nie. Spóźnię się – córka przygryzła lekko policzek. - Mogłaś mnie obudzić.
- Nie wiem, o której wstajesz, kochanie. Zapakuję Ci kanapki, bo zgłodniejesz za chwilę – szatynka kiwnęła głową i zwinęła z kredensu jeszcze jabłko do małej torebki.
Wybiegła z domu, pędząc na dworzec. W tłumie ludzi zarysowała jej się sylwetka rudowłosej przyjaciółki, która także była ubrana w elegancki strój, ale mniej przykuwający uwagę, gdyż była to zwykła, zwiewna, biała sukienka za kolana. Kate przystanęła odsapując. Spojrzała na telefon, który dobyła z torebki. Wskazywał szóstą pięćdziesiąt pięć. Zdążyła. W duchu uśmiechnęła się do siebie i podbiegła do kuzynki, klepiąc ją lekko w ramię. Rudowłosa odwróciła lekko głowę w tył. Gdy spostrzegła znajomą osobę uśmiechnęła się do niej. Odwróciła się i spojrzała na dziewczynę swoimi ciemnymi oczyma i jak zawsze gęstymi rzęsami. Lekki wiaterek rozwiewał jej włosy, przez co opadła jej grzywa na twarz.
- Cześć, żyje – roześmiała się zwracając uwagę na ludzi. Parę osób przyglądało się im wrogo. Grupka dziewczyn szeptała między sobą. Szarooka zignorowała to, krzywiąc się przy tym. Ważniejsze było to, że nie czuła się komfortowo w takim ubraniu, bardziej jak jakiś dziwak. To by wyjaśniało tych gapiów z boku, którzy wlepiali w nie spojrzenia.
- Zjesz śniadanie? – kobieta zagadała ją nucąc piosenkę, która leciała w radiu.
- Nie. Spóźnię się – córka przygryzła lekko policzek. - Mogłaś mnie obudzić.
- Nie wiem, o której wstajesz, kochanie. Zapakuję Ci kanapki, bo zgłodniejesz za chwilę – szatynka kiwnęła głową i zwinęła z kredensu jeszcze jabłko do małej torebki.
Wybiegła z domu, pędząc na dworzec. W tłumie ludzi zarysowała jej się sylwetka rudowłosej przyjaciółki, która także była ubrana w elegancki strój, ale mniej przykuwający uwagę, gdyż była to zwykła, zwiewna, biała sukienka za kolana. Kate przystanęła odsapując. Spojrzała na telefon, który dobyła z torebki. Wskazywał szóstą pięćdziesiąt pięć. Zdążyła. W duchu uśmiechnęła się do siebie i podbiegła do kuzynki, klepiąc ją lekko w ramię. Rudowłosa odwróciła lekko głowę w tył. Gdy spostrzegła znajomą osobę uśmiechnęła się do niej. Odwróciła się i spojrzała na dziewczynę swoimi ciemnymi oczyma i jak zawsze gęstymi rzęsami. Lekki wiaterek rozwiewał jej włosy, przez co opadła jej grzywa na twarz.
- Cześć, żyje – roześmiała się zwracając uwagę na ludzi. Parę osób przyglądało się im wrogo. Grupka dziewczyn szeptała między sobą. Szarooka zignorowała to, krzywiąc się przy tym. Ważniejsze było to, że nie czuła się komfortowo w takim ubraniu, bardziej jak jakiś dziwak. To by wyjaśniało tych gapiów z boku, którzy wlepiali w nie spojrzenia.
Powietrze
z rana nie było jeszcze tak parne. Tłumy przedzierały się koło
nich trącając ją co chwile. W tle było słychać gościa, który
informował o przyjeżdżających autobusach. Koło chodnika chodził
gołąb, czekający aż ktoś rzuci mu garstkę jedzenia. Uczyniła
to jakaś starsza pani, przez co zleciało się ich więcej, bijących
się o zdobycz. Jeden z ptaków zgarnął cały kawałek bułki
trzymając w dziobie i szybko czmychał przed kolegami. Wyglądał
jakby mówił: „I tak nic nie dostaniesz głąbie”, do gołębia,
który starał się go dogonić i zabrać posiłek.
- Spóźniłaś się – w głosie rudowłosej dziewczyny było słychać niepokojącą melancholię i na jej twarzy widniał smutny uśmiech. Widok kuzynki ją ucieszył, ku temu ukazały się dołeczki w policzkach. Jednak w końcu kończyły się wakacje i nie wiedziała, co ją czeka w nowej szkole. Nastawiała się na nowe liceum pozytywnie, choć teraz będzie wszystko inne. – Gdzie masz Madelinę? – zdziwiła się lekko. W końcu starsza siostra chodziła do wybranej przez dziewczęta szkoły już dwa lata i teraz będą razem z nią.
- Tak. To już u mnie normalne. Ona? Ach... Jedzie z przyjaciółką samochodem – tyknęła kuzynkę w policzek. – Nie martw się - zawsze wiedziała, gdy Agathę coś niepokoi, bo ruda wtedy zagryzała charakterystycznie wargę. - Damy radę tak jak zawsze! – ucięła szybko. Na dworzec przyjechało metro. Kupiły bilet i zajęły miejsca zatapiając się we własnych myślach.
Po rozpoczęciu udały się do wskazanej klasy z numerem dwanaście. Wbiegając po schodach na drugie piętro, wzrokiem szukały danego pomieszczenia. Na końcu korytarza znalazły ów klasę i weszły do środka. Wychowawczyni przyjęła je z uśmiechem. Zasiadając w drugim rzędzie w czwartej ławce, szatynka zaczęła się rozglądać po klasie. Jej uwagę zwrócił plastuś, te same dwie dziewczyny, które przez całą przemowę dyrektora patrzyły ciętym wzrokiem. Gdy teraz na nie spojrzały zrobiło im się dość głupio. Twarze miały zmieszane. Zapewne nie sądziły, że będą razem w jednej klasie. Na końcu w ławce tuż koło okna siedział morderca, jak go ujęła skromnie Agatha, i rudy chłopak z piegami na twarzy obok niego. Kibol, plastuś i kilka prostytutek. Było co podziwiać.
Cały ten teatrzyk i tłumaczenie wychowawczyni o tym jak będzie się im dobrze pracowało, można było pominąć. Kuzynki wybiegły z sali do sekretariatu. Chłopak, który był z nimi w klasie przepuścił je uśmiechając się sympatycznie. W pomieszczeniu siedziała przy biurku blada kobieta, która wydała im legitymacje. Było widać, że nie pałała do uczniów sympatią. Jej mina wyjaśniała wszystko, była zgorzkniała. W okolicach oczu i czoła ukazywały się małe zmarszczki od posępnej miny i marszczenia brwi, gdy skupiała się na swojej pracy i dokładności. Zapewne także od średniego wieku i lat przepracowanych w danej szkole.
- Spóźniłaś się – w głosie rudowłosej dziewczyny było słychać niepokojącą melancholię i na jej twarzy widniał smutny uśmiech. Widok kuzynki ją ucieszył, ku temu ukazały się dołeczki w policzkach. Jednak w końcu kończyły się wakacje i nie wiedziała, co ją czeka w nowej szkole. Nastawiała się na nowe liceum pozytywnie, choć teraz będzie wszystko inne. – Gdzie masz Madelinę? – zdziwiła się lekko. W końcu starsza siostra chodziła do wybranej przez dziewczęta szkoły już dwa lata i teraz będą razem z nią.
- Tak. To już u mnie normalne. Ona? Ach... Jedzie z przyjaciółką samochodem – tyknęła kuzynkę w policzek. – Nie martw się - zawsze wiedziała, gdy Agathę coś niepokoi, bo ruda wtedy zagryzała charakterystycznie wargę. - Damy radę tak jak zawsze! – ucięła szybko. Na dworzec przyjechało metro. Kupiły bilet i zajęły miejsca zatapiając się we własnych myślach.
Po rozpoczęciu udały się do wskazanej klasy z numerem dwanaście. Wbiegając po schodach na drugie piętro, wzrokiem szukały danego pomieszczenia. Na końcu korytarza znalazły ów klasę i weszły do środka. Wychowawczyni przyjęła je z uśmiechem. Zasiadając w drugim rzędzie w czwartej ławce, szatynka zaczęła się rozglądać po klasie. Jej uwagę zwrócił plastuś, te same dwie dziewczyny, które przez całą przemowę dyrektora patrzyły ciętym wzrokiem. Gdy teraz na nie spojrzały zrobiło im się dość głupio. Twarze miały zmieszane. Zapewne nie sądziły, że będą razem w jednej klasie. Na końcu w ławce tuż koło okna siedział morderca, jak go ujęła skromnie Agatha, i rudy chłopak z piegami na twarzy obok niego. Kibol, plastuś i kilka prostytutek. Było co podziwiać.
Cały ten teatrzyk i tłumaczenie wychowawczyni o tym jak będzie się im dobrze pracowało, można było pominąć. Kuzynki wybiegły z sali do sekretariatu. Chłopak, który był z nimi w klasie przepuścił je uśmiechając się sympatycznie. W pomieszczeniu siedziała przy biurku blada kobieta, która wydała im legitymacje. Było widać, że nie pałała do uczniów sympatią. Jej mina wyjaśniała wszystko, była zgorzkniała. W okolicach oczu i czoła ukazywały się małe zmarszczki od posępnej miny i marszczenia brwi, gdy skupiała się na swojej pracy i dokładności. Zapewne także od średniego wieku i lat przepracowanych w danej szkole.
Wychodząc
rudowłosa poczuła przy tym jak otwierała drzwi ich lekkie
pohamowanie. Gdy wyjrzała zza progu, ujrzała chłopaka, który je
przepuścił wcześniej. Masował swoje obolałe czoło. Musiał
dostać w nie mocno.
- Przepraszam! – dziewczyna lekko wystraszona przygryzła dolną wargę. – Nic Ci nie jest?
- Poradzę sobie. Nic się nie stało – brunet uśmiechnął się do niej i spojrzał na nią zalotnie, ale rudowłosa to zignorowała. Popatrzyła na kuzynkę, która powstrzymywała się od wybuchnięcia śmiechem. Agatha skinęła głową i się odwróciła. Dopiero, kiedy szły łososiowym korytarzem, dziewczęta zwijały się ze śmiechu. Nie powinny były się nabijać, ale ta sytuacja je rozbawiła.
- Przepraszam! – dziewczyna lekko wystraszona przygryzła dolną wargę. – Nic Ci nie jest?
- Poradzę sobie. Nic się nie stało – brunet uśmiechnął się do niej i spojrzał na nią zalotnie, ale rudowłosa to zignorowała. Popatrzyła na kuzynkę, która powstrzymywała się od wybuchnięcia śmiechem. Agatha skinęła głową i się odwróciła. Dopiero, kiedy szły łososiowym korytarzem, dziewczęta zwijały się ze śmiechu. Nie powinny były się nabijać, ale ta sytuacja je rozbawiła.
Kate
miała dobry humor, co przysporzyło, że śmiała się z
wszystkiego. Ludzie, którzy siedzieli na ławce przyglądali się
temu. W tym jakaś para, która obściskiwała się w kącie.
Obie
dziewczyny opuściły szkołę. Zmęczone tak zamaszyście
rozpoczętym dniem ruszyły leniwym krokiem do furtki. Zerknęły
przed siebie. Widziały tłum przy szkole, która znajdowała się
niemalże na wprost. To był prawdziwy motłoch. Kate wzruszyła
ramionami i biorąc zamach otworzyła bramkę. Obie dziewczyny
zawiesiły na krótki moment wzrok na osobach znad przeciwka.
Wyglądało na to, że dobrze się tam bawiono. Agatha z ignorancją
odwróciła wzrok i wbiła go w nierówny chodnik. Chwilę później
przystanęła i obejrzała się szybko. Dojrzała z daleka znajomą
postać. Otworzyła na chwilę w zdziwieniu usta, a potem odwróciła
się ponownie do swojej kuzynki.
-
Stało się coś? - głos Kate rozszedł się w uszach rudej. Ta
pokręciła głową i spojrzała na kuzynkę z uśmiechem.
-
Chyba mam zwidy – klasnęła w dłonie. Jej ramiona się spięły.
Chciała wyluzować, ale bez skutku. Czuła na sobie podejrzliwy
wzrok szatynki. - Co?
-
Nic. Zachowujesz się dziwnie - odparła patrząc przed siebie. W
śród ludzi po drugiej stronie ulicy przechodziło parę chłopaków,
których nigdy wcześniej nie widziała i zapewne nie spotka więcej.
Wydało się jej, że rudowłosej jakiś wpadł w oko, ale zwykle nie
zakrzątała sobie głowy, bo sądziła, że pewnie i tak się nią
nie zainteresuje. To szczęście tylko do dziwnych typów. - Oświeć
mnie - zaśmiała się cicho.
-
Pamiętasz tego chłopaka z innej szkoły... Tego od telefonu? -
uniosła wzrok i znów się obejrzała. - On tam jest...- mruknęła.
Po chwili poczuła, jak ktoś się na nią rzuca. - Aaa! - pisnęła,
a po chwili usłyszała znajomy śmiech. - Neela?! - spojrzała na
blondynkę, która omal jej nie zadusiła w uścisku. - Cześć -
uśmiechnęła się niewyraźnie i pomasowała gardło.
- Jak zawsze masz wielkie cycki - nowo przybyła koleżanka prychnęła śmiechem i podniosła ręce do góry, przerabiając palcami. - Daj dotknąć!
- Nigdy! - Agatha zasłoniła się. Jej twarz momentalnie się zaczerwieniła. - Swoje śliwki pomacaj - zaśmiała się wrednie.
- Nie mam śliwek - prychnęła oburzona. - Och, cześć Kate! - oczy Neeli zaświeciły i tym razem rzuciła się na szatynkę. - Jak ja za Wami tęskniłam!
- Jak zawsze masz wielkie cycki - nowo przybyła koleżanka prychnęła śmiechem i podniosła ręce do góry, przerabiając palcami. - Daj dotknąć!
- Nigdy! - Agatha zasłoniła się. Jej twarz momentalnie się zaczerwieniła. - Swoje śliwki pomacaj - zaśmiała się wrednie.
- Nie mam śliwek - prychnęła oburzona. - Och, cześć Kate! - oczy Neeli zaświeciły i tym razem rzuciła się na szatynkę. - Jak ja za Wami tęskniłam!
-
Tylko nie to! - Kate udała aktorsko niezadowolenie i przytuliła
koleżankę. Cieszyła się, że po takim czasie się zobaczyły.
Dziewczyna była starsza i chodziła do innej szkoły na inny profil.
Była zgrabna i ładna. Posiadała długie blond włosy i błękitne
oczy. Zawsze towarzyszyła jej nieokiełznana nadpobudliwość. Neela
opamiętała się i puściła znajomą.
We
trzy stały tak i zaczęły żartować. Nie zważały uwagi na nic.
Pokazała się przychylna lampka dla przechodniów i wszyscy ruszyli
tabunem, popychając siebie na wzajem. Jak szatynka to kochała.
Skrzywiła się lekko, gdy jakiś chłopak nadepnął jej na stopę.
Nawet nie przeprosił, tylko udał, że nic nie widzi.
-
Hej Ty! - Neela warknęła i złapała czarnowłosego faceta za
ubranie. - Przeprosiłbyś albo patrzył, jak łazisz - fuknęła
rozdrażniona.
Kuzynki przerażone spojrzały na siebie, a potem na blondynkę. Złapały ją pod ręce i zaczęły coś szeptać jej do ucha.
- Przepraszam za nią...- Agatha skierowała się do nieznajomego, który patrzył się na wszystkie trzy jak zabójca.
Kuzynki przerażone spojrzały na siebie, a potem na blondynkę. Złapały ją pod ręce i zaczęły coś szeptać jej do ucha.
- Przepraszam za nią...- Agatha skierowała się do nieznajomego, który patrzył się na wszystkie trzy jak zabójca.
-
Ach...- Katie spojrzała na kolesia przed nimi. Chłopak był
umięśniony. Koszula obciskała jego bicepsy. Wyglądał na dość
silnego. Lepiej było przemilczeć. Wtedy spojrzał na nią swoimi
piwnymi oczami. Było w nich coś takiego nadzwyczajnego. Zły, ale
to tylko przybranie... Otrząsnęła się i wydusiła z siebie ciche:
„Przepraszam”, wymijając go.
Ruda
spojrzała pretensjonalnie na Neelę, która wzruszyła ramionami i
uśmiechnęła się głupkowato. Nie miała najwyraźniej zamiaru się
tłumaczyć. Kate pokręciła głową i poleciła, aby iść dalej.
Obejrzała się jeszcze w kierunku, w jakim odszedł nieznajomy. Było
jej głupio, że tak wyszło. Dziewczęta skierowały się na stację
metro. Mijały ludzi i już z daleka widziały schody prowadzące pod
ziemię. Agatha objęła palcami chłodną barierkę i zaczęła
schodzić w dół. Jej ciało wyglądało na lekko bezwładne. Jak u
marionetki, którą ktoś kontrolował. Dziewczyna uśmiechnęła się
do kuzynki, która szła przed nią. Chwilę później ruda
zorientowała się, że Neela gdzieś wyparowała. Kate wzruszyła na
to ramionami. Blondynka często pojawiała się i znikała niczym
duch. Nikt nie mógł tego pojąć. Szatynka skręciła na lewo, a
zaraz za nią czarnooka. Obie zatrzymały się pod rozkładem jazdy.
Zdziwiły się luzem, jaki panował. Zazwyczaj na stacji było dużo
ludzi. Agatha stuknęła paznokciem w szybę i jechała w dół,
szukając, o której będzie najbliższy odjazd na ich ulicę.
- Przepraszam... Czy był już odjazd o dwunastej trzydzieści? - dziewczęta usłyszały za sobą męski głos. Obie zacisnęły zęby, żeby nie zacząć krzyczeć.
- Słucham? - ruda zerknęła przez ramię, na osobnika za jej plecami. Zamurowało ją. Zanim chłopak ją rozpoznał ponownie spojrzała na tablicę. - Nie, jeszcze nie - pokręciła głową. - Jest jeszcze pięć minut.
- Ach...rozumiem. Dzięki! - radosny głos rozszedł się ponownie, a jego właściciel zaraz zaczął się oddalać.
- Nie wierzę, że to dzieje się naprawdę - ruda mruknęła do siebie i spojrzała na Kate, która przyglądała się jej ponownie z podejrzliwą miną.
- Przepraszam... Czy był już odjazd o dwunastej trzydzieści? - dziewczęta usłyszały za sobą męski głos. Obie zacisnęły zęby, żeby nie zacząć krzyczeć.
- Słucham? - ruda zerknęła przez ramię, na osobnika za jej plecami. Zamurowało ją. Zanim chłopak ją rozpoznał ponownie spojrzała na tablicę. - Nie, jeszcze nie - pokręciła głową. - Jest jeszcze pięć minut.
- Ach...rozumiem. Dzięki! - radosny głos rozszedł się ponownie, a jego właściciel zaraz zaczął się oddalać.
- Nie wierzę, że to dzieje się naprawdę - ruda mruknęła do siebie i spojrzała na Kate, która przyglądała się jej ponownie z podejrzliwą miną.
-
Hm...- szatynka uśmiechała się do siebie. Nie lubiła tłoku, a
teraz mogła się swobodnie poruszać przez podziemia metra.
Stwierdziła, że Agatha zadawała sobie pytanie, które bardzo ją
nurtuje: „To inni oszaleli, czy ja wariuję?”. Szatynka zaśmiała
się. Tak dobrze ją rozumiała. Bardziej, niż myślała - Znasz go?
- zmarszczyła lekko brwi, nudząc piosenkę swojego ulubionego
zespołu.
-
Mówiłam Ci... To on - dziewczyna potajemnie zerknęła na bruneta,
który zatrzymał się niedaleko. - Daniel. Chłopak, któremu
ukradli telefon i mi podrzucili - uśmiechnęła się smutno. - Nie
widziałam go od tamtej pory ani razu. Choć mieszkamy w tym samym
mieście - zaśmiała się. Zakręciła młynek palcami. - Fajny
jest, nie? - westchnęła. - Obawiałam się, że znów go zobaczę.
Przecież i tak nie mam szans - spojrzała na Kate, a potem na
chłopaka na wprost. Zauważyła lekkie zmiany w wyglądzie Daniela.
Był znacznie wyższy. Jego włosy lekko ściemniały i były dłuższe
od tych, jakie dziewczyna pamiętała. Mimo to nadal dobrze zbudowany
i przystojny. Ruda strząsnęła głową. Gapiła się jak głupia, a
nie powinna. - Chodźmy stąd...- zwróciła się do kuzynki.
-
Nie przekreślaj siebie tak od razu... Zresztą, co ja będę Ci
mówić. Zawsze..no przeważnie. Nie jednak nie - drapała się po
policzku. - Zawsze przekreślamy siebie na starcie. Nie szukamy też
kogoś na siłę - dziewczyna spojrzała na chłopaka w całej
okazałości. Pomyślała, że jest przystojny, ale raczej nie jej
typ. - Nawet - uśmiechnęła się głupkowato przy tym mrużąc
teraz swoje niebieskie oczy. W tunelu była światło ograniczone.
Pewnie dlatego przybrały taki kolor. - Dobrze, chodźmy -
przytaknęła lekkim ruchem głowy. W końcu i tak zaraz miał
przyjechać ich autobus.
-
Nawet z nim nie porozmawiam - uśmiechnęła się zadowolona, że
będzie mogła uciec jak najdalej. Minęła Daniela, który nawet się
nie zorientował, że dziewczyna jest obok. Ruda odetchnęła z ulgą.
Spojrzała na metro, które zatrzymało się z piskiem. Brunet
skierował się w jego kierunku. Przystanął przy drzwiach i
przepuścił jakąś starszą panią. Wszedł do środka i
niespokojny się obejrzał. Wtedy Agatha dyskretnie odwróciła wzrok
i zaczęła żartować ze swoją kuzynką. Czuła się spięta.
Chłopak sztyletował ją spojrzeniem, a chwilę później mignął
jej przed oczami.
Kate zerknęła na telefon. Potem uniosła wzrok na kolejny zatrzymujący się pojazd. Panował w środku ścisk. To było piękne. Wycieczka na stojąco. „Marzyłam o tym” - szatynka zrezygnowana weszła do środka. Upewniła się, że kuzynka jest obok i wzięła głęboki wdech. Zapowiadała się męcząca droga.
Kate zerknęła na telefon. Potem uniosła wzrok na kolejny zatrzymujący się pojazd. Panował w środku ścisk. To było piękne. Wycieczka na stojąco. „Marzyłam o tym” - szatynka zrezygnowana weszła do środka. Upewniła się, że kuzynka jest obok i wzięła głęboki wdech. Zapowiadała się męcząca droga.
-
Świetnie – mruknęła, gdy uderzyła się w kolano. Kierowca
jechał bardzo szybko. To nie był jakiś rajd, przecież stało
wiele osób. Powinien przyhamować chociaż na ostrym zakręcie!
Pokręciła głową i popatrzyła po ludziach. W tyle siedziała
znajoma jej osoba. Był to chłopak z poprzedniej szkoły. Nie lubiła
go, bo chwile jej się podobał. Jednak on to zauważył i musiał
się tym bawić. Tak myślała. Jednak gdy nadarzyła się okazja
zapoznania odrzuciła to. Wracała późno w nocy z kuzynką i wołał
ich z jakimś kolegą. Nie zatrzymała się. Odtąd chłopak miał
jakiś do niej żal. Mierzył szatynkę swoimi niebieskimi oczyma.
Odwróciła głowę patrząc to na kuzynkę, to na jakąś
dziewczynę, która głośno mówiła do swojej koleżanki. Wręcz
się wydzierała.
Dojechały. Szybko czmychnęła z metra, czekając na przyjaciółkę na dworzec. Pojazd zdążył ją wyminąć, a rudowłosa znalazła się tuż obok. Stały chwilę na stacji. Po tym jak Agatha wyprostowała dosadnie wszystkie kości, skierowały się wąską drogą przez park w kierunku bloku, w którym obie mieszkały. Osiedle było przyjemne. Zawsze słoneczne. Gdzieś w oddali dało się słyszeć krzyki przedszkolaków i dzieci z pierwszych klas podstawówki. Kate się skrzywiła. Nie przepadała zbytnio za cwanymi maluchami. Ruda podobnie... Słońce zaczęło odbijać swoje promienie od jeziora, gdzie było pełno kaczek. Szatynka szarpnęła swoją przyjaciółkę za rękaw jej bluzki.
- Chodźmy tam - dziewczyna kiwnęła głową, wiedząc jak bardzo Kate uwielbia opierzonych pływaków. Uśmiechnęła się szeroko i pozwoliła kumpeli pierwszej pognać do jeziora.
Dojechały. Szybko czmychnęła z metra, czekając na przyjaciółkę na dworzec. Pojazd zdążył ją wyminąć, a rudowłosa znalazła się tuż obok. Stały chwilę na stacji. Po tym jak Agatha wyprostowała dosadnie wszystkie kości, skierowały się wąską drogą przez park w kierunku bloku, w którym obie mieszkały. Osiedle było przyjemne. Zawsze słoneczne. Gdzieś w oddali dało się słyszeć krzyki przedszkolaków i dzieci z pierwszych klas podstawówki. Kate się skrzywiła. Nie przepadała zbytnio za cwanymi maluchami. Ruda podobnie... Słońce zaczęło odbijać swoje promienie od jeziora, gdzie było pełno kaczek. Szatynka szarpnęła swoją przyjaciółkę za rękaw jej bluzki.
- Chodźmy tam - dziewczyna kiwnęła głową, wiedząc jak bardzo Kate uwielbia opierzonych pływaków. Uśmiechnęła się szeroko i pozwoliła kumpeli pierwszej pognać do jeziora.
Szatynka
dumnie przygnała do nich kucając przy brzegu i zaczęła szukać
kanapki, którą zrobiła jej mama, a ona nie miała ochoty jej
zjeść. Dobyła posiłku z dna małej torebki. Kanapka zgniotła się
trochę, ale gdy rzuciła kaczkom one nie protestowały. Przypływało
ich więcej wydzierając sobie z dzioba kawałki i pałaszując je
szybko, aby któraś znowu im nie zabrała. Kate patrzyła wesoła na
nie. Zerknęła na ciemnooką, którą zaraz za nią przybiegła.
-
Wcale nie mam obsesji. Nie patrz tak - roześmiała się i znów
wróciła oczami na jezioro.
-
Nic takiego mi przez myśl nie przeszło - ruda zaśmiała się i
przycupnęła obok Kate. - Miałyśmy dziś męczący dzień -
westchnęła, gapiąc się na migające złotem fale.
-
Tak, ale...momentami był całkiem zabawny. Ten chłopak z klasy musi
Cię wspominać szczególnie, gdyż dostał drzwiami - zaśmiała się
cicho, przypominając sobie tą zacną scenę. Znów uskubała trochę
chleba i rzuciła go pierzastym stworzeniom. Podała także kuzynce,
aby mogła je karmić i cieszyć razem z nią. Zamilkła na chwile
nabierając powietrza w płuca. - Bardziej myślisz o tym brunecie,
któremu ukradli telefon? Nie daje Ci to spokoju, prawda? -
popatrzyła na nią wzrokiem: „Mnie nie oszukasz, ja wiem, co się
kroi”.
-
Nie przypominaj mi... Tylko ja potrafię coś takiego odwalić na
start - pokręciła głową z dezaprobatą. - Mówisz o Danielu? -
zaczerwieniła się lekko. - Nic się nie kroi! Pewnie będziemy się
tylko mijać i nie rozmawiać. Amen - zaśmiała się nerwowo i
rzuciła garścią okruszków na wodę. - To prawdziwy cud, że w
ogóle mnie na tej stacji zauważył. To naprawdę nie moja liga i
ja... Nie chcę mieć chłopaka. Póki nie dojdę do siebie po tym
gamoniu - skrzywiła się na samo wspomnienie o swoim byłym i tego,
co zrobił. Wbiła długie paznokcie pod skórę. - Tyle w tym
temacie. I przestań się tak gapić.
-
Raczej on nie był zły, że dostał drzwiami - zamyśliła się na
chwile po odpowiedzi rudowłosej. - Za dużo dziewczyn ma na niego
chrapkę, a on je odrzuca? Nie chcesz być jedną z nich zapewne -
poklepała lekko ją po ramieniu. - Będziemy samotne. Pójdę do
zakonu, jak zawsze mówiłam! - roześmiała się i wstała,
wyciągając się i rozprostowując nogi, które ścierpły. - Tamten
chłopak to niezłe ziółko. Wiele akcji odwalił - prychnęła. -
Wracamy?
-
Pewnie uznał to za swoją pokutę - mruknęła i się podniosła. -
Tak. A teraz starczy tego! Faceci mi mieszają w głowie i idzie
zwariować. Wracamy - pchnęła lekko szatynkę do przodu. Pochyliła
na krótki moment głową i zagryzła wargę. „Mi się nigdy nic
nie uda z kimś, z kim bym chciała” - pomyślała ze
zrezygnowaniem. Rzuciła jeszcze ostatni raz na cały park. Słońce,
które było już dość wysoko rozświetliło wszystko dookoła
idealnie. Niestety nie każdy potrafił się tym cieszyć.
***
Agatha
padła na łóżko. Nie czuła ze zmęczenia, jak bardzo bolą ją
nogi. Zamknęła oczy. W jej głowie ukazał się obraz Daniela na
stacji. Szybko rozwarła powieki. Co to było? Pokręciła głową.
Nie chciała sobie robić nadziei. Wiedziała, że nie ma szans.
Podniosła się do pozycji siedzącej i spojrzała na swój telefon.
Miała kilka nieodebranych połączeń. Skrzywiła się i rzuciła
urządzenie gdzieś w kąt. Nie miała ochoty na nic.
-
Agatha! Idź weź kąpiel! - dziewczyna usłyszała głos swojej
matki.
- Dobra! - ruda odpowiedziała niechętnie. Wybrała czyste ubrania i zaszyła się w łazience. Zdjęła ciuchy. Weszła do kabiny prysznicowej. Ciepła woda zaczęła cieć po jej ciele. Czarnooka wypuściła kłąb powietrza z ust. Pamięcią sięgnęła do momentu, kiedy zobaczyła swoją klasę. Straszne. Naprawdę miała spędzić trzy lata w towarzystwie takich ludzi? Nie uśmiechało jej się to.
- Dobra! - ruda odpowiedziała niechętnie. Wybrała czyste ubrania i zaszyła się w łazience. Zdjęła ciuchy. Weszła do kabiny prysznicowej. Ciepła woda zaczęła cieć po jej ciele. Czarnooka wypuściła kłąb powietrza z ust. Pamięcią sięgnęła do momentu, kiedy zobaczyła swoją klasę. Straszne. Naprawdę miała spędzić trzy lata w towarzystwie takich ludzi? Nie uśmiechało jej się to.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz