niedziela, 9 lutego 2014

T.M. - Akt: I. Scena: III.

     Kukiełka jest okropnie leniwa. Lub nie ma czasu. Cóż, takie życie. Więc to znów ja zaszczycę czytelników (?) nową częścią przedstawienia. Dużo krótszą od poprzednich, tak wyszło. Przepraszam. (A tak poza tym to dziś uznaję za połowę miesiąca, a więc następna część dopiero pokaże się w marcu, jak zakładam).

~*~


        - Jesteś okropnie zboczony – dziewczyna mruknęła. Spojrzała na bruneta z pretensjami. - I gdzie mi się gapisz?
        - Nie jestem! - uniósł lekko ręce w geście obronnym. - Tak mi się powiedziało! Ja nawet nie wiem, co oznacza „powabny”.
        - Jasne! Głupie kłamstwo – prychnęła i uśmiechnęła się złośliwie. - Widziałam, gdzie się gapisz.
        - Moje oczy błądzą! - aktorsko lamentował.
        - Pff...
        - Smutno mi teraz – jęknął. Zwiesił głowę, a zaraz poczuł, jak czarnooka go gładzi po włosach. Spojrzał na nią pytająco.
        - Przepraszam – uśmiechnęła się lekko.
        - Spoko – kiwnął głową usatysfakcjonowany.
        - Więcej mnie nie molestuj.
        - Ja? Ciebie? No chyba Ci się coś przyśniło, Agatha! - powiedział oburzony.
        - Właśnie, że nie.
        - Nigdy bym Cię nie molestował, o weź! - machnął rękami.
        - A wzrokiem wcześniej, to co? - tyknęła palcem czoło chłopaka. - Chyba nie dostałeś oczopląsu?
        - Nie, ale nie było na czym oka zawiesić – uśmiechnął się głupkowato.
        - Właśnie. Wkopałeś się – zaśmiała się. - Było się pogapić na kobiety, które nas mijały.
        - Masz mnie za kobieciarza?
        - Sam się na niego robisz.
        - Ciekawe jak?
        - Domyśl się – pokazała Danielowi język.
        - Za wiele wymagasz. Według Ciebie podrywam każdą ładniejszą dziewczynę? - skrzywił się delikatnie.
        - Ty to powiedziałeś – kiwnęła głową.
        - Nie robię tego. Podrywam tylko Ciebie - zaśmiał się. 
        - Co? - zdziwiła się. Co ten chłopak gadał? Był aż tak głodny, że jego żołądek zaczął trawić mózg? Agatha westchnęła, aby się uspokoić. - Głupoty gadasz.
        - Wiem – wyszczerzył się. Spojrzał przed siebie. Czuł zadowolenie. Obserwował chwilę ludzi i znów zwrócił wzrok na rudowłosą. - I co jesteś taka czerwona? - zaśmiał się. - Słodki widok.
        - Spadaj – odwróciła się do chłopaka tyłem. Okropne. Nie spostrzegła nawet, kiedy Daniel zaczął sobie tanio pogrywać. Prychnęła. Spojrzała w niebo, a po chwili ukazały się jej czarne tęczówki, wpatrujące się w nią z niecierpliwością.
         - Nie złość się, milady~ – Daniel powiedział spokojnie. Jego ton był tak błagalny, że dziewczyna od razu zmiękła.
        - Nie gniewam się – uśmiechnęła się. - Zadowolony? - spytała przez śmiech. - I chwila... Nie nazywaj mnie tak!
        - Będę! - twarz chłopaka rozpromieniała. - Jesteś urocza jak się tak uśmiechasz...i czerwienisz. Serio – nachylił się bardziej. - Mogę się nagapić?
         - Nie – pokazała mu język i spuściła głowę. Tak. Daniel się świetnie bawił, a ona miała tego dość. Dla Agathy było cudem, że rozmawiają. Miała też wrażenie, że to przelotne. Słyszała, jak brunet opadł tyłkiem na ławkę. Czuła też, jak sztyletuje ją spojrzeniem. Obejrzała się na niego.
         - Hm? - przechylił głowę w zapytaniu. Uśmiechał się cały czas. Bardzo szeroko. Ćpun? Dziewczynie chciało się z niego śmiać. - Nic nie robię.
        - Tak... „Nic” - westchnęła ciężko i znów spojrzała na chłopaka.
        - Z góry przepraszam! Nic Ci przecież nie zrobię – zarechotał. - Co najwyżej mooocno przytulę.
        - Chcesz mnie udusić? - zaśmiała się.
        - Nie...to będzie delikatny uścisk z mocnym wyszczerzem – napiął się dumnie.
        - Czyli zginę.
        - Nie zabiłbym Cię – spojrzał na nią z miną zbitego psa.
        - Wiem, wiem... Tylko się droczę – uśmiechnęła się zadziornie.
        - Aż Ty, mała~ - roześmiał się.
        - I co? - wróciła na swoje poprzednie miejsce i pokazała chłopakowi język.
        - Zaraz Ci go urwę. Ktoś tu się droczy! - zaśmiał się i uniósł lekko dłonie do góry, przerabiając palcami.
        - Nie! - zasłoniła sobie dłonią usta.
        - Dawaj go!
        - Nieee! - odwróciła głowę.
        - Daj, daj...- wyszczerzył się złowieszczo i przybliżył. Złapał za palce dziewczyny, ale dłoń jakby wrosła w twarz rudej.
        - Nie...- pokręciła głową i zasłoniła całą buzię rękoma.
        - Mam Ci je odgryźć? - słowa chłopaka zabrzmiały całkiem poważnie.
        - Nie odważysz się – zachichotała.
        - Po prostu pokaż swoją twarz! - chwycił jej dłonie.
        - Nie – mruknęła, kiedy Daniel odsłonił jej buzie. - Nie dotykaj mojego języka...
        - Mam czyste ręce.
        - A jakie to ma znaczenie?
        - Przecież go sobie nie przywłaszczę... Na co mi Twój język? - zaśmiał się wesoło. Zawiesił chwilę wzrok na rudej, a ona przewróciła oczami.
        - Sam chciałeś go zabrać.
        - Nie zabrać, a oderwać.
        - Jeden pies – wzruszyła ramionami. - Tym bardziej nie!
        - No to nie ma pokazywania mi jęzora, bo zbyt kusi! - uśmiechnął się szeroko. Spojrzał na dziewczynę, która wstała z ławki.
        - Ograniczasz mnie.
        - Cierp! Przetrwasz~ - podparł się na rękach. Niespodziewanie odkrył, że się lekko zaczął stresować.
        - Dzięki. Postoję – zaśmiała się cicho.
        - Może usiądziesz znów? Pani ławka jest bardzo wygodna – kiwnął na miejsce obok siebie.
        - Wolę postać – pokręciła głową. Zmierzyła wzrokiem ludzi, którzy się im przyglądali. Nie chciała tego. Dobrze się bawiła. To był fakt. Ale stado gapiów dookoła... Nie do zniesienia. Zdawało jej się, że Daniel nie zwraca na to uwagi. Po prostu był sobą, nawet jeśli mieli się na niego krzywo gapić. Agatha uśmiechnęła się lekko. Tu miał rację. Nie warto się przejmować.
        - Idziemy coś zjeść? - chłopak ponownie się odezwał.
        - Chętnie ale...- wyciągnęła swój telefon. - Ktoś się do mnie dobija – mruknęła niezadowolona, patrząc na wyświetlacz.
        - Kto taki? - przysunął się. Gapił się na ekran, ale Agatha zasłoniła swój telefon dłonią.
        - Ooo, Agatha! Randka? Wreszcie – oboje usłyszeli piskliwy, dziewczęcy głos.
        - Neela... To, że siedzę w parku z jakimś kolegą, nie oznacza randki – rudowłosa spojrzała na błękitnooką. Pokręciła głową. - Właśnie miałam do Ciebie iść.
        - Do mnie? Chciałaś uciec od konkubenta? - Neela prychnęła śmiechem. - Miło poznać – zwróciła się do bruneta. - Dobrze ją zarywaj!
        - Mnie również – mruknął trochę zdziwiony. Zamyślił się na moment. - Chwila...nikt tutaj nie ma zamiaru nikogo zarywać!
        - To coś się tak do niej przykleił? - blondynka uśmiechnęła się. Była bardzo przebiegła. Spojrzała na Agathę, która coś mruknęła do siebie pod nosem. Westchnęła. - Bawcie się dalej. Byle podchody nie trwały długo – zachichotała i zaczęła się oddalać.
        - Dziwna jakaś...- czarnooki powiedział, patrząc za odchodzącą dziewczyną. - Wracamy do domu?
        - Hm? Aa, tak...- Agatha pokiwała głową i poszła zaraz za chłopakiem.
        Ruszyli w kierunku stacji. Szli powoli, bez słowa. Taka cisza nie była zbyt przyjemna, ale oboje woleli milczeć. Agatha tylko od czasu do czasu zauważała, że chłopak na nią zerka. Jakby chciał sprawdzić, czy przez przypadek się mu nie zgubiła po drodze. Przepuścił też ją na schodach prowadzących na stację. Przyszli akurat na odjazd metra. Stali obok siebie, ale bez słowa, czy krótkiego spojrzenia. Ruda uśmiechnęła się lekko do siebie. Wiedziała, że tak to będzie wyglądać... Westchnęła i spojrzała na tłum osób. Czuła się źle. Jej głowa zrobiła się ciężka i mimo tego, że bardzo chciała ją trzymać prosto, szyja sama się uginała. Dziewczyna czekała aż opuści metro i uda się do domu.
        Przystanek. Daniel wyskoczył z pojazdu i uśmiechnął się ciepło do rudowłosej. Ku jego zdziwieniu, dziewczyna pokiwała tylko na to głową. Chwilę później zachwiała się, a on przerażony podtrzymał rudą, zanim upadła.
        - Ej? Co jest? Źle się czujesz? - Daniel niespokojnie potrząsnął Agathą. Przyłożył dłoń do jej czoła. Było gorące. Zmartwił się. Nie mógł tak tego zostawić. - Pomogę Ci dojść do domu.
        - Nie przesadzaj...- czarnooka nieudolnie próbowała się wyrwać z objęć bruneta. Było jej głupio. - To mi się często zdarza. Takie omdlenia. Bez powodu – mruknęła i złapała się za głowę, kiedy poczuła większy ból. - Zostaw mnie i idź do siebie.
        - Nie, odprowadzę Cię – uparł się i wyprostował. Lekko objął koleżankę ramieniem i zaczął iść w kierunku bloku. Było mu niezręcznie. Nic nie mógł na to poradzić. Westchnął.
        Zatrzymał się przed blokiem. Zmierzył biały budynek wzrokiem. Nie był wielki. Miał cztery piętra. W żaden sposób nie przypominał brunetowi apartamentu, gdzie on mieszkał. Teraz się to dla niego jednak nie liczyło. Wszedł do środka. Szturchnął dziewczynę i spytał o numer mieszkania. Ta wymamrotała: „Cztery”. Kiwnął głową i zmierzył wzrokiem korytarz. Po lewej stronie ujrzał drzwi ze złotą liczbą cztery. Udał się tam. Bez pukania, czy używania dzwonka, wszedł do środka i zaprowadził Agathę do jednego z pokoi.
        - Odpocznij – mruknął, kiedy posadził dziewczynę na siłę na jej łóżku. Zdawała się mu coraz słabsza. Patrzył, jak Agatha położyła się na łóżku i zderzył się oczami z jej kawowymi tęczówkami.
        - Przesadzasz z tą opiekuńczością... A teraz idź. Nie chcę, żeby ktoś Cię tutaj zobaczył – czarnooka powiedziała niemalże szeptem. - To się nie skończy przyjemnie.
        - Okej...- kiwnął głową i się wycofał.
        Daniel spojrzał ostatni raz na blok. Nie mógł nic zrobić? Głupie. Mimo chęci nic nie mógł pomóc. Ale co się dziwić? Tak naprawdę, mimo że znał Agathę od pół roku, nic o niej nie wiedział. Zupełnie nic.



***



        W tym samym czasie. Kate maszerowała żwawo w kierunku dworca. Wiatr lekko muskał jej skórę. Dziewczyna patrzyła przed siebie, to pod swoje nogi. Mijała kolejne budynki. Dostrzegła znajome schody w dół. Zatrzymała się przy małym sklepie. Zakupiła swoje ulubione ciastka i znów ruszyła na stację. Poczuła, że trąciła kogoś w ramie. Zatrzymała się na jednym ze stopni i obejrzała.
       - Przepraszam – mruknęła. Po chwili zbladła. Ujrzała tego samego chłopaka, który na rozpoczęciu roku szkolnego został zaatakowany przez Neelę. Patrzył się na nią swoimi złotawymi oczami. Kate nie mogła odczytać nic z jego wyrazu twarzy.
        - Ach, to Ty! – czarnowłosy wytknął dziewczynę palcem. Niemalże dotknął jej nos. Uśmiechnął się i wystawił rękę przed siebie. – Pożyczysz mi trochę kasy? – spytał. Po chwili się skrzywił. Capnął dziewczynę za rękę i zaczął ciągnąć za sobą.
        - Co robisz? I na co Ci pieniądze? – wiedziała, że to pytanie było zbędne.
        - Na szlugi. Siedź cicho i nie marudź – zacisnął mocniej dłoń na jej nadgarstku. Słyszał ciche pomruki niezadowolenia nieznajomej. Zatrzymał się koło sklepu monopolowego. Odwrócił się do niej przodem i zaczął się jej przyglądać. Dziewczyna miała długie, jasne włosy, które na końcach zwijały się w sprężynki. Szczupła, średniego wzrostu. Delikatne rysy twarzy z lekko zaostrzonymi kościami policzkowymi. Oczy… nie potrafił określić ich koloru. Na dany moment zdały mu się bardziej zielone wchodzące w odcień szarości. – Skądś Cię znam.
        - Kilka dni temu nadepnąłeś mi na stopę – powiedziała zmieszana, czując na sobie jego wzrok. – Miło mi – zaśmiała się dziecinnie.
        - Och! No mi też miło, że Ciebie nie poznałem – wyszczerzył się szeroko. – Jack jestem~ - wyciągnął do szatynki rękę przyjaźnie. Dziewczynie przy ich pierwszym spotkaniu zdawał się bardziej chłodny. 
        - Kate – uścisnęła lekko jego palce. – Cóż za miłe spotkanie – wypaliła bez namysłu.
        - Cudowne wprost! - zachichotał. - Och, aż mam łzy w oczach na wspomnienie tych nie spędzonych wspólnie chwil! – brunet udał, że płacze. 
        - Były takie piękne – uśmiechnęła się - Chusteczkę?
        - Były zajebiste – odpowiedział jej radośnie – No oczywiście, że chcę! – kiwnął głową – Ooo, ciastka – chłopak sam poczęstował się czekoladowymi wypiekami. Szatynka zaczęła szukać chusteczek w plecaku. 
        - Są – szarooka podała mu paczkę. Przyjrzała się uważnie jego postaci. Miał bardzo ciemne, kruczoczarne włosy rozwiane na wszystkie strony. Zwykłą koszulkę i jeansy. Był dość przystojny i ten…rozbrajający uśmiech widniejący na jego twarzy. Zapewne często wyrywały go inne dziewczyny. Chłopak zgarnął od niej chusteczki i zaczął udawać, że wyciera łzy. Wyglądało to na domiar śmieszne, dlatego Kate chichotała z jego zachowania. - Częstuj się – kiwnęła głową i podała mu paczkę ze słodyczami. – Targają Tobą emocje.
        - To wszystko z powodu tych zajebistych nie wspomnień! – zawył męczeńsko i zjadł połowę ciastek, które wydobył z paczki.
        - Weź wszystkie.
        - Nieee, już nie, bo jeszcze przytyję – podrapał się w kark.
        - Nie wyglądasz na takiego, który uwielbia nocne spacery do lodówki – zmarszczyła czoło. Brunet był szczupły i umięśniony tak jak podczas poprzedniego spotkania, gdy go widziała. Zauważyła to od razu. Musiał chodzić na siłownie i dbać o swoje ciało.
        - Ja to tam wpierdalam ile wlezie i nie tyję. Spalę to na swojej bryce! Uno momento – Chłopak uniósł palec do góry. W pewnym momencie wycofał się i podszedł pod sklep. Po kilku minutach przyjechał starym, rozwalającym się gruchotem bez siodełka. - Dobry jest, no nie? – wybuchł śmiechem. Dziewczyna była w dużym szoku, że jeszcze takie prehistoryczne maszyny są na tym świecie.
        - To jeszcze jeździ!? 
        - Oczywiście! – powiedział to dość triumfalnym głosem. - Kupa złomu, ale szpan na mieście – w pewnej chwili posmutniał. - Miałem lepszy, ale… nie mogę spać, bo mi ukradli wczoraj rower~. Czym ja teraz będę jeździł, co za pech~ – zaczął fałszować niemiłosiernie. - Mam nadzieję, że w tym nie odpadnie mi kierownica! Toż to koszmar! - protestował i oburzał się jak mała dziewczynka.
        - Kup nowy – szatynka podeszła bliżej roweru. Bała się, że jak dotknie tą maszynę, to rozpadnie się na wszystkie części. Chociaż…nie ma bagażnika, nie przejedzie się zabytkiem.
        - Wydałem na niego aż jednego dolara na złomie. W lepszym stanie już być nie mógł, ale…- zamyślił się na chwilę. - Chcę Ci pokazać, jak mój rowerek potrafi zapierdalać, mimo stanu rozkładu! – roześmiał się wesoło. – I co najlepsze! Nikt go nie ukradnie, bo po co komu taki gruchot? Kwiatki będzie na nim stawiał? – wzruszył ramionami.
         - Tak. Cały majątek poszedł na niego – zaprzeczyła ruchem głowy. – Masz pewność, że teraz nikt go nie zabierze. Może jakiś menel, aby zarobić na piwo. 
        - Naprawdę! I piwo jest dobre – brunet rozmarzył się i rozglądnął. Mimowolnie spoważniał. - Muszę na jakiś czas odpocząć od wszystkiego. Trzymaj się – rzekł cicho. Jego zachowanie było dziwne. Spojrzał jeszcze za siebie. Wsiadł na swój rower i po prostu odjechał na nim. Szatynka widziała zarys jego pleców. Spostrzegła, że odpadła mu kierownica. Zarył w ziemie. Wkurzony na maszynę wstał i wywali pojazd w krzaki. Zaczął biec, znikając za budynkami. 
        Kate rozglądnęła się zanim cokolwiek zrobiła. Nikogo nie zauważyła podejrzanego. Więc dlaczego brunet tak szybko uciekł? Westchnęła. Spojrzała na zegarek. Wskazywał czternastą czterdzieści. Odjechało jej metro, a także ostatni autobus. Postanowiła powłóczyć się jeszcze po mieście, a później udać się na metro.

5 komentarzy:

  1. Jeśli szukasz zwiastunu na swój blog zajrzyj tutaj:
    zwiastuny-na-blog48.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Miłość to zdradziecka bestia, a zwłaszcza ta Pierwsza...ta rzekomo Najważniejsza.
    Na pozar-cierpienia pojawił się właśnie Prolog. Zapraszam również do zapoznania się z "Zapałką", w której to zostało zamieszczone krótkie streszczenie, gdzie, kiedy, po co i dlaczego :)
    Mam nadzieję, że się spodoba...
    Pozdrawiam Serdecznie :)

    Ps. jestem na II. Scenie, więc spodziewaj się wkrótce mojej opinii na temat całokształtu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się przeczytać ^ ^ Akurat mam wolną chwilę~

      Haha, okej. Miło mi będzie (czyt. jest).

      Usuń
  3. O, wreszcie znalazłam czas! Pomysł na opowiadanie macie dziewczyny niezły. Daniel i Agatha są tacy naturalni, a to bardzo dobrze! Nie lubię, gdy dziewczyna jest taką szarą myszką bądź zimną...su... :)
    Chłopak chciał pomóc, widać,że się o nią martwi. Mam jednak nadzieję, xD nasza ruda nie rzuci mu się z tego powodu w ramiona.
    Pozdrawiam i informujcie mnie o nowościach!
    [pozar-cierpienia]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. ^ ^ Opowiadanie (tak jak u Ciebie) jest kawałkiem wyrwanym z naszego życia. Więc to że postacie zachowują się jak zachowują jest, cóż... Prawdziwe c:
      Oj nie.. >D
      Nie ma sprawy ^ ^

      Usuń