czwartek, 10 lipca 2014

T.M. - Akt: III. Scena: II.

***

         Neela skakała radośnie. Nic nie cieszyło jej tak, jak wspólne wypady. Jej radość była także powodowana tym, że będzie mogła ponownie dogryzać swojej przyjaciółce i jej „niedoszłej miłości”. Uśmiechnęła się pod nosem knując niecne plany. Agatha widziała to z daleka. Błękitne oczy spojrzały w jej kierunku. Ruda uniosła brwi, tym samym zadając nieme pytanie: „Co?
         – Paintball byłby lepszy, niż ta cała Fantazja, ale cóż…– dziewczyna mruknęła odchylając do tyłu. – Wy dzieciaki musicie się jeszcze wyszaleć na zjeżdżalniach, polach bitewnych, huśtawkach i tak dalej…– spojrzała na Agathę.
         – Nie skomentuję tego – ruda obejrzała się na nią przez ramię. – Przecież sama się uparłaś, żeby tam iść. Jesteśmy młodzieżą! Mamy naście lat, a nie kilkadziesiąt – westchnęła. – Odrobina rozrywki w parku zabaw nam nie zaszkodzi – uśmiechnęła się zachęcająco. – Będziemy tylko w piątkę… Chciałam jeszcze zabrać Kate, ale jej coś wypadło.
         – Wiesz może co?
         – Pojechała chyba na zakupy z siostrą, bo jej obiecała. Coś w ten deseń – oblizała wargi. – Nic strasznego jej nie jest.
         – Hah, rozumiem – wyszczerzyła zęby. – Nie martw się. My dwie starczymy, żeby powalić Daniela i jego drużynę.
         – Dwie na troje. To trochę nie fair – przygryzła wargę.
        Odpowiedź od strony blondynki nie nadchodziła. Czarnooka wolała już się nie udzielać. Obawiała się, że Neela może zacząć swoje wywody. A to byłoby zbyt uciążliwe. Agatha starała się jej wytłumaczyć, że upieranie się nad tym nic nie da. Jednak to nic nie zmieniało. Jej przyjaciółka potrafiła jeszcze powiedzieć: „Nie brzmisz wiarygodnie”. W dodatku często miała rację. Rudowłosa wcale nie brzmiała już wiarygodnie, kiedy zaprzeczała. Nie miała już nawet na to ochoty. Za każdym kolejnym docinkiem Neeli na temat Daniela, Agatha zastanawiała się co raz to bardziej, co między nimi tak naprawdę jest. Gdy przeczyła temu, że się zakochała, często bolało ją serce i czuła się źle. Kiedy tylko myślała, że naprawdę może bruneta kochać, rytm jej pulsu przyspieszał i czuła się inaczej. Nie mogła tego opisać. To było…coś niezwykłego. Nigdy wcześniej tego nie odczuwała. Nie przyznawała się do tego roztargnienia przed nikim. Wolała w sobie wszystko szczelnie zamknąć. Zadusić. Paraliżowana strachem przed miłością, nie chciała kochać. Myślała, że jedyne co przez to zrobi, to zrani chłopaka i to na poważnie.
         Dziewczyny zatrzymały się przed wejściem. Odetchnęły przez moment. Budynek był doprawdy wielki. W środku panował raj. Raj zabawy na przeróżnych atrakcjach. Można było przebierać i wybierać w pokojach, matach i wspinaczkach. Dodatkowo nikt nie ważył się mówić, że to tylko dla dzieci. Młodzież chętnie tam zaglądała i waliła tłumami, kiedy tylko miała czas. Neela zabrała cienką kurtkę od towarzyszki i zostawiła ją w szatni. Później pobiegła za nią na halę. Jasne, ogromne, a przede wszystkim wypełnione po brzegi rozrywką miejsce. Tego było im trzeba!
         Agatha rozejrzała się. Westchnęła z dezaprobatą. Spodziewała się, że znajomi będą jeść, ale nie tego, że będą cały czas koczować przy barze.
         – Daniel! – zawołała, a czarnooki się obejrzał. – Cześć! Wybaczcie, że się tak spóźniłyśmy. Marco, brat Neeli nas nieco przetrzymał – uśmiechnęła się przepraszająco, gdy zatrzymała się koło stolika, gdzie siedzieli.
        – O! – chłopak siedzący obok bruneta, wstał. – Agatha, jak my się dawno nie widzieliśmy! – czarnowłosy wyszczerzył zęby. – Co słychać? Nie gadaliśmy od…trzech tygodni?
         – Charles? – dziewczyna zdała się lekko zaskoczona. – Cześć…więc to Ty miałeś być tym nachalnym kumplem? – zachichotała.
         – Trzech tygodni? – Daniel spytał zdziwiony. – Rozmawiacie..? – spojrzał na przyjaciela, a on pokiwał dumnie głową. Czarnooki westchnął i przymrużył oczy. Jego mina mówiła: „Jak mogłeś mi nie powiedzieć przez ten cały czas, że z NIĄ gadasz, idioto?!”. Dopił sok. – Nie spodziewałem się tego, ale to ułatwia sprawę. Ach, to jest Neela – wskazał na blondynkę, by przedstawić ją zielonookiemu.
         – Miło mi – Charles uśmiechnął się sympatycznie.
         – Mnie również – Neela skinęła głową.
         – Też tutaj jestem! – brązowooka brunetka zerwała się od stołu. Zrobiła obrażoną minę. – Neela! – zwróciła się do dziewczyny.
         – Sue! Kochana! – blondynka zawołała zachwycona i nieco później miażdżyła koleżankę w objęciach. – Stęskniłam się za Tobą – uśmiechnęła się. – W co zabawimy się najpierw? – spojrzała na chłopców, którzy zagadywali Agathę.
         – Widziałem takie fajne pomieszczenie, gdzie jest pełno kulek…można się nimi rzucać do woli. Totalna bitwa. Co Wy na to? – czarnowłosy uśmiechnął się zachęcająco. Nie musiał nikogo nawet bardziej namawiać. Każdy kiwnął głową.
         Kiedy przekroczyli krawędź maty, podzielili się na drużyny. Agatha została z Neelą, a Daniel wraz z dwójką, jaka mu towarzyszyła od początku. Nie minęła chwila, gdy zaczęli się okładać piankowymi piłkami nawzajem. Śmiali się. Przewracali. Piszczeli. Uciekali. Wszystko to trwało do momentu, gdy blondynka zarządziła przerwę.
         – Uff…– Agatha osunęła się powoli na ziemię. Odsapnęła przez moment. Odwróciła głowę w stronę bruneta, kiedy się przysiadł obok. – Masz dość?
         – Tak, trochę… To trwało zaledwie kilkadziesiąt minut – uśmiechnął się. – Mogło być gorzej. Gdzie idziecie? – spojrzał na przyjaciół, którzy zaczęli wychodzić.
         – Po coś do picia – Sue mruknęła. – Też coś chcecie?
         – Sok pomarańczowy – Agatha oznajmiła.
         – Dla mnie to samo – brunet podparł się na rękach. Patrzył na brązowooką, która pokiwała głową i dołączyła do pozostałych. – Co robisz? – spytał Agathy, kiedy ta złapała się za koszulkę w okolicy serca.
         – Trochę mnie zapiekło… Nic poza tym – mruknęła. – Gapisz się i mi gorzej – zaśmiała się.
         – Jestem w sercu? – prychnął śmiechem.
         – Może – uśmiechnęła się złośliwie. – Dobrze, że Ci się z czymś innym nie skojarzyło.
         – Ja i skojarzenia? – uniósł brwi, a po chwili się roześmiał. – No skąąąd. Jestem niewinny! – podniósł lekko ręce w geście obronnym.
         – Jakoś…jakoś nie chce mi się wierzyć, ale niech Ci będzie.
         – Nie jestem zboczony! – oburzył się. – Znaczy się…– uśmiechnął się dziecinnie. – Zwalam na głupotę.
         – Przecież nie jesteś głupi – uszczypała go delikatnie w policzek.
         – Tu bym polemizował.
         – Mówię serio.
         – Serio..? – spojrzał na nią. Był bardzo zaskoczony. – Ty chyba mało mnie znasz – uśmiechnął się pod nosem.
         – Wiesz… Żeby robić te tak zwane głupie rzeczy, też trzeba mieć do tego łeb, prawda?
         – To najpiękniejszy komplement, jaki w życiu usłyszałem! – zawołał, ocierając niby-łzy. Usłyszał, jak dziewczyna zachichotała pod nosem. – A tak swoją drogą… Od jak dawna rozmawiasz z Charlesem?
         – Czyli naprawdę nie wiedziałeś? – uśmiechnęła się smutno. – Od jak dawna? Nie pamiętam… Chyba odkąd go poznałam…– podrapała się w kark. – Zaraz na następny dzień, kiedy byliście wtedy na zawodach w moim gimnazjum, wpadłam na niego na ulicy – zaśmiała się, jakby na samo wspomnienie tej chwili. – Byłam wtedy nieźle zaskoczona.
         – Z tego co zaobserwowałem, wydaje mi się, że dobrze się znacie, co?
         – Raczej średnio – spojrzała na Daniela. – Nie gadamy często. Zdarzało się tak jak teraz, że to jest raz na trzy tygodnie. Aż mam ochotę mu czasem za to nakopać. Lubię go nawet, więc…– zaczęło jej robić się niezręcznie. Dlaczego musiała mówić o innym facecie akurat w towarzystwie D a n i e l a? Kiedy tak patrzyła na twarz bruneta…zdawało jej się, że jest zazdrosny. Ale to przecież niemożliwe, prawda? Westchnęła. – Pomożesz mi?
         – W czym? – zdziwił się.
         – W zemście na Charlesie!
         – Jasne – uśmiechnął się szeroko. Och, jak teraz miał ochotę kumplowi nakopać. Agatha nawet nie wiedziała, o co prosi. – Rozbijemy mu arbuza na głowie – dodał z poważną miną.
         – Pff, dobry pomysł! – przysłoniła lekko usta śmiejąc się.
         – Jeeeeej…– oboje usłyszeli. – Po ciężkich trudach przebrnięcia przez całą halę, doczłapałem się – spojrzał na Daniela. – Tylko nie ważcie się na mnie teraz rzucać i mnie bić. Słyszałem, jak o tym gadaliście.
         – Charles..? – czarnooki wydusił, a potem uśmiechnął się lekko. Było mu głupio, ale też odczuł satysfakcję.
         – Tak, już wróciłem – prychnął.
         – Witaj z powrotem?
         – Czy wydarzyło się coś ciekawego, kiedy nas nie było? – Neela wtrąciła z uśmiechem.
         – Nic, co mogłabyś uznać za swoją wygraną – ruda wzruszyła ramionami. – Gdzie mój sok? – spytała z sapnięciem.
         – Sue go ma. Zaraz przyniesie…– blondynka mruknęła. Uśmiechnęła się patrząc na dwójkę siedzącą pod ścianką, a oni poczuli się pod presją.
        – Neela… Masz straszny wyraz twarzy.
         – Okropny spokój, nie? – brunet zaśmiał się nerwowo. – Też mnie to przeraża, ale trzeba to wszystko wytrwać, aż da sobie spokój.
         – Pamiętaj o tym, że to ja jestem częściej w niebezpieczeństwie.
         – Przeciw naszej dwójce teraz nie ma najmniejszych szans – zaczął się śmiać.
         – A chcesz się przekonać, Daniel? – błękitnooka zachichotała złowrogo. – Drogo możesz za tę zniewagę zapłacić…– odstawiła swój sok na podłogę.
         Brunet spojrzał na szklankę, potem na dziewczynę.
         – Jeszcze się na Tobie dobrze nie poznałem, ale czym jest zabawa bez ryzyka? – czarnooki uśmiechnął się zadziornie. Co Neela mogła mu zrobić? Co najwyżej nadmuchać! A przynajmniej tak uważał.
         – Otóż to~ – Neela zanuciła triumfalnie. Szybkim ruchem chwyciła głowę Agathy, a potem Daniela i nachyliła ich w swoją stronę. – A teraz buziiiii! – zawołała.
         To się nie działo naprawdę. Daniel był w takim szoku, że przez chwilę nie mógł nic zrobić ani nie reagował. „Twarda zawodniczka” – pomyślał. Nie spodziewał się tego. Musiał jej przyznać punkt. Spojrzał na Agathę. Rudowłosa z trudem spuściła lekko łeb, żeby do niczego nie dopuścić
         – Tęskniliście? – Sue zapytała słodkim głosikiem. – Neela…Czy Ty czasem nie przesadzasz? – zaczęła się śmiać, widząc, jak blondynka chce doprowadzić do pocałunku.
         – Sue! Zabierz ją! – Agatha jęknęła błagalnie.
         – Neeluś…To podchodzi pod molestowanie – złapała błękitnooką pod ramiona i lekko ją odsunęła od tamtej dwójki. – Granice też trzeba mieć.
         – Tak! Chociaż Ty się nawróciłaś – brunet zawołał radośnie. – Hej, Charles! – uśmiechnął się idiotycznie do kumpla, który nadal się na niego wściekle patrzył.
         – Taa, siema! – puknął pięścią w głowę Daniela. – Wasze niecne knowania za moimi plecami wreszcie się skończą...– powiedział nadal wielce obrażony o rozbijanie mu arbuza na głowie.
         – My nic nie knujemy! – pomachał w obronie rękami. – Co najwyżej romans według niektórych – zaczął się głośno śmiać.
         – WIEDZIAŁAM, ŻE SIĘ PRZYZNASZ, DANIEL! – brunetka krzyknęła na cały głos. Przywołało to kilka niepożądanych wspomnień. Sue miała to gdzieś. Bardzo lubiła być w centrum uwagi.
         – I co się wydzierasz? – czarnooki spojrzał na nią. – Poza tym ja nie przyznaję się, tylko mówię „według niektórych”, Sue.
         – Ale uznałeś to…chyba.
         – Nie.
         – Wasza dwójka…– Neela zmierzyła Daniela i Agathę groźnym spojrzeniem. Oboje zesztywnieli. Rozumieli, co dziewczyna chce im dać do zrozumienia.
         – Neela. Musisz im trochę odpuścić – Sue klepnęła koleżankę w ramię. – Oni i tak kiedyś będą razem, jestem tego pewna. Naciskając na nich, chyba ich zniechęcamy – uśmiechnęła się.
         – Zgodziłbym się z Sue, ale to co potem powiedziała, trochę mnie hamuje – Daniel przewrócił oczami. – Błagam. Dajcie nam już spokój…– westchnął.
         – Daniel…czy ja o czymś nie wiem? – Charles odezwał się po dłuższej chwili milczenia.
         – Później spróbuję Ci to wszystko wyjaśnić – wstał.
         – To naprawdę męczące – Agatha ruszyła w ślady przyjaciela. – Hm? – spojrzała na jakiegoś chłopaka, który stał przy wejściu na matę.
         – To takie romantyczne… Mogę się przyłączyć? – nieznajomy wypalił.
         – Czy my Cię znamy, gościu? – brunetka fuknęła.
         – Nie, ale co z tego? – wzruszył ramionami. Zapadła cisza. Wszyscy patrzyli na młodzieńca w wyczekiwaniu, aż coś powie. – Niechaj stanę po stronie sprawiedliwości – uśmiechnął się. – Po tym co słyszałem i wcześniej zaobserwowałem, uważam, że blondynka i brunetka mają rację.
         – Hahahahahaha! – Sue wybuchła triumfalnym śmiechem.
         – O nieeee! Kolejny zdrajca! – Daniel zawołał męczeńsko. – Poszedł won! – machnął ręką, robiąc groźną minę, więc nieznajomy szybko odszedł. – Zdrajcy…zdrajcy wszędzie – mruknął, patrząc na zadowolone twarze swoich koleżanek i zrezygnowaną Agathę.
         Sue i Neela przybiły sobie piątkę. Charles powstrzymując się od śmiechu, oparł się o siatkę rozwieszoną na cienkiej ścianie. Patrzył to na przyjaciela, to na rudą. Nie do końca wszystko rozumiał, ale zdało mu się to całkiem zabawne.
         – Pff, w końcu skończą się Wam pomysły i ja z Agathą będziemy górą – brunet burknął biorąc piłeczkę.
         – Tak, będziecie górą. R a z e m – brązowooka wyszczerzyła się, doprowadzając Daniela do szału.
         – Yup, razem…ale nie w takim sensie jak Ty myślisz! – zaprotestował. Spojrzał na czarnooką. O tak. Zdała się mu już kompletnie stracić ochotę do wszystkiego. Jak tak dalej pójdzie, nie będzie chciała nawet z nim rozmawiać, bo będzie się obawiać tych dwóch! Westchnął. – Nie doprowadzajcie nas do paranoi. A przynajmniej Agathcie dajcie spokój.
         – Jak zwykle przejmujesz się swoją dziewczyną – Sue pokazała chłopakowi język.
         – To jest jego dziewczyna? – Charles spytał już całkiem rozbawiony tą całą sytuacją.
         – Nie, ale ja i Neela im tak wmawiamy. Fajna zabawa. Przyłącz się.
         – Lepiej nie – wzdrygnął, czując na sobie sztyletujące spojrzenie rudej. – Znam Agathę trochę. I tak mnie zabije, że jej przez jakiś czas nie dawałem znaków życia, hehe…he…– uśmiechnął się głupkowato. Rozluźnił ramiona. Wyjął komórkę z kieszeni, czując jej wibracje. – Och…mój tata do mnie dzwoni. Pewnie chce, żebym wracał – spojrzał na pozostałych. – Bawcie się dalej beze mnie. Cześć – opuścił matę.
         – Cześć – wszyscy odpowiedzieli mu chórkiem zanim odszedł.
         – Pora Was nieco bardziej przycisnąć…– Neela powiedziała stanowczo. – Nie róbcie takiej miny. Jeśli chcecie, żebym odpuściła, to jest tylko jeden sposób.
         – Dobrze wiedzieć – czarnooka spojrzała na przyjaciółkę niechętnie. – I jest to?
         – Znów mnie ciekawość zżera – Daniel powiedział te słowa z lekkim sarkazmem.
         Neela posłała im ostre spojrzenie. Prychnęła. Uśmiechnęła się, ale nadal wyglądała szorstko. Agatha zrozumiała, że powoli zaczyna się denerwować. Och…mogło się zrobić niezbyt ciekawie.
         – Bądźcie parą – blondynka powiedziała nadal się uśmiechając w ten sam sposób.
         – Ach, że też jeszcze Ci się to nie znudziło – Daniel pokręcił głową.
         – Agatha – spojrzała na rudowłosą mrużąc oczy. Tamta wzdrygnęła i zaraz przełknęła ślinę. Na tyle głośno, że każdy z obecnych to usłyszał.
         – Neela! Przestań – burknął. – Ona się zaczyna Ciebie bać!
         – To ją wyzwól, jak takiś mądry – zaśmiała się, krzyżując ręce na biuście.
         – Żeby ją wyzwolić, musiałbym się Ciebie pozbyć.
         – Nie! – Sue zawołała protestując. – Neela jest zbyt fajna, zostaw ją!
         – Okej…bez przesady – Agatha machnęła spanikowana rękami. Patrzyła to na Daniela, to na Neelę. Gdyby to było możliwe, to z ich oczu tryskałyby iskry ze złości.
         – Jak nie wymyślę nic innego to to zrobię! – brunet oświadczył. – A póki co nie mam żadnego innego pomysłu, który byłby dogodny dla wszystkich…
         – Nie waż się! – Sue spojrzała wrogo na czarnookiego.
         – Mam przygotować nagrobek? – rudowłosa spytała, bawiąc się kulkami.
         – Tak, dla Waszej dwójki – zaśmiała się. – Pójdę po gruz.
         – Na co nam nagrobek? – Daniel się skrzywił.
         – Chciałeś się pozbyć Neeli – brunetka spojrzała na niego jak na debila. – A więc to oznacza Waszą śmierć, bo…tak wyjdzie. Później zrobimy Wam nagrobek – powiedziała dość wesoła. – „Tu spoczywa wczesne małżeństwo: Daniel i Agatha Stevens”… – zarecytowała jak wierszyk w podstawówce. – O tak tam będzie napisane – zaśmiała się.
         – Sue…zaraz Tobie trzeba będzie grób kopać! – spojrzał na nią lekko rozbawiony.
         – Nie, ja chcę być skremowana.
         – No to… Mówiłeś coś, Daniel? – Neela odezwała się w końcu. Najwyraźniej kipiała ze złości. Zgięła palce tym samym wprawiając kości w odgłosy prykania.
         – Taa..coś mi się wymsknęło – zrobił to samo, podchodząc bliżej.
         Agatha spojrzała na nich lekko przestraszona. Naprawdę mają zamiar się bić? To już nie było tylko głupie dogadywanie! Zaczęła się zastanawiać, jak ich uspokoić, ale nic nie przychodziło jej do głowy. Daniel... Neela... Daniel… Neela... Patrzyła się to na niego, to na nią. Byli poważni. Naprawdę mieli zamiar się bić?
         – Będzie bójka! – Sue zawołała radośnie z zachwytem. – Dowal mu, Neeluś!
         – Pamiętaj, Daniel…– blondynka zaczęła w miarę spokojnie. – Podjąłeś moje wyzwanie, więc to ja ustalam Twoją karę, gdy przegrasz – na jej twarzy zagościł cwany uśmieszek. Była tak cholernie pewna siebie…
         – Haa? Co to ma być za układ? – chłopak prychnął.
         – Uczciwy według mnie – brązowooka powiedziała stanowczo. – W końcu zboczeńcy głosu nie mają – zachichotała, kiedy Daniel spojrzał na nią wściekle.
         – Dobra, niech będzie – machnął ręką lekceważąco. – Już raz jedna dziewczyna chciała ze mną wygrać, a potem się na mnie obraziła za porażkę – uśmiechnął się złośliwie patrząc na młodszą przyjaciółkę. – Prawda? Sue?
         – Ej! – prychnęła. – Wtedy oszukiwałeś! Albo Jacob zmajstrował konsolę! – zmarszczyła czoło wielce obrażona. – Nieważne. Nie wracaj do tego, bo ode mnie też dostaniesz, kretynie – posłała Danielowi krzywe spojrzenie.
         – Będziesz żałować…– Neela przeciągnęła się, aby zrobić małą rozgrzewkę.
         – Haha…– chłopak zaśmiał się cicho. – Złote wspomnienia – uśmiechnął się. Później spojrzał na blondynkę. – Hej, nie bądź taka pewna siebie, Neela!
         – Jeszcze padniesz jej do stóp, a ode mnie też dostaniesz wpierdol – Sue prychnęła.
         – Dziewczyny jesteście podłe! – zaśmiał się. – Trochę wiary.
         – Neela… Karą jest jak mniemam…– rudowłosa złapała się za jedną z dłoni za czoło. Całkowicie zrezygnowana. Spojrzała na kumpelę przez palce.
         – Nie gadajmy o karze! – czarnooki spojrzał na przyjaciółkę. – Wygram i dadzą nam spokój!
         – Wątpię, Daniel – Sue uśmiechnęła się pod nosem.
         – Tak, dobrze gdybasz – Neela wyszczerzyła zęby. – Przegrasz ze mną i to z hukiem – zwróciła się do chłopaka.
         – Pheh, chciałoby się – uśmiechnął się, ale nadal wyglądał na nieźle wkurzonego. – A jak walczymy?
         – Obojętne.
         – Gdyby były katany, byłoby dużo krwi – Sue usiadła po turecku.
         – Nie chcę wyjść na damskiego boksera – skrzywił się. – Tym bardziej, że to moja znajoma! Trzeba wymyślić coś innego.
         – Ja już powiedziałam – błękitnooka wzruszyła ramionami.
         – A możesz powtórzyć, bo jakoś nie pamiętam…
         – Hm… – przejechała palcem po swoim policzku. – O taki! – skorzystała z nieuwagi Daniela i kopnęła go w krocze.
         – N-nie było…nawet…start…– padł na kolana. – Nawet mnie to zaboli, wiesz?! – jęknął boleśnie.
         – Przegrałeś – uśmiechnęła się szeroko.
         Sue zaczęła się tarzać po macie ze śmiechu. Jej wesoły rechot roznosił się w dal pomieszczenia. Agatha stała lekko oniemiała i powstrzymywała się, żeby nie dołączyć do brunetki.
         – Nie przegrałem! – Daniel mruknął. – Nie było start! – zaczął wstawać.
         – …Start? – Sue spojrzała na chłopaka, który jeszcze nie zdążył się do końca podnieść.
         – Teraz się nie liczy, oszuści!
         – Nie widzę tutaj oszustwa – Neela spojrzała na niego pogodnie. – Chciałeś się bić, to masz. Wiesz co to „ustawki”? – spytała. – Tam nikt nie czeka na start. Nie umiesz się pogodzić z przegraną – zaśmiała się.
         – Widzisz, Daniel? Neela wygrała~! – brązowooka zawołała. – Może jeszcze kiedyś zagramy na konsoli z Jacobem, to wygram.
         – Nie wolno tak bez uprzedzenia. Ustawki to ustawki. To była przyjacielska rywalizacja! – protestował. – I nie! – spojrzał na Sue, dając jej do zrozumienia, że nie będzie z nią grać.
         – Cała Neela…– rudowłosa odchrząknęła.
         – To było boskie! – Sue ponownie wybuchła śmiechem. – Zaakceptuj porażkę, Daniel.
         – Mogłeś się na to przygotować…– Neela podrapała się w kark. Po chwili rozpromieniała. – Za karę chodzisz z Agathą! – klasnęła w dłonie. Puściła w kierunku chłopaka i rudowłosej oczko.
         – Co?! – oboje krzyknęli chórkiem.
         – Nie można tak…– brunet jęknął. – Agatha powiedz coś!
         – To jest wymuszony związek – czarnooka mruknęła. – Nie uznaję go.
         – Właśnie. Nie możecie na nas wymuszać związku! – warknął na obie dziewczyny. – Do tego trzeba kochać!
         – Khym…odkryjecie miłość czy jakoś tak – Sue zaśmiała się wrednie.
         – Neela…zemszczę się za to – Agatha wyprostowała się. Zmrużyła oczy, patrząc w stronę blondynki. – Będę tak samo podła jak Ty – uśmiechnęła się, a w jej oczach widniał gniew. – Strzeż się i uważaj gdzie stajesz, dobrze?
         – Ups…– błękitnooka zdała się lekko spanikować. – Wkurzyłaś się?
         – Agatha…nie znałem Cię od tej strony – Daniel zaśmiał się, ale był w ogromnym szoku. Wyglądało na to, że nawet ta wiecznie pogodna dziewczyna, jaką znał, umiała się porządnie zdenerwować.
         – To masz okazję – spojrzała na chłopaka. Trochę mu współczuła. Trochę? Bardzo! Jak mogła dopuścić do tego, żeby tak skończył. W dodatku mało co, a zaczęłaby się z tego nieźle nabijać. Westchnęła. – Dawno nie byłam tak zła – prychnęła. – Wcześniej jeszcze mogłam się z tego śmiać, ale teraz to już przesada – zmierzyła do wyjścia z maty. – Uaktywniłaś we mnie ochotę na zemstę, brawo – obejrzała się na Neelę, robiąc króliczkowe cudzysłowie, a kątem oka zerknęła na Sue.
         – Agatha…zrobisz nam coś? – brunetka zapytała niepewnie.
         – Tobie nie. Tej blondynce za to tak.
         – Agatha ma całkowitą rację – Daniel zaczął, gdy lekko się uspokoił. – Gdyby chciała ze mną chodzić, powiedziałaby mi to – spojrzał na koleżanki. – A Wy niepotrzebnie odstawiłyście teatrzyk…– mruknął i podszedł do rudowłosej. – Idziemy – lekko ją pchnął i ruszyli do wyjścia. Chłopak chwilę się przyglądał przyjaciółce, która najwidoczniej dopiero teraz była prawdziwym kłębkiem nerwów. – Ochłoń powoli i obiecaj, że zaraz mnie nie unicestwisz… Też jestem zły na Neelę, ale powoli mi przechodzi.
         – Nie chodzi o to, że jestem zła – odpowiedziała mu ze smutnym uśmiechem. – Neela jest taka zawsze. Odkąd ją pamiętam – spojrzała w inną stronę, żeby nie mógł widzieć jej oczu. – Zbyt się o mnie troszczy, przez co często zapomina, czego ja tak naprawdę chcę – wzięła swoją kurtkę z wieszaka. – Nie da się nikogo uszczęśliwić na siłę – uśmiechnęła się do Daniela. – Idziemy do domu? Mam dość tego miejsca.
         – Uhm…– skinął głową. – Chyba będę miał traumę – poprawił bluzę.
         Gdy wyszli na zewnątrz od razu spostrzegli, że pada deszcz. Daniel nałożył kaptur na głowę. Zauważył, że Agatha tego nie robi. Postanowił nic nie mówić. Być może to pozwoli jej się uspokoić… Westchnął. Miał tak dość, że aż brakowało mu słów. Dawno nikt go nie wyprowadził z równowagi.
         Agatha ruszyła z wolna za przyjacielem, kiedy ten zaczął iść. Patrzyła na jego plecy. Zachowywał się tak, jakby w danym momencie nie chciał jej widzieć. Lecz co było się dziwić? Został paskudnie potraktowany. Może to było zabawne. Jednak nie dla Daniela. „Gdyby chciała ze mną chodzić, powiedziałaby mi to” – przypomniała sobie, co brunet mówił, gdy jeszcze byli w budynku. Mylił się. To nie było coś, co mogłoby jej kiedykolwiek najść na język. Agatha uśmiechnęła się do siebie. Nie należała do osób, które mogą otwarcie powiedzieć, co czują. Kiedy już komuś o tym wspominała, ta osoba naprawdę mogła się czuć wyróżniona. To było rzadkie. Przychodziło raz na jakiś czas, nawet w środku dnia czy też wieczorem. Znikało następnego ranka, a nawet wtedy, gdy dziewczyna zamykała oczy i zasypiała. To stało się jak widmo. Mało kto zauważał brak wyrażania uczuć. Mogła się śmiać. Mogła się uśmiechać. Mogła cały czas ukazywać, jaka jest szczęśliwa. Co z tego? To była tylko gruba skorupa. Od środka od bardzo dawna wszystko wrzeszczało i pękało w każdym miejscu. W jej umyśle oraz sercu panował armagedon i nikt go nie potrafił ukoić. Rudowłosa zatrzymała się posłusznie obok Daniela na przejściu dla pieszych. Zerknęła na niego kątem oka. Nie chciała, żeby był wciągnięty w gry Neeli. Wiedziała w dużym stopniu, dlaczego blondynka to zrobiła. Mimo to Agatha nadal bała się powierzyć swoje zaufanie. Oddać serce. Zrobić cokolwiek. Bała się, że znów kogoś zniszczy. Znów komuś się coś stanie. Znów zniknie nieodwracalnie. A ona ponownie będzie oglądać smutne twarze. Nie będzie mogła znaleźć słów. Nie będzie mogła nawet spojrzeć im prosto w oczy. Choć wiedziała, że wiele osób jest dla niej oddanymi przyjaciółmi, strach przed ich stratą i ciągły cień odtrącenia sprawiał, że wolała udawać szczęśliwą. Nie ufać. Nie kochać. Nie zbliżać się zbyt blisko. Trzymać się na dystans i nie powierzać swoich najskrytszych sekretów nikomu, poza sobą samą.
         Daniel zatrzymał się, a Agatha na niego wpadła. Pomasowała nos i spojrzała na niego z małym wyrzutem. Ujrzała jego promienny uśmiech. Ucieszyła się na ten widok. Najwyraźniej czarnooki wrócił już do siebie. Patrzyli się sobie w oczy w ciszy przez jakąś chwilę.
         – Wybacz, że tak wyszło – chłopak się odezwał, drapiąc się po policzku. – Dałem się sprowokować. Teraz gdy to przemyślałem, to wiem, że one to uknuły…– spojrzał na rudowłosą. – Wtedy, gdy poszły po ten sok.
         – Tak myślisz? – spytała, a on przytaknął. – Całkiem możliwe – przyznała mu rację, lekko kiwając łebkiem.
         – Mam nadzieję, że nie masz mnie dosyć – zaśmiał się nerwowo.
         – Co? – popatrzyła na niego z boleścią. – Nie myśl tak nawet. Jesteś dla mnie ważny! – nadęła policzki. – Jeszcze raz coś takiego usłyszę, a się fochnę…
         – Tylko nie foch! Proszę – złożył ręce jak do pacierza. – Nie będzie?
         – Nie.
         – To dobrze.
         – Pora na mnie…– powiedziała niemal szeptem. – Zobaczymy się jutro, prawda? – utrzymywała na chłopaku wzrok, kiedy zaczęła stawiać kroki, idąc tyłem.
         – Pewnie – uśmiechnął się. – Wpadnę do klubu.
         – Ok… Cóż... – lekko spięła ramiona. – Dobranoc.
         – Dobranoc.
         Dziewczyna patrzyła, jak postać Daniela znika za drzewami, małym kioskiem, aż w końcu całkiem prysnął, gdy wszedł między budynki. Zatrzymała się na moment. Była całkiem mokra. Zapomniała też o tym, że nadal pada deszcz. Podniosła głowę do góry, pozwalając kroplom rozbijać się o swoją twarz. Nie trwało to długo. Dosłownie moment. Usłyszała wrzaski. Dźwięk stłuczonego szkła. Kolejne odgłosy awantury. Wszystko dochodziło z jej domu. Pobiegła jak szalona w stronę drzwi. Wpadła do bloku. Chwilę później do mieszkania. Rodzice wyzywali się. Kłócili. Przepychali.
         – Przestaniesz w końcu! – dziewczyna krzyknęła ile tylko miała siły w gardle. – Jak długo jeszcze będziesz mamę katował?! – zmarszczyła brwi.
         – Co Ty, kurwa gówniarzu wiesz! – ojciec dziewczyny ruszył w jej stronę. – Jesteś tylko głupią smarkulą! Jak będziesz miała dzieci to zrozumiesz.
         – Jak będę miała dzieci, to nie będę ich tak męczyć jak Ty! – wytknęła mężczyznę palcem.
         Rozwścieczony jak byk pan Campbell złapał za ubranie córki i uderzył nią o framugę. Dziewczyna jęknęła z bólu. Czuła przepływającą od jej ojca złość. On ją uderzył znów i pociągnął za włosy.
         – Taka nic nie znacząca suka jak Ty, nie ma prawa mi cokolwiek wypominać! – puścił ją i pchnął tak, że upadła na podłogę. – Jesteś niczym! Niczym, rozumiesz!? – mówił to tak wzgardliwie, że rudej robiło się niedobrze. – Wypierdalaj stąd póki jeszcze masz mordę całą…– warknął, a zaraz wymierzył rudej policzek. – Już! Spierdalaj!
         Agatha straciła siłę, aby się mu w jakikolwiek sposób odwdzięczyć. Jej matka zapewne nie chciała reagować, bo również była słaba. A przecież teraz czarnooka ryzykowała, żeby ją bronić. Podniosła się i z trudem zaczęła wchodzić po schodach. Było jej ciężko złapać oddech, a kręgosłup bolał ją niemiłosiernie. Otworzyła drzwi. Weszła do środka. Zacisnęła powieki. „Tylko nie płacz. Tylko nie płacz…Tylko nie płacz...” – powtarzała sobie w myślach, jednak to nic nie dało. Łzy spłynęły po jej policzkach, a kiedy jedna z nich zahaczyła o kącik jej ust, poczuła ich słony smak. Kucnęła. Twarz schowała w dłoniach. „Może pora komuś zaufać?” – przypomniał się jej sms od Neeli, jaki dostała tego ranka. Zaufać? W zawiązku z tym miałaby mu powiedzieć, co ma tutaj? O tym co przechodzi? Mowy nie ma! Wstała zapłakana. Zdjęła ubrania. Obróciła się plecami do lustra i spojrzała przez ramię. Na jej skórze już widniały ogromne zarysy siniaków. Westchnęła ciężko. Nie mogła sobie pozwolić, by ktokolwiek się o tym dowiedział.

~*~

    Tak troszeczkę ucięłamcałość tego fragmentu... Proszę mi wybaczyć. Następna Scena pojawi się pod koniec miesiąca lub początkiem sierpnia~ :3
    Mam nadzieję, że Scena II Aktu III się podobała. Już teraz zapraszam na następną :D

1 komentarz:

  1. Nareszcie jestem. :) Tak się zaczęło błogo i normalnie, później przeszło dynamicznie na taki swatanie i tak strasznie mi żal tego, że wszyscy widzą, a oni nic. I zdanie, że głupie zachowania nie świadczy o inteligencji, bo do tego tez jest potrzebne myślenie pozwoliło mi się uśmiechnąć. Tak zachciało mi się swatania, jak Neeli, i nic z tego nie wyszło. No i próbuję się nie rozpłakać po końcówce, tak jak Agatha. Cóż, chyba coś z nią mnie łączy...
    Pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń