IV
Kuzynki szły malowniczą alejką. Były tam po raz pierwszy odkąd to miejsce powstało. Piękne, strzeliste drzewa pod wpływem wiatru zaczynały szeleścić. Ich liście w niektórych miejscach złociły się w jesiennych barwach. Kate nuciła coś pod nosem. Melodię, jaka raczej była bez składu i ładu. Agata zdawała się być malutkim kłębkiem nerwów.– Powiedz…– Kate odezwała się. – Myślisz, że ten rok szkolny i klasa będzie się utrzymywać tak stabilnie?
– Stabilnie? Ach, masz na myśli tę beztroskę? – rudowłosa uśmiechnęła się lekka. – To całkiem możliwe.
– Znów jakieś „ale”? Optymizmu!
– Mówi to realistka?
– Masz mnie – Kate uśmiechnęła się kącikiem ust.
– Wiesz przecież, że często się sprzeczamy. Nigdy nie zachowa się pełna harmonia.
– To prawda…ale można się zawsze starać.
– Wiem – przytaknęła. – Jak tam Twój cichy przyjaciel Jack? – wypaliła znikąd.
– Hm? – dziewczyna wbiła puste spojrzenie w Agathę. – Nie wiem – wzruszyła ramionami. Schowała nonszalancko dłonie do kieszeni spodni. – Ostatnio go nie widuję, rzadko rozmawiamy – odetchnęła. – W dodatku to krótkie pogawędki.
– Pytałaś, czy ma Twitter’a lub Talk’a?
– Nie. Myślisz, że powinnam? – spojrzała na nią smutno.
– Raczej tak – kiwnęła głową. – W końcu musisz wykazać jakąś inicjatywę. Wiesz...pokaż mu, że ta znajomość coś znaczy – jej włosy poruszyły się lekko na wietrze. Agata poczuła się jak meduza. Złapała niesforne kosmyki włosów. – Ja tak bym zrobiła.
Kate patrzyła na czarnooką z nieznanym wyrazem twarzy. O czym myślała? Niby szatynka była dość przeźroczystą osobą. Czasami sprawiała wrażenie otwartej książki. Jednakże przychodziły takie momenty, kiedy z żadnych elementów mimiki nie dało się wyczytać nic. Idealna kamienna twarz.
– Teraz Ci się zabrało na takie mądrości? – chichot szarookiej zabrzmiał delikatnie. – Zobaczę, co mogę zrobić. Zapytam go o to, choć uważam, że to chłopak powinien coś zrobić. Nie chce się narzucać.
– Cieszę się – Agata skinęła łebkiem. – Teraz jest inaczej, nie jak w Romeo i Julii – zaśmiała się.
Ponowna cisza. Dziewczyny szły oświetloną oryginalnymi lampami ścieżką. Prosto do wyjścia. Bez słowa. W milczeniu.
Kate myślała o kilku sprawach. Bała się, że wrócą złe wspomnienia. Może nie było po niej tego widać, ale była delikatna. Przeźroczysta jak szkło? Mogłaby się z tym zgodzić, gdyby dodać w to obojętne zdanie „krucha”. Być może nie miała tak wielu złych doświadczeń, ale wiedziała jedną, ważną rzecz. Niezależnie od tego, czy to było coś bardzo przykrego, czy ledwo co. Trwało długo lub nie. Zawsze będzie się starać, wyciągnąć odpowiednie wnioski, ot co.
Agatha
opuściła salę klasową całkowicie wykończona głośnymi krzykami
chłopców. Ruszyła z wolna poprawiając swoją torbę na ramieniu.
Obok rudej szły jej koleżanki – Cornelia i Marry. Rozejrzała się
za Kate, lecz nigdzie jej nie widziała. Szatynka musiała dużo
wcześniej opuścić salę... Czarnooka odetchnęła ciężko.
–
Co
tam? Masz dosyć? –
Cornelia szturchnęła ją lekko.
–
Dokładnie...–
jęknęła boleśnie. –
Dziewczyny...zginiemy w tej klasie, jeśli psor od historii będzie
tak wyprowadzany z równowagi jak dzisiaj.
–
Wiem.
Cris ma ADHD! –
dziewczyna oburzyła się nagle.
–
Tada
da dam...–
Marry wrzuciła ponurym tonem.
–
Co
Ty robisz?
–
Udaję
muzykę z horroru.
Koło
dziewczyn przebiegł krzyczący coś przez chichot Cris. Po drodze
zawadził o ramię piwnookiej, przez co prawie się wywróciła.
Oburzona Cornelia krzyknęła:
–
Normalnie
mu coś zrobię! ADHD ma i tyle!
–
Nie.
To ciąża – Agatha mruknęła.
W
tej chwili brunetka zaczęła się do niej lepić i próbować
ucałować jej policzek.
–
Precz!
Nie ma buziaków! –
odsunęła koleżankę od siebie.
–
Weźcie...
Cris pewnie kocha Zane'a. Cały czas: „Och, Zane!” –
szatynka przeżywała nadal. - Chory, czy co?
–
To
wiele wyjaśnia...–
Agatha w końcu oswobodziła się od Marry. –
Zane go zgwałcił i jest w ciąży. Pewnie zbliża się poród,
dlatego tak dziczeje.
Chwilowa
cisza.
–
Ooo,
dobra teza.
–
Co?
–
Marry spojrzała na koleżanki przerażona.
–
Takie
tam wnioski.
– Ach!
Kocham Was, wariatki! –
krzyknęła i objęła znajome omal ich nie dusząc. Znów chciała
obsypać je całusami.
–
Też
Was kocham, ale precz z buziakami! –
ruda znów się wzbraniała.
–
Och...
–
Marry
ma focha – Cornelia zaczęła się śmiać.
–
Co?
Jaki foch? –
Agatha westchnęła zrezygnowana.
–
Nie
chcesz buziaczka w czoło...–
błękitnooka wymamrotała obrażona.
–
To
trochę dziwnie wyglądało.
– AHA.
Cała
trójka wybuchła śmiechem. Rudowłosa lubiła te dwie wesołe
osóbki. Być może czasami zachowywały się doprawdy...dziwnie,
lecz w gruncie rzeczy cechowały się koleżeństwem. Czarnooka
polubiła je obie.
Cornelia
początkowo bardzo chciała się wyróżniać. Lubiła być w
centrum uwagi. Agatha słyszała, ze wzięło się to od jej
poprzedniej sytuacji w gimnazjum. Ponoć ją bardzo negowano. W
szkole średniej chciała to zmienić. W dodatku zakochiwała się co
chwilę w kimś nowym. Mimo to zawsze wracała do niejakiego Matta,
który nie był dla niej dobry. Cornelia była średniego wzrostu
bardzo szczupłą szatynką o piwnych oczach. Nie miała długich
włosów, ponieważ jak powtarzała: są dla niej zbyt irytujące. Na
jej policzkach i zgrabnym nosie widniały piegi. Zazwyczaj ubierała
się na sportowo, ale zdarzyło się jej już kilka razy przyjść do
szkoły w bardzo eleganckim stroju.
Marry,
raczej skromniejsza i lekko szalona, lubiła kiedy ktoś miał dobre
poczucie humoru. Okazało się, że głupkowate teksty Agathy
potrafiły tę osóbkę rozśmieszyć do łez. Marry miała lekkie
problemy zdrowotne, więc bardzo w tym kierunku bratała się z
czarnooką. Wychowywała się we Włoszech, dopiero od dwóch lat
wróciła do ojczystego kraju. Brunetka miała intensywnie błękitne
oczy. Agatha uważała, że jest bardzo ładna, pomimo jej krępej
budowy. To wrażenie Marry zawdzięczała nie tyko temu, że miała
ładną twarz, ale potrafiła się ubrać do swojej figury.
Ruda
odsunęła się minimalnie, aby odetchnąć. Nie mogła się tym
zbytnio nacieszyć, gdyż Marry posadziła sobie ją na kolanach.
–
Hej!
–
czarnooka zawołała. –
Chcesz, żeby Gregorio był zazdrosny..? Znowu – zaśmiała się.
–
Nie
będzie mu żal, bo nie widzi – Marry uśmiechnęła się
wesoło.
–
Och?
Cornelia
grzebała za czymś w swoim plecaku, po czym odłożyła to i
spojrzała na czarnooką.
–
Ej,
właściwie to Ty masz chłopaka? –
szatynka spytała.
–
Co?
–
Agatha zdziwiła się. –
Skąd takie pytanie?
–
Z
ciekawości – odpowiedziała. –
Ja i Marry cały czas coś kłapiemy o swoich facetach, a Ty nigdy
nic nie mówiłaś lub omijałaś temat, chociaż się znasz.
Zna?
Ohoho. Agtaha uważała się za osobę, która miała raczej małe
doświadczenie w miłości. Owszem – była w kilku związkach,
jednak dwa z nich były mało poważne, a o swojej pierwszej miłości
z pewnych przyczyn nie lubiła opowiadać. Czemu miałaby być
znawczynią? Czy tylko dlatego, że ostatnio zbyt często doradzała
Cornelii? Wątpiła. Mówiła tylko to, co myślała.
–
Nie,
nie mam – Agatha wzruszyła ramionami, żeby nadać swojej
odpowiedzi miano obojętnej.
–
Serio?
–
obie zawołały zdziwione.
–
Yup.
–
Dziwne...
Byłam pewna, że kogoś masz – szatynka podrapała się w kark. –
Wiesz, widziałam Cię z takim brunetem.
–
Brunetem?
–
zdziwiła się. Myślała przez chwilę. –
Ach...–
zrozumiała, że Cornelia musiała mieć na myśli Daniela. - To nie
jest mój chłopak. To przyjaciel.
–
Hm...–
mruknęła, jakby lekko nie dowierzając. –
Skoro tak mówisz – skinęła głową. –
Marry, wiesz co...
Dalej
Agatha przestała słuchać. Widziała ich? Przygryzła wargę, ale
zaraz puściła. Czuła się dziwnie. Dlaczego jej to przeszkadzało?
Zastanawiała się nad tym. Daniel tak naprawdę był jej tajemniczym
kumplem. Nawet Kate go nie znała.
Ruda
wbiła wzrok w podłogę. Nie dochodziło do niej nic. Słyszała
niewyraźne rozmowy koleżanek. Co mówiły? Nie rozumiała.
Usłyszała tylko dzwonek na lekcję. Czuła się jak kukiełka na
sznurkach. Wstała z ławki i udała się na lekcje razem z innymi.
Kolejną
lekcją była biologia. Nauczycielka zrobiła kartkówkę bez
zapowiedzi. Ruda usiadła obok Kate.
–
Dobrze,
że się wczoraj uczyłyśmy razem – szarooka spojrzała na
kuzynkę.
–
Tak.
Miałybyśmy po jedynce – Agatha wyjęła długopis z piórnika. –
Uch...
–
Co?
–
Trochę
mi się kręci w głowie. Nic takiego.
Rozpoczęło
się dyktowanie pytań. Kuzynki pisały spokojnie. Agatha podniosła
głowę, żeby trochę zebrać myśli. Skrzywiła się. Przed nią
był obrzydliwy model ludzkiego ciała ukazujący każdy organ
człowieka.
–
Przepraszam
– odezwała się przyciągając na siebie kilka spojrzeń.
–
Tak?
–
nauczycielka popatrzyła się na nią.
–
Czy
mogłaby Pani odwrócić tego manekina? –
spytała niepewnie. –
Jakby to powiedzieć..? Rozprasza mnie.
–
Dobrze,
odwrócę – kobieta wstała od biurka i okręciła model o trzysta
sześćdziesiąt stopni.
Wszyscy
uczniowie ujrzeli jędrne, plastikowe pośladki. Rozbiegł się
śmiech. Kate szturchnęła Agathę, a ona tylko oblała się lekkim
rumieńcem spuszczając głowę. Brawo, myślała, ale wtopa.
Następny
dzwonek. Przerwa. Każdy wychodził z sali. Kate ruszyła w kierunku
schodów. Tam czekały na nią Joan i Faustine. Agatha zgubiła się
gdzieś po drodze. Szatynka pomyślała, że kuzynka udała się do
Cornelii i Marry. Myślała też trochę nad tym, jak ostatnio
spędza co raz to mniej czasu z Agathą. Stwierdziła, że to pewnie
przelotne. W końcu są w nowej szkole i są nowi ludzie. Obie muszą
się odnaleźć i sprawdzić jakimi osobami są ich klasowi koledzy i
koleżanki. W końcu i tak ona i rudowłosa są jak papużki
nierozłączki.
***
–
Cześć!
– szatynka przywitała się wesoło z Nicolasem. – Jak się masz?
– Witaj,
Kate. Dobrze, dzięki – blondyn spojrzał na nią z troską, jaką
obdarzał ją odkąd się poznali. – Co u Ciebie? Wykończona
nauką?
– Tylko
trochę – przyznała. – Jest jakaś robota, czy mam od razu iść
na salę?
– Nie
ma nic,więc leć – przejrzał kilka kartek. – Być może później
Cię zawołam lub Agathę.
– Dziś
jej nie będzie.
– Coś
się stało?
– Źle
się czuła...– sapnęła ciężko. – Wiesz. Te jej dolegliwości
nasilają się wraz z nadchodzącą jesienną pogodą.
– Och,
rozumiem – ściągnął wargi. – Dobrze, więc wezwę Ciebie i
zadręczę – puścił jej oczko z szczwanym uśmieszkiem.
Kate
roześmiała się na te słowa. Sposób w jaki niebieskooki to
zaakcentował był po postu...wyjątkowy. Mogła tak powiedzieć? Nie
spotkała się wcześniej z czymś takim. Chyba tylko Nicolas tak
potrafił.
Szatynka
udała się do swojego biura. Zostawiła tam niepotrzebne rzeczy i
zwinęła z szuflady biurka dzienniczek.
Kiedy
znalazła się na sali gimnastycznej od razu odnalazła wzrokiem
swoją grupę. W jej stronę machała Lucy – dobra znajoma. Kate
bardzo lubiła tę żywiołową blondynkę o granatowych oczach.
Znały się już od jakiegoś czasu i jeszcze nigdy się nie
pokłóciły. Szarooka dobrze się bawiła w jej towarzystwie. Lucy
często opowiadała bez składu i ładu, lecz te historyjki miały w
sobie coś takiego, co potrafiło naprawdę rozbawić.
Następną
osobą, która patrzyła w jej kierunku z uśmiechem, była Agnes.
Zapisała się do MSC i trafiła do grupy C. Przypadek?
Szatynka bardzo w to wątpiła. Odetchnęła z dezaprobatą.
„Zwariowany recepcjonista” –
pomyślała podchodząc.
Dziewczyna
zarządziła rozgrzewkę. Patrzyła kto jest. Kiedy kogoś nadal nie
rozpoznawała, pytała o imię lub nazwisko. Przeszła całą listę.
Zaczęła liczyć ilu osób brakuje tego dnia. „Jacka znów nie
ma...” –
przygryzła delikatnie długopis.
– Hej,
co chcecie dziś robić? – Kate spytała swoich podopiecznych. –
Ćwiczyć podania, czy rozgrywać mecze?
– Wolimy
grać! – wszyscy odpowiedzieli wspólnie.
Grupa
C należała do przydziału, gdzie trenowano piłkę nożną i
siatkówkę. Od czasu do czasu grano w ręczną lub koszykówkę, aby
zlikwidować rutynę. Mówiło się, że robi się to w ramach
ćwiczeń, ale to było drobne kłamstwo, aby nie mieć problemów z
szefem.
Kate
zarządziła dwa mecze – jeden siatkówki i drugi piłki nożnej.
Już miała dzielić ludzi na drużyny, kiedy drzwi za nią otworzyły
się z impetem i na salę wtargnął Jack. Szatynka patrzyła na
niego lekko wystraszona całym hałasem, jaki wywołał. Pozostali
również zdawali się być w szoku.
– Przepraszam
za spóźnienie – czarnowłosy uśmiechnął się uroczo.
~*~
Jak się Wam podoba? Wiem, że jest krócej, niż zazwyczaj.
Czy widać tu moje ćwiczenia nad opisami? XD
Czy widać tu moje ćwiczenia nad opisami? XD
Będąc szczerą to ja i Kukiełka miałyśmy naprawdę mało czasu, aby to napisać i nad tym pomyśleć. Ostatnio miałyśmy tyle nauki, że obie siedziałyśmy do 22 godziny, żeby z wkuwaniem skończyć. Okropność.
Teraz obie jesteśmy chore. Naprawdę. Obie się przeziębiłyśmy i zapał na wszystko.
Dziś resztką sił siedziałam i edytowałam tę Scenę.
Nie mam pojęcia, kiedy pojawi się następna. To już zależy od Kukiełki, ponieważ to jej działka, jej postacie. Mojego wkładu będzie tyle, co edycja, hah.
Powiem też Wam, że ostatnia Scena tego Aktu jest moja, więc muszę nad nią myśleć. Wiadomo od dawna co w niej będzie, ale trzeba to dobrze opisać.
Ostatnio Kukiełka powiedziała, że nasz problem polega w pisaniu tego na tym, że my wiemy co jest dalej i chciałybyśmy to już pisać. Niestety tak się nie da. Jesteśmy dopiero na początku historii. Wierzcie mi.
Jeśli chodzi o zaległości na blogach, jakie czytamy, to pomału je nadrabiamy. Zostało mi niewiele do nadrobienia, ale nie jestem na siłach, słowo.
Jeśli chcecie wiedzieć, jak będzie z następnymi Scenami i Aktami to polecam śledzić to, co pisze w AKTUALNOŚCIACH. W miarę regularnie piszemy tam wiadomości na ten temat.
Pozdrawiamy Was wszystkich i dziękujemy za komentarze, jakie zostawiają wspaniałe osóbki <3
Do następnej Sceny lub ogłoszenia 15!
Oh, oh, oh, oh! >w< Kate! Tak ją uwielbiam~ Zastanawia mnie, czy ona miała jakąś trudną przeszłość. We wcześniejszych rozdziałach czytałam o jakimś Dereku i zastanawiam się jaki on miał z dziewczynami związek.
OdpowiedzUsuńRozdział mi się bardzo podoba :3 Bawiła mnie sytuacja z tym manekinem na biologii XD Dupa!
Powoli ogarniam nowe postacie i wiedzcie, że Marry mnie przeraża.
Końcówka mi się strasznie podobała. Jack~ *-*
Współczuję wam z tą chorobą xD
Lalka...widać że ćwiczysz :)
Było krócej, ale fajnje <3
Wenki *^*
Niestety nie możemy spoilerować, ale zawsze można pogdybać~
UsuńDziękuję za miłe słowa.
Obie już powoli zdrowiejemy xD
Staram się i cieszę się, że to zauważyłaś :3
UsuńDzięki.
I już jestem, choć przyznam się, że wczoraj już przeczytałam. :) Zdziwiłam się, widząc, że za chwilę był koniec, ale to nie przeszkadza. ;) Czasem bywa, że dni wydaja się za krótkie.
OdpowiedzUsuńOgólnie podobał mi się humor tego aktu oraz treść, kompozycja i takie tam. Kate wydaje mi się miłą osobą i lubię ją niemal tak samo jak Agathę. A teraz taka uwaga. Opisujecie osoby poprzez kolor oczu - niebieskooka, czarnooka - wywołuje to u mnie mały zgrzyt. Można byłoby to jakoś zastąpić? należy zastępować imiona, ale zaczynam się gubić, gdy czytam takie nazwy.
Teraz koniec mojego zrzędzenia i składam gratulacje. Za blondyna! jest taki... uroczy?
Ach, każda z kuzynek ma swoją obstawę... każda dziewczyna jest inna. Fajnie.
Zdecydowanie wczoraj miałam więcej do powiedzenia, a tutaj się kończy słowotok. ;( Tak, najgorzej jest wtedy, gdy wie się co jest dalej. Człowiek boi się, że opisze za dużo za wcześnie, albo znajda się jakieś braki, bo chciałoby się pójść dalej od przodu z opowiadaniem. :) Dlatego nie wolno zbyt dużo planować! ;D
Życzę weny!
Co do opisywania osób poprzez kolor oczu, to możemy to ograniczyć, ale nie możemy tego całkowicie wyeliminować. Jest to pewna część kompozycji.
UsuńDziękujemy za dobrą uwagę c: