III
Wiatr delikatnie targał włosami
Agathy, gdy ta jako pierwsza opuściła szkołę. Kate musiała jeszcze coś
załatwić w bibliotece. Ruda nie czekała ani nie szła z kuzynką, ponieważ
szarooka miała już towarzystwo Faustine. Dziewczyna minęła park. Ten sam, do
którego porwał ją Daniel zaraz po pierwszym dniu nauki. Na twarzy Agathy
namalował się uśmiech pobudzony wspomnieniami. Szła wesoła w kierunku
przystanku. Mijała ludzi zgrabnym slalomem i spoglądała w błękitne niebo.
Pomyślała, że nic nie zepsuje jej dnia. Zwłaszcza, że umówiła się z Danielem
na wieczór. Obiecał, że zabierze ją do salonu gier. Agatha przymrużyła
zadowolona oczy. Jednak jej radość została przerwana. Ktoś tak mocno szarpnął
ją za ramię, że prawie straciła równowagę. Obejrzała się, robiąc groźną minę,
która miała odzwierciedlić jej złość. Dziewczyna zbladła widząc tą
osobę. Chłopak, który ją zatrzymał był nieco wyższy od niej, a przy tym
szczupły. Miał jasnobrązowe włosy i tego samego koloru oczy. Śniadą cerę,
którą pokrywało kilka pieprzyków. Malinowe usta zmieniły się w szyderczy
uśmieszek.
– Alan...– ruda wydukała. Jej
przerażenie wzrosło. Wyrwała się i cofnęła o kilka kroków. Nie wierzyła swoim
oczom. Pragnęła, żeby kiedy tylko mrugnie, postać chłopaka zniknęła jak zły
sen. Mimo tych szczerych modłów brązowowłosy nadal widniał przed nią. –
Co...Ty tutaj...robisz? – spytała, jąkając się. Chciała uciec, ale jej nogi
zastygły.
– Daj spokój z tą farsą, Agi –
chłopak zaśmiał się dość radośnie. – Nie widzieliśmy się tak długo, a Ty już
na starcie wolisz, żeby mnie ogień piekielny pochłonął. To bolesne – jego
uśmiech znikł. – Nie odbierasz i nie odpisujesz. Co Ty sobie myślisz?
– O ile pamiętam, to nie jestem
Twoją własnością – czuła, że zbiera się w niej tak wielka złość, jak nigdy
dotąd. – Więc ładniej mówiąc, odwal się ode mnie.
– Nie mam zamiaru – pokazał
dziewczynie język. – Słyszałem od Nicolasa, że wydrapiesz mi oczy, jeśli się
do Ciebie zbliżę – uśmiechnął się na nowo. – Jednak ja myślę, że chodzi o
kogoś innego, prawda?
– Co?
– Nie udawaj głupiej! Ten kretyn
znów się obok Ciebie kręci..! – krzyknął. – Jak mu tam było? – zamyślił
się. – Daniel? – prychnął. – Jeszcze raz go przy Tobie zobaczę...
– Zamknij się – warknęła i
zacisnęła dłonie na ramiączku swojej torby. – Ty już kompletnie
zwariowałeś... Kiedy zrozumiesz, że do Ciebie nie wrócę?! – przymrużyła oczy
ze złości. Ściągnęła mocno brwi. – Załap w końcu, że siłą mnie nie przekonasz
do niczego... A tym bardziej tym, co zrobiłeś jakiś czas temu! Odczep się i
nie niszcz mi życia! Rozumiesz?! – miała ochotę napluć mu na twarz.
– Mylisz się co do mnie. Ja nie
chciałem Ci zrobić krzywdy...– jęknął. – Nie oddam Cię nikomu! Nie pozwolę
temu kretynowi Cię mieć... Jesteś moją wła...– przerwał, kiedy zaczął go piec
policzek. Spojrzał zaskoczony na Agathę.
– Jeśli jeszcze raz się mi
pokażesz na oczy i będziesz gadał takie rzeczy...– pomrugała oczami, żeby się
nie popłakać. – To Cię zamorduję, obiecuję! – odwróciła się na pięcie i
pobiegła tak szybko, ile tylko miała siły w nogach. „Jak on śmiał? Jak on
śmiał..? Aż tak nisko upadł? Jest najgorszy!” – każde z tych zdań
rozbijało się po jej głowie z co raz to głośniejszym echem.
Rudowłosa biega. Nie patrzyła jak. Nie patrzyła gdzie. Wpadała na kolejne
osoby nawet nie przepraszając. Wrzało w niej ze złości. Nie mogła się
uspokoić. Otarła wierzchem dłoni swoje policzki. Nie widziała żadnych
czarnych smug. Znak, że jej makijaż jeszcze się nie rozpłynął. Już miała
spojrzeć przed siebie, gdy wpadła w czyjeś ramiona. Drgnęła. Chciała się
wyrwać. Nie dała rady. Podniosła wzrok.
|
|
– Daniel! – niemal krzyknęła.
Nie mogła uwierzyć, że go widzi. W dodatku co on najlepszego wyprawiał?! W
miarę szybko oswobodziła się od jego ramion. – Cz...cześć – próbowała uniknąć
jego wzroku.
– Co jest? Wyglądasz, jakbyś
zobaczyła ducha – brunet przyjrzał jej się z troską. Zdawało mu się, że gdy
ją dotknął, na jej twarzy pojawiło się obrzydzenie. Przełknął ślinę. –
Niedawno wpadłem na Neelę. Mówiła, że musi Cię poszukać.
– Naprawdę? Gdzie ją widziałeś?
– spytała półgłosem. – Muszę z nią pilnie porozmawiać.
– Była przy kawiarni...tej
takiej zielonej... Daimond Caffe? Coś takiego.
– Och, muszę do niej iść.
– Mogę iść z Tobą? – zatrzymał
Agathę, kiedy niemal go minęła.
– Co? – spojrzała na niego lekko
przerażona. Zagryzła wargę. Szybko skinęła głową. Nie miała ochoty, żeby
Daniela zbywać. Tym bardziej nie w takim momencie, kiedy spotkała osobę,
której się bała.
Oboje ruszyli spokojnie. Daniel
zauważył, jak rudowłosa się ogląda co jakiś czas. Zupełnie, jakby się
obawiała, że ktoś ich śledzi. Zdało mu się to dziwne. Dziewczyna od czasu do
czasu robiła wrażenie przebywającej w swoim świecie, jednak... To, co teraz
robiła było zbyt niepokojące. Chciał zapytać. Nawet bardzo. Lecz świadomość tego,
jak znów by go zbyła, była zbyt mocna.
W kawiarni siedzieli we troje.
Cisza trwała przed dłuższą chwilę. Agatha bawiła się swoimi palcami. Neela
przyglądała się jej z uwagą. Wyglądała, jakby mogła czytać z twarzy
czarnookiej.
– Wszystko rozumiem – blondynka
odezwała się w końcu. – Spotkałaś go, prawda?
Ciało Agathy wzdrygnęło.
– Tak – odpowiedziała
półgłosem. – Domyślasz się chyba, jak to wyglądało.
– Zabiję gnoja – Neela warknęła
przez zęby. – Przecież wie, że może... Boże. On naprawdę ześwirował! –
złapała się za głowę. – Przepraszam, Daniel. Zapewne nie wiesz, o co tutaj
chodzi.
– Taa, nie za bardzo – chłopak
kiwnął głową. – Powiecie mi? Czy może lepiej, żebym póki co nie wiedział?
Neela spojrzała na rudą. Czekała na jej reakcję. Agatha szybko pokręciła
głową. Błękitnooka stawiała na tę opcję.
– To jej problem – wskazała na
przyjaciółkę. – To od niej zależy, czy się dowiesz czy nie.
– Przepraszam Cię, Daniel... To
po prostu...– głos czarnookiej drżał.
– Nie szkodzi. Nie musisz
mówić, jeśli masz być przy tym w takim stanie! – brunet szybko pomachał dłońmi w
panice. Miał wrażenie, że Agatha naprawdę się za chwilę rozpłacze. Westchnął.
– Nie będę naciskał.
– Później powiem o tym
Nicolasowi – Neela upiła soku. – Poza tym...przyszliście tutaj razem. To
całkiem urocze~ – zanuciła złośliwie.
– Przestań – skrzywił się. Nawet w takiej sytuacji blondynka potrafiła
się uczepić szczegółów. Daniel już nie wiedział, czy to go dziwi. – Wpadliśmy
na siebie. To wszystko.
– Jasne.
–
Neela... Nie chcę się już naprawdę wypowiadać na ten temat – Agatha
powiedziała już niemal swoim normalnym tonem. – Nie widzisz, że to nic nie
daje?
–
Mogłabyś przestać w końcu? – blondynka prychnęła. – Wydaje mi się teraz, że
nie chodzi o to, że nie żywisz do niego uczuć...– sapnęła wskazując na
czarnookiego. – Bardziej o to, co było kiedyś. To nie Alan, wiesz? Daniel nie
wygląda mi na takiego co by...
– Neela! – Agatha wstała,
uderzając otwartymi dłońmi w stół. – Proszę Cię... Milcz, póki trzeba. To go
nie dotyczy.
Ruda zerknęła kątem oka na przyjaciela, który był w szoku. Być może dlatego,
że pierwszy raz widział jej wybuch. Może dlatego, że czuł się zagubiony. A
może po prostu już wszystko zrozumiał, co było raczej mało prawdopodobne.
|
|
– Och, już późno – blondynka
zerknęła na zegarek. – Ja lecę. Do zobaczenia – wstała i migiem się oddaliła,
zanim dwójka na wprost zdążyła zareagować.
Cisza znów zaczęła drążyć im dziurę w brzuchu.
– Daniel... Naprawdę wybacz –
rudowłosa powiedziała to tak, jakby wróciła do siebie, ale nadal nutka lęku
wkradała się w jej głos.
– Nic nie szkodzi. Naprawdę.
Nie przejmuj się – uśmiechnął się krzepiąco. – To ja chciałem tutaj z Tobą przyjść.
– Dzięki za wyrozumiałość.
– Dla Ciebie wszystko, milady~
– sięgnął po swoją szklankę coli z lodem. Spojrzał na czerwoną twarz Agathy i
zaczął się śmiać. – To mi się nigdy nie znudzi.
– Jak Cię zaraz kopnę...–
uśmiechnęła się już całkiem wesoła. – Zamówimy coś do jedzenia? – spytała. –
Zgłodniałam z tego wszystkiego.
– Czemu nie? – skinął głową. –
Byle coś szybkiego. Za pół godziny mam trening.
– Jasne! – wściubiła nos w
kartę menu. Wybrała jakąś skromną przekąskę.
Oboje pogawędzili jeszcze
chwilę na temat szkoły. Daniel śmiał się z niektórych sytuacji, w jakich jego
przyjaciółka się znalazła. Sam też jej zdał relacje ze swoich przygód. Agatha
słuchała tego z zainteresowaniem. Połykała te wszystkie informacje
łapczywie. Odczuła, że to chyba uśmiech bruneta sprawił, że ma się lepiej.
Zastanawiała się, czy może mu o tym wszystkim powiedzieć? Czy może mu dać
swoje zaufanie i mieć pewność, że jej nie zawiedzie? Bała się. Nie mogła nic
na to poradzić. Przeżyła swoje. Znała więcej ścieżek cierpienia i samotności,
niż zapewne jej przyjaciel zakładał. Przywiązywała tak wielką wagę do jego
czynów i słów, że gdyby to wiedział, bałby się zapewne nawet oddychać.
Po opuszczeniu kawiarenki każde z nich poszło w swoją stronę. Oczywiście
czarnooki swoim zwyczajem przypomniał o wieczornym spotkaniu. Agathcie
chciało się śmiać, ale co poradzić? Daniel zawsze dbał o takie rzeczy.
***
|
|
Agatha wraz z Kate siedziały na
zielonej trawie w parku. Promienie słońca łaskotały ich skórę. Obie
dziewczyny tęgo myślały nad wypracowaniem. Rudowłosa drapała za uchem swojego
królika – Tito. Szaro-biała kulka przymrużała zadowolona ślepia. Kate
zagryzła długopis. Podniosła kartkę, wpatrując się w nią.
– Coś jeszcze dopisujemy? –
Agatha spytała nadal pieszcząc królika na swoich kolanach. – Nie jestem
obeznana w temacie teatrów...
– Chciałabym – odparła spokojnie
wsłuchując się w cichy szelest liści. – Twój zwierzak w tym momencie
delektuje się moim wypracowaniem napisanym na brudno – na twarzy pojawił się mały grymas
przeplatający się z dobrym humorem dziewczyny. Uwielbiała porę letnią. Gdy
jeszcze w miarę było ciepło i czas spędzało wiele osób na zewnątrz. Kate
lekkim poruszeniem na kocu sprawiła, że królik wzdrygnął i przerwał zżeranie
zadania.
– Wybacz jej...– zaśmiała się
Cicho i odsunęła Tito od kartek na bezpieczną odległość. – Teatry to serio
nie nasza działka. Przecież nawet do żadnego nie chodzimy – podparła się na
rękach, a królik wskoczył na jej uda. – Najwyżej poszukamy czegoś na necie,
nie?
– Czasy teatru pamiętam z
drugiej klasy podstawówki. Przecież o Koziołku Matołku nie napiszę –
uśmiechnęła się dziecinnie. – Internet dobra rzecz – wskazała kciuka do góry.
– Pff...Koziołku Matołku –
zaśmiała się wesoło. – Więc skończone – już miała wstać, kiedy spostrzegła na
swojej sylwetce cień. Podniosła zdziwiona głowę. Ujrzała znajomą twarz. Lekko
wytrzeszczone, piwne oczy śmiały się wraz z malinowymi ustami właścicielki.
Dziewczyna odgarnęła lekko kręcące się kosmyki ciemnych włosów. Agatha
westchnęła. – Agnes...co tutaj robisz?
|
– Cześć – tamta odpowiedziała radośnie ignorując
pytanie rudowłosej. – Co robicie? – uśmiechnęła się szerzej niż wcześniej.
– Cześć – Kate podniosła wzrok
na dziewczynę, która stała koło niej. – Kminimy nad zadaniem – uśmiechnęła
się przyjaźnie do sterty zapisanych, podartych kartek.
–
Ooo... O czym to zadanie? – brunetka przycupnęła przy kuzynkach. – Swoją
drogą...mogę się o coś zapytać? – spojrzała wyczekująco na obie z dziewczyn.
– Pewnie. Choć jakby nie
patrzeć, cały czas pytasz – Agatha zaśmiała się, a w jej głosie dało się
słyszeć przebiegłość. – O co chodzi?
– Chodzi o klub...– zaczęła dość
niepewnie. – Słyszałam, że pracujecie w jakimś. Chciałabym się do niego
zapisać. Mogę?
– Teatr – odparła szarooka cicho.
– To zależy od uroczego chłopaka. Załatwił nam tą pracę. Agatha zapytaj go, czy
nie przydałaby mu się jeszcze jedna osoba – zwróciła się do kuzynki pytająco.
– Ja mam androfobie – wybuchła śmiechem.
– Ach...nie chodzi mi o pracę! –
Agnes zaprzeczyła, uwydatniając swoją wypowiedź ruchem ręki. – Mam na myśli
jako członek. Czy mogę się zapisać i tam przychodzić?
– Co? – Agatha westchnęła kręcąc
głową. – Czemu nas pytasz o pozwolenie? Możesz tam przecież się zapisać bez
tego. Klub jest po to. Przyjmą Cię z otwartymi ramionami, jak mniemam –
wstała, delikatnie trzymając Tito na rękach. Poprawiała swoją torbę ruchem
ramienia. – Przyjdź się zapisać – skinęła głową.
– Serio mogę? – zerwała się na równe nogi. –
Dzięki!
– Czekaj...co się stało, że chcesz się
zapisać? Zazwyczaj unikasz takich miejsc...
– Eee...– piwnooka spojrzała to
na Kate, to na Agathę. – Długa historia. W sumie mogę Wam powiedzieć. Jeśli
chcecie – nabrała haust powietrza zanim tamte zdążyły odpowiedzieć. –
Poznałam chłopaka. Jest czarujący. Powiedział mi, że ostatnio ma ochotę się
zapisać do My Sports Club! Dlatego też chcę tam być. Będę blisko. Jest
taki fajny...– powiedziała rozmarzona. – Zapiszę się. Jeszcze dziś tam pójdę!
– Im więcej klientów, tym
lepiej rozwinie się klub – wtrąciła Kate. – Hm? To takie buty – zrobiła tą
samą minę, oznaczającą tylko jedno. – To takie... urocze. Uwielbiam, gdy los
potoczy dwie osóbki w kierunku związku, ale u kogoś – przygryzła policzek od
środka i zatopiła się w myślach. Jako dzieci każda dziewczynka marzy o
księciu z bajki. Jednak Szatynka zawsze się bała i dawała nogę. Uczucie jakże
to jest piękne, ale w środku niej rodził się niepohamowany strach przed
miłością, a zdecydowanie przed zakochaniem. Nie umiała tego opisać, gdy
budziła się rano odczuwała wewnętrzny niepokój, z którym zawsze walczyła,
kiedy pojawiała się osoba, która mogła znaczyć coś więcej. Delikatnym ruchem
odgarnęła włosy, które przysłoniły jej twarz i fuknęła. Tym samym to wybiło
ją z dalszej rozmowy. Przysłuchiwała się teraz dalszym dźwiękom. Najbardziej
ceniła w sobie otwarty, wolny umysł. Nienawidziła owczego pędu. Zazwyczaj
stała i obserwowała, jak relacje ludzi się polepszają. Była ciekawa, czy 3/4
dziewcząt tak ma, a może i 1/4? Czy jest to w tym świecie normalne? – Wiatr –
odchrząknęła.
|
– Kate? – Agatha spojrzała
wręcz świdrującym wzrokiem na kuzynkę. – Coś nie tak? Odpłynęłaś w sino
dal...– klepnęła dziewczynę po głowie. – W każdym bądź razie...– zaczęła nową
myśl. – Odprowadziłabym Cię, Agnes, ale mam Tito na rękach. Poza tym jestem
na dziś wieczór umówiona – uśmiechnęła się głupkowato. – Wybacz.
– Nie szkodzi – brunetka
oznajmiła wesoło. – Zostaje mi sama Kate – spojrzała na szatynkę. –
Odprowadzisz mnie kawałek?
– Hm? – odparła. – Ach, tak.
Myślałam nad czymś – uśmiechnęła się głupkowato i wstała, przeciągając się
leniwie. – Czy jestem dobrym subiektem kota? – przymrużyła lekko oczy. –
Jasne – zgarnęła rzeczy z koca. – Agatha baw się dobrze – odparła scenicznym
szeptem. – W drogę!
– Nie zapominaj, że później Cię
Gabriele zabierze na zakupy – uśmiech rudej był ledwo co widoczny przez
ramię, ale dołeczki świeciły z daleka. – Do jutra!
– Do zobaczenia! – Agnes
pomachała odchodzącej dziewczynie. – Chodźmy Kate – skinęła głową i ruszyła z
wolna.
Kate szła żwawo. Obok niej
Agnes, która starała się dotrzymywać jej kroku. Znalazła moment spokoju, w
którym mogła wszystkiego się dowiedzieć.
– Z kim się umówiła Agata? Nie
wspominała kto to jest – ciemnooka wyraziła żal, że nic jej nie wiadomo o
nowym obiekcie uczuć przyjaciółki.
– To raczej ona powinna
powiedzieć – szatynka odparła spokojnie.
– Czyli Ty wiesz? Powiedz mi –
upierała się.
– Nie mogę. Jeżeli tak musisz
wiedzieć, to zapytaj jej.
– To tajemnica? – przewróciła
oczami. Kate pokręciła głową i skręciła w uliczkę, w której mieszkała
brunetka. Agnes z daleka widziała już swój dom. Pożegnała się i udała do siebie.
W końcu i tak daleko została odprowadzona, niż było to zamierzone.
Szarooka odwróciła się na
pięcie. Stwierdziła, że jeszcze pobędzie na świeżym powietrzu zanim wróci do
domu. Udała się do parku, gdzie często spędzała czas razem z Agathą, gdy była
jeszcze dzieckiem. W tym miejscu znajdowały się piękne ogrody z epoki
renesansu. Był bardzo urozmaicony. Cudacznie ktoś wymyślił, że akurat ten
park będzie tak wspaniały. Szerokie zastosowanie elementów wodnych, elementy
małej architektury sprawiły, że momentami wcale nie przypomniał parku, a tak
się zwał. Na jednej z ławek siedział Jack razem Lukem..? Gdy blondyn zauważył
dziewczynę znów zachowywał się dziwnie. Wydawało się szatynce, że ją wręcz
zignorował. Dziewczyna nie liczyła na zwykłe: „Cześć”, ale nie
udawajmy, byłby to bardzo miły gest. Uważała, że gdy żywa dusza przywita się
na ulicy i uśmiechnie, to ona uczyni tak samo, nawet jeżeli nie zna tej
osoby. To bardzo miłe. Chłopak szybko pożegnał się brunetem i uciekł jak
oparzony. Na Jacka twarzy malowało się zdziwienie. Wzruszył ramionami i oparł
się o oparcie ławki. Na widok Kate uśmiechnął się szeroko i wstał z ławki.
Ujął dziewczyny dłoń i sprawdził godzinę na zegarku, który znajdował się na
dziewczyny ręce.
– Siemka – zagadnął. – Już
osiemnasta – podrapał się w czoło.
– Cześć – odparła. – Ponownie
się widzimy.
– Faktycznie, ale
powiedziałbym, nie robię tego, że „mogę”, ale że „chcę” – odchrząknął. –
Chciałem Cię zobaczyć Kate – brunet wyszczerzył ząbki w szarmanckim uśmiechu.
– Ach tak? – spytała. – To mi
miło – dziewczyna podrapała się w tył głowy. Speszyła się nieco, ale po
chwili doszła do siebie.
– Często widuje Cię o tej
porze. Stęskniłem się – chłopak udał, że obciera łzy, na co Kate wybuchła
śmiechem. W zwyczaju Jacka było to, że musiał coś głupiego zrobić, ale w
pewnym stopniu było to zabawne i urocze. Kate zauważyła, że jego policzek
jest zadrapany i jakby jeszcze lekko czerwony. Brunet zauważył, że jej oczy
wpatrują się właśnie w tym kierunku – Nie patrz z taką troską. To nic.
– Boli Cię?
|
– Nie. Bywałem w gorszym stanie –
uśmiechnął się sarkastycznie. Stał się szorstki, ale momentalnie opanował
się. – Wybacz. To przez ojca. Często ma takie odchyły. Twierdzi, że ustawi
mnie do pionu.
– I dlatego musiał Cię uderzyć?
– ściągnęła mocno brwi przy tym marszcząc czoło.
– To skurwiel... Nienawidzę go
– fuknął
– A co na to Twoja mama? –
dziewczyna patrzyła na twarz bruneta. Była w zaskoczona, ale nie dlatego, że
mówi tak o swoim ojcu. Była zdziwiona, że powiedział o tym tak otwarcie, bez
krępacji.
– Ona kiedyś mnie broniła, ale
sama dostawała, dlatego już tego nie robi. Ojciec najlepiej wywaliłby mnie z
domu – wzruszył ramionami. W jego oczach można było dostrzec ból i
rozczarowanie.
– Świat nie jest sprawiedliwy –
posmutniała. Nie chciała wdrażać się z nim w temat jego ojca. Wiedziała, że
było dla niego to bolesne i, że nie powinna. Zbyt drażniła ją ta myśl. Jak
ojciec może wyprzeć się syna, nienawidzić go i mieć wyrzuty o byle kłopot?
Czy to nie rodzice powinni nakierować dzieci na dobrą drogę? Wychować na
ludzi? Wtedy ich pociechy wyrastają na wielkiego człowieka. Każde dziecko
mogłoby dokonać czegoś wielkiego! W niej samej zaczęła rodzić się złość.
Brunet jednak się tylko uśmiechnął.
– Nie martw się. Naprawdę
bywało ze mną gorzej. Zawsze kłóciłem się z ojcem – przez kilka minut
milczeli. Kate nawet nie mogła określić ile. Była w lekkim szoku. Wahając się
jeszcze przez chwilę, w końcu podeszła bliżej, będąc teraz naprzeciw silnych
ramion chłopaka. Nieoczekiwanie położyła dłoń na policzku Jacka i pogładziła
wierzchem dłoni po nim – Jak coś zawsze możesz przyjść i porozmawiać. Chce,
żebyś wiedział.
– Takich rzeczy się nie mówi,
da się je wyczuć – odparł.
– Podziwiam Cię. Eee...w
sensie, że tyle możesz znieść – chłopak o bursztynowych oczach wpatrywał się
w nią. Jego kąciki ust uniosły się ku górze. Szatynka poruszyła się lekko.
Poczuła dziwne ciepłe uczucie na sercu oraz jak mimowolnie jego bicie,
spokojny rytm zakłócił się. Biło szybciej.
– Nie przesadzajmy. Idziemy się
przejść? – zaproponował.
– Nie mogę. Obiecałam komuś, że
się pojawię i jestem spóźniona – powiedziała w miarę spokojnie, ale w jej
głosie odbiło się rozczarowanie.
– Rozumiem – machnął dłonią
rezygnując. Spoglądał na jej sylwetkę, teraz oblaną słonecznym blaskiem
zachodzącego słońca. – Innym razem?
– Pewnie. Kiedy tylko na siebie
wpadniemy – pokiwała ochoczo głową.
Brunet oznajmił, że musi już iść i pobiegł. Kate wpatrywała się w jego
sylwetkę, aż znikł z pola widzenia. Dziewczyna pogrążyła się w myślach. Jack
skrywa coś? Wygląda na kogoś przygniecionego wspomnieniami. One są
zakorzenione w pamięci. Oczyszczone z boleści. Naprawdę to tajemniczy
człowiek. Analizując całą sytuacje pomyślała, czy nie powiedziała i nie
dokonała czegoś niestosownego. Wstrząsnęła głową i udała się do domu. Najpierw
robi, później nad tym się zastanawia. „Geniusz inaczej” – pomyślała
udając się w stronę domu.
Tą część pisało mi się bowiem dobrze. Myślę, że Lalce tak samo C: Mam naprawdę głęboką nadzieję, że Wam się spodoba.
Kilkusekundową ciszę przerywa dźwięczna melodia z głośników, a po objętym
mrokiem pokoju drepta mały kot~
|
Ha! Jestem^^ Przeczytałam wszystko, dodałam do obserwowanych...
OdpowiedzUsuńWiesz co? Teraz chodzi mi po głowie taka piosenka, gdzie się śpiewa "Chcę być sobą, właśnie sobą" i teraz nie mogę sobie przypomnieć tytułu :< (to tak odnośnie jednego rozdziału, który dziś miałam przyjemność czytać).
Cóż, jak tam czytam, czytam i czytam... to czuję się trochę jak Neela. Te je komentarze o Agath i Danielu...No jakbym siebie słyszała xD A tego Alana to sama zaraz zabiję. Jak dziewczyna może być czyjąś własnością? W średniowieczu/Grze o tron, owszem, ale przecież to jest XXI wiek, hallo!
Ech, za bardzo się wczuwam xD
Pozdrawiam Serdecznie!
Ps. jakoś wieczorem pojawi się Prolog u mnie. Mówię teraz, aby później nie robić spamu c:
PS2. chyba nie umiem dodać tych obserwatorów xD
PS3. Czy już pozdrawiałam? Jak nie, to jeszcze raz: "Pozdrowionka" ;*
Szczyt wredności! Jak nic! Jak tak można? Pozostawiać komentarz zawierający link do takiego cuda? Było mi miło, że jedna z autorek potraktowała poważnie moje nędzne wypociny i trud pracy. Teraz i ja zaglądam i piszę szczerze, że taki akt poświecenia daje więcej niż jakiś spam.
OdpowiedzUsuńStoję w progach teatru, przede mną otwiera się przestrzeń pełna krzeseł i onieśmielona robię pierwszy krok. Spektakl już się zaczął. Znów się spóźniłam! Na mojej twarzy przemknął cień uśmiechu słysząc imiona bohaterów (a dlaczego? To można wyjaśnić na wiele sposobów). Zasiadam w bocznym rzędzie, prawie na samej górze i otwieram ze zdziwienia oczy. Aktorzy skupiają się na swoich rolach i muszę oddać hołd reżyserom,scenarzystom i innym , którzy przyczynili się do powstania tej perełki - "nie jest to coś, na podstawie czegoś". Punkt za kreatywność!
Mam małe zastrzeżenie co do zapisu dialogów, ale to pestka z tym co ostatnio widziałam. Mój los wiedzie mnie po przez wzniesienia i upadki, a Wasza twórczość zalicza się do tych pierwszych. Tworzycie klimat i kreacje psychologiczne bohaterów, a po za tym nie ma przedstawienie z punktu jednego bohatera! Zwykłe życie jest czasem ciekawsze niż nędzne powtarzanie historii.
Pozdrawiam i czuję się wyróżniona mogąc przebywać tutaj. Wkładam swój mały klocek do budowania Waszego przedstawienia i mam nadzieję, że uśmiech zagościł na Waszych twarzach, kiedy czytaliście mój odcisk, który miał tylko przekazać, że byłam tutaj. Zdobyłam!
Przepraszam.
:)
Za co Ty przepraszasz?
UsuńMasz pojęcie jaki uśmiech się pojawił na mojej twarzy gdy to przeczytałam? ;u;
Bardzo dziękujemy za tak wiele miłych słów. Cieszę się, że doceniasz naszą pracę.
W imieniu swoim i Kukiełki kłaniam się nisko i: Dziękuję~!