Senne
powieki rudowłosej opadały co raz bardziej. Dziewczyna ziewnęła i
spojrzała za szklane drzwi. Na korytarzu panował znajomy tłum.
Przeszła mozolnym krokiem przez wejście. Nie patrzyła na nic. Na
nikogo. Poczuła tylko mocne szturchnięcie. Wszystkie dokumenty,
które trzymała w rękach poleciały na ziemię. Podniosła lekko
zirytowany wzrok na sprawcę. Blondyn uśmiechnął się głupkowato
i przykucnął.
– Pozbieram
to – oznajmił spokojnie. Zaczął zbierać papierki, ale jakby w
międzyczasie przyglądał się temu, co na nich było. Kiedy już
wszystko obejrzał odkładał je pod wolne ramię. – Straszna ze
mnie niezdara…– wymamrotał pod nosem. – Nie zauważyłem Cię
– spojrzał na Agathę. – Wybacz.
– Nie.
To moja wina – czarnooka lekko potarła jedną z powiek. –
Zaspałam…nie wyspałam się. Nie musisz się tak przejmować –
przycupnęła, stwierdzając, że pasuje pomóc. – Jesteś
członkiem klubu?
– Co?
Ach, tak – skinął głową. – Nazywam się Matthew Matthews.
Miło mi Cię poznać..?
Zapadła
chwilowa cisza.
– Żartujesz…–
ruda powstrzymała się od parsknięcia śmiechem.
– Mówię
poważnie! Tak się nazywam – zmrużył oczy zaznaczając swoją
urazę.
Agatha
przyjrzała się jego twarzy na szybko. Musiała przyznać, że jest
nawet przystojny. W dodatku te oczy… Zieleń przeplatała się z
niebieskim w taki magiczny sposób, jakby ktoś to starannie układał.
Żałowała, że to blondyn. Nie przepadała za nimi... Dziewczyna
opamiętała się po chwili. Gdyby Daniel ją tak zobaczył,
dostałaby opierdziel. Westchnęła ciężko.
– Hej…skoro
jesteś taka senna... – usłyszała przed sobą. – To może
odpuść sobie pracę? Nicolas to miły gość. Pozwoli Ci iść.
– Nie,
nie – machnęła ręką. – Wszystko jest w porządku. Często się
nie wysypiam – wyrównała kartki i sięgnęła po te, które
trzymał Matthew. – Oddasz mi to? – szarpnęła stosikiem papieru
w jego dłoni. Miała wrażenie, że przez chwilę chłopak się jej
przyglądał.
– Ach!
– spojrzał na swoją rękę. – Wybacz – oddał jej dokumenty.
– Nie
szkodzi – wstała z leniwym, ledwo widocznym przeciągnięciem. –
Bywaj – machnęła ręką i udała się w stronę recepcji.
Przez
jakąś niedługą chwilę rudowłosa odnosiła wrażenie, że nowo
poznany blondyn nadal się na nią patrzy. Czuła się skrępowana.
Nie znosiła tego, że ludzie się na nią gapią. W takich
sytuacjach czuła się jak mała, słodka małpka z zoo. Mruknęła
coś niezadowolona pod nosem, a Nicolas na nią spojrzał.
– Hydro…–
niebieskooki pacnął ją wskazującym palcem w czoło. – Nie rób
takiej miny, bo tak Ci zostanie – powiedział bezdźwięcznie,
kiedy dziewczyna na niego zerknęła. – Poza tym…spałaś
dzisiaj? Wyglądasz jak widmo.
– Nie
Twoja sprawa – burknęła niechętnie.
– Masz
okres?
– Chcesz
mieć śliwę pod okiem?
– Okej.
Nie pytałem o nic.
Westchnięcie.
Zabójcze spojrzenie. Dziewczyna przeżegnała się w duszy,
uciszając wszystkie swoje plany zabójstwa. Jak miło zaczęła
dzień! Nie wyspała się. Spóźniła do pracy. Wpadła na jakiegoś
faceta i rozsypała dokumenty. Poznała przezabawną kombinację
imienia i nazwiska. Zaczęła się przez to zastanawiać, czy rodzice
chcieli sobie z tego osobnika zrobić dowcip. W danej chwili
uświadomiła sobie, że się nie przedstawiła. W myślach zaczęła
sobie bić brawo. W dodatku skąd Matthew wiedział, że ona tu
pracuje? Naprawdę genialny dzień.
Odłożywszy
niepotrzebne jej papierki chciała iść do swojego pokoju, gdzie
trzymała swoje dokumenty wraz z Kate. Zakładała, że jej kuzynka
już tam jest. Ziewnęła jeszcze raz, zasłaniając otwartą dłonią
usta. Jak zawsze przymrużyła oczy. Podniosła głowę i w tej
chwili wpadła na kolejną osobę. „Cudownie”
– pomyślała zgorzkniale. Spojrzała na jej drugą ofiarę.
Daniel... Po prostu pięknie.
– Przepraszam
– mruknęła sennie. – Nie patrzyłam, jak idę.
– Nic
nie szkodzi. Przecież wiesz – brunet skinął głową. Patrzył na
nią przenikliwym spojrzeniem. Tym, które zawsze przywdziewał,
kiedy robił się lekko podejrzliwy. – Spałaś dziś? Masz taką
zmęczoną twarz...– wyciągnął przed siebie dłoń i koniuszkiem
palca pogładził skórę na jej policzku.
– Następny…–
przewróciła oczami. – Spałam! Wiesz, że mi się ciężko
wyspać. W dodatku dziś w nocy nie mogłam zasnąć… Nie
przypominajcie mi wszyscy o tym, bo mnie cholera weźmie – jęknęła
łapiąc się za skronie. – Masz przesrane.
– Co?
– uśmiechnął się głupkowato. – Co ja zrobiłem?
– Nic
– spojrzała na niego sztyletującym spojrzeniem.
Och.
Tak. Najpierw odzywa się ledwo co przez dwa dni. Potem chwilę
porozmawiali, kiedy minęli się obok szkoły. Co sobie wyobrażał?
Agatha prychnęła pod nosem. Zniechęciła się do prowadzenia
dalszej rozmowy. Czuła, że się gubi. Zdawało się jej to wszystko
zbyt skomplikowane. Chciała się odnaleźć w tej sytuacji. Nie
minął nawet porządny tydzień, kiedy są razem, a między nimi się
już pogorszyło. Mruknęła coś niezadowolona pod nosem.
– O
co jesteś zła? – Daniel przybliżył się o dwa kroki. Ten ruch
był tak niepewny. Zupełnie, jakby zaraz miał zarobić pięścią w
brzuch lub, co gorsza, kopniaka w krocze.
Agatha
podniosła na niego wzrok. Skrzywiła się. Rzuciła okiem gdzieś na
bok.
– Mogę
o coś wpierw zapytać? – spojrzała na niego. Mówiła już
spokojniej. Rozluźniła ramiona. Chłopak pokiwał głową. – Czy
Ty mnie unikasz? – wypaliła i patrzyła, jak brunet marszczy brwi.
Wielce zły i oburzony. Westchnął pod nosem. Natychmiast pokręcił
głową. – Więc dlaczego się tak zachowujesz?
– Nie
robię tak, bo tak chcę – mruknął. – To nie zależy ode mnie.
Miałem trochę napiętą sytuację w domu.
– Czyżby
szlaban? – spytała, a on wzruszył ramionami. – Co
przeskrobałeś?
– Kupiłem
dwie nowe gry, a niby miałem odłożyć na coś innego – prychnął.
– Z tego zrobili mi wielki problem... Jakbyś słyszała te ich
wielkie wywody na temat oszczędzania. Przecież to były moje
pieniądze! Jak w ogóle śmieli się czepiać o to, że je
wydałem... Ech – sapnął ciężko, będąc już zmęczony samym
wspomnieniem. – Przepraszam Cię za to.
– Co?
– zrobiła minę jakby niedosłyszała. – Co za głupota…–
pokręciła głową z niedowierzaniem. – Nie ma co o tym myśleć.
Nie złoszczę się – obdarzyła go uśmiechem. – Idziesz teraz
na salę?
– Raczej.
W końcu mogę z Tobą spędzić czas, a nie tylko Ci się przyglądać
– objął ją w pasie z szerokim uśmiechem.
Kilka
osób na nich spojrzało ze zdziwieniem. Dało się usłyszeć, jak
coś szmerali między sobą na ich temat.
– Zapominasz
się – szepnęła zerkając na ludzi.
– Ups
– odchrząknął. – Chodź już, pani trener! – zaśmiał się
nerwowo i odwrócił się na pięcie.
– Chcesz
kopa? – mruknęła sennie. – Wpierw muszę odnieść te papiery.
Dziewczyna
zajrzała do biura, gdzie spodziewała się zastać Kate, lecz jej
kuzynki tam nie było. Zaskoczyło ją to trochę, ale cóż mogła
poradzić? Zakładała, że szatynka poszła jakiś czas temu do
domu. Zostawiła dokumenty w odpowiedniej szufladzie i wróciła do
bruneta.
Gdy
oboje znaleźli się na hali gimnastycznej była tam już masa innych
ludzi. Wszyscy mieli jakieś zajęcie. Rozpoczynali trening lub mecz.
Agatha
wzięła głęboki wdech. Nie czuła się najlepiej, a w dodatku
musiała pracować. Wypuściła powietrze. Rozejrzała się. Nigdzie
nie widziała ruchliwej blondynki. Zdziwiła się lekko. Zazwyczaj
Neela nie odpuszczała sobie treningów. Kochała boks jak nic
innego. Ruda stwierdziła, że coś musiało jej wypaść. Z drugiej
strony Sue również była niewidoczna. Ludzie pryskali jak bańki
mydlane… Zastanowiła się przez moment. Przecież się spóźniła
kilka godzin. Zupełnie jakby przyszła na drugą zmianę! Nikt tyle
na nią nie będzie czekał. To fakt. Chyba, że chodziło o Daniela.
– O
czym tak rozmyślasz? – głos czarnookiego rozbrzmiał nad jej
głową.
Dziewczyna
na niego spojrzała i wzruszyła ramionami.
– Jak
w szkole? Słyszałem, że strasznie tam u Was szaleją – chłopak
nadal mówił, jakby koniecznie chciał, żeby Agatha odpowiedziała.
– W
sumie nic ciekawego…– odpowiedziała niepewnie. – Ostatnio
zaatakowali mnie wypchaną kuną – zmarszczyła brwi robiąc przy
tym zabawną minę. – Boże…ale się wtedy wystraszyłam –
zachichotała cicho pod nosem na samo wspomnienie tej sytuacji.
– Kuną?
– uniósł brwi. – Nie mają co robić? – powiedział lekko
poirytowany.
– Nie
ma to jak biologia – spojrzała na Daniela. – Nie reagowałam na
ich zaczepki, więc…– zaczęła się śmiać widząc, jak chłopak
robi się zły, a zarazem zadowolony.
– Bardzo
dobrze – uśmiechnął się dumnie. – Nie będą mi Ciebie
podrywać.
– Żeby
chociaż umieli.
Daniel
spojrzał na nią, jak gdyby właśnie wyczytał komplement między
wierszami.
– Z
czystej zazdrości nie życzę im tego – przeciągnął swoje
ramiona i palce. Jakby chciał zaznaczyć, że pierwszy, lepszy
delikwent przystawiający się do rudowłosej dostanie po pysku.
– Dobrze,
dobrze…zawadiako – powstrzymała się od śmiechu. – Raczej na
takie coś się nie skuszę. Poza tym już mam kogoś, kogo kocham,
więc przestań się burzyć – poklepała go po ramieniu, a on na
nią spojrzał z wymalowanym na twarzy oburzeniem. – Co? –
spytała, siadając na ławce. Nie rozumiała skąd taka mina.